Zamieszczamy tłumaczenie tekstu, którego autorem jest ks. Gary Dickson. Tekst ukazał się 1 lipca na łamach CatholicHerald.co.uk. Autor jest proboszczem posługującym w parafii p.w. Najświętszego Serca Pana Jezusa i Angielskich Męczenników w Thornley w hrabstwie Durham w Wielkiej Brytanii.W przeddzień trzeciej rocznicy promulgacji dokumentu Summorum Pontificum ks. Gary Dickson mówi, że niesprawiedliwym jest osądzanie biskupów o blokowanie reformy liturgicznej.
Trzy lata temu w lipcu 2007r. Ojciec Święty wydał dokument Summorum Pontificum udzielający parafianom kanonicznego prawa do wysłuchania starszej formy Mszy św. (formy nadzwyczajnej) odprawianej przez miejscowego kapłana obok nowej — zwanej zwyczajną. W pewnych miejscach panuje opór wobec dokumentu, zatem należy znaleźć i uleczyć przyczyny zaistniałej sytuacji.
Niektórzy powiadają, że to biskupi tworzą blokady, lecz jest to niesprawiedliwe. Problem zdaje się leżeć w Kościele jako całości i polega na awersji do formalnego kultu pochodzącego od Boga, wyrażającej się poprzez liturgię zabawiającą wiernych wesołymi piosnkami — liturgię niewymagającą i niedbałą w sprawowaniu. Za ową awersją stoi opór nie tylko wobec Summorum Pontificum, lecz nawet nowego tłumaczenia formy Novus Ordo. A ponieważ zbliża się koniec trzyletniego okresu oceny wprowadzania w życie przepisów dokumentu pragnę podzielić się refleksjami z jednej z wielu parafii, w których sprawuje się starszą formę Mszy św. co niedzielę.
Jeżeli chodzi o starszą formę Mszy św. zastrzeżenia pochodziły głównie od osób, które doświadczyły podniecenia w epoce wejścia Kościoła w nurt zmian posoborowych, które były świadkami wprowadzonych zmian i swobody jako aktualnie panującego trendu. To, że jest im ciężko powrócić do dawnej przeszłości, przywołującej rzeczy, które przeminęły i zdającej się odwracać dzieło stworzone przez ich umiłowanych kapłanów, jest zrozumiałe. Tymczasem uczciwość wymaga uznania przez nas faktu porzucenia elementów spuścizny, które Sobór nakazał zachować, a lojalność wymaga, byśmy odkryli je w drodze prawdziwej katechezy zarówno pod względem [orzeczeń] Soboru jak i formy zwyczajnej.
Przykładowo „pełne, czynne i świadome uczestnictwo” ludu (SC n. 14) jest często błędnie rozumianym wołaniem Soboru, ponieważ słowo tłumaczone jako „czynne” oznacza
actuosis — zaangażowanie wykraczające poza zwykłe „działanie” (
actives). Rzeczywiście działanie zewnętrzne jest po prostu uczestnictwem w obrzędzie liturgicznym i może mieć miejsce bez wewnętrznego, świadomego uczestnictwa w
mysterium fidei. Sobór znamiennie rozpoczął swe nauczanie o liturgii od stwierdzenia, że Kościół jest „obecny w świecie, a zarazem pielgrzymujący [i to] co w Kościele jest ludzkie, nastawione jest na to, co Boskie, i temu podporządkowane; … życie czynne wiedzie do kontemplacji,”. Święta Kongregacja Obrzędów potwierdziła ów element kontemplacyjny w 1967r.: „to zaś uczestnictwo powinno być przede wszystkim wewnętrzne” (Musicam sacram n.15). Niemniej uzewnętrznienie wewnętrznego uczestnictwa za pomocą słowa i gestu pozostaje ważne. Niestety utrata skupienia się nawet na wewnętrznym uczestnictwie doprowadziła do narzucenia obrzędowi charakteru przedstawień teatralnych z elementami dramatu, tańca czy przedstawień lalkowych. Odzyskanie utraconych elementów takich jak wzniesienie serc ku Bogu i wykonywanie czynności wymaganych mszalnymi rubrykami, uderzenie się w piersi w
Confiteor i skłon w
Credo itp. jest sednem uczestnictwa.
I choć bez wątpienia posługa świeckiego lektora (asystenta) została wbudowana w nową formę obrządku, by ułatwić wiernym uczestnictwo w samym obrzędzie (nadzwyczajna posługa nie jest wbudowana i została wprowadzona do korzystania jedynie w wyjątkowych okolicznościach), to okazuje się, że stworzyła poczucie, jakoby człowiek niepełniący posługi nie uczestniczył w liturgii. Jest to wyraźnie błędne rozumowanie, ponieważ oznaczałoby że 95 procent katolików nigdy nie uczestniczy we Mszy św. Konieczne jest zatem odzyskanie świadomości, że czynne uczestnictwo nie polega na czystym działaniu, lecz na „wznoszeniu umysłu i serca” w „pełnej, czynnej i świadomej” uwadze wyrażanej poprzez szczere odpowiedzi, postawy i śpiew.
Następnie musimy uznać dekret Soboru, w myśl którego „w obrządkach łacińskich zachowuje się używanie języka łacińskiego” (SC n. 36). Łacina zniknęła zupełnie po soborowym zezwoleniu na użycie języków narodowych w czytaniach i zwanych potocznie „modlitwą powszechną” i pozwoleniu na rozszerzenie ich użycia, gdy tymczasem Sobór ograniczył owo rozszerzenie orzekając, że „należy jednak dbać o to, aby wierni umieli wspólnie odmawiać lub śpiewać także w języku łacińskim stałe części Mszy świętej dla nich przeznaczone” (por. SC n. 54). Chorał gregoriański, który miał zajmować “pierwsze miejsce w liturgii”, został także zatracony, a przecież jego użycie zostało potwierdzone przez papieża Pawła VI w 1974r. poprzez wysłanie wszystkim biskupom egzemplarza „Minimum repertuaru chorału gregoriańskiego”. Analogicznie, jeżeli mamy być prawdziwie formowani przez Vaticanum II, łacina — wymagająca świadomej, czynnej uwagi, której nie ma język narodowy — musi wrócić.
Poza tym Sobór nie mówi nic o kapłanie zwróconym twarzą ku ludowi, podając takie ukierunkowanie jako opcję w sprawowaniu forma
ordinaria (por. 1970 Instrukcja Ogólna n. 262). Faktycznie rubryki owej formy przewidują zmienność postaw kapłana twarzą ku ludowi (n. 133) i twarzą ku ołtarzowi (n. 134). Kongregacja Kultu Bożego zauważyła, że nawet zwrot „wypada go tak umieścić wszędzie, gdzie to jest możliwe” w odniesieniu do postawy kapłana zwróconego twarzą ku ludowi pozostaje opcją nie zaś obowiązkiem. Stąd dla zadośćuczynienia wierności formie zwyczajnej pozycja kapłana zwróconego twarzą ku ołtarzowi również wymaga przywrócenia. Czyniąc zadość przepisom liturgicznym, pozycja ta stanowi jedynie jedną czwartą całej Mszy św.
Uznając, że rzeczy często przytaczane jako sprzeczne z orzeczeniami Soboru zostały faktycznie przezeń orzeczone (łacina) i są wymagane rubrykami mszału będącego wynikiem Soboru (kapłan zwrócony twarzą ku ołtarzowi), ich częstsze użycie winno być propagowane w celu udowodnienia naszej racji wierności przepisom Vaticanum II i wyeliminowania mylnego oporu wobec starej formy obrządku i nowego tłumaczenia Novus Ordo. Jak więc nasza parafia ułatwia przyjęcie starej formy z perspektywy duszpasterskiej?
Zaczęliśmy od edukacji parafii w przedmiocie faktycznych orzeczeń Vaticanum II, rubryk nowego mszału i ich uzasadnienia. Z chwilą uświadomienia sobie faktycznej treści dokumentów soborowych i mszału większość była przyjaźnie usposobiona wobec wdrażania orzeczeń Soboru i nowego mszału w sposób bardziej autentyczny.
Po wtóre, przy sprawowaniu starej formy korzystamy z wielu pomocy duszpasterskich.
Po pierwsze, czytania – w myśl zaleceń soborowych – są odczytywane w języku narodowym przy użyciu wolno stojącego mikrofonu. Jako że w tym miejscu Bóg przemawia ku ludowi, warto by wierni rozumieli treść czytań bez trudu.
Śpiewamy także trzy hymny w języku narodowym: na wejście, na ofertorium i na wyjście, zgodnie z zezwoleniem przedsoborowym (por. De Musica sacra et sacra liturgia n. 14, Święta Kongregacja Obrzędów, 1958r.). Pozwala to na kontynuację zarówno charakterystycznej ciszy starszej formy jak i wkładu słownego ludu w sposób, do którego się przyzwyczaił.
Zapewniamy także mszaliki, w których zaznaczone są odpowiedzi wiernych, by umożliwić im uczestnictwo w samym obrzędzie. Mszaliki dla dzieci zawierają ilustracje pokazujące zmieniające się ustawienia księdza i ministrantów w danym momencie, ułatwiając dzieciom i dorosłym, dla których obrzęd jest novum, jego śledzenie.
Na koniec zapewniamy wszystkim wiernym, którzy pragną otrzymywać Komunię św. na rękę taką możliwość jej przyjmowania, zgodnie z obecnym ustawodawstwem kanonicznym. Otrzymywanie [Komunii św.] na rękę w pozycji klęczącej nie stanowi problemu, a osoby które nie mogą klęczeć dopełniają aktu adoracji przez przyjęcie [Ciała Pańskiego] na język.
Są osoby, które nadal opierają się podniosłości celebracji — użyciu łaciny i pozycji kapłana zwróconego ku ołtarzowi. Mimo to, niezamierzone straty w nowej formie obrządku nie są aż tak trudne do odzyskania: jeżeli mogliśmy je stracić w jednej chwili po wiekach obowiązywania, to czyż nie możemy ich odzyskać po zaledwie kilku dziesięcioleciach? Odzyskiwanie spuścizny przeszłości nie jest „wstecznictwem” ani zawracaniem wody w Wiśle, bowiem forma zwyczajna będzie nadal obowiązywała. Jest raczej zatrzymaniem biegu pociągu, by uratować to co zeń spadło, zanim ruszy dalej. Wielu ludzi zdaje się zupełnie nie odróżniać tych dwóch rzeczy.
Warto zauważyć, że liczebność wiernych na formie nadzwyczajnej liturgii stanowi 1/3 liczebności wiernych na cotygodniowej Mszy św. Okazuje się, że uparte dusze, twierdzące że nigdy nie przyjdą na nią, przychodzą okazjonalnie, a ich uprzedzenie maleje. Nadto parafia jest wolna od podziałów na odmienne preferencje liturgiczne – przyjaźnie i relacje „robocze” pozostają nienaruszone. Wreszcie, jak ma to miejsce w formie zwyczajnej, wierni uczęszczający na formę nadzwyczajną wykazują ogromne oddanie się Chrystusowi w Eucharystii i modlitwie osobistej przejawiające się w trosce o sprawiedliwość społeczną przez prowadzenie porannych spotkań przy kawie, wspierających różne inicjatywy np. Stowarzyszenie na Rzecz Ochrony Dzieci Nienarodzonych, Pomoc Kościołowi w Potrzebie oraz Ruch na Rzecz Życia, i angażowanie się we wspólną posługę w charakterze katechetów, nadzwyczajnych szafarzy, członków Legionu Maryi i komitetu finansowego.
Jestem przekonany, że nie możemy dalej odmawiać sprawowania formy nadzwyczajnej z dwóch głównych powodów. Po pierwsze – ponieważ Kościół orzekł, że forma ta jest święta, a ponieważ Kościół posiada władzę zakazywania zła, nie ma władzy zakazywania tego, co święte, jego władzą bowiem jest „budowanie a nie rujnowanie” (2 Kor 13:10). Po wtóre, forma ta jest prawowitym dziedzictwem przyszłych pokoleń — dziedzictwem którego nie mamy prawa ich pozbawiać. Forma nadzwyczajna obrządku jest zatem sprawą uznania i propagowania tego co święte, oraz aktem sprawiedliwości wobec przyszłych pokoleń.
Tłumaczenie: Anna Kaźmierczak