środa, 7 stycznia 2009

Wstęp do "Zbioru Dzieł" Josepha Ratzingera


Sobór Watykański II rozpoczął swoje obrady od dyskusji na temat kształtu świętej liturgii, nad którym to dokumentem uroczyście głosowano dnia 4 grudnia 1963 roku jako nad pierwszym owocem wielkiego zgromadzenia Kościoła i otrzymał on potem rangę konstytucji. To, że temat liturgii znalazł się na początku prac Soboru i że Konstytucja o Liturgii stała się jego pierwszym rezultatem postrzegane było na pierwszy rzut oka raczej jako przypadek. Papież Jan XXIII zwołał zgromadzenie biskupów decyzją, która była przez wszystkich powitana z radością, aby umocnić obecność chrześcijaństwa w epoce wielkich przemian, ale nie zaproponował określonego programu. Komisja przygotowawcza wyciągnęła cały wachlarz projektów. Brakowało jednak busoli, która wskazałaby drogę w tej obfitości propozycji. Pomiędzy wszystkimi projektami tekst o świętej liturgii wydawał się najmniej kontrowersyjny. W ten sposób od razu ukazał się on jako pewnego rodzaju ćwiczenie, żeby tak rzec, poprzez które ojcowie soborowi mogliby nauczyć się metod pracy soborowej.
To, co na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać przypadkiem, objawiło się, patrząc na hierarchię tematów i zadań Kościoła, jako rzecz w istocie najsłuszniejsza. Rozpoczynając temat liturgia, wyciągnięto na światło dzienne bez wątpienia prymat Boga, priorytet tematu Bóg. Przede wszystkim właśnie Bóg: tak właśnie mówi nam początek Konstytucji o Liturgii. Kiedy spojrzenie na Boga nie jest na pierwszym miejscu, wszystkie inne rzeczy tracą swoją orientację. Słowa reguły benedyktyńskiej Ergo nihil Operi Dei praeponatur: Niech nic się nie przedkłada ponad Dzieło Boże (43, 3), co prawda dotyczą przede wszystkim życia monastycznego, ale odnoszą się także jako porządek priorytetów do życia Kościoła i do każdego człowieka w odpowiedni sposób. Na miejscu z pewnością jest przypomnienie tu, że w słowie ortodoksja, druga część słowa: doxa nie oznacza poglądu, ale blask, uwielbienie. Nie chodzi więc o jakiś słuszny pogląd o Bogu, ale o słuszny sposób uwielbienia Go, dania Mu odpowiedzi. To właśnie jest fundamentalne pytanie człowieka, który zaczyna rozumieć samego siebie w słuszny sposób. A pytanie to brzmi: w jaki sposób mam spotkać Boga? Tak więc, nauczenie się właściwego sposobu uwielbienia – ortodoksji – jest tym, co przede wszystkim w wierze jest nam dane.
Kiedy zdecydowałem się, nie bez wahań, zaakceptować projekt wydania wszystkich moich dzieł, od razu uświadomiłem sobie, że powinien być w nich zachowany porządek priorytetów Soboru, a co za tym idzie, pierwszy tom właśnie, który wyjdzie, powinien zawierać moje pisma o liturgii. Liturgia Kościoła była dla mnie, od samego dzieciństwa, punktem centralnym mojego życia, i stała się pod wpływem szkoły teologicznej mistrzów takich jak Schmaus, Söhngen, Pascher i Guardini także punktem centralnym mojej pracy teologicznej. Jako kwestię szczegółową wybrałem teologię fundamentalną, ponieważ chciałem przede wszystkim zejść aż do dna pytania: dlaczego wierzymy? Ale w tym pytaniu zawierało się od początku inne dotyczące słusznej odpowiedzi, jaką powinno się dać Bogu, a co za tym idzie, także pytanie dotyczące kultu Bożego. Właśnie z tej perspektywy powinny być rozumiane moje prace o liturgii. Nie interesowały mnie problemy szczegółowe nauki liturgicznej, ale zawsze problem zakotwiczenia liturgii w fundamentalnym akcie naszej wiary i, co za tym idzie, miejsce liturgii w całej naszej ludzkiej egzystencji.
Tom niniejszy zbiera teraz w całość wszystkie moje prace mniejszych i średnich rozmiarów, w których przez lata z różnych okazji i perspektyw zajmowałem stanowisko na temat kwestii liturgicznych. Po wszystkich przyczynkach w ten sposób zrodzonych zdecydowałem się w końcu na prezentację wizji całościowej, która ukazała się w roku jubileuszowym 2000 pod tytułem Duch liturgii i stanowi główny tekst niniejszej książki.
Niestety prawie wszystkie jej recenzje skupiły się na małym rozdziale Ołtarz i kierunek modlitwy liturgicznej. Czytelnicy tych recenzji musieli więc wysnuć wniosek, że całe właściwie dzieło traktuje tylko o kierunku celebracji, i jego treść redukuje się do ponownego odwrócenia celebracji mszy tyłem do ludzi. Myśląc o tym wypaczeniu mojej myśli, zastanawiałem się przez chwilę, czy nie usunąć tego rozdziału (zaledwie 9 stron na 200 całego tekstu) celem sprowadzenia dyskusji na właściwy tor, który mnie zainteresował w książce i ciągle mnie interesuje. Byłoby to tym łatwiej uczynić poprzez fakt, że w międzyczasie ukazały się dwie doskonałe prace, w których kwestia kierunku modlitwy w Kościele pierwszego tysiąclecia została wyjaśniona w przekonywujący sposób. Myślę tu przede wszystkim o ważnej niewielkiej książce Uwe Michaela Langa Rivolti al Signore. L’orientamento nella preghiera liturgica / Zwróceni ku Panu. Kierunek modlitwy liturgicznej (przekład włoski: Cantagalli, Siena 2006) oraz w szczególny sposób o wielkim przyczynku Stefana Heida Atteggiamento ed orientamento della preghiera nella prima epoca cristiana / Postawa i kierunek modlitwy we wczesnym chrześcijaństwie (w: Rivista d’Archeologia Cristiana, 72, 2006). W publikacjach tych źródła i bibliografia dotycząca problemu są szeroko zilustrowane i zaktualizowane.
Wyniki badań są ze wszech miar oczywiste: pomysł, że kapłan i lud w modlitwie powinni wzajemnie na siebie patrzeć, zrodziła się dopiero w chrześcijaństwie nowoczesnym i jest kompletnie obca chrześcijaństwu antycznemu. Jest oczywiste, że kapłan i lud nie modlą się zwróceni ku sobie nawzajem, ale w kierunku jedynego Pana. Tak więc patrzą podczas modlitwy w tym samym kierunku: albo w kierunku Wschodu jako kosmicznego symbolu Pana, który przychodzi, albo, gdzie to jest niemożliwe, w kierunku obrazu przedstawiającego Chrystusa w absydzie, bądź w kierunku krzyża lub po prostu w kierunku nieba, tak jak to Pan uczynił w arcykapłańskiej modlitwie w ów wieczór przed swoją męką (J 17, 1). Tymczasem na szczęście coraz bardziej uskutecznia się propozycja, którą podsunąłem na końcu rozdziału odnośnie tej kwestii zawartej w moim dziele: mianowicie nie iść w stronę nowych transformacji, ale po prostu umiejscowić krzyż na środku ołtarza, na który mogą patrzeć razem kapłan i wierni, aby w ten sposób pozwolić się prowadzić w kierunku Pana, do którego wszyscy się modlimy.
Być może powiedziałem teraz za dużo o tym punkcie, który jest zaledwie detalem mojej książki, a który mógłbym zaniechać. Podstawową intencją dzieła było umiejscowić liturgię ponad kwestiami często płytkimi odnośnie tej czy innej formy w jej ważnej relacji, którą starałem się opisać w trzech zakresach, które są obecne we wszystkich poszczególnych tematach. Jest przede wszystkim dogłębny związek pomiędzy Starym a Nowym Testamentem: bez relacji do dziedzictwa starotestamentalnego liturgia chrześcijańska jest całkowicie niezrozumiała. Drugim zakresem jest stosunek z religiami świata. I dochodzi w końcu trzeci zakres: charakter kosmiczny liturgii, która jest czymś więcej niż zwyczajne zebranie się większej czy mniejszej grupy ludzi; liturgię sprawuje się w całej szerokości wszechświata, obejmuje ona jednocześnie stworzenie i historię. O to właśnie chodziło poprzez zwrócenie się w modlitwie na wschód (orientamento), że mianowicie Odkupiciel, do którego się modlimy jest także Stwórcą, i w ten sposób w liturgii zawsze pozostaje miłość do stworzenia i odpowiedzialność wobec niego. Byłbym zaszczycony, gdyby to nowe wydanie moich pism odnośnie liturgii mogło się przyczynić do ukazania wielkich perspektyw naszej liturgii i odsunąć na ich właściwe miejsce płytkie spory na temat form zewnętrznych.
Na końcu (i przede wszystkim) czuję się w obowiązku podziękowania. Moja wdzięczność idzie przede wszystkim w kierunku biskupa Gerharda Ludwiga Mullera, który wziął w swoje ręce projekt moich Opera omnia, i stworzył warunki zarówno personalne jak i instytucjonalne do jego realizacji. W szczególny sposób chciałbym podziękować prof. dr. Rudolfowi Voderholzerowi, który wyjątkowo poświęcił czas i energię w zebraniu i wyodrębnieniu moich pism. Dziękuję także panu dr. Christianowi Schalerowi, który mu w dynamiczny sposób towarzyszy. Moje szczere podziękowanie idzie ku Wydawnictwu Herder, które z wielką miłością i dokładnością podjęło się ciężaru tej trudnej i meczącej pracy. Oby to wszystko mogło przyczynić się ku temu, by liturgia była rozumiana w coraz głębszy sposób i sprawowana godnie. Radość w Panu jest naszą siłą (Ne 8, 10).

+ Joseph Ratzinger
Rzym, Święto Świętego Piotra i Pawła, 29 czerwca 2008 r.

Tłumaczenie: ks. dr Krzysztof Tyburowski


Przetłumaczony tekst pochodzi ze strony http://chiesa.espresso.repubblica.it/. Pierwszy Tom "Zbioru Dzieł" Josepha Ratzingera ukazał się w Wydawnictwie Herder.