W październikowym numerze francuskiego pisma La Nef pojawił się wywiad z ks. Nicolą Buxem, autorem książki "Reforma Benedykta XVI. Liturgia między innowacją a tradycją". Okazją do przeprowadzenia wywiadu było wydanie francuskiego tłumaczenia tej cennej pozycji. Dotychczas ukazała się ona we włoskim oryginale oraz w hiszpańskim przekładzie, do którego wstęp napisał sam Antonio kardynał Cañizares, Prefekt Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. O autorze, jak i o jego książce wielokrotnie pisaliśmy na naszym portalu.
W październiku we Włoszech ukazała się książka ks. Nicola Bux pt. "Reforma Benedykta XVI", która, dając jasne rozróżnienie między prawdziwą reformą a rewolucją, otwiera drogę dla upragnionego przez Ojca Świętego liturgicznego pojednania. Książka wywołała burzliwą dyskusję we Włoszech. Czy tak samo będzie we Francji? Mamy nadzieję, że tak. La Nef publikuje ekskluzywny wywiad z autorem i otwiera dyskusję.
La Nef – Pisze Ojciec, że „liturgia stała się polem bitwy” (str. 69) : dlaczego i w jaki sposób doszliśmy do tego momentu, w którym zagubiony został sens samej liturgii? Oto problem, który porusza Ojciec w swojej książce…
Ks. Nicola Bux – To prawda. Trzeci rozdział mojej książki poświęciłem tematowi „walki o reformę liturgiczną”, która miała, moim zdaniem, dwa etapy: pierwszy z nich miał miejsce jeszcze w czasie Soboru Watykańskiego II, natomiast drugi – już po jego zakończeniu. Powodem tego konfliktu jest interpretacja liturgii jako takiej: czy pozostaje ona – jak i wiara Kościoła – w ciągłej jedności z Tradycją czy następuje jakieś zerwanie? Paradoksalnie, moderniści, aby uzasadnić konieczność zmian w liturgii, użyli modelu Kościoła pierwotnego, podczas gdy tradycjonaliści w ten sam sposób argumentowali swoje pragnienie pozostawienia liturgii bez zmian. To ten sam „grzech”: archeologizm, opisany przez Piusa XII w encyklice Mediator Dei (1947).
Jak możemy zapobiec utracie ducha liturgii, który opiera się przecież na tajemnicy obecności Żywego Ciała Chrystusa w Jego Kościele? Musimy zrozumieć, że rozwój liturgii to proces organiczny i niemalże niezauważalny. Jak wydostać się z tego ślepego zaułka, w którym znajdujemy się dzisiaj? Konieczne jest uważne studiowanie konstytucji Sacrosanctum concilium i krytyczne spojrzenie na jej praktyczne zastosowanie w Kościele. Ale tym, co Ojciec Święty daje nam przez motu proprio Summorum Pontificum jest przede wszystkim „pokój”, który może pomóc nam rozwiązać konflikt liturgiczny. Benedykt XVI zachęca nas do przyglądania się historii, doktrynie i dyscyplinie liturgicznej i proponuje wszystkim pokoleniom nowe spojrzenie na liturgię, ponieważ to niewiedza jest przyczyną podziałów.
W książce wielokrotnie zdaje się Ojciec minimalizować rolę Pawła VI w reformie (str. 101-102) , jak gdyby wymknęła się ona z jego rąk, a przecież śledził on zmiany z bliska. Czy nie jest to z Ojca strony próba zdjęcia z niego odpowiedzialności za katastrofę liturgiczną, która miała miejsce w następstwie zmian?
Jak wiemy, Paweł VI odegrał bardzo ważną rolę w czasie Soboru Watykańskiego II: dzięki jego łagodności dzieło Soboru mogło zostać ukończone. Wiemy również, że Paweł VI naniósł kilka zmian dotyczących kwestii liturgicznych do Ordo Missae z 1969 roku. W czasie słynnej homilii z 27 czerwca 1972 papież, świadomy już, że reforma liturgii dała pole do licznych nadużyć, powiedział, że nad Kościołem unosi się „swąd Szatana”. Oczywiście, bez jego kierownictwa czy aprobaty, takie dzieła, jak Consilium ad exsequendum Constitutionem de sacra liturgia nie mogłyby powstać. Wiarygodne publikacje ostatnich lat we Włoszech potwierdzają tę tezę.
Jako część Tradycji Kościoła, liturgia musi być, według słów preambuły do motu proprio Summorum Ponctificum, chroniona, zachowana i szanowana przez całą hierarchię Kościoła, łącznie z papieżem: nawet Sobór Watykański nie mógł działać wbrew tej regule, kiedy rozpoczął swoją reformę.
Pisząc „reforma nie jest doskonała, ale nie jest też jeszcze zakończona”, opowiada się Ojciec po stronie kardynała Ratzingera, który postulował „reformę reformy”. Ale czy nie powinniśmy powiedzieć raczej, że reforma zaszła zbyt daleko, dużo dalej niż życzyliby sobie tego Ojcowie Soboru? Czy mówienie o tym, że reforma nie jest jeszcze zakończona nie jest podsycaniem pragnienia ciągłych zmian, które przyniosły już przecież tak wiele cierpień?
Liturgia pozostaje żywa w żywym Kościele, ponieważ Kościół jest semper reformanda: można powiedzieć, że liturgia rozwija się razem z nim. Dlatego reforma liturgiczna nie może być skończona raz na zawsze. Jednak musimy dobrze rozumieć słowo „reforma”, które nie może być traktowane jako synonim słowa „rewolucja”: to raczej nadanie formy jakiemuś obiektowi zagrożonemu deformacją. Tak jak renowacja cennego fresku, któremu grozi zniszczenie. Pontyfikaty od Piusa X do Piusa XII, a więc przed Soborem Watykańskim II, były świadkami różnych etapów odnowy liturgicznej. Ruch ten jest więc cały czas żywy. Słowo traditio pochodzi od czasownika tradere, który opisuje ruch, poruszenie Ducha Świętego „odnawiającego wszystko” w łonie Kościoła Chrystusowego. Należy więc mówić o organicznych zmianach lub rozwoju liturgii.
W ostatnim rozdziale mówi Ojciec o „nowym ruchu liturgicznym”. Gdzie tkwią, według Ojca, źródła tego ruchu i jaki jest jego cel? Jeśli uda się, dzięki temu ruchowi, zakończyć reformę liturgiczną, jak będzie wyglądał końcowy efekt? Czy reforma zaprowadzi nas do jedności rytu rzymskiego, czy dwie formy tego samego rytu będą koegzystować?
Ruch liturgiczny to owoc miłości do Tradycji Kościoła, którą odkrywają dzisiaj młodzi ludzie. Ten ruch działa oczywiście w łączności z prądem odnowy liturgicznej z końca XIX i początku XX wieku, a cierpliwość i miłość Ojca Świętego Benedykta XVI nadały mu na nowo rozpęd… Celem ruchu jest, jak to określił sam Benedykt XVI w liście do profesora Lothara Bartha, ponowne odkrycie rytu rzymskiego. Jak na razie, zgodnie ze słowami papieskiego motu proprio, dwie formy rytu rzymskiego – zwyczajna i nadzwyczajna – mają wzajemnie się ubogacać, co sugeruje, że księża powinni uczyć się celebrowania Mszy świętej według obu form.
W książce (str. 113-122) wyjaśnia Ojciec, idąc za słowami motu proprio papieża Benedykta XVI, że Msza święta zwana Mszą według Mszału św. Piusa V nigdy nie została zniesiona. Tymczasem Paweł VI w przemówieniu z 24 maja 1976, które Ojciec zresztą cytuje, powiedział coś dokładnie odwrotnego… Jak wytłumaczyć tę sprzeczność?
Słowa Pawła VI z jego przemówienia: „Novus Ordo został ogłoszony, aby zastąpić stary ryt” nie znoszą starego rytu, ale zabraniają jego używania. Taka interpretacja tłumaczy dlaczego Jan Paweł II musiał użyć indultu, który jest instrumentem prawnym, dopuszczającym do użycia czegoś, co zostało zabronione. Słowo „abrogacja” po łacinie oznacza wymazanie lub zniszczenie: czy możliwe jest, aby Paweł VI chciał kiedykolwiek zniszczyć Mszał św. Piusa V, swojego poprzednika? Benedykt XVI w motu proprio daje następującą interpretację tego problemu: status Mszy według Mszału św. Piusa V, którą możemy nazywać również „Mszą św. Grzegorza Wielkiego” zmienił się z nadzwyczajnego, regulowanego przez indult, na „zwyczajny”, opisany w motu proprio.
Jednak z punktu widzenia prawa kanonicznego motu proprio nadaje „Starej Mszy” status zupełnie nowy, zarówno pod względem teologicznym, doktrynalnym, jak i, według nas, historycznym; taka jest korzyść płynąca z artykułu 1. tego dokumentu.
Inna korzyść, na którą zwraca uwagę profesor Antonio S. Sanchez-Gil, to uznanie starego i nowego mszału nie jako dwóch osobnych systemów prawnych, ale dostrzeżenie w nich dwóch wzajemnie ubogacających się, liturgicznych sposobów wyrażania jednego lex orandi rytu rzymskiego oraz zachęta do ponownego odkrywania ars celebrandi. Taka jest istotna nowość, jaką wprowadza motu proprio. Reforma wpisuje się więc w Tradycję, która staje się naszym przewodnikiem.
Pisze Ojciec „Zmiana orientacji celebransa wpłynęła znacząco na wiarę” (str.31). Co miał Ojciec na myśli? Dlaczego powrót do celebracji „versus Deum” miałby wpłynąć na ducha liturgii obecnego w dzisiejszym Kościele?
Kult Boży, święta i boska liturgia, to spotkanie Boga z człowiekiem. To Bóg podejmuje inicjatywę. On, Pan historii i wszechświata, zawsze nas wyprzedza: przez swoje catabasi (zejście) mówi do nas i nas zbawia. Czyż to nie jest duch liturgii Wschodu i Zachodu, liturgii Ziemi i Nieba? Od samego początku aż do dzisiaj, kapłan celebrował liturgię zwrócony ku Wschodowi, ad Dominum i nikt nigdy nie myślał, że w ten sposób odwracał się tyłem do ludzi. Jak możemy przyjąć postawę sursum corda, tzn. ad Dominum, jeśli to kapłan stoi naprzeciw nas i to on skupia na sobie naszą uwagę? Z punktu widzenia psychologii to bardzo trudne. Możemy przyznać rację papieżowi, który mówi, że nasza wiara i modlitwa odnajdą znaczenie zwrócenia się ku Wschodowi, jeśli Krzyż zostanie na nowo postawiony w centrum i będzie przyciągał uwagę kapłana i wiernych. I możemy jeszcze dodać, że zwrócenie się celebransa ad Dominum byłoby ekumenicznym gestem wobec prawosławnych!
W książce podkreśla Ojciec wagę poczucia sacrum w liturgii, znaczenie piękna, gestów i symboli (jak na przykład pozycja klęcząca). Dlaczego zagubiliśmy gdzieś to znaczenie i w jaki sposób możemy je przywrócić dzisiejszej liturgii?
Zarówno żydzi, jak i chrześcijanie odwołują się do Obecności Boga (hebr. shekinah) w Santa Sanctotum, tzn. w Sanctissimum. Klasyczny gest uznania Bożej Obecności to pozycja klęcząca, wyrażająca adorację. Zagubienie sensu Bożej Obecności w Kościele doprowadziło do zagubienia sensu liturgii jako kultu. Aby odkryć ten wymiar liturgii na nowo, niezbędne jest przywrócenie należnego miejsca tabernakulum. Konieczna jest debata i refleksja nad pewnymi sprzecznościami, które znajdują się w niektórych instrukcjach posoborowych, o czym piszę w mojej książce.
Analizując motu proprio Summorum Ponctificum potwierdza Ojciec słowa Benedykta XVI mówiące o tym, że nie może być żadnego „zerwania” w liturgii: jak możemy pogodzić to stwierdzenie z innymi pismami kardynała Ratzingera, który wielokrotnie mówił o „sfabrykowanej liturgii” czy też z odczuciami wielu wiernych, na oczach których Msza podlegała brutalnej deformacji?
W motu proprio papież patrzy na liturgię Kościoła na przestrzeni wieków, sięgając aż do czasów Apostołów, ponieważ liturgia jest przede wszystkim apostolska. Kiedy Benedykt XVI mówił o zerwaniu czy sfabrykowanej liturgii, miał na myśli fakt, że ta „łączność” została zerwana. Wymiar ofiarny Mszy został zastąpiony przez pamiątkę Ostatniej Wieczerzy Wielkiego Czwartku: oto właściwe zerwanie. Sam Paweł VI skorygował tę herezję w editio typica pierwszego Mszału rzymskiego (art. 7): oczywiście, Msza jest również ucztą, ale ucztą paschalną, w której Baranek Boży jest składany za nas w ofierze. Tak więc boska liturgia, jak mówi Wschód, jest mistyczną ucztą, w której spożywamy Ciało i Krew wydane in remissionem peccatorum. Księga Apokalipsy opisuje w ten sposób wieczną liturgię, którą na ziemi sprawuje Kościół. Wymiar braterski, czy raczej wspólnotowy Mszy zależy wyłącznie od tej tajemnicy.
Co sądzi Ojciec o praktycznym zastosowaniu wskazań motu proprio po dwóch latach od jego ogłoszenia i czego spodziewa się Ojciec po przyszłości?
Wszyscy wiemy, że ten gest Ojca Świętego został różnie przyjęty. Dał on przede wszystkim początek debacie „za” lub „przeciw”, ale jednocześnie wielu prezbiterów czy biskupów zaczęło celebrować Mszę w formie nadzwyczajnej. Realizacja zaleceń motu proprio leży przede wszystkim w sile przykładu, bez żadnych ograniczeń. Mamy jednak nadzieję, że forma nadzwyczajna rytu rzymskiego będzie się rozwijać wraz z nowym pokoleniem kapłanów, którzy powrócą do studiowania łaciny i „Mszy św. Grzegorza Wielkiego”. Potrzeba mieć dużo miłości i cierpliwości, jak pisał Ojciec Święty, wówczas jeszcze kardynał Ratzinger, w książce „Raport o stanie wiary” w 1985.
We Francji mamy wrażenie, że przywrócenie w parafiach „Mszy św. Grzegorza Wielkiego” niesie ze sobą ogromne problemy. Wielu biskupów uniemożliwia ten powrót. Skąd ten strach? Czy we Włoszech sytuacja jest podobna?
W motu proprio papież zachęca biskupów, by nie bali się przywrócenia nadzwyczajnej formy rytu rzymskiego w swoich parafiach, gdyż taka zmiana będzie źródłem bogactwa, a nie przyczyną podziału w diecezji. Przychodzi mi do głowy taka myśl: dziś nie boimy się zachęcać chrześcijan do poznawania innych religii i ich kultów, wierząc, że dorosłe są osoby są w stanie wydać dojrzały osąd i uniknąć zgorszenia. Dlaczego zatem boimy się, że wierni nie będą w stanie dostrzec jedności w różnorodności, pojąć bogactwo dziedzictwa rytu rzymskiego?
Być może we Włoszech sytuacja wygląda nieco inaczej, ponieważ wdrażanie reformy nie było tu tak gwałtowne. Ale także we Włoszech wielu księży zaczęło celebrować Mszę według Mszału z 1962 roku. To są powolne, ale nieuniknione zmiany.
W książce często pisze Ojciec o rycie bizantyjskim… W jaki sposób ewoluował on w przeciągu wieków? Czy przeszedł przez podobną reformę jak ryt rzymski w 1969 roku? W jaki sposób Kościół Wschodni postrzega reformę?
Na początku chciałbym przywołać słowa z ekshortacji ekumenicznej Jana Pawła II: „Kościół musi oddychać dwoma płucami: wschodnim i zachodnim”. To zdanie jest bardzo często cytowane przez „ekumenistów” na potwierdzenie konieczności integracji między dwiema tradycjami. Jednak, kiedy poruszamy kwestię liturgii, która stanowi pars magna tradycji chrześcijańskiej, u rzymskich specjalistów od liturgii wschodnich pojawia się tendencja do dystansowania się. Na przykład, jeśli chodzi o orientację kapłana, nasi badacze wysuwają tezę, że droga rytu rzymskiego jest inna niż droga rytu bizantyjskiego: z historycznego punktu widzenia to prawda, jednak czy nie powinniśmy raczej dążyć do odnalezienia i podtrzymywania jedności? Skoro „ekumeniści” katoliccy oskarżają Kościół Rzymski, że ogłoszenie dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny oddaliło nas od Wschodu, czy nie powinniśmy głęboko żałować, że zrezygnowaliśmy z postaw i gestów, które łączyły cały Kościół, takich jak postawa celebransa ad Orientem czy Komunia Św. do ust? Czy nie ma w tym jakiejś sprzeczności? To wspaniale, że chcemy się trzymać zasad Kościoła pierwotnego, ale zwrócenie ku Wschodowi jest jedną z nich. Czy nie jest tak, że jesteśmy archeolgistami lub modernistami w zależności od tego, co nam w danej chwili bardziej odpowiada?
Widzimy więc, że liturgia bizantyjska ewoluowała zgodnie z kulturą Bizancjum jako koherentny system, u którego źródeł leży tradycja apostolska, zachowując przy tym jedność trzech elementów: rytu, architektury i ikonografii, l’ermêneia, czyli hermeneutyka symboli liturgicznych lub mistagogia. Liturgia bizantyjska nie przeszła więc reformy podobnej do reformy rytu rzymskiego z 1969 roku. W Rosji, na początku ubiegłego wieku patriarcha Nikon chciał zreformować księgi liturgiczne, ale jego inicjatywa spotkała się z gwałtownym oporem wiernych. Być może to doświadczenie tłumaczy pozytywną reakcję prawosławnych na reformę Benedykta XVI. Wiemy, że zmarły patriarcha Aleksy wyraził swoje uznanie dla Benedykta XVI po ogłoszeniu motu proprio, mówiąc, że ponowne odkrycie tradycji to krok do zgody między chrześcijanami.
Czego dziś możemy nauczyć się od liturgii bizantyjskiej?
Jan Paweł II w 1995 roku opublikował list apostolski Orientale lumen, w którym usilnie prosił chrześcijan o zwrócenie się w kierunku Wschodu, bogactwa jego doktryny, liturgii i świętości, o odkrycie Wschodu, skąd przychodzi Chrystus. Wiemy, że chrześcijanie Wschodu przetrwali 60 lat komunizmu dzięki nieustannie celebrowanej boskiej liturgii, mimo trudnych warunków wynikających ze zniszczenia wielu kościołów. Jaką naukę możemy z tego wyciągnąć? Przede wszystkim to, że liturgia jest „fons et lumen” życia Kościoła na ziemi, bo nie jest tworem ziemskim lecz niebiańskim. Dlatego też Sobór Watykański II podkreślał, że liturgia jest nienaruszalną częścią boskiego przybytku i wokół tego fundamentu mamy prowadzić nasze poszukiwania. Ryt bizantyjski z jego wizją liturgii jako „Nieba na ziemi” może pomóc nam odkryć mistyczny wymiar liturgii łacińskiej. Ale dla tych katolików, którzy nie znają liturgii bizantyjskiej lub mają do niej utrudniony dostęp, Msza św. Piusa V lub - to określenie jest bardziej odpowiednie – „Msza św. Grzegorza Wielkiego”, określona jako nadzwyczajna forma rytu rzymskiego, jest wystarczającym źródłem, z którego mogą czerpać poznanie liturgii łacińskiej. Chrześcijanie bizantyjscy (katolicy czy prawosławni) w ciągu całego roku liturgicznego mogą uczestniczyć w „Liturgii św. Jana Chryzostoma”, „Liturgii św. Bazylego” czy „Liturgii Uprzednio Poświęconych Darów”: to różnorodność wewnątrz jednego rytu.
Liturgia bizantyjska to dobry przykład różnorodności i jedności bez zerwania czy podziału, ponieważ tradycja wiary, którą daje nam liturgia jest jedna i może być wzbogacana, ale niczego nie można z niej odjąć. Dlatego nie musimy się oburzać, kiedy papież w swoim motu proprio, nie narzucając, proponuje nam używanie dwóch form tego samego rytu rzymskiego.
Doniosły wkład - Christophe Geffroy:
Ks. Nicola Bux to bliski współpracownik papieża, mianowany konsultantem w Urzędzie Papieskich Celebracji Liturgicznych. Jest liturgistą - pasjonatem, specjalistą od rytów wschodnich. Jego książka odniosła tak wielki sukces we Włoszech, że napisania wstępu do wydania hiszpańskiego podjął się sam kard. Canizares, prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów (w edycji francuskiej wstęp kard. Canizaresa zajął miejsce… posface). Mimo niewielkiej objętości, książka ks. Bux jest obfita w treści i wpisuje się bez wątpienia w „nowy ruch liturgiczny”, o którego powstanie zabiegał papież Benedykt XVI, i któremu ks. Nicola Bux poświęcił ostatni rozdział swojej książki.
Ks. Nicola Bux poddaje surowej krytyce stan dzisiejszej liturgii, nie negując jednak fundamentów reformy liturgicznej z 1969 roku: wierni stracili sens liturgii z winy pasterzy. W tym kontekście przywrócenie Starego Mszału jest czymś więcej niż aktem sprawiedliwości wobec księży i wiernych przywiązanych do tej formy liturgicznej: to okazanie szacunku wobec tego skarbu Kościoła, który ma moc przywrócić liturgii sacrum, co jest wielkim pragnieniem Ojca Świętego. Nie jest więc to tylko sprawa środowisk Tradycji.
Co więcej, ks. Bux nie utożsamia się ze środowiskami tradycjonalistycznymi. Celem, który przyświecał mu przy pisaniu tej książki, było stanięcie ponad podziałami i wzbogacenie dyskusji o głos kompetentnego liturgisty. Jako konkluzję dla swojej analizy ks. Nicola Bux podaje 5 „deformacji”, do których doprowadziła reforma:
1. Transformacja liturgii, której podstawą była modlitwa i dialog z Bogiem, w przedstawienie teatralne i potok słów. Ta deformacja wiąże się ze zwróceniem celebransa w kierunku wiernych.
2. Zastąpienie pojęcia Ofiary pojęciem Uczty.
3. Umocnienie się błędnego postrzegania Mszy jako posiłku braterskiego wynikającego, między innymi, z odmawiania Modlitwy Eucharystycznej versus populum.
4. Zupełny zanik łaciny.
5. Rewolucja „artystyczna”, której efektem była zmiana kształtu ołtarza; ołtarz stał się stołem. Tabernakulum zostało usunięte z centrum świątyni i zastąpione przez krzesło kapłana (str. 168-169).
Ta cenna publikacja, podobnie jak książki Ojca Nicholsa, Langa czy Cassingena-Trevedy, pokazuje jak ważne miejsce w Kościele zajmuje dziś refleksja na temat liturgii, będąca koniecznym warunkiem odbudowania prawdziwego ruchu odnowy liturgicznej. Polecamy do przeczytania i medytacji.
We Francji książkę ks. N. Buxa wydało wydawnictwo Tempora. Nosi ona tytuł: "La réforme de Benoît XVI. La liturgie entre innovation et tradition". Przedmowę do francuskiego wydania napisał bp Marc Aillet.
Tłum. Katarzyna Szczepańska-Wocial
W październiku we Włoszech ukazała się książka ks. Nicola Bux pt. "Reforma Benedykta XVI", która, dając jasne rozróżnienie między prawdziwą reformą a rewolucją, otwiera drogę dla upragnionego przez Ojca Świętego liturgicznego pojednania. Książka wywołała burzliwą dyskusję we Włoszech. Czy tak samo będzie we Francji? Mamy nadzieję, że tak. La Nef publikuje ekskluzywny wywiad z autorem i otwiera dyskusję.
La Nef – Pisze Ojciec, że „liturgia stała się polem bitwy” (str. 69) : dlaczego i w jaki sposób doszliśmy do tego momentu, w którym zagubiony został sens samej liturgii? Oto problem, który porusza Ojciec w swojej książce…
Ks. Nicola Bux – To prawda. Trzeci rozdział mojej książki poświęciłem tematowi „walki o reformę liturgiczną”, która miała, moim zdaniem, dwa etapy: pierwszy z nich miał miejsce jeszcze w czasie Soboru Watykańskiego II, natomiast drugi – już po jego zakończeniu. Powodem tego konfliktu jest interpretacja liturgii jako takiej: czy pozostaje ona – jak i wiara Kościoła – w ciągłej jedności z Tradycją czy następuje jakieś zerwanie? Paradoksalnie, moderniści, aby uzasadnić konieczność zmian w liturgii, użyli modelu Kościoła pierwotnego, podczas gdy tradycjonaliści w ten sam sposób argumentowali swoje pragnienie pozostawienia liturgii bez zmian. To ten sam „grzech”: archeologizm, opisany przez Piusa XII w encyklice Mediator Dei (1947).
Jak możemy zapobiec utracie ducha liturgii, który opiera się przecież na tajemnicy obecności Żywego Ciała Chrystusa w Jego Kościele? Musimy zrozumieć, że rozwój liturgii to proces organiczny i niemalże niezauważalny. Jak wydostać się z tego ślepego zaułka, w którym znajdujemy się dzisiaj? Konieczne jest uważne studiowanie konstytucji Sacrosanctum concilium i krytyczne spojrzenie na jej praktyczne zastosowanie w Kościele. Ale tym, co Ojciec Święty daje nam przez motu proprio Summorum Pontificum jest przede wszystkim „pokój”, który może pomóc nam rozwiązać konflikt liturgiczny. Benedykt XVI zachęca nas do przyglądania się historii, doktrynie i dyscyplinie liturgicznej i proponuje wszystkim pokoleniom nowe spojrzenie na liturgię, ponieważ to niewiedza jest przyczyną podziałów.
W książce wielokrotnie zdaje się Ojciec minimalizować rolę Pawła VI w reformie (str. 101-102) , jak gdyby wymknęła się ona z jego rąk, a przecież śledził on zmiany z bliska. Czy nie jest to z Ojca strony próba zdjęcia z niego odpowiedzialności za katastrofę liturgiczną, która miała miejsce w następstwie zmian?
Jak wiemy, Paweł VI odegrał bardzo ważną rolę w czasie Soboru Watykańskiego II: dzięki jego łagodności dzieło Soboru mogło zostać ukończone. Wiemy również, że Paweł VI naniósł kilka zmian dotyczących kwestii liturgicznych do Ordo Missae z 1969 roku. W czasie słynnej homilii z 27 czerwca 1972 papież, świadomy już, że reforma liturgii dała pole do licznych nadużyć, powiedział, że nad Kościołem unosi się „swąd Szatana”. Oczywiście, bez jego kierownictwa czy aprobaty, takie dzieła, jak Consilium ad exsequendum Constitutionem de sacra liturgia nie mogłyby powstać. Wiarygodne publikacje ostatnich lat we Włoszech potwierdzają tę tezę.
Jako część Tradycji Kościoła, liturgia musi być, według słów preambuły do motu proprio Summorum Ponctificum, chroniona, zachowana i szanowana przez całą hierarchię Kościoła, łącznie z papieżem: nawet Sobór Watykański nie mógł działać wbrew tej regule, kiedy rozpoczął swoją reformę.
Pisząc „reforma nie jest doskonała, ale nie jest też jeszcze zakończona”, opowiada się Ojciec po stronie kardynała Ratzingera, który postulował „reformę reformy”. Ale czy nie powinniśmy powiedzieć raczej, że reforma zaszła zbyt daleko, dużo dalej niż życzyliby sobie tego Ojcowie Soboru? Czy mówienie o tym, że reforma nie jest jeszcze zakończona nie jest podsycaniem pragnienia ciągłych zmian, które przyniosły już przecież tak wiele cierpień?
Liturgia pozostaje żywa w żywym Kościele, ponieważ Kościół jest semper reformanda: można powiedzieć, że liturgia rozwija się razem z nim. Dlatego reforma liturgiczna nie może być skończona raz na zawsze. Jednak musimy dobrze rozumieć słowo „reforma”, które nie może być traktowane jako synonim słowa „rewolucja”: to raczej nadanie formy jakiemuś obiektowi zagrożonemu deformacją. Tak jak renowacja cennego fresku, któremu grozi zniszczenie. Pontyfikaty od Piusa X do Piusa XII, a więc przed Soborem Watykańskim II, były świadkami różnych etapów odnowy liturgicznej. Ruch ten jest więc cały czas żywy. Słowo traditio pochodzi od czasownika tradere, który opisuje ruch, poruszenie Ducha Świętego „odnawiającego wszystko” w łonie Kościoła Chrystusowego. Należy więc mówić o organicznych zmianach lub rozwoju liturgii.
W ostatnim rozdziale mówi Ojciec o „nowym ruchu liturgicznym”. Gdzie tkwią, według Ojca, źródła tego ruchu i jaki jest jego cel? Jeśli uda się, dzięki temu ruchowi, zakończyć reformę liturgiczną, jak będzie wyglądał końcowy efekt? Czy reforma zaprowadzi nas do jedności rytu rzymskiego, czy dwie formy tego samego rytu będą koegzystować?
Ruch liturgiczny to owoc miłości do Tradycji Kościoła, którą odkrywają dzisiaj młodzi ludzie. Ten ruch działa oczywiście w łączności z prądem odnowy liturgicznej z końca XIX i początku XX wieku, a cierpliwość i miłość Ojca Świętego Benedykta XVI nadały mu na nowo rozpęd… Celem ruchu jest, jak to określił sam Benedykt XVI w liście do profesora Lothara Bartha, ponowne odkrycie rytu rzymskiego. Jak na razie, zgodnie ze słowami papieskiego motu proprio, dwie formy rytu rzymskiego – zwyczajna i nadzwyczajna – mają wzajemnie się ubogacać, co sugeruje, że księża powinni uczyć się celebrowania Mszy świętej według obu form.
W książce (str. 113-122) wyjaśnia Ojciec, idąc za słowami motu proprio papieża Benedykta XVI, że Msza święta zwana Mszą według Mszału św. Piusa V nigdy nie została zniesiona. Tymczasem Paweł VI w przemówieniu z 24 maja 1976, które Ojciec zresztą cytuje, powiedział coś dokładnie odwrotnego… Jak wytłumaczyć tę sprzeczność?
Słowa Pawła VI z jego przemówienia: „Novus Ordo został ogłoszony, aby zastąpić stary ryt” nie znoszą starego rytu, ale zabraniają jego używania. Taka interpretacja tłumaczy dlaczego Jan Paweł II musiał użyć indultu, który jest instrumentem prawnym, dopuszczającym do użycia czegoś, co zostało zabronione. Słowo „abrogacja” po łacinie oznacza wymazanie lub zniszczenie: czy możliwe jest, aby Paweł VI chciał kiedykolwiek zniszczyć Mszał św. Piusa V, swojego poprzednika? Benedykt XVI w motu proprio daje następującą interpretację tego problemu: status Mszy według Mszału św. Piusa V, którą możemy nazywać również „Mszą św. Grzegorza Wielkiego” zmienił się z nadzwyczajnego, regulowanego przez indult, na „zwyczajny”, opisany w motu proprio.
Jednak z punktu widzenia prawa kanonicznego motu proprio nadaje „Starej Mszy” status zupełnie nowy, zarówno pod względem teologicznym, doktrynalnym, jak i, według nas, historycznym; taka jest korzyść płynąca z artykułu 1. tego dokumentu.
Inna korzyść, na którą zwraca uwagę profesor Antonio S. Sanchez-Gil, to uznanie starego i nowego mszału nie jako dwóch osobnych systemów prawnych, ale dostrzeżenie w nich dwóch wzajemnie ubogacających się, liturgicznych sposobów wyrażania jednego lex orandi rytu rzymskiego oraz zachęta do ponownego odkrywania ars celebrandi. Taka jest istotna nowość, jaką wprowadza motu proprio. Reforma wpisuje się więc w Tradycję, która staje się naszym przewodnikiem.
Pisze Ojciec „Zmiana orientacji celebransa wpłynęła znacząco na wiarę” (str.31). Co miał Ojciec na myśli? Dlaczego powrót do celebracji „versus Deum” miałby wpłynąć na ducha liturgii obecnego w dzisiejszym Kościele?
Kult Boży, święta i boska liturgia, to spotkanie Boga z człowiekiem. To Bóg podejmuje inicjatywę. On, Pan historii i wszechświata, zawsze nas wyprzedza: przez swoje catabasi (zejście) mówi do nas i nas zbawia. Czyż to nie jest duch liturgii Wschodu i Zachodu, liturgii Ziemi i Nieba? Od samego początku aż do dzisiaj, kapłan celebrował liturgię zwrócony ku Wschodowi, ad Dominum i nikt nigdy nie myślał, że w ten sposób odwracał się tyłem do ludzi. Jak możemy przyjąć postawę sursum corda, tzn. ad Dominum, jeśli to kapłan stoi naprzeciw nas i to on skupia na sobie naszą uwagę? Z punktu widzenia psychologii to bardzo trudne. Możemy przyznać rację papieżowi, który mówi, że nasza wiara i modlitwa odnajdą znaczenie zwrócenia się ku Wschodowi, jeśli Krzyż zostanie na nowo postawiony w centrum i będzie przyciągał uwagę kapłana i wiernych. I możemy jeszcze dodać, że zwrócenie się celebransa ad Dominum byłoby ekumenicznym gestem wobec prawosławnych!
W książce podkreśla Ojciec wagę poczucia sacrum w liturgii, znaczenie piękna, gestów i symboli (jak na przykład pozycja klęcząca). Dlaczego zagubiliśmy gdzieś to znaczenie i w jaki sposób możemy je przywrócić dzisiejszej liturgii?
Zarówno żydzi, jak i chrześcijanie odwołują się do Obecności Boga (hebr. shekinah) w Santa Sanctotum, tzn. w Sanctissimum. Klasyczny gest uznania Bożej Obecności to pozycja klęcząca, wyrażająca adorację. Zagubienie sensu Bożej Obecności w Kościele doprowadziło do zagubienia sensu liturgii jako kultu. Aby odkryć ten wymiar liturgii na nowo, niezbędne jest przywrócenie należnego miejsca tabernakulum. Konieczna jest debata i refleksja nad pewnymi sprzecznościami, które znajdują się w niektórych instrukcjach posoborowych, o czym piszę w mojej książce.
Analizując motu proprio Summorum Ponctificum potwierdza Ojciec słowa Benedykta XVI mówiące o tym, że nie może być żadnego „zerwania” w liturgii: jak możemy pogodzić to stwierdzenie z innymi pismami kardynała Ratzingera, który wielokrotnie mówił o „sfabrykowanej liturgii” czy też z odczuciami wielu wiernych, na oczach których Msza podlegała brutalnej deformacji?
W motu proprio papież patrzy na liturgię Kościoła na przestrzeni wieków, sięgając aż do czasów Apostołów, ponieważ liturgia jest przede wszystkim apostolska. Kiedy Benedykt XVI mówił o zerwaniu czy sfabrykowanej liturgii, miał na myśli fakt, że ta „łączność” została zerwana. Wymiar ofiarny Mszy został zastąpiony przez pamiątkę Ostatniej Wieczerzy Wielkiego Czwartku: oto właściwe zerwanie. Sam Paweł VI skorygował tę herezję w editio typica pierwszego Mszału rzymskiego (art. 7): oczywiście, Msza jest również ucztą, ale ucztą paschalną, w której Baranek Boży jest składany za nas w ofierze. Tak więc boska liturgia, jak mówi Wschód, jest mistyczną ucztą, w której spożywamy Ciało i Krew wydane in remissionem peccatorum. Księga Apokalipsy opisuje w ten sposób wieczną liturgię, którą na ziemi sprawuje Kościół. Wymiar braterski, czy raczej wspólnotowy Mszy zależy wyłącznie od tej tajemnicy.
Co sądzi Ojciec o praktycznym zastosowaniu wskazań motu proprio po dwóch latach od jego ogłoszenia i czego spodziewa się Ojciec po przyszłości?
Wszyscy wiemy, że ten gest Ojca Świętego został różnie przyjęty. Dał on przede wszystkim początek debacie „za” lub „przeciw”, ale jednocześnie wielu prezbiterów czy biskupów zaczęło celebrować Mszę w formie nadzwyczajnej. Realizacja zaleceń motu proprio leży przede wszystkim w sile przykładu, bez żadnych ograniczeń. Mamy jednak nadzieję, że forma nadzwyczajna rytu rzymskiego będzie się rozwijać wraz z nowym pokoleniem kapłanów, którzy powrócą do studiowania łaciny i „Mszy św. Grzegorza Wielkiego”. Potrzeba mieć dużo miłości i cierpliwości, jak pisał Ojciec Święty, wówczas jeszcze kardynał Ratzinger, w książce „Raport o stanie wiary” w 1985.
We Francji mamy wrażenie, że przywrócenie w parafiach „Mszy św. Grzegorza Wielkiego” niesie ze sobą ogromne problemy. Wielu biskupów uniemożliwia ten powrót. Skąd ten strach? Czy we Włoszech sytuacja jest podobna?
W motu proprio papież zachęca biskupów, by nie bali się przywrócenia nadzwyczajnej formy rytu rzymskiego w swoich parafiach, gdyż taka zmiana będzie źródłem bogactwa, a nie przyczyną podziału w diecezji. Przychodzi mi do głowy taka myśl: dziś nie boimy się zachęcać chrześcijan do poznawania innych religii i ich kultów, wierząc, że dorosłe są osoby są w stanie wydać dojrzały osąd i uniknąć zgorszenia. Dlaczego zatem boimy się, że wierni nie będą w stanie dostrzec jedności w różnorodności, pojąć bogactwo dziedzictwa rytu rzymskiego?
Być może we Włoszech sytuacja wygląda nieco inaczej, ponieważ wdrażanie reformy nie było tu tak gwałtowne. Ale także we Włoszech wielu księży zaczęło celebrować Mszę według Mszału z 1962 roku. To są powolne, ale nieuniknione zmiany.
W książce często pisze Ojciec o rycie bizantyjskim… W jaki sposób ewoluował on w przeciągu wieków? Czy przeszedł przez podobną reformę jak ryt rzymski w 1969 roku? W jaki sposób Kościół Wschodni postrzega reformę?
Na początku chciałbym przywołać słowa z ekshortacji ekumenicznej Jana Pawła II: „Kościół musi oddychać dwoma płucami: wschodnim i zachodnim”. To zdanie jest bardzo często cytowane przez „ekumenistów” na potwierdzenie konieczności integracji między dwiema tradycjami. Jednak, kiedy poruszamy kwestię liturgii, która stanowi pars magna tradycji chrześcijańskiej, u rzymskich specjalistów od liturgii wschodnich pojawia się tendencja do dystansowania się. Na przykład, jeśli chodzi o orientację kapłana, nasi badacze wysuwają tezę, że droga rytu rzymskiego jest inna niż droga rytu bizantyjskiego: z historycznego punktu widzenia to prawda, jednak czy nie powinniśmy raczej dążyć do odnalezienia i podtrzymywania jedności? Skoro „ekumeniści” katoliccy oskarżają Kościół Rzymski, że ogłoszenie dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny oddaliło nas od Wschodu, czy nie powinniśmy głęboko żałować, że zrezygnowaliśmy z postaw i gestów, które łączyły cały Kościół, takich jak postawa celebransa ad Orientem czy Komunia Św. do ust? Czy nie ma w tym jakiejś sprzeczności? To wspaniale, że chcemy się trzymać zasad Kościoła pierwotnego, ale zwrócenie ku Wschodowi jest jedną z nich. Czy nie jest tak, że jesteśmy archeolgistami lub modernistami w zależności od tego, co nam w danej chwili bardziej odpowiada?
Widzimy więc, że liturgia bizantyjska ewoluowała zgodnie z kulturą Bizancjum jako koherentny system, u którego źródeł leży tradycja apostolska, zachowując przy tym jedność trzech elementów: rytu, architektury i ikonografii, l’ermêneia, czyli hermeneutyka symboli liturgicznych lub mistagogia. Liturgia bizantyjska nie przeszła więc reformy podobnej do reformy rytu rzymskiego z 1969 roku. W Rosji, na początku ubiegłego wieku patriarcha Nikon chciał zreformować księgi liturgiczne, ale jego inicjatywa spotkała się z gwałtownym oporem wiernych. Być może to doświadczenie tłumaczy pozytywną reakcję prawosławnych na reformę Benedykta XVI. Wiemy, że zmarły patriarcha Aleksy wyraził swoje uznanie dla Benedykta XVI po ogłoszeniu motu proprio, mówiąc, że ponowne odkrycie tradycji to krok do zgody między chrześcijanami.
Czego dziś możemy nauczyć się od liturgii bizantyjskiej?
Jan Paweł II w 1995 roku opublikował list apostolski Orientale lumen, w którym usilnie prosił chrześcijan o zwrócenie się w kierunku Wschodu, bogactwa jego doktryny, liturgii i świętości, o odkrycie Wschodu, skąd przychodzi Chrystus. Wiemy, że chrześcijanie Wschodu przetrwali 60 lat komunizmu dzięki nieustannie celebrowanej boskiej liturgii, mimo trudnych warunków wynikających ze zniszczenia wielu kościołów. Jaką naukę możemy z tego wyciągnąć? Przede wszystkim to, że liturgia jest „fons et lumen” życia Kościoła na ziemi, bo nie jest tworem ziemskim lecz niebiańskim. Dlatego też Sobór Watykański II podkreślał, że liturgia jest nienaruszalną częścią boskiego przybytku i wokół tego fundamentu mamy prowadzić nasze poszukiwania. Ryt bizantyjski z jego wizją liturgii jako „Nieba na ziemi” może pomóc nam odkryć mistyczny wymiar liturgii łacińskiej. Ale dla tych katolików, którzy nie znają liturgii bizantyjskiej lub mają do niej utrudniony dostęp, Msza św. Piusa V lub - to określenie jest bardziej odpowiednie – „Msza św. Grzegorza Wielkiego”, określona jako nadzwyczajna forma rytu rzymskiego, jest wystarczającym źródłem, z którego mogą czerpać poznanie liturgii łacińskiej. Chrześcijanie bizantyjscy (katolicy czy prawosławni) w ciągu całego roku liturgicznego mogą uczestniczyć w „Liturgii św. Jana Chryzostoma”, „Liturgii św. Bazylego” czy „Liturgii Uprzednio Poświęconych Darów”: to różnorodność wewnątrz jednego rytu.
Liturgia bizantyjska to dobry przykład różnorodności i jedności bez zerwania czy podziału, ponieważ tradycja wiary, którą daje nam liturgia jest jedna i może być wzbogacana, ale niczego nie można z niej odjąć. Dlatego nie musimy się oburzać, kiedy papież w swoim motu proprio, nie narzucając, proponuje nam używanie dwóch form tego samego rytu rzymskiego.
Doniosły wkład - Christophe Geffroy:
Ks. Nicola Bux to bliski współpracownik papieża, mianowany konsultantem w Urzędzie Papieskich Celebracji Liturgicznych. Jest liturgistą - pasjonatem, specjalistą od rytów wschodnich. Jego książka odniosła tak wielki sukces we Włoszech, że napisania wstępu do wydania hiszpańskiego podjął się sam kard. Canizares, prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów (w edycji francuskiej wstęp kard. Canizaresa zajął miejsce… posface). Mimo niewielkiej objętości, książka ks. Bux jest obfita w treści i wpisuje się bez wątpienia w „nowy ruch liturgiczny”, o którego powstanie zabiegał papież Benedykt XVI, i któremu ks. Nicola Bux poświęcił ostatni rozdział swojej książki.
Ks. Nicola Bux poddaje surowej krytyce stan dzisiejszej liturgii, nie negując jednak fundamentów reformy liturgicznej z 1969 roku: wierni stracili sens liturgii z winy pasterzy. W tym kontekście przywrócenie Starego Mszału jest czymś więcej niż aktem sprawiedliwości wobec księży i wiernych przywiązanych do tej formy liturgicznej: to okazanie szacunku wobec tego skarbu Kościoła, który ma moc przywrócić liturgii sacrum, co jest wielkim pragnieniem Ojca Świętego. Nie jest więc to tylko sprawa środowisk Tradycji.
Co więcej, ks. Bux nie utożsamia się ze środowiskami tradycjonalistycznymi. Celem, który przyświecał mu przy pisaniu tej książki, było stanięcie ponad podziałami i wzbogacenie dyskusji o głos kompetentnego liturgisty. Jako konkluzję dla swojej analizy ks. Nicola Bux podaje 5 „deformacji”, do których doprowadziła reforma:
1. Transformacja liturgii, której podstawą była modlitwa i dialog z Bogiem, w przedstawienie teatralne i potok słów. Ta deformacja wiąże się ze zwróceniem celebransa w kierunku wiernych.
2. Zastąpienie pojęcia Ofiary pojęciem Uczty.
3. Umocnienie się błędnego postrzegania Mszy jako posiłku braterskiego wynikającego, między innymi, z odmawiania Modlitwy Eucharystycznej versus populum.
4. Zupełny zanik łaciny.
5. Rewolucja „artystyczna”, której efektem była zmiana kształtu ołtarza; ołtarz stał się stołem. Tabernakulum zostało usunięte z centrum świątyni i zastąpione przez krzesło kapłana (str. 168-169).
Ta cenna publikacja, podobnie jak książki Ojca Nicholsa, Langa czy Cassingena-Trevedy, pokazuje jak ważne miejsce w Kościele zajmuje dziś refleksja na temat liturgii, będąca koniecznym warunkiem odbudowania prawdziwego ruchu odnowy liturgicznej. Polecamy do przeczytania i medytacji.
We Francji książkę ks. N. Buxa wydało wydawnictwo Tempora. Nosi ona tytuł: "La réforme de Benoît XVI. La liturgie entre innovation et tradition". Przedmowę do francuskiego wydania napisał bp Marc Aillet.
Tłum. Katarzyna Szczepańska-Wocial