Tekst kard. Ratzingera podany niżej jest wprowadzeniem autorstwa Prefekta Kongregacji Nauki Wiary do książki ks. Uwego Michaela Langa Conversi ad Dominum. Zu Gechichte und Theologie der christlichen Gebetsrichtung [O historii i teologii kierunku chrześcijańskiej modlitwy], wyd. Johannes Verlag z Einsiedeln, 2004. Link do tekstu źródłowego.
Przeciętnemu katolikowi skutki posoborowej reformy liturgicznej kojarzą się głównie z dwiema rzeczami — zanikiem łaciny i odwróceniem ołtarzy ku ludowi. Tymczasem osoby zainteresowane tekstami Kościoła regulującymi powyższe kwestie są zaskoczone, dowiadując się iż żadna z powyższych zmian nie znajduje uzasadnienia w dekretach Soboru. Owszem, użycie języka narodowego jest dozwolone, zwłaszcza w liturgii słowa, lecz poprzednia ogólna zasada konstytucji soborowej mówi, że „W obrządkach łacińskich zachowuje się używanie języka łacińskiego poza wyjątkami określonymi przez prawo szczegółowe (Sacrosanctum Concilium, 36.1). W tekście powołanej konstytucji nie ma nawet wzmianki o skierowaniu ołtarzy ku wiernym; jest mowa o nim jedynie w posoborowych wytycznych. Najważniejsze z nich znajdujemy w ust. 262 Institutio Generalis Missalis Romani, w wydaniu Wprowadzenia Ogólnego do Mszału Rzymskiego z roku 1969, wg którego „Ołtarz winien być zbudowany w oddaleniu od ściany, aby łatwo można było obchodzić go dookoła i celebrować przy nim w stronę ludu (versus populum). Wprowadzenie Ogólne do Mszału Rzymskiego z roku 2002 zachowało powyższe sformułowanie bez zmian, z wyjątkiem dodania zdania w brzmieniu: „Wypada go tak umieścić wszędzie, gdzie to jest możliwe”. W wielu zakątkach zostało to odczytane jako umocnienie tekstu z 1969r., co miało oznaczać, jakoby odtąd istniał powszechny obowiązek budowania ołtarzy przodem do ludu „wszędzie gdzie to jest możliwe”. Interpretacja ta została jednak odrzucona przez Kongregację ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów dokumentem z dn. 25 września 2000r., w myśl którego słowo ‘expedit’ („winien”) nie wskazywało na obowiązek lecz jedynie sugestię. Należy odróżniać orientację fizyczną od duchowej — mówi Kongregacja. Zatem, nawet jeżeli kapłan odprawia Mszę św. versus populum, winien być zawsze odwrócony versus Deum per Iesum Christum (ku Stwórcy przez Naszego Pana Jezusa Chrystusa). Żaden obrządek, znak, symbol czy słowo nie jest w stanie nigdy i w żaden sposób wyczerpać wewnętrznej rzeczywistości Tajemnicy Odkupienia. Z tej to przyczyny Kongregacja ostrzega przed jednostronnym i sztywnym stanowiskiem w tej materii.
Wyjaśnienie to jest o tyle ważne, że rzuca światło na to, co jest względne w zewnętrznej symbolice form liturgii i opiera się fanatyzmowi, który niestety jest dość powszechny w sporach toczących się na przestrzeni ostatniego czterdziestolecia. Jednocześnie podkreśla ono wewnętrzny kierunek akcji liturgicznej, którego nigdy nie da się całkowicie wyrazić jedynie przez formy zewnętrzne. Ów wewnętrzny kierunek jest taki sam dla kapłana i dla wiernych. Oznacza zwrócenie się ku Bogu – ku Bogu Ojcu przez Naszego Pana Jezusa Chrystusa w Duchu Świętym. Odpowiedź Kongregacji winna zatem stanowić podwaliny nowej, bardziej elastycznej debaty, w ramach której możemy szukać najlepszych sposobów na urzeczywistnienie Tajemnicy Odkupienia. Można je osiągnąć nie na drodze wzajemnych potępień, lecz uważnego słuchania się nawzajem, a co ważniejsze, słuchania wewnętrznego przewodnictwa samej liturgii. Określanie swojego stanowiska jako „przedsoborowego” lub „reakcyjnego” i „konserwatywnego” czy też „postępowego” i „wrogiego wierze” prowadzi donikąd; potrzebujemy nowego wzajemnego otwarcia się w poszukiwaniu najlepszego urzeczywistnienia pamiątki Chrystusa.
Niepozorna książeczka autorstwa ks. Uwego Michaela Langa z londyńskiego oratorium traktuje o kierunku modłów liturgicznych z historycznego, teologicznego i duszpasterskiego punktu widzenia. W tym jak mi się zdaje sprzyjającym momencie książka podejmuje debatę, która wbrew wszelkim pozorom, nigdy się nie zakończyła — nawet po Vaticanum II. Innsbrucki liturgista Josef Andreas Jungmann — jeden z architektów Konstytucji Soborowej o Liturgii Świętej — od samego początku otwarcie sprzeciwiał się kontrowersyjnemu stwierdzeniu, według którego kapłan odprawiał Mszę św. „tyłem do ludu”; podkreślał on, że rzecz nie polega na odwracaniu się przez kapłana tyłem do wiernych, lecz wprost przeciwnie, patrzeniu wraz z nimi w tym samym kierunku. Liturgia słowa ma charakter głoszenia i dialogu, którym słusznie przynależą przemowa i odpowiedź. W liturgii eucharystycznej zaś kapłan prowadzi wiernych w modlitwie i zwraca się wraz z nimi ku Bogu. Dlatego Jungmann argumentował, że wspólne zwrócenie się kapłana i wiernych jest ze swej istoty właściwe akcji liturgicznej. Louis Bouyer (podobnie jak Jungmann, jeden z głównych liturgistów soborowych) i Klaus Gamber podjęli ten sam temat, każdy na swój sposób. Pomimo swojej poczesnej pozycji początkowo nie byli w stanie się przebić, ponieważ tendencja podkreślania wspólnoty w celebracji liturgicznej była ogromnie silna, a patrzenie na siebie nawzajem przez kapłana i wiernych absolutnie konieczne.
Ponieważ całkiem niedawno atmosfera uległa rozluźnieniu, można teraz podejmować zagadnienia poruszone przez Jungmanna, Bouyer’a i Gambera bez natychmiastowych podejrzeń o skłonności „antysoborowe”. Badania historyczne sprawiły, że dobiega końca epoka partyzantki, a wierni coraz bardziej zdają sobie sprawę z problemów związanych z „rozwiązaniami”, które prawie wcale nie ukazują otwartości liturgii na rzeczy wyższe i wieczność. W takiej sytuacji wysoce obiektywna i pełna pokoju książka ks. Uwego Michaela Langa staje się cennym przewodnikiem. Autor dyskretnie i bez roszczenia sobie prawa do wnoszenia nowych większych spostrzeżeń przedstawia efekty ostatnich badań i daje nam materiały niezbędne do dokonania przemyślanej, dojrzałej oceny. Książka jest też o tyle cenna, że przedstawia wkład anglikanizmu w przedmiotowe zagadnienie i docenia rolę odegraną przez tzw. „Ruch Oksfordzki”, tradycyjny, anglokatolicki odłam XIX-wiecznego anglikanizmu (w którym to J.H. Newman doszedł do odkrycia prawdziwej [katolickiej] wiary). Autor czerpie proponowane przez siebie odpowiedzi teologiczne z historycznych dowodów i osobiście żywię nadzieję, że dzieło młodego naukowca pomoże w walce – koniecznej w każdym pokoleniu – o właściwe pojmowanie i należyte sprawowanie świętych tajemnic. Życzę jej powodzenia i szerokich kręgów uważnych czytelników.
Przeciętnemu katolikowi skutki posoborowej reformy liturgicznej kojarzą się głównie z dwiema rzeczami — zanikiem łaciny i odwróceniem ołtarzy ku ludowi. Tymczasem osoby zainteresowane tekstami Kościoła regulującymi powyższe kwestie są zaskoczone, dowiadując się iż żadna z powyższych zmian nie znajduje uzasadnienia w dekretach Soboru. Owszem, użycie języka narodowego jest dozwolone, zwłaszcza w liturgii słowa, lecz poprzednia ogólna zasada konstytucji soborowej mówi, że „W obrządkach łacińskich zachowuje się używanie języka łacińskiego poza wyjątkami określonymi przez prawo szczegółowe (Sacrosanctum Concilium, 36.1). W tekście powołanej konstytucji nie ma nawet wzmianki o skierowaniu ołtarzy ku wiernym; jest mowa o nim jedynie w posoborowych wytycznych. Najważniejsze z nich znajdujemy w ust. 262 Institutio Generalis Missalis Romani, w wydaniu Wprowadzenia Ogólnego do Mszału Rzymskiego z roku 1969, wg którego „Ołtarz winien być zbudowany w oddaleniu od ściany, aby łatwo można było obchodzić go dookoła i celebrować przy nim w stronę ludu (versus populum). Wprowadzenie Ogólne do Mszału Rzymskiego z roku 2002 zachowało powyższe sformułowanie bez zmian, z wyjątkiem dodania zdania w brzmieniu: „Wypada go tak umieścić wszędzie, gdzie to jest możliwe”. W wielu zakątkach zostało to odczytane jako umocnienie tekstu z 1969r., co miało oznaczać, jakoby odtąd istniał powszechny obowiązek budowania ołtarzy przodem do ludu „wszędzie gdzie to jest możliwe”. Interpretacja ta została jednak odrzucona przez Kongregację ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów dokumentem z dn. 25 września 2000r., w myśl którego słowo ‘expedit’ („winien”) nie wskazywało na obowiązek lecz jedynie sugestię. Należy odróżniać orientację fizyczną od duchowej — mówi Kongregacja. Zatem, nawet jeżeli kapłan odprawia Mszę św. versus populum, winien być zawsze odwrócony versus Deum per Iesum Christum (ku Stwórcy przez Naszego Pana Jezusa Chrystusa). Żaden obrządek, znak, symbol czy słowo nie jest w stanie nigdy i w żaden sposób wyczerpać wewnętrznej rzeczywistości Tajemnicy Odkupienia. Z tej to przyczyny Kongregacja ostrzega przed jednostronnym i sztywnym stanowiskiem w tej materii.
Wyjaśnienie to jest o tyle ważne, że rzuca światło na to, co jest względne w zewnętrznej symbolice form liturgii i opiera się fanatyzmowi, który niestety jest dość powszechny w sporach toczących się na przestrzeni ostatniego czterdziestolecia. Jednocześnie podkreśla ono wewnętrzny kierunek akcji liturgicznej, którego nigdy nie da się całkowicie wyrazić jedynie przez formy zewnętrzne. Ów wewnętrzny kierunek jest taki sam dla kapłana i dla wiernych. Oznacza zwrócenie się ku Bogu – ku Bogu Ojcu przez Naszego Pana Jezusa Chrystusa w Duchu Świętym. Odpowiedź Kongregacji winna zatem stanowić podwaliny nowej, bardziej elastycznej debaty, w ramach której możemy szukać najlepszych sposobów na urzeczywistnienie Tajemnicy Odkupienia. Można je osiągnąć nie na drodze wzajemnych potępień, lecz uważnego słuchania się nawzajem, a co ważniejsze, słuchania wewnętrznego przewodnictwa samej liturgii. Określanie swojego stanowiska jako „przedsoborowego” lub „reakcyjnego” i „konserwatywnego” czy też „postępowego” i „wrogiego wierze” prowadzi donikąd; potrzebujemy nowego wzajemnego otwarcia się w poszukiwaniu najlepszego urzeczywistnienia pamiątki Chrystusa.
Niepozorna książeczka autorstwa ks. Uwego Michaela Langa z londyńskiego oratorium traktuje o kierunku modłów liturgicznych z historycznego, teologicznego i duszpasterskiego punktu widzenia. W tym jak mi się zdaje sprzyjającym momencie książka podejmuje debatę, która wbrew wszelkim pozorom, nigdy się nie zakończyła — nawet po Vaticanum II. Innsbrucki liturgista Josef Andreas Jungmann — jeden z architektów Konstytucji Soborowej o Liturgii Świętej — od samego początku otwarcie sprzeciwiał się kontrowersyjnemu stwierdzeniu, według którego kapłan odprawiał Mszę św. „tyłem do ludu”; podkreślał on, że rzecz nie polega na odwracaniu się przez kapłana tyłem do wiernych, lecz wprost przeciwnie, patrzeniu wraz z nimi w tym samym kierunku. Liturgia słowa ma charakter głoszenia i dialogu, którym słusznie przynależą przemowa i odpowiedź. W liturgii eucharystycznej zaś kapłan prowadzi wiernych w modlitwie i zwraca się wraz z nimi ku Bogu. Dlatego Jungmann argumentował, że wspólne zwrócenie się kapłana i wiernych jest ze swej istoty właściwe akcji liturgicznej. Louis Bouyer (podobnie jak Jungmann, jeden z głównych liturgistów soborowych) i Klaus Gamber podjęli ten sam temat, każdy na swój sposób. Pomimo swojej poczesnej pozycji początkowo nie byli w stanie się przebić, ponieważ tendencja podkreślania wspólnoty w celebracji liturgicznej była ogromnie silna, a patrzenie na siebie nawzajem przez kapłana i wiernych absolutnie konieczne.
Ponieważ całkiem niedawno atmosfera uległa rozluźnieniu, można teraz podejmować zagadnienia poruszone przez Jungmanna, Bouyer’a i Gambera bez natychmiastowych podejrzeń o skłonności „antysoborowe”. Badania historyczne sprawiły, że dobiega końca epoka partyzantki, a wierni coraz bardziej zdają sobie sprawę z problemów związanych z „rozwiązaniami”, które prawie wcale nie ukazują otwartości liturgii na rzeczy wyższe i wieczność. W takiej sytuacji wysoce obiektywna i pełna pokoju książka ks. Uwego Michaela Langa staje się cennym przewodnikiem. Autor dyskretnie i bez roszczenia sobie prawa do wnoszenia nowych większych spostrzeżeń przedstawia efekty ostatnich badań i daje nam materiały niezbędne do dokonania przemyślanej, dojrzałej oceny. Książka jest też o tyle cenna, że przedstawia wkład anglikanizmu w przedmiotowe zagadnienie i docenia rolę odegraną przez tzw. „Ruch Oksfordzki”, tradycyjny, anglokatolicki odłam XIX-wiecznego anglikanizmu (w którym to J.H. Newman doszedł do odkrycia prawdziwej [katolickiej] wiary). Autor czerpie proponowane przez siebie odpowiedzi teologiczne z historycznych dowodów i osobiście żywię nadzieję, że dzieło młodego naukowca pomoże w walce – koniecznej w każdym pokoleniu – o właściwe pojmowanie i należyte sprawowanie świętych tajemnic. Życzę jej powodzenia i szerokich kręgów uważnych czytelników.
Tłumaczenie: Anna Kaźmierczak