piątek, 1 maja 2009

Papież Benedykt XVI i liturgia (cz. 1)

Publikujemy I część referatu profesora Davida Ventury na temat: "Papież Benedykt XVI i liturgia – Znaczenie i rola liturgii". Został on wygłoszony 22 lutego 2009 r. w Bolonii w kościele Matki Bożej Łaskawej (S. Maria della Pietà). Tekst pierwotnie opublikowano na stronach Agencji Zenit.


Znaczenie i rola liturgii

Szczególne uwrażliwienie Papieża Benedykta XVI na kwestię liturgiczne daje się w pełni dostrzec, gdy spojrzymy jak wiele razy zabierał on głos w sprawie liturgii w pierwszych latach swojego pontyfikatu. Tematyka ta jest obecna w jego niezliczonych wystąpieniach, przemówieniach, katechezach, powraca też z naciskiem w „głównych” dokumentach, począwszy od encyklik, a skończywszy na motu proprio „Summorum Pontificum”. Chociaż wypowiedzi Papieża miały miejsce w nieodległym dla nas czasie, „w centrum” jego pontyfikatu, nie oznacza to, iż są one powszechnie znane - pożyteczne więc będzie przyjrzenie się im z perspektywy pewnej całości. Z pewnością mniej znane są liczne dzieła z tematyki liturgicznej napisane przez Papieża przed jego wyborem, a także liczne wywiady czy przemówienia. Spuścizna ta wykazuje wyraźną ciągłość z jego aktualnym nauczaniem, ukazując potęgę myśli i głębię analizy, która budzi podziw czytelnika. Co więcej, dzięki temu że pisma kard. Ratzingera są mniej “oficjalne” od dokumentów Magisterium, a także stosunkowo krótsze i pisane w różnych okolicznościach - służą wielką pomocą w pełnym ukazaniu głębi jego myśli. Nie chcąc nikogo zwalniać z lektury dzieł Papieża (uważam, że wręcz przeciwnie - przeczytanie ich jest bardzo zalecane), pragnę bliżej zbadać niektóre fundamentalne kierunki papieskiej myśli o liturgii, opierając się na jego słowach, spisanych lub wypowiedzianych zarówno przed jak i po jego wyborze. Umożliwi to także lepszą orientację w kontrowersjach, które wzbudziło jego nauczanie – mają one zawsze miejsce, gdy sól Ewangelii uparcie chce zachować swój smak.
Dlaczego Papież podkreśla tak ważną rolę liturgii? Nie mają raczej racji te środowiska kościelne, które próbują spychać ją na drugi plan, tak jakby chodziło tylko o jakiś element formalny, o jakąś w gruncie rzeczy nieważną kwestię praktyk i zwyczajów. Według Papieża jest wprost przeciwnie. W książce-wywiadzie "Raport o stanie wiary" tak wypowiada się będąc jeszcze kardynałem: "Za różnymi koncepcjami liturgicznymi kryją się różne koncepcje Kościoła, a zatem Boga i związku człowieka z Nim. Dyskusja o liturgii nie jest marginesowa: Sobór przypomniał, że chodzi tutaj o serce wiary chrześcijańskiej".
Jak więc widać, kwestia liturgii nie jest bez znaczenia. Jeżeli celem człowieka jest poznawać, kochać i służyć Bogu, to najistotniejszy staje się sposób, w jaki się do Niego zwracamy, aby otrzymać dary sakramentalne, aby zadośćuczynić za nasze osobiste upadki i aby dziękować za zbawienie zaoferowane nam w Chrystusie. Życie chrześcijańskie jest osobistą relacją z Ojcem, który wzywa do siebie swoje dzieci. Chodzi zatem głownie o dialog. Tenże dialog może być prywatny i indywidualny, ale i tak żeby on nim rzeczywiście był, musi być podtrzymany i prawie że zanurzony w wiecznym śpiewie miłości Oblubienicy skierowanym do Oblubieńca, a jest nim właśnie publiczna liturgia Kościoła. Śpiew ten ma swoje własne rytmy i tony, które z kolei również stają się treścią i nie składają się wyłącznie na formę. Lex orandi, lex credendi: mówili chrześcijanie pierwszych wieków. Sposoby i formy modlitwy – rozumianej jako modlenie się publiczne, liturgiczne – określają treść tego, w co się wierzy. Historycznie, nie da się zaprzeczyć, że zmiany które zaszły w lex orandi towarzyszą i wskazują niewzruszenie na równoległe mutacje akcentów i rozumienie treści wiary.
W innym dziele ówczesny kardynał powraca do tego samego tematu nawiązując do postawy, wedle niego zbyt powierzchownej, z jaką z wielu stron zostało przyjęte zaproszenie Soboru Watykańskiego II do odnowy liturgii: “W latach odnowy liturgicznej, a także na początku soborowej reformy liturgii wielu ludziom mogło się wydawać, że starania o właściwy kształt liturgii są sprawą czysto pragmatyczną, poszukiwaniem takiej formy służby Bożej, która najbardziej będzie odpowiadać człowiekowi naszej epoki. Z czasem wszakże coraz bardziej okazywało się, że w liturgii chodzi o nasze pojmowanie Boga i świata, o nasz stosunek do Chrystusa, do Kościoła i do nas samych. W obcowaniu z liturgią rozstrzygają się losy wiary i Kościoła. Tak więc problem liturgii uzyskał dzisiaj znaczenie, jakiego dawniej nie moglibyśmy się spodziewać” (J. Ratzinger, "Nowa pieśń dla Pana"). W innym miejscu ponownie ta sama treść została wyrażona w sposób bardzo zwięzły: “Jestem przekonany, że kryzys Kościoła, jaki obecnie przeżywamy, zależy w dużej od rozkładu liturgii.” (J. Ratzinger, "Moje życie"). Ale w rozumowaniu Papieża znaczenie liturgii rozciąga się nawet poza granice Kościoła i stanowi element fundamentalny życia i środowiska ludzkiego: “Prawo i etos nie są jednością, gdy nie są zakorzenione w liturgicznym centrum i nie są przez nie inspirowane […] Tylko wówczas, gdy relacja z Bogiem jest prawdziwa, wszelkie pozostałe relacje – relacje ludzi pomiędzy sobą i wobec reszty stworzenia – mogą być niezakłócone.” (J. Ratzinger, "Duch liturgii"). Jest to tekst niezwykle intrygujący i zawierający pokusę, polegającą na podaniu w wątpliwość aktualności zawartej w nim z taką jasnością tezy: “Adoracja, prawidłowy sposób kultu, jest konstytutywna dla prawej ludzkiej egzystencji w świecie; jest tak właśnie dlatego, że przekracza ona codzienne życie, dając nam udział w istnieniu “Nieba” – świata Bożego – i pozwalając, aby światłość tego boskiego świata przenikała do środka naszego świata.. […] (Kult) antycypuje życie bardziej ostateczne i w ten właśnie sposób obdarza obecne życie jego miarą. Życie pozbawione takiej antycypacji, życie, w którym niebiosa nie zostałyby otwarte, byłoby przytłaczające i puste”.
Jest to wizja o niezwykłej mocy: dla Papieża liturgia Kościoła staje się uprzywilejowanym kanałem, przez który realizują się rządy Boskie na ziemi. Posiada ona sama przez się stwórczą potencję, która kształtuje na swoim modelu wydarzenia tego świata stając się „miarą” naszego „obecnego życia”. Liturgia jest niebem na ziemi. Zatem winna ona przemawiać językiem nieba i to jest powodem, dla którego nie chodzi tutaj o szukanie formy „bardziej dostosowanej i dostępnej dla ludzi naszych czasów”, tak jak była o tym mowa wyżej.


Wartość starego Mszału i motu proprio "Summorum Pontificum"

Odnieśmy się od razu do spraw aktualnych, a spośród wielu otwartych kwestii powiązanych z liturgią zatrzymajmy się nad tą, która ostatnio była przedmiotem nauczania Papieża i która wyzwoliła największe reakcje zwłaszcza wśród opinii „laikatu”. Wiadomo, że w 1970 papież Paweł VI promulgował nowy Mszał przygotowany w poprzednich latach przez komisję zobowiązaną do przeprowadzenia uaktualnienia reformy liturgii na podstawie impulsu, który dał Sobór Watykański II. Tenże Mszał zawierał faktycznie istotne zmiany w stosunku do tego, który obowiązywał dotychczas, a który został wydany przez Jana XXIII w 1962 roku. Mszał z 1962 r. był po prostu ostatnią mniejszą poprawką pewnego typu liturgii, sięgając w swojej ciągłości reformy Soboru Trydenckiego (tzw. Mszał Piusa V). Pius V z kolei, w XVI wieku zwyczajnie przejrzał i ponownie zaproponował zbiór tekstów liturgicznych, które były przekazywane z minimalnymi zmianami poprzez całe Średniowiecze - a w zasadzie - sięgały Grzegorza Wielkiego (VI wiek) zawierając części, które pochodzą z najstarszych czasów chrześcijaństwa.
I tu powstaje problem. Tak jak to zauważyliśmy, Mszał rzymski miał do 1962 roku na przestrzeni 17 wieków historii tylko stopniowe poprawki w zasadzie nie dotyczące jego istoty, do czasu, gdy znienacka w 1970 roku została wprowadzona forma liturgii, która odróżniała się w sposób znaczny od tejże tradycji istniejącej od niepamiętnych czasów. Jednocześnie wraz z wprowadzeniem nowego Mszału w praktyce zostało zabronione używanie Mszału tradycyjnego. Wzbudziło to burzliwe reakcje w wielu środowiskach, stając się jedną z głównych przyczyn rozłamu zainicjowanego przez arcybiskupa Lefebvre.
Dokument opublikowany przez Benedykta XVI z 7 lipca 2007 r. zatytułowany „Summorum Pontificum” wprowadza wreszcie porządek, określając sytuację prawną, która była co najmniej niejasna, jeśli chodzi o stosunek między liturgią tradycyjną a tą zreformowaną. Warto, ze względu na historyczną wagę tego dokumentu, przedstawić jego najważniejszą treść. Po pierwsze, Papież deklaruje, że poprzedni Mszał nigdy nie został zniesiony. Nie chodzi zatem o jakieś „ponowne wprowadzenie”, ale o uznanie jego odwiecznej ważności, której Mszał z 1970 roku w żadnym wypadku nie zniósł. Wręcz przeciwnie, po pewnych obserwacjach historycznych, w których Papież odnosi się do starożytnego pochodzenia starego Mszału, Ojciec Święty wskazuje na ciągłość jego używania w całej historii Kościoła łacińskiego. Papież określa stosunek tych dwóch Mszałów następującymi słowami: “Mszał Rzymski, promulgowany przez Pawła VI, jest zwyczajnym wyrazem „lex orandi” („prawa modlitwy”) Kościoła katolickiego obrządku łacińskiego. Jednakże Mszał Rzymski, promulgowany przez św. Piusa V i ponownie wydany przez bł. Jana XXIII winien być uważany za nadzwyczajny wyraz tego samego „lex orandi” i musi być otaczany należnym szacunkiem ze względu na swój czcigodny i prastary zwyczaj. Oba te wyrazy „lex orandi” Kościoła żadną miarą nie doprowadzą do podziału w „lex credendi” („prawie wiary”) Kościoła: są bowiem dwoma praktykami jedynego rytu rzymskiego. Dlatego dopuszczalne jest sprawowanie Ofiary Mszy według oficjalnego wydania Mszału Rzymskiego, promulgowanego przez bł. Jana XXIII w 1962 roku i nigdy nie zniesionego, jako nadzwyczajnej formy Liturgii Kościoła”.
Po tym kluczowym potwierdzeniu, Papież kontynuuje wywód potwierdzając, że każdy kapłan może używać Mszału tradycyjnego w swoich Mszach prywatnych, w których mogą brać udział z własnej woli także zwykli wierni. Instytuty życia konsekrowanego mogą dobrowolnie posługiwać się starym Mszałem okazjonalnie lub powszechnie. Z kolei stałe grupy wiernych mogą w parafiach prosić proboszcza, aby odprawiał dla nich Mszę św. używając Mszału z 1962 roku. Proboszcz winien „chętnie przyjąć” ich prośbę. Jeżeli sam nie może tego uczynić (zakłada się, że chodzi o jakieś słuszne powody, a nie wymówki), winien przekazać tę sprawę biskupowi miejsca. "Biskup, który pragnie odpowiedzieć na tego rodzaju prośby wiernych świeckich, ale z różnych powodów nie może tego uczynić, może przedstawić tę sprawę komisji „Ecclesia Dei”, prosząc o radę i pomoc". Jeżeli wymagają tego okoliczności biskup może przychylić się do wniosku wiernych o ustanowienie "parafii personalnej".
Intencje Papieża są zrozumiałe. Msza tradycyjna, wciąż żywa, jest prawem wiernych. Ich pragnienie (jeśli nie ma na celu siania niezgody...) dostępu do takiej formy liturgii powinno być spełnione: jeżeli jest to możliwe na poziomie parafii lub diecezji. W żadnym przypadku taka prośba nie może być zignorowana – gwarantem tego jest sam autorytet Stolicy Apostolskiej działający przez pośrednictwo Pontyfikalnej Komisji „Ecclesia Dei”. Następnie dokument stwierdza, że kapłani, zobowiązani do codziennej recytacji brewiarza mogą ten nakaz spełniać używając brewiarza wydanego przez Jana XXIII.
Niezwykle bogaty w treści jest także list dołączony do motu proprio, który Papież zaadresował do wszystkich biskupów. Jest w nim mowa o tym, że wraz z publikacją nowego Mszału Pawła VI niektórzy sądzili, że starsza forma rytu zniknęła sama. Tak się jednak nie stało, a przywiązanie do starszego obrządku pozostało “w tych krajach, w których ruch liturgiczny dał wielu osobom poważną formację liturgiczną i głębokie, wewnętrzne przywiązanie do poprzedniej formy celebry liturgicznej”. Według Papieża, niekoniecznie chodziło o jakąś formę buntu przeciw władzy Kościoła – wręcz odwrotnie: „...wiele osób, które otwarcie uznawały zobowiązujący charakter Soboru Watykańskiego II, pragnęły jednak także przywrócenia formy, ich zdaniem, świętej Liturgii”. I nie dotyczyło to tylko osób starszych: “z czasem jednak okazało się wyraźnie, że również młode osoby odkrywają tę formę liturgiczną, odczuwają jej atrakcyjność i odnajdują w niej szczególnie właściwą dla siebie formę spotkania z Tajemnicą Najświętszej Eucharystii”.
Jeżeli ta liturgia, tak stara i czcigodna, nigdy nie została zniesiona, to skąd bierze się jej niemal całkowity zanik, szczególnie biorąc pod uwagę, że już Jan Paweł II opublikował podczas swojego pontyfikatu rozporządzenia, w których zalecał biskupom, aby reagowali na słuszne prośby wiernych o umożliwienie im uczestnictwa w tej formie i hojnie na nie odpowiadali? Problem ten nie tyle dotyczył Rzymu, co dał się zauważyć w krajowych episkopatach: “ zwłaszcza dlatego, że często Biskupi w tych przypadkach obawiali się, że podda to w wątpliwość autorytet Soboru”. I tak, podczas gdy dokumenty Jana Pawła II pozostawiły biskupom szeroki zakres kompetencji, Benedykt XVI stwierdza: “W ten sposób pojawiła się potrzeba jaśniejszej regulacji prawnej, której w chwili wydawania motu proprio z 1988 nie przewidywano; normy te pragną także uwolnić Biskupów od obowiązku oceniania ciągle na nowo, jak należy odpowiadać na różne sytuacje”. “Roma locuta, causa soluta” mówili starożytni. Rzym przemówił, sprawa jest rozwiązana. Dzisiaj, niestety, wciąż daleko jesteśmy od rozwiązania tejże sprawy, ale tego, co Rzym jasno powiedział nikt nie będzie mógł podważyć.

...wkrótce 2 część...

Tłumaczenie: kl. Sergiusz Orzeszko IBP