Poniżej druga część referatu ks. Tima Finigana, który wygłosił podczas konferencji w Merton College w Oksfordzie, w sierpniu 2008 r. Pierwsza część jest dostępna pod tym linkiem.
Na zdjęciu obok uroczysta Msza św. w Blackfen, w parafii ks. Tima Finigana
Rozważając możliwość przełożenia Motu Proprio na życie parafialne, pragnę wpierw zwrócić Waszą uwagę na miłość duszpasterza do powierzonej mu trzódki. Rzecz jasna, że tu pośród nas nie muszę poruszać tematu próżnego czynienia z miłości płycizny, mającej na celu uszczęśliwianie każdego bez końca.
Pamiętajmy jednak, że prawdziwa miłość chrześcijańska jest sercem życia i powołaniem kapłana. Księża z pewnym stażem parafialnym prawdziwie kochają swoją trzódkę. Pamiętają przecież ludzi, którym udzielali ślubu, chrzcili ich dzieci, udzielali ich dzieciom Pierwszej Komunii św. — aż serce rośnie! Pamiętają też smutne chwile doświadczeń, gdy towarzyszyli rodzicom swoich parafian w chorobie i odejściu do Pana — a także te najtrudniejsze momenty pochówku dzieci i młodzieży.
Pośród wszystkich tych pasterskich obowiązków kapłan buduje sieć relacji z wiernymi, przypominającą duże i rozległe więzi rodzinne. To chyba najlepsze zobrazowanie życia parafii. W życiu owej rodziny rodzin Msza św. zajmuje poczesne miejsce i niczym nie da się jej zastąpić. Owa istotność zaś oznacza, że wszelkie zmiany w liturgii mogą wywołać silne emocje i różnice zdań.
Wielu z nas chciałoby zapewne podkreślić kwestię odpowiedzialności kapłana za liturgię. Wielu współczesnych kapłanów ma obok siebie „komisję liturgiczną”, która np. organizuje oprawę muzyczną Mszy św. Błędna koncepcja demokracji w Kościele sprawia, iż takie „komisje” myślą, że to właśnie one decydują o „wyglądzie” liturgii i że kapłan ma ich słuchać.
Odziedziczenie takiej sytuacji to prawdziwe wyzwanie, wymagające dużej dozy taktu i mądrości. Rzeczywiście jesteśmy zależni od wielu ludzi w kwestii właściwego sprawowania liturgii. Opieka nad zakrystią, służba ołtarzowa, czystość i estetyka wnętrza świątyni oraz zapewnienie muzyki sakralnej — wszystko to wymaga współpracy kapłana z wiernymi i zachęty dla nich, by włączyli się w życie Kościoła w ten właśnie sposób.
W wielu parafiach nie zawsze znajdzie się wystarczająco duża liczba osób pragnących wysłuchać starej Mszy św. Będzie wręcz odwrotnie. To ksiądz będzie musiał ją wprowadzić do parafii, tak aby wierni mogli ujrzeć jej bogactwo. Kapłan będzie wówczas postępował wg słów kard. Castrillóna Hoyosa:
„Powiem wprost: Ojciec Święty pragnie, aby stara Msza stała się normalnym zjawiskiem w życiu liturgicznym Kościoła, tak aby wszyscy wierni Chrystusowi — młodzi i starsi — mieli możliwość zaznajomienia się ze starszymi rytami i mogli czerpać z ich niewypowiedzianego piękna i transcendencji.” (Przemówienie dla Stowarzyszenia Mszy Łacińskiej Anglii i Walii. Londyn 14 czerwca 2008r.)
Wprowadzenie tradycyjnej Mszy będzie właściwym wykonaniem władzy kapłańskiej oraz ogromną korzyścią dla parafii. Będzie także wyrazem jedności parafii ze Stolicą Apostolską.
Ksiądz na parafii musi być świadom potrzeb swych parafian. Będzie wiedział, jak bardzo Kościół w Anglii i Walii nie sprostał swemu nauczycielskiemu zadaniu przekazywania katolickiej wiary dzieciom oraz, w następstwie, braku podstaw wiedzy u dorosłych parafian. Wierni też odczują ów brak. Kapłan dostrzeże wówczas fiasko liturgii, która nie przekazała sacrum wiernym. Wierni rozmawiają w kościele, przyjmują Komunię św. bez przygotowania lub dziękczynienia, często żyjąc z dala od Kościoła i jego moralności, jak ma to np. miejsce w przypadku wielu par żyjących w konkubinacie.
Nasi parafianie bardzo potrzebują odkrycia sacrum w liturgii na nowo, sacrum które zwiastuje im perspektywę wieczności i transcendencji. Mimo ponad trzydziestu lat istnienia liturgii w języku narodowym, która miała być przecież jasna i czytelna, wierni nie mają pojęcia o ofiarnym charakterze Mszy św. ani substancjalnej obecności Chrystusa w Najświętszym Sakramencie. Sama koncepcja, mówiąca że liturgia jest pojmowalna sama w sobie tak od razu jest wskazaniem, że błędnie zrozumieliśmy jej charakter.
Przywrócenie klasycznego rytu rzymskiego w naszych parafiach nie uleczy od zaraz wszystkich ran, niemniej nie można zaprzeczyć, że pomoże w powstrzymywaniu upadku. Brak znajomości rytu i szokująca różnica względem „zwyczajnego obrządku” pomaga postawić pytania dotyczące liturgii, z którymi nasi wierni muszą się zmierzyć.
Rozważając możliwość przełożenia Motu Proprio na życie parafialne, pragnę wpierw zwrócić Waszą uwagę na miłość duszpasterza do powierzonej mu trzódki. Rzecz jasna, że tu pośród nas nie muszę poruszać tematu próżnego czynienia z miłości płycizny, mającej na celu uszczęśliwianie każdego bez końca.
Pamiętajmy jednak, że prawdziwa miłość chrześcijańska jest sercem życia i powołaniem kapłana. Księża z pewnym stażem parafialnym prawdziwie kochają swoją trzódkę. Pamiętają przecież ludzi, którym udzielali ślubu, chrzcili ich dzieci, udzielali ich dzieciom Pierwszej Komunii św. — aż serce rośnie! Pamiętają też smutne chwile doświadczeń, gdy towarzyszyli rodzicom swoich parafian w chorobie i odejściu do Pana — a także te najtrudniejsze momenty pochówku dzieci i młodzieży.
Pośród wszystkich tych pasterskich obowiązków kapłan buduje sieć relacji z wiernymi, przypominającą duże i rozległe więzi rodzinne. To chyba najlepsze zobrazowanie życia parafii. W życiu owej rodziny rodzin Msza św. zajmuje poczesne miejsce i niczym nie da się jej zastąpić. Owa istotność zaś oznacza, że wszelkie zmiany w liturgii mogą wywołać silne emocje i różnice zdań.
Wielu z nas chciałoby zapewne podkreślić kwestię odpowiedzialności kapłana za liturgię. Wielu współczesnych kapłanów ma obok siebie „komisję liturgiczną”, która np. organizuje oprawę muzyczną Mszy św. Błędna koncepcja demokracji w Kościele sprawia, iż takie „komisje” myślą, że to właśnie one decydują o „wyglądzie” liturgii i że kapłan ma ich słuchać.
Odziedziczenie takiej sytuacji to prawdziwe wyzwanie, wymagające dużej dozy taktu i mądrości. Rzeczywiście jesteśmy zależni od wielu ludzi w kwestii właściwego sprawowania liturgii. Opieka nad zakrystią, służba ołtarzowa, czystość i estetyka wnętrza świątyni oraz zapewnienie muzyki sakralnej — wszystko to wymaga współpracy kapłana z wiernymi i zachęty dla nich, by włączyli się w życie Kościoła w ten właśnie sposób.
W wielu parafiach nie zawsze znajdzie się wystarczająco duża liczba osób pragnących wysłuchać starej Mszy św. Będzie wręcz odwrotnie. To ksiądz będzie musiał ją wprowadzić do parafii, tak aby wierni mogli ujrzeć jej bogactwo. Kapłan będzie wówczas postępował wg słów kard. Castrillóna Hoyosa:
„Powiem wprost: Ojciec Święty pragnie, aby stara Msza stała się normalnym zjawiskiem w życiu liturgicznym Kościoła, tak aby wszyscy wierni Chrystusowi — młodzi i starsi — mieli możliwość zaznajomienia się ze starszymi rytami i mogli czerpać z ich niewypowiedzianego piękna i transcendencji.” (Przemówienie dla Stowarzyszenia Mszy Łacińskiej Anglii i Walii. Londyn 14 czerwca 2008r.)
Wprowadzenie tradycyjnej Mszy będzie właściwym wykonaniem władzy kapłańskiej oraz ogromną korzyścią dla parafii. Będzie także wyrazem jedności parafii ze Stolicą Apostolską.
Ksiądz na parafii musi być świadom potrzeb swych parafian. Będzie wiedział, jak bardzo Kościół w Anglii i Walii nie sprostał swemu nauczycielskiemu zadaniu przekazywania katolickiej wiary dzieciom oraz, w następstwie, braku podstaw wiedzy u dorosłych parafian. Wierni też odczują ów brak. Kapłan dostrzeże wówczas fiasko liturgii, która nie przekazała sacrum wiernym. Wierni rozmawiają w kościele, przyjmują Komunię św. bez przygotowania lub dziękczynienia, często żyjąc z dala od Kościoła i jego moralności, jak ma to np. miejsce w przypadku wielu par żyjących w konkubinacie.
Nasi parafianie bardzo potrzebują odkrycia sacrum w liturgii na nowo, sacrum które zwiastuje im perspektywę wieczności i transcendencji. Mimo ponad trzydziestu lat istnienia liturgii w języku narodowym, która miała być przecież jasna i czytelna, wierni nie mają pojęcia o ofiarnym charakterze Mszy św. ani substancjalnej obecności Chrystusa w Najświętszym Sakramencie. Sama koncepcja, mówiąca że liturgia jest pojmowalna sama w sobie tak od razu jest wskazaniem, że błędnie zrozumieliśmy jej charakter.
Przywrócenie klasycznego rytu rzymskiego w naszych parafiach nie uleczy od zaraz wszystkich ran, niemniej nie można zaprzeczyć, że pomoże w powstrzymywaniu upadku. Brak znajomości rytu i szokująca różnica względem „zwyczajnego obrządku” pomaga postawić pytania dotyczące liturgii, z którymi nasi wierni muszą się zmierzyć.