
Generalnie tematyka liturgii tradycyjnej omawiana jest w piśmie z trzech różnych punktów widzenia, którym odpowiadają trzy różne artykuły. Pierwszy z nich, ma formę wywiadu przeprowadzonego z o. Pawłem Krupą OP - nieskrywanym przeciwnikiem nadzwyczajnej formy rytu rzymskiego. Drugi artykuł - to wywiad z o. Tomaszem Kwietniem OP - który sam o sobie mówi, że jest zwolennikiem trzeciej drogi w liturgii. Interpretuje ją jako swego rodzaju "reformę reformy", w wydaniu bardzo umiarkowanym. Trzeci artykuł, to z kolei mój tekst na temat "Dlaczego chodzę na Mszę trydencką?", który został opatrzony przez redakcję podtytułem - świadectwo tradycjonalisty. Swoistym spoiwem, próbującym ukazać w równorzędny sposób obie formy liturgiczne jest artykuł o. Tomasza Grabowskiego OP, pt. "Liturgia jest dramatem", w którym autor omawia ich bogate treści teologiczne.
Dwa słowa chciałem poświęcić, bardzo symptomatycznej dla przeciwników tradycyjnej liturgii, treści wywiadu z o. Pawłem Krupą OP, który zapytany o to, jak odbiera decyzję Papieża zawartą w Summorum Pontificum stwierdza, że nie jest dla niego właściwie jasne, co dokument papieski wyraża. Mimo to wydaje się mieć bardzo dużo do powiedzenia. Z wypowiedzi o. Krupy możemy dowiedzieć się, że tradycyjna liturgia nie posiada pełnoprawnego statusu w Kościele lecz jest jakimś "rytem trwających w jedności z Rzymem tradycjonalistów". Msza sprawowana według tego rytu nie może być znakiem jedności Kościoła, gdyż ten znak zarezerwowany jest dla Mszy Pawła VI. O. Krupa do tego stopnia wierzy w swoją interpretację Summorum Pontificum, że zakłada, iż "w przeciwnym wypadku mielibyśmy jeden rzymski Kościół i dwa znaki jedności, co moim zdaniem sprzeciwiałoby się intencjom ojców soborowych zarówno Trydentu, jak i Vaticanum II. "
Najsmutniejsze jest to, że o. Krupa nie chce w ogóle wczytać się w słowa Benedykta XVI zapisane w Summorum Pontificum, lecz powtarza ugruntowaną od kilkudziesięciu lat teorię: "Nie łudźmy się, spór nie idzie ani o łacinę, ani o to, w którą stronę ma się obracać kapłan, sprawujący Najświętszą Ofiarę, ale o teologiczną i ideologiczną wizję Kościoła... Msza Piusa V to nie tylko mówienie po łacinie i celebrowanie przodem do ołtarza, a tyłem do wiernych. Za nią stoi cała duchowa i teologiczna tradycja, z której znaczenia my sobie dzisiaj nie zdajemy sprawy, i myślę, że nie zdają sobie z niej sprawy nawet ci, którzy o tę liturgię walczą." Brakuje tylko stwierdzenia, że sprawy nie zdaje sobie przede wszystkim Papież. Tradycja katolicka przedstawiona jako coś obcego dla katolików - stanowiącego wręcz zagrożenie - oto prawdziwy paradoks głoszony przez niektórych dzisiejszych teologów, orędowników "hermeneutyki zerwania".
Liturgia Kościoła traktowana jest przez o. Krupę w kategoriach postępu i cofania się. Przy czym z założenia ten pierwszy jest dobry, a ten drugi zły, przez co liturgia określona takim mianem zasługuje nawet na zaprawienie odrobiną kpiny. O. Krupa pisze: "Chyba nie chcemy wrócić do czasów, tak uroczo przedstawionych w kultowym filmie „Sami swoi", gdzie bohaterzy o chrzcie świętym mówią jako o „posoleniu dzieciaka"?" Dalej o. Krupa pisze: "nasze poznanie Boga i Kościoła, rozwijają się. Skoro doszliśmy do przekonania, że jesteśmy wspólnotą, i we Mszy jako wspólnota uczestniczymy, to dlaczego mamy się teraz cofać?"
Wypadałoby tutaj zamieścić jakieś cytaty na poparcie kontrargumentów. Zaniecham jednak cytowania obszerniejszych fragmentów Summorum Pontificum, a zwłaszcza Listu do biskupów, gdyż każdy, kto chociaż raz czytał motu proprio z łatwością dostrzeże intencje Papieża, który mówi, że "nie ma żadnej sprzeczności miedzy jednym a drugim wydaniem Mszału Rzymskiego"; który pisze o tradycyjnej liturgii jako o bogactwie, które "również dla nas pozostaje święte i wielkie"; który tłumaczy, że celem motu proprio było "osiągnięcie wewnętrznego pojednania w łonie Kościoła"; a także który stwierdza, że "w dziejach Liturgii występują rozwój i postęp, ale nie ma żadnego zerwania".