czwartek, 29 stycznia 2009

Nowy ruch liturgiczny rodzi się także w Polsce

Przytaczamy poniżej interesujące świadectwo jednego z polskich kapłanów, które zostało przed paroma dniami zamieszczone na stronie liturgista.pl. Radością napawa fakt, że pojawiają się w naszym kraju pierwsze, nieśmiałe głosy, które w innych częściach Kościoła zdobywają sobie dominujące znaczenie. Odnowa liturgii wdrażana przez Benedykta XVI znajduje zrozumienie i wsparcie także w Polsce.

Nie wnikam w szczegóły analiz i dywagacji na temat Summorum Pontificum, ale szukanie minusów w jednym wydaniu Mszału, a podkreślanie plusów w innym jest dla mnie śmieszne.

1. Byłem świadkiem jak na sympozjum na KULu liturgiści "pastwili się" nad Mszałem Piusa V i ich zachowanie dla wielu, nie tylko dla mnie było niezrozumiałe. Każda
Editio typica ma swoją rację bytu. Każda była ukonstytuowana dla konkretnych czasów, ale... No właśnie. My młodzi kapłani zostaliśmy tak "wyćwiczeni" w pięknej, swoją drogą, liturgii posoborowej, że historia nas nie interesuje, szczególnie liturgii... Ktoś powie, że to nieprawda, bo dziś sięga się do najstarszych tradycji, szukając w nich autentycznego ducha i pobożności "dla" Kościoła Katolickiego. Jak dla mnie, który zajmowałem się chorałem gregoriańskim, ów archeologizm jest anachronizmem. Czuję ciągle w rozmowach z liturgistami zachwyt nad liturgią pierwotnego Kościoła. Do V-VI w. to było wspaniale, a potem to już regres, czas "błędów i wypaczeń".

2. Poprawnością polityczną (czyt. "ekumeniczną") jest deprecjonowanie zaszczepionej w Ludzie Bożym pobożności eucharystycznej. Z postawą stojącą w czasie konsekracji, popularną na Zachodzie Europy (nie u nas, na szczęście), rozprawia się O. Tomasz Kwiecień w swojej ostatniej książce "Modlitwa w stylu retro" (o "ulubionej" przez księży I ME), s. 118nn. I tak dzisiejsza liturgia staje się "katolickim szkielecikiem, obranym z mięsa i przyodzianym w protestancki uniform", jak zanotował w swojej refleksji w TP z 1973 r. T. Żychniewicz.


3. Jeszcze raz podkreślam, że nie deprecjonuję żadnej formy sprawowania liturgii Mszy świętej. Wielu jednak w dyskusjach na temat sprawowania tzw. Mszy trydenckiej mówi "po co?". A po to, żeby lepiej zrozumieć, żeby usłyszeć Głos... żeby trochę się spocić przy jej odprawianiu, a nie, jak często robimy dziś, wyjść z zakrystii i wrócić za chwilę do niej bez poczucia włożonego "wysiłku".


4. Twórcą liturgii, jak mi ostatnio przypominał jeden z księży- testował mnie zadając pytanie o jej twórcę - jest Pan Bóg. My jesteśmy Jego pokornymi (oby) sługami. Dlatego też mam zastrzeżenia (że do nich już przejdę) nie do samej liturgii posoborowej, ale do atmosfery, jaka panowała przy jej "tworzeniu". Wspomniany O. Kwiecień w ostatnim "Liście", zatytułowanym kontrowersyjnie "Trydent CZY Watykan?", stwierdził, że reforma POSOBOROWA liturgii nie uwzględniła duszpasterskich doświadczeń, ale została stworzona przy biurku. (wytłuszczam "posoborowa", bo mam wrażenie, że czasami Soborowi nie do końca chodziło o to, co reformatorzy przedłożyli później papieżowi do zatwierdzenia).


5. Inna moja refleksja to ta, że z jednej strony ośmiesza się "tradycyjność" słowami "po co ożywiać trupa?", a z drugiej strony wyciąga się najstarsze "tradycje" jako szlachetne i bardzo "aktualne".


6. Kolejną sprawą jest rola abpa Bugniniego w reformie posoborowej. Proszę zapytać doświadczonego liturgisty, kto to był? Jak zapytałem Ks. Nadolskiego, w czasie wspomnianego sympozjum na KULu, wywinął się i zmienił temat...


7. Podkreśla się dziś modne sformułowanie Vaticanum II o "participatio actuosa". Wielu księży pragnie je rozumieć jako uaktywnienie ludzi świeckich w liturgii. Jeden z moich profesorów z seminarium stwierdził, że p. a. znaczy tyle co składanie duchowego daru, ofiary z siebie i przyjęcie Komunii św. O. Kwiecień pisze, że chodzi o uczestnictwo "zaangażowane albo uważne". Dziś prezbiterium jest pełne ludzi... połowę pewnie niepotrzebnych, ale... Byłem świadkiem zdarzenia, które mną "ruszyło". Jeden z księży zapytany jak przebiegły uroczystości dziękczynne za beatyfikację w rodzinnej parafii Błogosławionego, odpowiedział, że "było bardzo rodzinnie, ludzie śpiewali pieśni, żadne chóry nie śpiewały..." Z tej wypowiedzi wynika dziwne, może przedsoborowe, pojmowanie roli chóru w liturgii, jako głosu obcego, nie "naszego". Dziś wszyscy wszystko mają robić w liturgii, a Sobór w Konstytucji SC mówi, że każdy ma robić to i tylko to, co z natury rzeczy mu przysługuje. Źle rozumiana p.a. chce zamazać różnicę między kapłaństwem służebnym a powszechnym. Ale czy o to chodzi?


8. Papież poprzez Summorum Pontificum myślę, że chce pobudzić do refleksji nad dzisiejszą liturgią. Chce zwrócić naszą uwagę na piękno, które nie urodziło się w niej 40 lat temu, ale wcześniej. Swoimi, "dziwnymi" dla niektórych ekspertów od liturgii, posunięciami chce zaakcentować charakter katolicki tej liturgii. Katolicki, czyli powszechny. Jeżdżąc po świecie za każdym razem muszę się uczyć celebrować, bo łacina... jakiś lamus. Kiedy sprawowaliśmy Mszę św. w Meksyku, Ks. Biskup-celebrans nie zwrócił uwagi, że w koncelebrze są sami obcokrajowcy i nie pofatygował się, by ME odmówić po łacinie. Staliśmy, jak kołki, próbując coś tam po hiszpańsku mamrotać. Jednak ta łacina nie była taka zła :)


9. Benedykt XVI pragnie reformy "Reformy posoborowej", dlatego też z tej racji nie cieszy się zbyt wielkim poparciem i sympatią w środowiskach tworzących rzeczywistość posoborową. Rozumiem ich. Włożyli w to całe swoje siły i kawałek życia, ale... Kiedyś też wielu było święcie przekonanych, że Ziemia to płaski dysk itd. i w obronie tej prawdy gotowi byli ginąć... Mam pewnie już inne myślenie, choć też należę do generacji "wypranych mózgów", których próbowano znieczulić na przedsoborową teologię liturgii i posoborowe dylematy... Choć na moim diagramie, coś zaczyna drgać :)