czwartek, 2 maja 2013

Z redakcyjnej poczty (IX) - Liturgia Sercem Kościoła

Publikujemy list naszej Czytelniczki z Łodzi będący jej osobistą refleksją na temat uczestnictwa we Mszy świętej w formie nadzwyczajnej.

Eucharystia – jest największą tajemnicą Bożej miłości i zarazem największym darem dla Kościoła św. O jej wartości i znaczeniu dla kształtowania naszego życia chrześcijańskiego i pogłębiania więzi z Bogiem mówiło wielu teologów i mistyków, a szczególnie papieże naszych czasów. 

Na podstawie decyzji papieża Benedykta XVI zawartej w Liście apostolskim Motu proprio Summorum Pontificium z 2007 r., wierni Kościoła katolickiego mają możliwość uczestniczenia we Mszy św. odprawianej w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego. 

Z tego wielowiekowego bogactwa mogą czerpać również łodzianie, dzięki ks. dr. Markowi Kaczmarkowi, który od 2008 r., jako Duszpasterz Tradycji Łacińskiej w Archidiecezji Łódzkiej, z wielkim oddaniem podejmuje trud celebrowania Mszy św. trydenckiej w parafii Św. Józefa w Łodzi przy ul. Ogrodowej 22, w każdą niedzielę o godz. 16.00. 

We współczesnym świecie wielu ludzi zagubiło się na drogach swojego życia, swojej wiary. Niektórzy szukają Pana Boga na różne sposoby – często w chaosie rozmaitych aktywności, w emocjonalnych uniesieniach, które dają im złudne poczucie szczęścia i kontaktu z Bogiem. Tymczasem Pan Bóg, aby przyjść do człowieka, potrzebuje ciszy, harmonii w jego przestrzeni duchowej, a przede wszystkim uznania własnej słabości w obliczu Bożego Majestatu. Wiemy z różnych przekazów (np. literackich), że w naszej chrześcijańskiej tradycji, pomimo istniejącego zła, ludzie potrafili dostrzegać swoją grzeszność i przychodzili ze skruchą do świątyni, by uczestniczyć we Mszy św. Ich życie bowiem było przeniknięte głęboką wiarą, pobożnością i bojaźnią Bożą. Wielu spośród żyjących w minionych wiekach to wielcy święci, którzy kontemplowali Boga podczas Eucharystii. A przecież była to Liturgia trudna, odprawiana po łacinie, a więc niezrozumiała dla ogółu wiernych. Mimo to Pan Bóg działał, przemawiał do nich, przemieniał serca – widzimy więc, jak wielka jest to tajemnica Boża.

Każda Msza św. przeżyta w skupieniu, w postawie pokory i zawierzenia, pozwala nam dostąpić szczególnej łaski zjednoczenia z Chrystusem. Uczestnicząc wielokrotnie we Mszy św. trydenckiej, odkrywam w niej pewne elementy, które pomagają mi jeszcze bardziej uczyć się tej właśnie postawy. 

W moim odczuciu Msza św. odprawiana w starym rycie rzymskim ma wyjątkową powagę i dostojność, która przejawia się w pięknie celebracji, szat liturgicznych, w wymowie gestów, w śpiewie zwanym chorałem gregoriańskim. Zachowanie we Mszy św. pewnej statyczności, uporządkowania, niezmienności wprowadza mnie w stan wyciszenia wewnętrznego, harmonii.

Szczególne znaczenie mają dla mnie momenty przedłużonej ciszy, poprzedzające Przeistoczenie i Komunię św. Wówczas próbuję uświadomić sobie w czyjej obecności przebywam, jak wielki mam przystęp do łask płynących z Ofiary Krzyżowej Chrystusa i ze zjednoczenia z Nim w Komunii św. W tych właśnie chwilach niejednokrotnie jest mi dane poczucie jakby zanurzenia w Bogu, otulenia Jego obecnością, silne i ufne pragnienie powierzania siebie i innych Bożemu prowadzeniu i miłosierdziu. Z pewnością te moje osobiste odczucia, tak trudne do ujęcia w słowa, są bliskie wielu osobom uczestniczącym we Mszy św. trydenckiej.

W osobie kapłana celebrującego Mszę św., który jest zwrócony przodem do ołtarza i tabernakulum – dostrzegam Pasterza prowadzącego Owczarnię Bożą. Tym większa jest we mnie świadomość, że kapłan jako Alter Christi, działający w imieniu Chrystusa i z Nim zjednoczony, modli się za siebie i za nas. A my, wierni łączymy się z kapłanem i zwracamy się w tym samym kierunku – ku Bogu, w modlitwie uwielbienia, przebłagalnej i dziękczynnej. 

Przygotowując się do udziału we Mszy św. trydenckiej, warto moim zdaniem prześledzić, w oparciu o Ordo Missae, przebieg całej Liturgii z tłumaczeniem tekstów i opisem czynności kapłana. Szczególnie przejmujące i piękne są modlitwy jakie kapłan wypowiada w Kanonie Mszy św. Dokonuje się tu bowiem największa tajemnica naszej wiary.

W przeżywaniu Mszy św. w starym rycie rzymskim tak, by dostrzegać znaczenie i wymiar duchowy momentu, w którym się znajdujemy, niezmiernie pomocna jest umiejętność śpiewania po łacinie części stałych i odpowiedzi na wezwania kapłana. Wiąże się to z pewnym trudem, ale materiały do nauki są dostępne. Nawet nie znając łaciny, warto nauczyć się tych tekstów śledząc początkowo tłumaczenie w języku polskim. Wówczas znaczenie niektórych słów łacińskich pozostanie nam w pamięci i podczas Mszy św. skojarzymy ich sens. 

Godna zauważenia jest specyfika i piękno chorału gregoriańskiego, który już od pierwszych wieków chrześcijaństwa stał się śpiewem własnym Liturgii. Jest to, w moim odczuciu, muzyka dostojna, a zarazem śpiewna, kojąca, sprzyjająca skupieniu. Tym, co wyróżnia chorał gregoriański, jest nadrzędność słowa nad melodią, mówiąc krótko – melodia podąża za tekstem. Najistotniejsze jest więc eksponowanie znaczenia tekstu Liturgii. W chorale gregoriańskim nie ma ścisłych ograniczeń rytmiczno-metrycznych, co daje możliwość swobodnym przebiegom fraz melodycznych, które są wyznaczane naturalnym akcentem słowa i oddechem. Chorał gregoriański cechuje miękkość linii melodycznej, dźwięki przebiegają najczęściej w niewielkich odległościach interwałowych od siebie, eliminując tym samym zbędny dynamizm w melodii. Ta wyjątkowa muzyka sakralna składa się z nieprzypadkowych przebiegów dźwiękowych. Oparta jest na konkretnych skalach (doryckiej, frygijskiej, lidyjskiej i miksolidyjskiej), posiada ciekawe motywy muzyczne. W zamyśle kompozytorów pojawiły się m.in. melodie wznoszące się, które podkreślają chwałę Bożą w tekście, albo odwrotnie – melodie opadające, które wyrażają ludzką uniżoność. 

W wielowiekowym bogactwie Liturgii odprawianej w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego, każdy z nas na różne sposoby może odkrywać jej piękno i wartość duchową. Mnie osobiście udział we Mszy św. trydenckiej pomaga lepiej rozumieć sens Eucharystii i bardziej koncentrować się na Bogu.

Niezależnie jednak od tego, w jakim rycie sprawowana jest Eucharystia, najistotniejsze jest to, że za każdym razem mamy możliwość osobistego, jakże intymnego spotkania z Bogiem, gdzie możemy doświadczać Jego łaski, dostrzec coś nowego w sobie. Nade wszystko jednak możemy mieć udział w dziele zbawczym Jezusa Chrystusa, łącząc swój krzyż z Jego Krzyżem. 

Starajmy się czerpać z tego źródła łaski, jak to czyniło wielu przed nami. Przychodźmy na Eucharystię z sercem pełnym wiary i ufności, z pragnieniem zawierzenia Bogu i poddania się Jego woli. A On poprowadzi nas swoimi, a nie naszymi drogami, bo najlepiej wie, czego każdy z nas potrzebuje dla dobra ostatecznego.

Agnieszka Zamojska