niedziela, 8 kwietnia 2012

Reforma Wielkiego Tygodnia w latach 1951-1956 - Wnioski

WNIOSKI

W podsumowaniu, jak już to wspominano, zmiany nie ograniczyły się do kwestii horarium, które w sposób uprawiony i rozsądny mogło być zmodyfikowane dla dobra wiernych; mamy tu raczej do czynienia z wywróceniem [do góry nogami] wiekowych obrzędów Wielkiego Tygodnia. Poczynając od Niedzieli Palmowej, tworzy się rytuał „versus populum”, tak, że plecy celebransa są zwrócone do ołtarza i do krzyża. W Wielki Czwartek, świeckim pozwala się wkroczyć do prezbiterium. W Wielki Piątek, honory okazywane Najświętszemu Sakramentowi zostają zredukowane, podobnie jak ma to miejsce z szacunkiem dla krzyża. W Wielką Sobotę widać nie tylko reformatorską wyobraźnię puszczoną całkowicie w samopas, lecz również zdemolowany zostaje symbolizm związany z Grzechem Pierworodnym oraz Chrztem jako drzwiami prowadzącymi do Kościoła. W czasie, kiedy to kładzie się nacisk na ponowne odkrycie znaczenia Pisma św., skraca się teksty czytane w najważniejsze dni, a fragmenty Ewangelii dotyczące ustanowienia Eucharystii według Mateusza, Łukasza i Marka zostają wymazane. Tradycyjnie, za każdym razem, kiedy czytano w te dni fragmenty o ustanowieniu Eucharystii, było to umieszczane w związku z Męką, ażeby wskazać na kompletność, z jaką Ostatnia Wieczerza była antycypacją śmierci na Krzyżu następnego dnia, i w ten sposób wskazując na to jak bardzo Ostatnia Wieczerza miała ofiarny charakter. Trzy dni poświęcano na czytanie tych fragmentów: Niedzielę Palmową, Wielki Wtorek i Wielką Środę. Dzięki reformie, ustanowienie Świętej Eucharystii znika całkowicie z cyklu liturgicznego!

Całe raison d’être [dosł. z fr. „powód istnienia”] reformy wydaje się być nasączone racjonalizmem i archeologizmem, który czasami składa się całkowicie z własnych wymysłów. W żaden sposób nie próbuje się zasugerować, że danemu obrzędowi brakuje wymaganej ortodoksji, ponieważ (1) byłoby to całkowicie nieuzasadnione; (2) boska asystencja obiecana przez Chrystusa Kościołowi dotycząca nawet to co teolodzy nazywają „faktami dogmatycznymi” (wśród których, utrzymujemy, ustanowienie uniwersalnego prawa liturgicznego się zawiera) chroni przed czysto heterodoksyjnymi wyrazami w jego obrzędach. Dokonawszy tego zastrzeżenia, nie możemy jednak wykluczyć zauważenia niespójności i ekstrawagancji niektórych obrzędów zreformowanego Wielkiego Tygodnia, jednocześnie popierając możliwość i sensowność teologicznych dyskusji na ten sam temat, ażeby odkryć prawdziwą ciągłość liturgicznej ekspresji Tradycji. Zaprzeczanie, iż „Ordo Hebdomadae Sanctae Instauratus” jest wytworem grupy ekspertów akademickich - którym w nieszczęśliwy sposób towarzyszą oportunistyczni eksperymentatorzy liturgiczni – jest zaprzeczeniem faktów. Z całym szacunkiem dla władzy papieskiej, która ustanowiła tę reformę, możemy rozwijać krytyczną analizę, ponieważ eksperymentalna natura tych innowacji wymaga pewnej równowagi pomiędzy krytyką a szacunkiem dla władzy.

Według o. Carlo Bragi, reforma była „czołem taranu”, który wdarł się do rzymskiej liturgii dotyczącej najświętszych dni w roku. Coś rewolucyjnego musiało mieć skutki dla całego ducha liturgii. W efekcie, zasygnalizowało to początek godnej pożałowania postawy, według której można dokonywać zmian w liturgii na życzenie ekspertów. Elementy liturgii mogły być usuwane lub dodawane na podstawie historyczno-archeologicznych opinii, bez brania pod uwagę możliwości mylności tych opinii. (Najbardziej jaskrawy przykładem był, mutatis mutandis, tak nagłaśniany „Kanon Hipolita”).

Liturgia nie jest zabawką w rękach najbardziej akurat modnej teologii czy symboliki. Liturgia czerpie swą siłę z Tradycji; z nieomylnego używania przez Kościół Tradycji, z tych gestów, które były stosowane przez wieki; i z symboliki, która nie może istnieć tylko w umysłach wolnomyślących wykładowców, lecz która odnosi się do konsensusu duchowieństwa i ludu, który modlił się w ten sposób przez wieki. Nasza analiza jest potwierdzana przez podsumowanie o. Bragi, który był pierwszoplanową postacią tych wydarzeń: ”To, co było niemożliwe, psychologicznie i duchowo, w czasie Piusa V i Urbana VIII z powodu tradycji [podkreślmy „z powodu tradycji”], z powodu niewystarczającej formacji duchowej i teologicznej, i z powodu braku zaznajomienia się ze źródłami liturgicznymi, było możliwe w czasach Piusa XII” [138]. Podzielając jego analizę faktów, wolno nam sprzeciwić się stwierdzeniu, że Tradycja, będąc daleko od stawiania przeszkód pracy reformy liturgicznej, była jej podstawą. Traktowanie czasu następującego po Soborze Trydenckim z pogardą i określanie św. Piusa V i papieży po nim jako ludzi „o niewystarczającej duchowej i teologicznej formacji”, jest aroganckie i bliskie heterodoksji w swym odrzuceniu wiekowej pracy Kościoła.

Nie jest żadną tajemnicą, że taki właśnie był klimat w latach 50-tych i 60-tych, kiedy to miały miejsce opisywane reformy. Pod pretekstem archeologizmu, tysiącletnia wiedza Kościoła została zastąpiona kaprysem osobistej oceny. Postępując w ten sposób, nie reformuje się liturgii, lecz deformuje się ją. Pod pretekstem przywrócenia starożytnych zwyczajów – o których napisano studia naukowe o wątpliwej i bardzo zmieniającej się jakości – pozbywamy się tradycji i, dokonawszy podarcia płótna liturgii, dokonuje się wadliwej naprawy poprzez doszywanie kawałków archeologicznych odkryć o różnej prawdziwości. Niemożliwość całościowego odtworzenia obrzędów, które – jeśli w ogóle istniały – były martwe przez kilkaset lat, ma swój skutek w przekazaniu pozostałej pracy „odnowy”, wedle wyobraźni „ekspertów”.

Ogólna ocena reformy Wielkiego tygodnia jest raczej negatywna: z całą pewnością nie ustanawia ona wzorca reformy liturgicznej (częściowo dzięki sztucznemu łączeniu różnych części i używaniu własnej intuicji w sprzeczności z tradycją). Przypadek reformy lat 1955-1956 został zanalizowany, ponieważ była ona, według Annibale Bugniniego, pierwszą okazją do zainaugurowania nowego sposobu tworzenia liturgii.

Stworzone obrzędy były używane przez cały Kościół tylko przez kilka lat, pomiędzy następującymi po sobie reformami. Dzisiaj sztuczny sposób tworzenia liturgii został już puszczony w niepamięć. Wielka praca ponownego docenienia bogactwa liturgii rytu rzymskiego rozpoczęła się i jest wciąż przed nami. Nasz wzrok powinien być nieustannie skupiony na tym, co Kościół czynił przez wieki, z pewnością, iż te obrzędy miały przywilej być „namaszczonymi” przez Ducha Świętego. Jako takie, tworzą one niezastąpiony wzór pracy reformatorskiej. Ówczesny kardynał Ratzinger stwierdził: „W czasie swej historii, Kościół nigdy nie zniósł ani nie zakazał ortodoksyjnych form liturgii, ponieważ było by to obce samej duszy Kościoła” [139]. Te formy, zwłaszcza te sięgające wstecz o tysiąclecie, pozostają lampą wskazującą drogę każdej pracy reformatorskiej.

---
[138] C. Braga, cyt. wyż., p. 18.
[139] Joseph Card. Ratzinger, “A dieci anni dal motu proprio Ecclesia Dei”, konferencja z dnia 24.10.1998.