Druga część tłumaczenia referatu wygłoszonego przez założyciela Zgromadzenia Franciszkanów Niepokalanej o. Stefano Manelli podczas konferencji, która odbyła się w Rzymie w dniach 16-18 października 2009 r. Pierwsza część ukazała się na naszym portalu przed paroma dniami.
II Część
Święta Traditio Ecclesiae.
Zastanówmy się pokrótce nad świętą Traditio Ecclesiae w Liturgii, która jest duszą i życiem Kościoła. Wiemy, że Msza Święta św. Piusa V, jak i brewiarz antyczny nie mają autora, ponieważ prawie o żadnej z jego części nie możemy powiedzieć, kiedy miały swój początek i kiedy ostatecznie zostały włączone w teksty liturgiczne. Każdy, przeto: „spostrzegał, że były czymś wiecznym i nie skonstruowanym przez człowieka” pisze Mosebach[1].
Dlatego Kardynał Ratzinger już sporo lat temu bardzo precyzyjnie i wyraźnie mówił, że – reformą posoborową – "zamieniło się liturgię uformowaną przez wieki liturgią skonstruowaną przy stoliku". „Ogłoszenie o zakazaniu mszału, - twierdzi kard. Ratzinger – który był wypracowany przez wieki, poczynając od czasów sakramentarzy Kościoła starożytnego, spowodowało wyłom w historii liturgii, a jego następstwa mogły być tylko tragiczne. Jak to już zdarzyło się wiele razy w przeszłości, konieczność rewizji mszału była w pełni sensowna i całkowicie zgodna z dyspozycjami Soboru, przede wszystkim biorąc pod uwagę wprowadzenie języków ojczystych. Ale tym razem wydarzyło się coś więcej: burzono starożytną budowlę i tworzono inną, nawet, jeśli używano do tego materiałów, z których zbudowana była stara konstrukcja i wykorzystywano poprzednie plany. Nie było wątpliwości, że ten nowy mszał przyniósł w niektórych rzeczach poprawę i wzbogacenie. Ale wyjątkowo poważne straty przyniósł nam już sam fakt, że był on przedstawiony jako nowa konstrukcja, przeciwstawiana tej, która uformowała się przez wieki historii; że zabraniano używania starego i w pewien sposób sprawiano wrażenie, że liturgia nie jest już żywym procesem, lecz produktem specjalistycznym erudycji i jurysdykcyjnej kompetencji. W ten sposób powstało rzeczywiście wrażenie, że liturgia jest „robiona”, że nie jest czymś, co istnieje przed nami, czymś „danym”, ale że zależy od naszych decyzji. Z tego wynika konsekwentnie, że nie tylko specjaliści i władza centralna mogliby podejmować decyzje w tej materii, lecz ostatecznie każda „wspólnota” mogłaby ustalić swoją własną liturgię. Gdy jednak liturgia jest czymś, co każdy sam tworzy, wtedy nie daje nam tego, co stanowi o jej autentycznej jakości: spotkania z tajemnicą, która nie jest naszym produktem, ale naszym początkiem i źródłem naszego życia” [2].
(...)
To nie do pomyślenia, iż jakaś reforma liturgiczna mogła usunąć coś z Tradycji, a tym bardziej, zabronić opowiadania się za nią, jak przypominał jeszcze kard. Józef Ratzinger (słowami kard. Newmana): „Kościół w swojej historii nigdy nie zniósł ani nie zabronił ortodoksyjnych form liturgii, bo byłoby to przeciwne do samego ducha Kościoła” [3].
Reformą liturgiczną, tymczasem, wydaje się, iż się przekroczyło granice wskazówek wyznaczonych przez sobór. Sens tajemnicy, który od zawsze charakteryzował święte zebrania eucharystyczne zdaje się, że całkowicie został pokryty całunem zapomnienia, i podczas gdy się podkreśla centralność człowieka, zapomina się, że– jak już kilka lat wcześniej ostrzegał kard. Ratzinger – „Liturgia bierze swoją wielkość z tego czym ona jest, a nie z tego co my z niej robimy. Nasze w niej uczestnictwo na pewno jest potrzebne, ale jako środek, aby z pokorą włączyć się w ducha liturgii i służyć temu, który jest prawdziwym podmiotem liturgii: Jezus Chrystus”[4].
Co się dzieje tymczasem, podczas dzisiejszych liturgii, tak często propagowanych przez same osoby zakonne? Odpowiada Mosebach: „Nie ma już podziału między Sanktuarium a zgromadzeniem wiernych (...) Nie istnieje Velum milczenia w kanonie, nie ma już zasłaniania świętych naczyń i velum cyborium (puszka). Zniesiona została funkcja subdiakona, istniejąca od trzeciego wieku. (...) Zakrywanie krzyży w okresie pasyjnym pozostawione zostało do wolnego wyboru...
Reforma liturgiczna często jest broniona argumentem, że ryt Mszy św. został uwolniony od wszystkich późniejszych dodatków i że została mu „przywrócona” forma bardziej zbliżona do początkowego chrześcijaństwa. W tym to znaczeniu welon i przykrywanie zdaje się, że należą do „późniejszych dodatków”, nawet jeśli mają charakter tajemniczy, który liturgia posiadała od samego początku. (...) To znaczy, że liturgia, która rezygnuje z zakrywania staje się jasna: pokaz nagiej materii gubi z oczu pełnię nadprzyrodzoności Stworzenia i potrzeby zbawienia świata”[5]. Efektem tego jest absurdalne zubożenie liturgiczne, które propaguje liturgie „wyblakłe” i jak mówi Ojciec Święty, „trudne do zniesienia”.[6]
3. Artykuł 3 Motu Proprio Summorum Pontificum.
Po uważnej lekturze papieskiego dokumentu rozumie się, że wznowienie Rytu antycznego jest bez żadnych ograniczeń i dla instytutów zakonnych. W odróżnieniu od kapłanów diecezjalnych, parafii, osób świeckich, którym postawione są pewne warunki, takie jak stała grupa osób świeckich czy prywatna Msza dla proboszczy. Oto tekst:
Art. 3 Wspólnoty Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego, czy to na prawie diecezjalnym czy papieskim, które pragną odprawiać Mszę zgodnie z edycją Mszału Rzymskiego ogłoszoną w 1962, podczas celebracji wspólnotowych lub konwentualnych w swoich oratoriach, mogą to czynić. Jeśli jedna wspólnota lub cały Instytut czy Stowarzyszenie pragnie wprowadzić takie celebracje często, zwykle lub stale, decyzja taka musi zostać odjęta przez Wyższego Przełożonego, zgodnie z prawem i ich własnymi dekretami i statutami.
Ta całkowita swoboda daje do myślenia. Słynne przysłowie mówi, że „losy świata rozgrywają się w sercach osób konsekrowanych”. Według myśli Benedykta XVI, życie Kościoła, i w konsekwencji, życie całej ludzkości zależą od Liturgii. Z tego wynika, że od jakości sprawowanej Liturgii w szerokiej mierze przez osoby konsekrowane, zależą losy Kościoła i świata. Ale którzy konsekrowani w szczególny sposób, są do tego wezwani i przeznaczeni?
Już w 2001 roku, kardynał Ratzinger bardzo wyraźnie napisał, że w dzisiejszych czasach możliwość przywrócenia do życia i posługiwania się antycznym Mszałem Rzymskim: „wydaje się być bardzo proste w Opactwach: to bardzo dobra rzecz; odpowiada to zarazem tradycji, bowiem istnieją Zakony ze swoim odrębnym rytem, np. Zakon dominikański. Tak, więc to Opactwa, czy wspólnoty takie jak dominikanie św. Wincentego Ferreri lub inne wspólnoty czy bractwa gwarantują obecność tego szczególnego rytu. Według mnie takie powinno być obiektywne kryterium. Oczywiście jest to trudniejsze dla bractw, które nie są zgromadzeniami zakonnymi a wspólnotami kapłanów diecezjalnych”[7].
Jest, więc jasne: wspólnoty, o których jest wyraźna mowa w tekście to wspólnoty monastyczne i wspólnoty zakonne czy inne bractwa, które nie są wspólnotami kapłanów diecezjalnych. Tym wspólnotom monastycznym i zakonnym w sposób szczególny jest powierzone zadanie ratowania i dowartościowania tak cennego dziedzictwa, jakim jest istniejący ponad tysiąc lat Vetus Ordo.
W jednym wywiadzie, kardynał Dario Castrillon – Hoyos, popierając zaangażowanie papieża w odzyskaniu Liturgii antycznej powiedział, że ”Ojciec Święty jest bardzo wrażliwy na duchowość liturgiczną i chciałby zachować skarb Kościoła nie dla muzeum, ale dla społeczeństwa jako żywe dziedzictwo, tak, iż kto jest wrażliwy wobec tradycji może docenić to bogactwo”. I dodał: „Jestem bardzo mile zaskoczony, jak młodzi, którzy wcześniej nie znali Rytu antycznego, odkrywają pokój i tajemnicę wypływające z tradycyjnej Mszy Świętej”[8].
To wspólnotom monastycznym życia kontemplacyjnego i licznym wspólnotom zakonnym życia kontemplacyjno – czynnego, obecnym na całym świecie, zostaje powierzone zadanie ratowania posługiwania się antycznym Mszałem Rzymskim i Brewiarzem. Dlaczego? Ze względu na wielką wartość wielowiekowego Vetus Ordo, tak bogatego w sens świętości i tajemnicy ofiary Chrystusa.
Według Kardynała Dario Castrillon Hoyos, można powiedzieć, że nadzwyczajna Forma Rytu Rzymskiego, (czy Msza „trydencka”) o wiele lepiej wyraża „sens ofiarny Chrystusa, który ukazuje każda Msza św.”
A Kardynał Antoni Canizares nie tak dawno (8 kwietnia 2009) powiedział, że Motu Proprio Summorum Pontificum Benedykta XVI jest nie tylko dla wiernych przywiązanych do antycznego Rytu Rzymskiego, „ale w sposób szczególny, aby otworzyć bogactwo liturgiczne Kościoła dla wszystkich wiernych, i umożliwić odkrycie skarbów dziedzictwa liturgicznego Kościoła tym, którzy je jeszcze nie poznali”.
4. Na nowo przyjąć Ryt antyczny w życiu zakonnym?
Błędy w wierze, takie jak herezje, nie są popularnym fenomenem. Historycznie, mają swoje korzenie w intelektualnej arystokracji czy spirytualizmie, w szkołach teologicznych i w opactwach. Nie pochodzą od prostych ludzi, którzy swoim sensus fidei zwykle zachowuje kompletną ortodoksyjność wiary. Smutną, ale prawdziwą rzeczywistością jest to, iż osoby zakonne – oprócz niewielkich wyjątków – podczas posoborowej konfuzji nie tylko odczuły, ale nawet rozpowszechniły między wiernymi liturgiczne deformacje i błędy doktrynalne, które w ostatnim czterdziestoleciu rozprzestrzeniły się w wyjątkowy sposób. Zmiana Liturgii w życiu zakonnym, wniosła z sobą zmianę życia, ponieważ to Liturgia jest życiem osoby zakonnej.
Bez zatrzymywania się nad różnicami między antyczną a nową Mszą świętą – które obecni tutaj dobrze znają, a które miały duży wpływ na wiarę narodu Bożego, a jeszcze bardziej na życie zakonne – zatrzymamy się raczej nad antycznym Brewiarzem, który jest jakby uzupełnienie Mszy antycznej.
Przez posoborowe odnowienie, Brewiarz został do tego punktu zmodyfikowany, że nie był już nazywany Brewiarzem, ale po prostu „Liturgią Godzin”. Bez wątpienia, nowa Liturgia Godzin, a mówiąc prościej nowy Brewiarz, cechuje się wyraźnym oderwaniem od wiecznej Tradycji Kościoła. Aby to zrozumieć, wyszczególnimy kilka najważniejszych różnic.
1. Antyczny Brewiarz Rzymski przewidywał odmawianie całego Psałterza w ciągu jednego tygodnia. I to odnosiło się do wszystkich zakonów nie tylko do kleru. Dzisiejsza Liturgia Godzin, tymczasem, zobowiązuje do odmawiania Psałterza w ciągu 4 tygodni. Święty Kościół Boży, został, więc nagle pozbawiona wielkiej ilości modlitwy liturgicznej, jeśli weźmie się pod uwagę, że aktualny Brewiarz – chodzi o Psalmy – praktycznie jest jedną czwartą poprzedniego. I jeśli pomyślimy, że – jak mówi Marmion – osoby zakonne, a w szczególności mnisi, poprzez ich modlitwę są ambasadorami ludzkości u Boga przedstawiając przed Tronem Najwyższego nie tylko samych siebie, ale i całą ludzkość, to łatwo zrozumiemy ile łaski mniej – przez te 40 lat – spłynęło na Kościół i na społeczeństwo.
2. Dzisiejszy Brewiarz, oprócz tego, iż został skrócony w ilości odmawianych modlitw, został także zredukowany w jego jakości. Sporo jest cenzur w tekście nowego Brewiarza (jak również i w Mszale). Zostały usunięte psalmy złorzeczące (przeciw nieprzyjaciołom), większość odnośników do piekła i do wiecznego potępienia. Zostały usunięte przepisowe przyklęknięcia przewidywane podczas odmawiania niektórych części Brewiarza, czasy pokutne takie jak Wigilie, Suche Dni i tzw. Dni Krzyżowe (dies Rogationum). Wszystko to było przyczyną ekstremalnego rozcieńczenia modlitwy, która bezsprzecznie odbija się także w życiu osoby zakonnej. Jak się modli tak się i żyje. Sam kult zmarłych, wcześniej bardzo częsty we Mszy świętej i w Brewiarzu, został, nie bez znaczenia, bardzo umniejszony i osłabiony.
3. Korzystanie z łaciny zostało – de facto nawet, jeśli nie de iure – wykluczone z Brewiarza, jak i ze Mszy św.. Oprócz nieszczęsnych podziałów i odizolowań wspólnot zakonnych (z łaciną osoba zakonna mogła się modlić w jakiejkolwiek wspólnocie gdzie by nie poszła, nie znając nawet języka lokalnego), korzystanie z języka rodowego wniosło z sobą problem tłumaczeń, które bardzo często wyraźnie i zaskakująco zdradzają nawet nowe teksty łacińskie, które i tak już są bardzo złagodzone.
Błędna racjonalistyczna mentalność, która dąży do usunięcia łaciny, a według której wszystko trzeba rozumieć, została jakiś czas temu bardzo skarcona prze Ojca Świętego, który w ważnym wywiadzie tak powiedział: „Pragnęło się Mszy św. jako dialogu z narodem. Wszystko miało być zrozumiałe, wszystko miało być „odkryte”, aby było zrozumiałe. I nie zauważyło się, że zrozumienie rzeczywistości liturgii jest całkowicie czymś innym od zrozumienia samych słów liturgii. Pobożna staruszka może świetnie pojąć głębię tajemnicy, nie rozumiejąc znaczenia każdego słowa. To właśnie to, co się stało po Soborze. Sam Sobór pozostał bardzo zrównażony, ale po Soborze główną ideą było to, iż należało wszystko pootwierać, wszystko zrozumieć a wszystko to pochodziło z powierzchowności w sposobie pojmowania liturgii i jej przesłania. (...) To bardzo ważne, aby powołani młodzi ludzie, zrozumieli, iż liturgia, w której koncentruje się jedynie na tym, aby być zrozumianym z punktu widzenia rozumowego i intelektualnego, traci głębię tej rzeczywistości, która winna dotyka mojego serca dając mi odczuć obecność Bożą we mnie”[9]. Ile mądrości w tych słowach!
Pełne boleści słowa możemy także znaleźć w pamiętniku Czcigodnego o. Gabriela Marii Allegra, słynnego biblisty, zwanego „św. Hieronimem Chin” zmarłego w 1976 gdzie pisze: „Kiedy pomyślę że już się nie uczy łaciny, że nawet w tym poszliśmy za przykładem Protestantów, lepiej, niektórych sekt protestanckich (...), gdy pomyślę że ogromna łacińska literatura patrystyczna, najsłynniejsze dokumenty historii Kościoła Bożego w Chinach które są napisane w języku łacińskim, to już książki niedostępne dla przyszłych kapłanów. Jak pomyślę że, wszystkie nasze franciszkańskie antyczne źródła i największe dzieła są napisane po łacinie... to płakać mi się chce, i to nie w sposób metaforyczny (...) Papież Pius IX podczas Pierwszego Soboru Watykańskiego mówił, że Sobór był zrobiony przez Ducha Świętego, ludzi i diabła... w pewnych dwuznacznościach liturgicznych i dyscyplinarnych, w ostracyzmie łaciny, Mszy św. Piusa V, śpiewu gregoriańskiego itp., w pluralizmie teologicznym, w ograniczeniu do danego miejsca Kościoła lokalnego (...), w tym wszystkim ja widzę dzieło inimicus Homo, dzieło Szatana”[10].
Co do tego argumentu warto przypomnieć, że Luter rozpoczął swoją Reformę właśnie od przetłumaczenia Biblii na język potoczny i od wykorzystania go w Liturgii. Dobrze wiedział że, znosząc łacinę, runie jedna z najbardziej mocnych twierdz chrześcijańskiego dogmatu. To, o czym mówił już w XIX wieku wielki opat Solesmes, don Prosper Gueranger w swoich „Instytucjach liturgicznych” gdzie z profetycznym akcentem twierdził, że usunięcie łaciny doprowadzi do opróżnienia kościołów.
4. Usunięcie łaciny spowodowało, de facto ale nie de iure, „pogrzebanie” oficjalnego śpiewu Kościoła, śpiewu gregoriańskiego. W wywiadzie udzielonym przez Eksc. Bartolucci, Mistrza Kaplicy Sykstyńskiej od 1956 do 1997 roku, czytamy że „wielki repertuar muzyki kościelnej, który nam pozostał z przeszłości składa się ze Mszy, z ofiarowań, z responsoriów: wcześniej nie istniała liturgia bez muzyki. W aktualnej liturgii, ten repertuar nie ma już miejsca, fałszuje, nie ma się, co zwodzić. To tak jakby Michałanioł na malowanie swojego Sądu Ostatecznego otrzymał do dyspozycji znaczek pocztowy!”. I jeszcze: „Dzisiejsze motto to: iść do ludzi patrząc im w oczy (...). Czyniąc tak ostatecznie celebrujemy nas samych: tajemnica i piękność Boga zostają oddalone. W rzeczywistości uczestniczymy w upadku Zachodu”. Wcześniej „miejsce i chór tworzyły jedność, tak jak jedność stanowiły muzyka i liturgia. Muzyka nie miała funkcji tylko prostej dekoracji, ale dawała życie liturgicznemu tekstowi i śpiewak był prawie jak kapłan”. „Śpiew gregoriański i Palestrina tworzą jedno z liturgią”. „(...) muzyka kościelna winna podążać duchem śpiewu gregoriańskiego i szanować liturgię”[11].
(...)
5. Experientia docet...
W świetle tych rozważań, jeszcze nie do końca wyczerpanych, wyraźnie widać, że Vetus Ordo stanowi cenne i witalne dziedzictwo liturgiczne i duchowe, którego nie mogą i nie powinny ignorować Instytuty zakonne. Fakty mówią nam, że ignorowanie go przez 40 lat zmniejszyło prawie o połowę liczbę osób zakonnych w świecie. Są to dane obiektywne, które powinny dać do myślenia. Experientia docet! Swoboda, jakiej udziela Ojciec Święty swoim Motu Proprio, osobom zakonnym co do tego argumentu, nie może pozostawić obojętnymi. Z wielką delikatnością a nawet może nieśmiałością, Papież wylansował apel, więcej, zalecenie. Naszym obowiązkiem jest słuchanie Ojca Świętego i wprowadzenie w czyn w jak najlepszy sposób, tego, co proponuje, a nie sprzeciwiać się, bojkotować, czy otwarcie przeszkadzać, unicestwiając w ten sposób ducha posłuszeństwa w Wierze i szacunek dla naprawdę wielkiej osobowości, posiadającą wiedzę teologiczną na najwyższym stopniu.
Niestety, przykro stwierdzić to, co experientia docet, czyli, że wielu sprzeciwia się Vetus Ordo, chociaż go wcale nie zna. Uważają, że jest trudny i skomplikowany, aby się go nauczyć, i w ten sposób odstawiają go na bok sądząc, że nadaje się tylko do muzeum a nawet, że jest przeszkodą, której lepiej się pozbyć tout-court, myśląc że ten czy tamten ryt to jedno i to samo i nikomu nie przyniesie pożytku przywrócenie Vetus Ordo już odstawionego ponad 40 lat temu.
Jest to nieprzebaczalna powierzchowność, tym poważniejsza, bo jest u tych, którzy – mnisi i zakonnicy(e) – zostali wyraźnie wyznaczeni przez Ojca Świętego jako osoby godne zaufania, którym można zawierzyć przywrócenie i dowartościowanie w Kościele, dwutysięcznego, wielkiego dziedzictwa Vetus Ordo.
Inteligencja i równowaga Ojca Świętego winny nas prowadzić. On sam twierdzi, że wznowienie i ochrona Vetus Ordo nie przyjdzie odgórnie, od autorytetu, ale od dołu, czyli „zależeć będzie od istnienia wzorowych miejsc gdzie liturgia będzie odprawiana w sposób właściwy, doświadczyć osobiście to, czym ona jest. Jeśli stamtąd wypłynie pewien rodzaj „ruchu”, który wewnątrz będzie się starał wypełnić to, co nie może być narzucone z góry, wtedy będzie można iść w tym kierunku. Wierzę, że w nowym pokoleniu można już teraz zauważyć znaki tego typu ożywienia”[12].
Papież mówi o „nowym pokoleniu”. I to jest właśnie to czego my sami doświadczamy w naszej młodej Rodzinie zakonnej Franciszkanów Niepokalanej, braci i sióstr, tak życia aktywnego jak kontemplacyjnego. Aktualnie bracia i siostry, są bardzo zaangażowani w poznawaniu Vetus Ordo i robią pierwsze doświadczenia życia liturgicznego według niego, tak Mszy Świętej jak i Boskiego Oficjum. Są w tym także naśladowani przez osoby świeckie należące do trzeciego zakonu franciszkanów Niepokalanej i członków naszego stowarzyszenia, „Misjonarzy Niepokalanej Pośredniczki” (M.I.M.).
Prawdę mówiąc, to przede wszystkim młodzi ludzie, okazują się otwarci na apel Motu Proprio i są nim zainteresowani, reprezentując w ten sposób tą niezbędną i rzeczywistą „odnowę”, o której mówi Papież. W domach formacyjnych naszych Braci i Sióstr, aspiranci i postulanci, nowicjusze i profesi, klerycy i bracia zakonni, z reguły, nie robią żadnych problemów w wypełnieniu apelu Ojca Świętego, wręcz przeciwnie, są bardzo pilni, aby pogłębić i wprowadzić w czyn to, co proponuje i zaleca namiestnik Chrystusa. Wielkie jest także zainteresowanie i zaangażowanie w nauce języka łacińskiego i śpiewu gregoriańskiego, co na dzisiejsze czasy na pewno dużo kosztuje, biorąc pod uwagę tyle lat opuszczenia i odrzucenia.
Ponadto modlitwa i pokuta są w bardzo dobrej harmonii w Vetus Ordo, przede wszystkim, jeśli chodzi o Boskie Oficjum. Od razu rzuca się w oczy, że używając Brewiarza antycznego modlitwa codziennie jest prawie o godzinę dłuższa: a więc modli się więcej i to modlitwą liturgiczną, czyli najwyższą modlitwą Ciała Mistycznego Chrystusa. Ponadto jest więcej ofiary, bo – w tradycji franciszkańskiej na przykład – całą Psalmodię odmawia się na stojąco z wieloma przepisowymi ceremoniami. Bardzo wymowny jest też podział Godzin Liturgicznych w ciągu dnia, od rana jeszcze przed świtem (czy w samem sercu nocy u wspólnot życia kontemplacyjnego) aż po Kompletę wieczorem.
I nie można ignorować ponadto „ożywienia” powołań u wielu młodych osób, na których zrobiła wrażenie Liturgia Vetus Ordo i dzięki jej głębszemu poznaniu poczuli wewnętrzny impuls do życia konsekrowanego. Starając się oni sami znaleźć biskupów, Seminaria i Klasztory, w których jest obecna celebracja Liturgii antycznej. W dzisiejszych czasach, kiedy mamy w trakcie wyniszczanie życia zakonnego w Kościele nie przesadzimy, jeśli powiemy, że łaska tych powołań to prawdziwy cud, którego wszyscy by chcieli i którego wszystkim należy życzyć.
To na te młode powołania i wspólnoty musimy skierować nasz wzrok z żywą nadzieją odnalezienia w nich wrażliwości i uwagi na te wartości Liturgii antycznej, która była duszą i życiem dwóch tysięcznego Kościoła.
6. Spojrzenie na dzisiejsze chrześcijaństwo.
Świadomość sytuacji, w której znajduje się dzisiejsze chrześcijaństwo – i życie zakonne, które stanowi jego duszę – niestety, nie oferuje wiele przebłysków światła, ani nie czyni optymistycznych prognoz. „Jest wiele motywów do troski, które daje nam nasza epoka. Ale jeden przede wszystkim wydaje się być szczególnie podstępnym i jednocześnie niebezpiecznym: także między uczniami Jezusa jest niesamowita konfuzja idei, którą zasłania się i przedstawia jako elastyczność ducha i otwartość umysłu”[13].
W słynnym opactwie w Fontgombault, kardynał Ratzinger mówiąc o charakterze Mszy Świętej, czyli o jej aspekcie ofiarnym, twierdził, że duża część liturgistów wydaje się popierać Lutra, który nazywał Mszę „bezbożnictwem nie do zniesienia”. Stwierdza, że „nowe oświecenie o wiele więcej przekracza Lutra: bo ten chociaż brał dosłownie słowa ustanowienia eucharystii i używał jako normy według której dokonywał swojej reformy, dzisiaj, po tylu czasach, hipotezy sformułowane przez krytykę historyczną są na drodze sprowokowania erozji samych tekstów. Za słowami Ostatniej Wieczerzy, które ukazują się jako produkt konstrukcji liturgicznej wspólnoty, poszukuje się historycznego Jezusa, który oczywiście nie zamierzał ofiarować swojego ciała i swojej krwi, ani nie miał na myśli swoje ukrzyżowanie jako ofiarę przebłagalną”. I kontynuuje: idea ofiary „stała się ekstremalnie obca dla sposobu współczesnego myślenia” [14].
Ale odnośnie tego głównego aspektu Eucharystycznej Ofiary – aspektu tak cennego ale i zarazem tak delikatnego – trzeba powiedzieć że to właśnie wymiar ofiarny, we Mszy św. św Piusa V zostaje uwidoczniony w sposób bardzo elokwentny ze znakami także widocznymi, szczególnie przez środkowość Krucyfiksu, jak i przez częste znaki krzyża nad darami.
Z resztą to jasne, że gorzka refleksja ówczesnego Kardynała Ratzingera o „bezbożnictwie nie do zniesienia” Lutra co do Mszy Świętej, w dzisiejszych czasach przyjęta także przez wielu katolików ukazuje straszną konfuzję idei która nas otacza a która podminowuje i niszczy naszą wiarę w tajemnicę Mszy Świętej.
Dlatego niezbędne jest powrócenie do prawdy i głoszenie jej bez kompromisów. Należy walczyć, bo prawda – w przeciwności do tego, co aktualnie się głosi – nie postępuje sama. Aby mógł być postęp w prawdzie potrzeba – jak twierdzi Roman Amerio w swoim słynnym dziele lota unum – „skazać błąd i nakazać błądzącego” Wynika z tego, iż ci, co rządzą Kościołem (i Instytuty zakonne) nie mogą pozwolić się prowadzić przez fałszywe miłosierdzie, które prowadzi do uśpienia sumienia grzesznika utwierdzając go jednocześnie w jego woli pozostania w stanie winy. Pasterze muszą czuwać, aby nikt nie uważał za dozwolone współżycie praktycznej wiary i spokojnego nieposłuszeństwa prawu Bożemu, jak często się zdarza, także i w życiu zakonnym. „Jeśli biskup nie będzie mówił – pisze św. Ambroży do Teodozja – kto się pomylił umrze w swojej winie, a biskup zasłuży na karę bo nie upomniał tego kto się mylił” (List X, 74,2) „Magisterium, które nic i nikogo nie nakazuje (...) niechcąco stanie się współtwórcą błędu” twierdzi kard. Biffi. I to właśnie zachodzi także w życiu zakonnym, gdzie w rzeczywistości pewna cicha demokracja zniosła hierarchię i najbardziej elementarne zasady posłuszeństwa, co więcej, obowiązkowego i pokornego podporządkowania wezwaniom Namiestnika Chrystusowego.
Zakończenie
„Kto nas wybawi z tej zawiłej gmatwaniny i zagubienia moralnego? Pyta się Kardynał Biffi. Świety Jan Bosko odpowiedziałby: Papież i Matka Boża, czyli dwie kolumny, które od zawsze stanowiły niewzruszoną siłę wiary i dogmatu katolickiego.
Papież. Przez swoje odważne Motu Proprio Summorum Pontificum, Benedykt XVI na pewno chce uratować to, co Kościół stracił w ostatnich 40 latach. Ratowanie liturgii to nie tylko ratowanie rytu, ale także i przede wszystkim ratowanie dogmatyczne, moralne i egzystencjalne, bo „Liturgia jest samą Tradycją na najwyższym stopniu potęgi i wagi” (dom Gueranger), to miejsce gdzie wierny spotyka wiarę w Boga trzy razy świętego. Dlatego Ojciec Święty zasługuje na całkowite i nieustanne nasze wsparcie. Ten, którego Pan nam dał jako „namiestnika swojej miłości” (św. Ambroży).
Najświętsza Panna Maryja. W ciągu wieków, kiedy w Kościele Bożym wszystko wydawało się być narażone, kiedy wiara słabła i zwiększała się liczba nieprzyjaciół wiary, każda nadzieja została złożona w Niej, w Matce Bożej i naszej, w „Matce Kościoła”. To nie przypadek, że antyczna Liturgia wkłada w usta modlącego się słowa, które bardzo dobrze wyrażają to przekonanie: „Gaude Maria Virgo: tu cunctas haereses sola interemistis”: „Wesel się, Dziewico Maryjo: ty jedna pokonałaś wszystkie herezje”.
Z nadprzyrodzonym optymizmem, który zawsze musi napełniać uczniów Pana, patrzymy na Kościół, naszą Matkę, który – mimo zawsze wzburzonego morza świata – kontynuuje swoją podróż ku wieczności. Świat przemija ze swoimi błędami, pokusami, zwodzeniami, ale Kościół pozostaje, pozostaje taki jak zawsze: niepokalaną oblubienicą Pana czasu i historii. Pozostaje ze swoimi sakramentami, dogmatami, ze swoją Liturgią, która zawsze będzie się wznosić ku Bogu Jednemu w Trójcy. Liturgia, która nie jest „wyrażeniem sumienia jakieś wspólnoty, jakkolwiek rozproszonej i podlegającej zmianom”. Ale będzie i zawsze pozostanie „objawieniem przyjętym z wiarą i z modlitwą”, jak mówi Papież[15].
Chrystus kochał swój Kościół i dał siebie samego za niego, aby był „bez zmazy”. Erazm z Rotterdam tak odpowiedział Lutrowi, który karcił go za to, że pozostał w Kościele katolickim: „Znoszę ten Kościół w oczekiwaniu, że stanie się lepszy, ponieważ także i on zmuszony jest mnie znosić, w oczekiwaniu, że ja stanę się lepszy”. Bardzo cenne słowa, które każdy powinien by starać się zrozumieć i rozważać w czasach, kiedy wszyscy – nie bez pewnej uprzedzonej ignorancji – ustanawiają samych siebie stronniczymi sędziami Oblubienicy Chrystusa, świętej i niepokalanej.
Zakończymy to szybkie excursus, wzruszającym wezwaniem skierowanym do Kościoła Oblubienicy, jednego autora z czasów św. Augustyna: „Wesel się, wesel Kościele, który jesteś Oblubienicą! Jeśli Chrystus nie przecierpiałby swojej męki, ty nie narodziłabyś się z niego. On został sprzedany, aby ciebie uwolnić, został zabity, bo ciebie ukochał. A ponieważ ukochał cię nieskończenie, zapragnął umrzeć za ciebie. Taka jedność jest naprawdę wielką tajemnicą”
Kościół jest i zawsze będzie „Matką świętych, obrazem miasta świętego, niezniszczalnej krwi wieczną skarbnicą” (A. Manzoni, Pentecoste).
Przypisy:
________________________
[1] M. Mosebach, L’eresie dell’informe p 49 wydania włoskiego.
[2] J. Ratzinger, Moje życie, s.132/133.
[3] J. Ratzinger, „Liturgie diverse. Una richezza per l’unica Chiesa”, in 30 giorni XVI, 11 novembre 1998, p.50.
[4] J. Ratzinger, La teologia della Liturgia, Notre Dame de Fontgombault, 22 luglio 2001.
[5] M. Mosebach, L’eresia dell’informe, p.158
[6] List do Biskupów z okazji publikacji Motu proprio „Summorum Pontificum”
[7] Autour de la question liturgique. Abbaye Notre-Dame de Fontgombault, 2001, p.179, testo originale in francesce.
[8] Kardynał Dario Castrillon-Hoyos, wywiad w „Die Tagepost” z dnia 8 luty 2007.
[9] J. Ratzinger, Introduzione allo spirito della Liturgia, p.232s.
[10] St. Oppes, Le memorie di fra Gabriele M. Allegra ofm il “san Girolomo” della Cina, Roma 2005, p.126.
[11] L’intervista di Riccardo Lenzi, è stata pubblicata nel n. 29 del 2006 del settimanale L’Espresso e ripresa dal vaticanista Sandro Magister nel suo sito www.chiesa.espressonline.it
[12] J. Ratzinger, Davanti al. Protagonista, p.115.
[13] G.Biffi, Memorie e digressioni di un italiano cardinale, Siena 2007, p.598.
[14] J. Ratzinger, La teologia della Liturgia, Abbazia di Fontgombault, 22-24 luglio 2001.
[15] J. Ratzinger, La teologia della Liturgia, Abbazia di Fontgombault, 22-24 luglio 2001.
Tłumaczyła s.Maria Assunta Wąchała F.I.
II Część
Święta Traditio Ecclesiae.
Zastanówmy się pokrótce nad świętą Traditio Ecclesiae w Liturgii, która jest duszą i życiem Kościoła. Wiemy, że Msza Święta św. Piusa V, jak i brewiarz antyczny nie mają autora, ponieważ prawie o żadnej z jego części nie możemy powiedzieć, kiedy miały swój początek i kiedy ostatecznie zostały włączone w teksty liturgiczne. Każdy, przeto: „spostrzegał, że były czymś wiecznym i nie skonstruowanym przez człowieka” pisze Mosebach[1].
Dlatego Kardynał Ratzinger już sporo lat temu bardzo precyzyjnie i wyraźnie mówił, że – reformą posoborową – "zamieniło się liturgię uformowaną przez wieki liturgią skonstruowaną przy stoliku". „Ogłoszenie o zakazaniu mszału, - twierdzi kard. Ratzinger – który był wypracowany przez wieki, poczynając od czasów sakramentarzy Kościoła starożytnego, spowodowało wyłom w historii liturgii, a jego następstwa mogły być tylko tragiczne. Jak to już zdarzyło się wiele razy w przeszłości, konieczność rewizji mszału była w pełni sensowna i całkowicie zgodna z dyspozycjami Soboru, przede wszystkim biorąc pod uwagę wprowadzenie języków ojczystych. Ale tym razem wydarzyło się coś więcej: burzono starożytną budowlę i tworzono inną, nawet, jeśli używano do tego materiałów, z których zbudowana była stara konstrukcja i wykorzystywano poprzednie plany. Nie było wątpliwości, że ten nowy mszał przyniósł w niektórych rzeczach poprawę i wzbogacenie. Ale wyjątkowo poważne straty przyniósł nam już sam fakt, że był on przedstawiony jako nowa konstrukcja, przeciwstawiana tej, która uformowała się przez wieki historii; że zabraniano używania starego i w pewien sposób sprawiano wrażenie, że liturgia nie jest już żywym procesem, lecz produktem specjalistycznym erudycji i jurysdykcyjnej kompetencji. W ten sposób powstało rzeczywiście wrażenie, że liturgia jest „robiona”, że nie jest czymś, co istnieje przed nami, czymś „danym”, ale że zależy od naszych decyzji. Z tego wynika konsekwentnie, że nie tylko specjaliści i władza centralna mogliby podejmować decyzje w tej materii, lecz ostatecznie każda „wspólnota” mogłaby ustalić swoją własną liturgię. Gdy jednak liturgia jest czymś, co każdy sam tworzy, wtedy nie daje nam tego, co stanowi o jej autentycznej jakości: spotkania z tajemnicą, która nie jest naszym produktem, ale naszym początkiem i źródłem naszego życia” [2].
(...)
To nie do pomyślenia, iż jakaś reforma liturgiczna mogła usunąć coś z Tradycji, a tym bardziej, zabronić opowiadania się za nią, jak przypominał jeszcze kard. Józef Ratzinger (słowami kard. Newmana): „Kościół w swojej historii nigdy nie zniósł ani nie zabronił ortodoksyjnych form liturgii, bo byłoby to przeciwne do samego ducha Kościoła” [3].
Reformą liturgiczną, tymczasem, wydaje się, iż się przekroczyło granice wskazówek wyznaczonych przez sobór. Sens tajemnicy, który od zawsze charakteryzował święte zebrania eucharystyczne zdaje się, że całkowicie został pokryty całunem zapomnienia, i podczas gdy się podkreśla centralność człowieka, zapomina się, że– jak już kilka lat wcześniej ostrzegał kard. Ratzinger – „Liturgia bierze swoją wielkość z tego czym ona jest, a nie z tego co my z niej robimy. Nasze w niej uczestnictwo na pewno jest potrzebne, ale jako środek, aby z pokorą włączyć się w ducha liturgii i służyć temu, który jest prawdziwym podmiotem liturgii: Jezus Chrystus”[4].
Co się dzieje tymczasem, podczas dzisiejszych liturgii, tak często propagowanych przez same osoby zakonne? Odpowiada Mosebach: „Nie ma już podziału między Sanktuarium a zgromadzeniem wiernych (...) Nie istnieje Velum milczenia w kanonie, nie ma już zasłaniania świętych naczyń i velum cyborium (puszka). Zniesiona została funkcja subdiakona, istniejąca od trzeciego wieku. (...) Zakrywanie krzyży w okresie pasyjnym pozostawione zostało do wolnego wyboru...
Reforma liturgiczna często jest broniona argumentem, że ryt Mszy św. został uwolniony od wszystkich późniejszych dodatków i że została mu „przywrócona” forma bardziej zbliżona do początkowego chrześcijaństwa. W tym to znaczeniu welon i przykrywanie zdaje się, że należą do „późniejszych dodatków”, nawet jeśli mają charakter tajemniczy, który liturgia posiadała od samego początku. (...) To znaczy, że liturgia, która rezygnuje z zakrywania staje się jasna: pokaz nagiej materii gubi z oczu pełnię nadprzyrodzoności Stworzenia i potrzeby zbawienia świata”[5]. Efektem tego jest absurdalne zubożenie liturgiczne, które propaguje liturgie „wyblakłe” i jak mówi Ojciec Święty, „trudne do zniesienia”.[6]
3. Artykuł 3 Motu Proprio Summorum Pontificum.
Po uważnej lekturze papieskiego dokumentu rozumie się, że wznowienie Rytu antycznego jest bez żadnych ograniczeń i dla instytutów zakonnych. W odróżnieniu od kapłanów diecezjalnych, parafii, osób świeckich, którym postawione są pewne warunki, takie jak stała grupa osób świeckich czy prywatna Msza dla proboszczy. Oto tekst:
Art. 3 Wspólnoty Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego, czy to na prawie diecezjalnym czy papieskim, które pragną odprawiać Mszę zgodnie z edycją Mszału Rzymskiego ogłoszoną w 1962, podczas celebracji wspólnotowych lub konwentualnych w swoich oratoriach, mogą to czynić. Jeśli jedna wspólnota lub cały Instytut czy Stowarzyszenie pragnie wprowadzić takie celebracje często, zwykle lub stale, decyzja taka musi zostać odjęta przez Wyższego Przełożonego, zgodnie z prawem i ich własnymi dekretami i statutami.
Ta całkowita swoboda daje do myślenia. Słynne przysłowie mówi, że „losy świata rozgrywają się w sercach osób konsekrowanych”. Według myśli Benedykta XVI, życie Kościoła, i w konsekwencji, życie całej ludzkości zależą od Liturgii. Z tego wynika, że od jakości sprawowanej Liturgii w szerokiej mierze przez osoby konsekrowane, zależą losy Kościoła i świata. Ale którzy konsekrowani w szczególny sposób, są do tego wezwani i przeznaczeni?
Już w 2001 roku, kardynał Ratzinger bardzo wyraźnie napisał, że w dzisiejszych czasach możliwość przywrócenia do życia i posługiwania się antycznym Mszałem Rzymskim: „wydaje się być bardzo proste w Opactwach: to bardzo dobra rzecz; odpowiada to zarazem tradycji, bowiem istnieją Zakony ze swoim odrębnym rytem, np. Zakon dominikański. Tak, więc to Opactwa, czy wspólnoty takie jak dominikanie św. Wincentego Ferreri lub inne wspólnoty czy bractwa gwarantują obecność tego szczególnego rytu. Według mnie takie powinno być obiektywne kryterium. Oczywiście jest to trudniejsze dla bractw, które nie są zgromadzeniami zakonnymi a wspólnotami kapłanów diecezjalnych”[7].
Jest, więc jasne: wspólnoty, o których jest wyraźna mowa w tekście to wspólnoty monastyczne i wspólnoty zakonne czy inne bractwa, które nie są wspólnotami kapłanów diecezjalnych. Tym wspólnotom monastycznym i zakonnym w sposób szczególny jest powierzone zadanie ratowania i dowartościowania tak cennego dziedzictwa, jakim jest istniejący ponad tysiąc lat Vetus Ordo.
W jednym wywiadzie, kardynał Dario Castrillon – Hoyos, popierając zaangażowanie papieża w odzyskaniu Liturgii antycznej powiedział, że ”Ojciec Święty jest bardzo wrażliwy na duchowość liturgiczną i chciałby zachować skarb Kościoła nie dla muzeum, ale dla społeczeństwa jako żywe dziedzictwo, tak, iż kto jest wrażliwy wobec tradycji może docenić to bogactwo”. I dodał: „Jestem bardzo mile zaskoczony, jak młodzi, którzy wcześniej nie znali Rytu antycznego, odkrywają pokój i tajemnicę wypływające z tradycyjnej Mszy Świętej”[8].
To wspólnotom monastycznym życia kontemplacyjnego i licznym wspólnotom zakonnym życia kontemplacyjno – czynnego, obecnym na całym świecie, zostaje powierzone zadanie ratowania posługiwania się antycznym Mszałem Rzymskim i Brewiarzem. Dlaczego? Ze względu na wielką wartość wielowiekowego Vetus Ordo, tak bogatego w sens świętości i tajemnicy ofiary Chrystusa.
Według Kardynała Dario Castrillon Hoyos, można powiedzieć, że nadzwyczajna Forma Rytu Rzymskiego, (czy Msza „trydencka”) o wiele lepiej wyraża „sens ofiarny Chrystusa, który ukazuje każda Msza św.”
A Kardynał Antoni Canizares nie tak dawno (8 kwietnia 2009) powiedział, że Motu Proprio Summorum Pontificum Benedykta XVI jest nie tylko dla wiernych przywiązanych do antycznego Rytu Rzymskiego, „ale w sposób szczególny, aby otworzyć bogactwo liturgiczne Kościoła dla wszystkich wiernych, i umożliwić odkrycie skarbów dziedzictwa liturgicznego Kościoła tym, którzy je jeszcze nie poznali”.
4. Na nowo przyjąć Ryt antyczny w życiu zakonnym?
Błędy w wierze, takie jak herezje, nie są popularnym fenomenem. Historycznie, mają swoje korzenie w intelektualnej arystokracji czy spirytualizmie, w szkołach teologicznych i w opactwach. Nie pochodzą od prostych ludzi, którzy swoim sensus fidei zwykle zachowuje kompletną ortodoksyjność wiary. Smutną, ale prawdziwą rzeczywistością jest to, iż osoby zakonne – oprócz niewielkich wyjątków – podczas posoborowej konfuzji nie tylko odczuły, ale nawet rozpowszechniły między wiernymi liturgiczne deformacje i błędy doktrynalne, które w ostatnim czterdziestoleciu rozprzestrzeniły się w wyjątkowy sposób. Zmiana Liturgii w życiu zakonnym, wniosła z sobą zmianę życia, ponieważ to Liturgia jest życiem osoby zakonnej.
Bez zatrzymywania się nad różnicami między antyczną a nową Mszą świętą – które obecni tutaj dobrze znają, a które miały duży wpływ na wiarę narodu Bożego, a jeszcze bardziej na życie zakonne – zatrzymamy się raczej nad antycznym Brewiarzem, który jest jakby uzupełnienie Mszy antycznej.
Przez posoborowe odnowienie, Brewiarz został do tego punktu zmodyfikowany, że nie był już nazywany Brewiarzem, ale po prostu „Liturgią Godzin”. Bez wątpienia, nowa Liturgia Godzin, a mówiąc prościej nowy Brewiarz, cechuje się wyraźnym oderwaniem od wiecznej Tradycji Kościoła. Aby to zrozumieć, wyszczególnimy kilka najważniejszych różnic.
1. Antyczny Brewiarz Rzymski przewidywał odmawianie całego Psałterza w ciągu jednego tygodnia. I to odnosiło się do wszystkich zakonów nie tylko do kleru. Dzisiejsza Liturgia Godzin, tymczasem, zobowiązuje do odmawiania Psałterza w ciągu 4 tygodni. Święty Kościół Boży, został, więc nagle pozbawiona wielkiej ilości modlitwy liturgicznej, jeśli weźmie się pod uwagę, że aktualny Brewiarz – chodzi o Psalmy – praktycznie jest jedną czwartą poprzedniego. I jeśli pomyślimy, że – jak mówi Marmion – osoby zakonne, a w szczególności mnisi, poprzez ich modlitwę są ambasadorami ludzkości u Boga przedstawiając przed Tronem Najwyższego nie tylko samych siebie, ale i całą ludzkość, to łatwo zrozumiemy ile łaski mniej – przez te 40 lat – spłynęło na Kościół i na społeczeństwo.
2. Dzisiejszy Brewiarz, oprócz tego, iż został skrócony w ilości odmawianych modlitw, został także zredukowany w jego jakości. Sporo jest cenzur w tekście nowego Brewiarza (jak również i w Mszale). Zostały usunięte psalmy złorzeczące (przeciw nieprzyjaciołom), większość odnośników do piekła i do wiecznego potępienia. Zostały usunięte przepisowe przyklęknięcia przewidywane podczas odmawiania niektórych części Brewiarza, czasy pokutne takie jak Wigilie, Suche Dni i tzw. Dni Krzyżowe (dies Rogationum). Wszystko to było przyczyną ekstremalnego rozcieńczenia modlitwy, która bezsprzecznie odbija się także w życiu osoby zakonnej. Jak się modli tak się i żyje. Sam kult zmarłych, wcześniej bardzo częsty we Mszy świętej i w Brewiarzu, został, nie bez znaczenia, bardzo umniejszony i osłabiony.
3. Korzystanie z łaciny zostało – de facto nawet, jeśli nie de iure – wykluczone z Brewiarza, jak i ze Mszy św.. Oprócz nieszczęsnych podziałów i odizolowań wspólnot zakonnych (z łaciną osoba zakonna mogła się modlić w jakiejkolwiek wspólnocie gdzie by nie poszła, nie znając nawet języka lokalnego), korzystanie z języka rodowego wniosło z sobą problem tłumaczeń, które bardzo często wyraźnie i zaskakująco zdradzają nawet nowe teksty łacińskie, które i tak już są bardzo złagodzone.
Błędna racjonalistyczna mentalność, która dąży do usunięcia łaciny, a według której wszystko trzeba rozumieć, została jakiś czas temu bardzo skarcona prze Ojca Świętego, który w ważnym wywiadzie tak powiedział: „Pragnęło się Mszy św. jako dialogu z narodem. Wszystko miało być zrozumiałe, wszystko miało być „odkryte”, aby było zrozumiałe. I nie zauważyło się, że zrozumienie rzeczywistości liturgii jest całkowicie czymś innym od zrozumienia samych słów liturgii. Pobożna staruszka może świetnie pojąć głębię tajemnicy, nie rozumiejąc znaczenia każdego słowa. To właśnie to, co się stało po Soborze. Sam Sobór pozostał bardzo zrównażony, ale po Soborze główną ideą było to, iż należało wszystko pootwierać, wszystko zrozumieć a wszystko to pochodziło z powierzchowności w sposobie pojmowania liturgii i jej przesłania. (...) To bardzo ważne, aby powołani młodzi ludzie, zrozumieli, iż liturgia, w której koncentruje się jedynie na tym, aby być zrozumianym z punktu widzenia rozumowego i intelektualnego, traci głębię tej rzeczywistości, która winna dotyka mojego serca dając mi odczuć obecność Bożą we mnie”[9]. Ile mądrości w tych słowach!
Pełne boleści słowa możemy także znaleźć w pamiętniku Czcigodnego o. Gabriela Marii Allegra, słynnego biblisty, zwanego „św. Hieronimem Chin” zmarłego w 1976 gdzie pisze: „Kiedy pomyślę że już się nie uczy łaciny, że nawet w tym poszliśmy za przykładem Protestantów, lepiej, niektórych sekt protestanckich (...), gdy pomyślę że ogromna łacińska literatura patrystyczna, najsłynniejsze dokumenty historii Kościoła Bożego w Chinach które są napisane w języku łacińskim, to już książki niedostępne dla przyszłych kapłanów. Jak pomyślę że, wszystkie nasze franciszkańskie antyczne źródła i największe dzieła są napisane po łacinie... to płakać mi się chce, i to nie w sposób metaforyczny (...) Papież Pius IX podczas Pierwszego Soboru Watykańskiego mówił, że Sobór był zrobiony przez Ducha Świętego, ludzi i diabła... w pewnych dwuznacznościach liturgicznych i dyscyplinarnych, w ostracyzmie łaciny, Mszy św. Piusa V, śpiewu gregoriańskiego itp., w pluralizmie teologicznym, w ograniczeniu do danego miejsca Kościoła lokalnego (...), w tym wszystkim ja widzę dzieło inimicus Homo, dzieło Szatana”[10].
Co do tego argumentu warto przypomnieć, że Luter rozpoczął swoją Reformę właśnie od przetłumaczenia Biblii na język potoczny i od wykorzystania go w Liturgii. Dobrze wiedział że, znosząc łacinę, runie jedna z najbardziej mocnych twierdz chrześcijańskiego dogmatu. To, o czym mówił już w XIX wieku wielki opat Solesmes, don Prosper Gueranger w swoich „Instytucjach liturgicznych” gdzie z profetycznym akcentem twierdził, że usunięcie łaciny doprowadzi do opróżnienia kościołów.
4. Usunięcie łaciny spowodowało, de facto ale nie de iure, „pogrzebanie” oficjalnego śpiewu Kościoła, śpiewu gregoriańskiego. W wywiadzie udzielonym przez Eksc. Bartolucci, Mistrza Kaplicy Sykstyńskiej od 1956 do 1997 roku, czytamy że „wielki repertuar muzyki kościelnej, który nam pozostał z przeszłości składa się ze Mszy, z ofiarowań, z responsoriów: wcześniej nie istniała liturgia bez muzyki. W aktualnej liturgii, ten repertuar nie ma już miejsca, fałszuje, nie ma się, co zwodzić. To tak jakby Michałanioł na malowanie swojego Sądu Ostatecznego otrzymał do dyspozycji znaczek pocztowy!”. I jeszcze: „Dzisiejsze motto to: iść do ludzi patrząc im w oczy (...). Czyniąc tak ostatecznie celebrujemy nas samych: tajemnica i piękność Boga zostają oddalone. W rzeczywistości uczestniczymy w upadku Zachodu”. Wcześniej „miejsce i chór tworzyły jedność, tak jak jedność stanowiły muzyka i liturgia. Muzyka nie miała funkcji tylko prostej dekoracji, ale dawała życie liturgicznemu tekstowi i śpiewak był prawie jak kapłan”. „Śpiew gregoriański i Palestrina tworzą jedno z liturgią”. „(...) muzyka kościelna winna podążać duchem śpiewu gregoriańskiego i szanować liturgię”[11].
(...)
5. Experientia docet...
W świetle tych rozważań, jeszcze nie do końca wyczerpanych, wyraźnie widać, że Vetus Ordo stanowi cenne i witalne dziedzictwo liturgiczne i duchowe, którego nie mogą i nie powinny ignorować Instytuty zakonne. Fakty mówią nam, że ignorowanie go przez 40 lat zmniejszyło prawie o połowę liczbę osób zakonnych w świecie. Są to dane obiektywne, które powinny dać do myślenia. Experientia docet! Swoboda, jakiej udziela Ojciec Święty swoim Motu Proprio, osobom zakonnym co do tego argumentu, nie może pozostawić obojętnymi. Z wielką delikatnością a nawet może nieśmiałością, Papież wylansował apel, więcej, zalecenie. Naszym obowiązkiem jest słuchanie Ojca Świętego i wprowadzenie w czyn w jak najlepszy sposób, tego, co proponuje, a nie sprzeciwiać się, bojkotować, czy otwarcie przeszkadzać, unicestwiając w ten sposób ducha posłuszeństwa w Wierze i szacunek dla naprawdę wielkiej osobowości, posiadającą wiedzę teologiczną na najwyższym stopniu.
Niestety, przykro stwierdzić to, co experientia docet, czyli, że wielu sprzeciwia się Vetus Ordo, chociaż go wcale nie zna. Uważają, że jest trudny i skomplikowany, aby się go nauczyć, i w ten sposób odstawiają go na bok sądząc, że nadaje się tylko do muzeum a nawet, że jest przeszkodą, której lepiej się pozbyć tout-court, myśląc że ten czy tamten ryt to jedno i to samo i nikomu nie przyniesie pożytku przywrócenie Vetus Ordo już odstawionego ponad 40 lat temu.
Jest to nieprzebaczalna powierzchowność, tym poważniejsza, bo jest u tych, którzy – mnisi i zakonnicy(e) – zostali wyraźnie wyznaczeni przez Ojca Świętego jako osoby godne zaufania, którym można zawierzyć przywrócenie i dowartościowanie w Kościele, dwutysięcznego, wielkiego dziedzictwa Vetus Ordo.
Inteligencja i równowaga Ojca Świętego winny nas prowadzić. On sam twierdzi, że wznowienie i ochrona Vetus Ordo nie przyjdzie odgórnie, od autorytetu, ale od dołu, czyli „zależeć będzie od istnienia wzorowych miejsc gdzie liturgia będzie odprawiana w sposób właściwy, doświadczyć osobiście to, czym ona jest. Jeśli stamtąd wypłynie pewien rodzaj „ruchu”, który wewnątrz będzie się starał wypełnić to, co nie może być narzucone z góry, wtedy będzie można iść w tym kierunku. Wierzę, że w nowym pokoleniu można już teraz zauważyć znaki tego typu ożywienia”[12].
Papież mówi o „nowym pokoleniu”. I to jest właśnie to czego my sami doświadczamy w naszej młodej Rodzinie zakonnej Franciszkanów Niepokalanej, braci i sióstr, tak życia aktywnego jak kontemplacyjnego. Aktualnie bracia i siostry, są bardzo zaangażowani w poznawaniu Vetus Ordo i robią pierwsze doświadczenia życia liturgicznego według niego, tak Mszy Świętej jak i Boskiego Oficjum. Są w tym także naśladowani przez osoby świeckie należące do trzeciego zakonu franciszkanów Niepokalanej i członków naszego stowarzyszenia, „Misjonarzy Niepokalanej Pośredniczki” (M.I.M.).
Prawdę mówiąc, to przede wszystkim młodzi ludzie, okazują się otwarci na apel Motu Proprio i są nim zainteresowani, reprezentując w ten sposób tą niezbędną i rzeczywistą „odnowę”, o której mówi Papież. W domach formacyjnych naszych Braci i Sióstr, aspiranci i postulanci, nowicjusze i profesi, klerycy i bracia zakonni, z reguły, nie robią żadnych problemów w wypełnieniu apelu Ojca Świętego, wręcz przeciwnie, są bardzo pilni, aby pogłębić i wprowadzić w czyn to, co proponuje i zaleca namiestnik Chrystusa. Wielkie jest także zainteresowanie i zaangażowanie w nauce języka łacińskiego i śpiewu gregoriańskiego, co na dzisiejsze czasy na pewno dużo kosztuje, biorąc pod uwagę tyle lat opuszczenia i odrzucenia.
Ponadto modlitwa i pokuta są w bardzo dobrej harmonii w Vetus Ordo, przede wszystkim, jeśli chodzi o Boskie Oficjum. Od razu rzuca się w oczy, że używając Brewiarza antycznego modlitwa codziennie jest prawie o godzinę dłuższa: a więc modli się więcej i to modlitwą liturgiczną, czyli najwyższą modlitwą Ciała Mistycznego Chrystusa. Ponadto jest więcej ofiary, bo – w tradycji franciszkańskiej na przykład – całą Psalmodię odmawia się na stojąco z wieloma przepisowymi ceremoniami. Bardzo wymowny jest też podział Godzin Liturgicznych w ciągu dnia, od rana jeszcze przed świtem (czy w samem sercu nocy u wspólnot życia kontemplacyjnego) aż po Kompletę wieczorem.
I nie można ignorować ponadto „ożywienia” powołań u wielu młodych osób, na których zrobiła wrażenie Liturgia Vetus Ordo i dzięki jej głębszemu poznaniu poczuli wewnętrzny impuls do życia konsekrowanego. Starając się oni sami znaleźć biskupów, Seminaria i Klasztory, w których jest obecna celebracja Liturgii antycznej. W dzisiejszych czasach, kiedy mamy w trakcie wyniszczanie życia zakonnego w Kościele nie przesadzimy, jeśli powiemy, że łaska tych powołań to prawdziwy cud, którego wszyscy by chcieli i którego wszystkim należy życzyć.
To na te młode powołania i wspólnoty musimy skierować nasz wzrok z żywą nadzieją odnalezienia w nich wrażliwości i uwagi na te wartości Liturgii antycznej, która była duszą i życiem dwóch tysięcznego Kościoła.
6. Spojrzenie na dzisiejsze chrześcijaństwo.
Świadomość sytuacji, w której znajduje się dzisiejsze chrześcijaństwo – i życie zakonne, które stanowi jego duszę – niestety, nie oferuje wiele przebłysków światła, ani nie czyni optymistycznych prognoz. „Jest wiele motywów do troski, które daje nam nasza epoka. Ale jeden przede wszystkim wydaje się być szczególnie podstępnym i jednocześnie niebezpiecznym: także między uczniami Jezusa jest niesamowita konfuzja idei, którą zasłania się i przedstawia jako elastyczność ducha i otwartość umysłu”[13].
W słynnym opactwie w Fontgombault, kardynał Ratzinger mówiąc o charakterze Mszy Świętej, czyli o jej aspekcie ofiarnym, twierdził, że duża część liturgistów wydaje się popierać Lutra, który nazywał Mszę „bezbożnictwem nie do zniesienia”. Stwierdza, że „nowe oświecenie o wiele więcej przekracza Lutra: bo ten chociaż brał dosłownie słowa ustanowienia eucharystii i używał jako normy według której dokonywał swojej reformy, dzisiaj, po tylu czasach, hipotezy sformułowane przez krytykę historyczną są na drodze sprowokowania erozji samych tekstów. Za słowami Ostatniej Wieczerzy, które ukazują się jako produkt konstrukcji liturgicznej wspólnoty, poszukuje się historycznego Jezusa, który oczywiście nie zamierzał ofiarować swojego ciała i swojej krwi, ani nie miał na myśli swoje ukrzyżowanie jako ofiarę przebłagalną”. I kontynuuje: idea ofiary „stała się ekstremalnie obca dla sposobu współczesnego myślenia” [14].
Ale odnośnie tego głównego aspektu Eucharystycznej Ofiary – aspektu tak cennego ale i zarazem tak delikatnego – trzeba powiedzieć że to właśnie wymiar ofiarny, we Mszy św. św Piusa V zostaje uwidoczniony w sposób bardzo elokwentny ze znakami także widocznymi, szczególnie przez środkowość Krucyfiksu, jak i przez częste znaki krzyża nad darami.
Z resztą to jasne, że gorzka refleksja ówczesnego Kardynała Ratzingera o „bezbożnictwie nie do zniesienia” Lutra co do Mszy Świętej, w dzisiejszych czasach przyjęta także przez wielu katolików ukazuje straszną konfuzję idei która nas otacza a która podminowuje i niszczy naszą wiarę w tajemnicę Mszy Świętej.
Dlatego niezbędne jest powrócenie do prawdy i głoszenie jej bez kompromisów. Należy walczyć, bo prawda – w przeciwności do tego, co aktualnie się głosi – nie postępuje sama. Aby mógł być postęp w prawdzie potrzeba – jak twierdzi Roman Amerio w swoim słynnym dziele lota unum – „skazać błąd i nakazać błądzącego” Wynika z tego, iż ci, co rządzą Kościołem (i Instytuty zakonne) nie mogą pozwolić się prowadzić przez fałszywe miłosierdzie, które prowadzi do uśpienia sumienia grzesznika utwierdzając go jednocześnie w jego woli pozostania w stanie winy. Pasterze muszą czuwać, aby nikt nie uważał za dozwolone współżycie praktycznej wiary i spokojnego nieposłuszeństwa prawu Bożemu, jak często się zdarza, także i w życiu zakonnym. „Jeśli biskup nie będzie mówił – pisze św. Ambroży do Teodozja – kto się pomylił umrze w swojej winie, a biskup zasłuży na karę bo nie upomniał tego kto się mylił” (List X, 74,2) „Magisterium, które nic i nikogo nie nakazuje (...) niechcąco stanie się współtwórcą błędu” twierdzi kard. Biffi. I to właśnie zachodzi także w życiu zakonnym, gdzie w rzeczywistości pewna cicha demokracja zniosła hierarchię i najbardziej elementarne zasady posłuszeństwa, co więcej, obowiązkowego i pokornego podporządkowania wezwaniom Namiestnika Chrystusowego.
Zakończenie
„Kto nas wybawi z tej zawiłej gmatwaniny i zagubienia moralnego? Pyta się Kardynał Biffi. Świety Jan Bosko odpowiedziałby: Papież i Matka Boża, czyli dwie kolumny, które od zawsze stanowiły niewzruszoną siłę wiary i dogmatu katolickiego.
Papież. Przez swoje odważne Motu Proprio Summorum Pontificum, Benedykt XVI na pewno chce uratować to, co Kościół stracił w ostatnich 40 latach. Ratowanie liturgii to nie tylko ratowanie rytu, ale także i przede wszystkim ratowanie dogmatyczne, moralne i egzystencjalne, bo „Liturgia jest samą Tradycją na najwyższym stopniu potęgi i wagi” (dom Gueranger), to miejsce gdzie wierny spotyka wiarę w Boga trzy razy świętego. Dlatego Ojciec Święty zasługuje na całkowite i nieustanne nasze wsparcie. Ten, którego Pan nam dał jako „namiestnika swojej miłości” (św. Ambroży).
Najświętsza Panna Maryja. W ciągu wieków, kiedy w Kościele Bożym wszystko wydawało się być narażone, kiedy wiara słabła i zwiększała się liczba nieprzyjaciół wiary, każda nadzieja została złożona w Niej, w Matce Bożej i naszej, w „Matce Kościoła”. To nie przypadek, że antyczna Liturgia wkłada w usta modlącego się słowa, które bardzo dobrze wyrażają to przekonanie: „Gaude Maria Virgo: tu cunctas haereses sola interemistis”: „Wesel się, Dziewico Maryjo: ty jedna pokonałaś wszystkie herezje”.
Z nadprzyrodzonym optymizmem, który zawsze musi napełniać uczniów Pana, patrzymy na Kościół, naszą Matkę, który – mimo zawsze wzburzonego morza świata – kontynuuje swoją podróż ku wieczności. Świat przemija ze swoimi błędami, pokusami, zwodzeniami, ale Kościół pozostaje, pozostaje taki jak zawsze: niepokalaną oblubienicą Pana czasu i historii. Pozostaje ze swoimi sakramentami, dogmatami, ze swoją Liturgią, która zawsze będzie się wznosić ku Bogu Jednemu w Trójcy. Liturgia, która nie jest „wyrażeniem sumienia jakieś wspólnoty, jakkolwiek rozproszonej i podlegającej zmianom”. Ale będzie i zawsze pozostanie „objawieniem przyjętym z wiarą i z modlitwą”, jak mówi Papież[15].
Chrystus kochał swój Kościół i dał siebie samego za niego, aby był „bez zmazy”. Erazm z Rotterdam tak odpowiedział Lutrowi, który karcił go za to, że pozostał w Kościele katolickim: „Znoszę ten Kościół w oczekiwaniu, że stanie się lepszy, ponieważ także i on zmuszony jest mnie znosić, w oczekiwaniu, że ja stanę się lepszy”. Bardzo cenne słowa, które każdy powinien by starać się zrozumieć i rozważać w czasach, kiedy wszyscy – nie bez pewnej uprzedzonej ignorancji – ustanawiają samych siebie stronniczymi sędziami Oblubienicy Chrystusa, świętej i niepokalanej.
Zakończymy to szybkie excursus, wzruszającym wezwaniem skierowanym do Kościoła Oblubienicy, jednego autora z czasów św. Augustyna: „Wesel się, wesel Kościele, który jesteś Oblubienicą! Jeśli Chrystus nie przecierpiałby swojej męki, ty nie narodziłabyś się z niego. On został sprzedany, aby ciebie uwolnić, został zabity, bo ciebie ukochał. A ponieważ ukochał cię nieskończenie, zapragnął umrzeć za ciebie. Taka jedność jest naprawdę wielką tajemnicą”
Kościół jest i zawsze będzie „Matką świętych, obrazem miasta świętego, niezniszczalnej krwi wieczną skarbnicą” (A. Manzoni, Pentecoste).
Przypisy:
________________________
[1] M. Mosebach, L’eresie dell’informe p 49 wydania włoskiego.
[2] J. Ratzinger, Moje życie, s.132/133.
[3] J. Ratzinger, „Liturgie diverse. Una richezza per l’unica Chiesa”, in 30 giorni XVI, 11 novembre 1998, p.50.
[4] J. Ratzinger, La teologia della Liturgia, Notre Dame de Fontgombault, 22 luglio 2001.
[5] M. Mosebach, L’eresia dell’informe, p.158
[6] List do Biskupów z okazji publikacji Motu proprio „Summorum Pontificum”
[7] Autour de la question liturgique. Abbaye Notre-Dame de Fontgombault, 2001, p.179, testo originale in francesce.
[8] Kardynał Dario Castrillon-Hoyos, wywiad w „Die Tagepost” z dnia 8 luty 2007.
[9] J. Ratzinger, Introduzione allo spirito della Liturgia, p.232s.
[10] St. Oppes, Le memorie di fra Gabriele M. Allegra ofm il “san Girolomo” della Cina, Roma 2005, p.126.
[11] L’intervista di Riccardo Lenzi, è stata pubblicata nel n. 29 del 2006 del settimanale L’Espresso e ripresa dal vaticanista Sandro Magister nel suo sito www.chiesa.espressonline.it
[12] J. Ratzinger, Davanti al. Protagonista, p.115.
[13] G.Biffi, Memorie e digressioni di un italiano cardinale, Siena 2007, p.598.
[14] J. Ratzinger, La teologia della Liturgia, Abbazia di Fontgombault, 22-24 luglio 2001.
[15] J. Ratzinger, La teologia della Liturgia, Abbazia di Fontgombault, 22-24 luglio 2001.
Tłumaczyła s.Maria Assunta Wąchała F.I.