piątek, 22 stycznia 2010

Rzym się zmienia

Ks. Sean Finegan prowadzący blog Valle Adurni, goszcząc w Rzymie początkiem stycznia przy okazji konferencji dla kapłanów, poczynił kilka ciekawych spostrzeżeń dotyczących zmian zachodzących w Wiecznym Mieście.

Ojciec Święty Benedykt XVI zasiada na tronie piotrowym od kilku lat i od tego czasu w wiecznym mieście zaszły niebanalne zmiany. Zapewne największe efekty widać w sferze liturgii.

1) Widziałem tylko dwa ołtarze (co do tej pory było normalnym zjawiskiem wszędzie) z dwiema świecami po jednej stronie i bukietem kwiatów z drugiej.
2) Więcej ołtarzy przyjęło „porządek benedyktyński” — krucyfiks stoi na środku ołtarza, zaś świece po jego obu stronach. Czasami były to dwie świece, czasami cztery (jak u św. Jana na Lateranie), nieco rzadziej sześć.
3) Prawie wszystkie kościoły były otwarte i można było wejść na chwilę modlitwy, a w środku znajdowali się modlący się ludzie. A to jest zupełne novum: byłem raczej przyzwyczajony do całowania klamek wielu rzymskich świątyń. Mogłem więc zobaczyć kościoły, których wnętrza nigdy wcześniej nie było mi dane oglądać.
4) W „alei koronek”(via dei Cestari), ulicy sklepików z paramentami w pobliżu Panteonu można obecnie znaleźć całe mnóstwo wszelkiego rodzaju tradycyjnych szat i paramentów. Wcześniej można było je nabyć jedynie od osobliwie usłużnych subiektów u Gammarelliego ('Splenditatis Vendor') czy zrzędliwych ekspedientów (nie, to nie jest właściwe słowo, oni nie wychodzą do klienta tylko rzucają klientowi marsowe spojrzenie) w Serpone. Dotąd Arte Sacra było jedynym miejscem, w którym można było nabyć relikwiarze, obecnie można je kupić wszędzie. Właściciel powiedział koledze, że lata 60-te i 70-te niemalże doprowadziły go do bankructwa, lecz obecnie handel kwitnie. Inny współbrat w kapłaństwie zauważył, że jeżeli ludzie są gotowi wydać na coś pieniądze, świadczy to niezbicie o tym, że określone rzeczy są im bardzo potrzebne.
Nawet w Slabbinck, pozostałości ducha lat 70-tych, można było dostrzec dwie rzeczy warte uwagi.
5) Sutanny widuje się na ulicy nadal dość rzadko, ale widziałem o wiele więcej (męskich) habitów niż do tej pory.
6) Dowiedziałem się też, że wcześnie rano w sobotę można zobaczyć księży odprawiających tradycyjną Mszę przy wielu ołtarzach u św. Piotra.

Z drugiej strony, Włosi zdają się nadal potrzebować niekończącej się gadaniny na Mszy św. I wcale nie mam tu na myśli wiernych, lecz księży. Nie ma nawet pięciu sekund ciszy i spokoju. Pewnego ranka poszedłem na Mszę św. (coś w tym rodzaju, odmówiłem swoje brewiarzowe oficjum w bocznej kaplicy) w czasie której ksiądz mówił lub śpiewał bez przerwy. Poza przepisanymi tekstami i przemową, było najpierw jedno długie wprowadzające kazanie, kolejne przed czytaniami oraz jeszcze jedno po czytaniach. Następnie II modlitwa eucharystyczna, oczywiście w tempie ekspresowym, po czym, na domiar złego, nadzwyczajny szafarz rozdawał Komunię św., tak by celebrans mógł prowadzić śpiew z ludem, krzycząc do mikrofonu. Co dziwne, ową melodią była „Oft in the stilly night”.
Ksiądz napotkany na ulicy powiedział, że Włosi nie lubią Mszy uroczystej, za to są uzależnieni od Mszy będącej jednym potokiem słów. Obecny ryt Mszy św. doskonale wpisuje się w to zadanie.

tłum. Anna Kaźmierczak