Dzięki uprzejmości redakcji Caeremoniale Romanum prezentujemy fragmenty relacji J.Cyrankowskiego z przebiegu uroczystości kanonizacyjnych, które miały miejsce 17 kwietnia 1938 roku. Na ołtarze został wyniesiony wtedy przez papieża Piusa XI m.in. święty Andrzej Bobola.
Rozpoczyna się akt kanonizacji. Dzięki megafonom rozmieszczonym w
bazylice słyszymy każde słowo. Ktoś życzliwy z otoczenia radzi mi
umieścić się wysoko na balustradzie. Doskonale ogarniam z tego punktu
obserwacyjnego trzy czwarte całej bazyliki, a przede wszystkim widzę
papieża na tronie i śledząc cały tok odbywających się ceremonii, z
wdzięczności informuję otoczenie moje, objaśniając, co widzę. A więc:
przystępuje do tronu papieskiego adwokat konsystorski, który w imieniu
zakonu ojców jezuitów, którego błogosławiony Andrzej był członkiem, oraz
w imieniu całego kraju polskiego, prosi Ojca Świętego o wyniesienie
błogosławionego Andrzeja Bobolę i dwóch dalszych błogosławionych na
ołtarze. Ojciec Święty odpowiedział na to, że przede wszystkim należy
się modlić, aby Bóg w tak ważnej sprawie udzielił swej pomocy. Śpiewa
się wiec litanią do Wszystkich Świętych. Gdy adwokat ponownie prosi
papieża, Ojciec Święty przez usta sekretarza brewe papieskich odpowiada,
że należy się jeszcze usilniej modlić, śpiewa się więc Veni Creator, a
gdy adwokat po raz trzeci ponawia swą prośbę, Ojciec Święty oznajmia, że
orzeka niniejszym uroczyście, iż błogosławiony Andrzej Bobola ma zostać
wpisany do katalogu świętych i podaje dzień 16 maja jako dzień jego
święta. Uroczyste Te Deum, odśpiewane przez słynny na całym świecie Chór
Sykstyński pod dyrekcją Lorenzo Perosiego, stanowiło podziękowanie za
akt kanonizacji, po czym diakon zaintonował wezwanie: „Ora pro nobis
Sancte Andrea!” – a papież zaśpiewał modlitwę do świętego Andrzeja
Boboli, po odśpiewaniu przez diakona Confiteor papież udzielił
błogosławieństwa apostolskiego wraz z odpustem zupełnym, które
przyjęliśmy głęboko pochyleni, gdyż uklęknąć nie można było z powodu
szczupłości miejsca. Na tym zakończył się uroczysty akt kanonizacji
Adrzeja Boboli i Giovanniego Leonardiego oraz Salvatore da Horta.
Andrzej jako męczennik kanonizowany był na pierwszym miejscu. (...)
Uroczystą Mszę świętą papieską celebrował kardynał dziekan. Podczas
Ofiarowania przedstawiciele narodów, które prosiły Ojca Świętego o
kanonizację swych świętych, a więc Polacy, Włosi i Hiszpanie, składają
papieżowi w podzięce tradycyjne: dwie świece woskowe, dwa chleby, dwie
małe baryłki wina (każdy z tych przedmiotów jest pozłacany lub
posrebrzany na przemian), a nadto dwie synogarlice, dwa gołąbki i klatkę
z licznymi ptaszkami, które mają symbolizować cnoty Świętego.
Głębokie wrażenie czyniła na obecnych chwila Podniesienia, kiedy papież klęczał zatopiony w adoracji, a z chóru odezwały się dźwięki srebrnych trąb. Gdy Msza święta się skończyła, zasiadł papież na sedia gestatoria i kierował się ku wyjściu, poprzedzany długim orszakiem kardynałów i biskupów (...)
Zbliża się papież. Tym razem okrąża konfesję z naszej strony, przesuwa się więc sedia tuż obok nas, może na dziesięć kroków. Doskonale widzimy papieża i malujące się na jego obliczu, jakby z tamtego świata, radosne wzruszenie. Ale bo też wołaliśmy jak tylko nas było stać radośnie, czule: „Ojcze nasz święty”, „Papieżu Polski”, „Niech żyje!”. Sedia kilkakrotnie przystanęła, my wiwatowaliśmy ze łzami w oczach, papież błogosławił, rozwierał ramiona jak do uścisku, kocha nas zawsze tak samo „il papa pollacco”.
Głębokie wrażenie czyniła na obecnych chwila Podniesienia, kiedy papież klęczał zatopiony w adoracji, a z chóru odezwały się dźwięki srebrnych trąb. Gdy Msza święta się skończyła, zasiadł papież na sedia gestatoria i kierował się ku wyjściu, poprzedzany długim orszakiem kardynałów i biskupów (...)
Zbliża się papież. Tym razem okrąża konfesję z naszej strony, przesuwa się więc sedia tuż obok nas, może na dziesięć kroków. Doskonale widzimy papieża i malujące się na jego obliczu, jakby z tamtego świata, radosne wzruszenie. Ale bo też wołaliśmy jak tylko nas było stać radośnie, czule: „Ojcze nasz święty”, „Papieżu Polski”, „Niech żyje!”. Sedia kilkakrotnie przystanęła, my wiwatowaliśmy ze łzami w oczach, papież błogosławił, rozwierał ramiona jak do uścisku, kocha nas zawsze tak samo „il papa pollacco”.
Zachęcamy gorąco do zapoznania się z całością tekstu.