Publikujemy tłumaczenie przemówienia, które wygłosił kardynał Antonio Canizares, prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny
Sakramentów, podczas prezentacji książki księdza Guillaume'a Derville'a Eucharistic Concelebration. From Symbol To Reality. Prezentacja odbyła się w Rzymie, na Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża, 5 marca 2012.
Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką. Tam przemienił się wobec nich. Jego odzienie stało się lśniąco białe tak, jak żaden folusznik na ziemi wybielić nie zdoła. I ukazał się im Eliasz z Mojżeszem, którzy rozmawiali z Jezusem. Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: „Rabbi, dobrze, że tu jesteśmy; postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza” (Mk 9, 2-5).
Wczoraj, w drugą niedzielę
Wielkiego Postu, liturgia głosiła słowa, które właśnie przeczytałem. Słowa, które
mogą, jak sądzę, posłużyć jako tło lub wprowadzenie do tej prezentacji książki
ks. Guillaume’a Derville’a, Eucharistic Concelebration. From Symbol To Reality, opublikowanej
przez wydawnictwo Wilson & Lafleurin w jego serii Gratianus.
Kiedy myślimy o opowieści o
Przemienieniu Pańskim, przychodzą na myśl słowa takie jak chwała, jasność oraz piękno. Są to terminy, które mogą być
zastosowane bezpośrednio do liturgii. Benedykt XVI przypomina nam, że istnieje
nierozerwalny związek między liturgią i pięknem. Istotnie, Prawdziwym pięknem jest miłość Boga, która definitywnie objawiła się
nam w Misterium Paschalnym.
Wyrażenie Misterium Paschalne syntetyzuje zasadniczy trzon całego procesu
odkupienia, jest zwieńczeniem dzieła Chrystusa. Liturgia z kolei zawiera, jako
coś własnego, dzieło Chrystusa,
ponieważ przez nią dzieło naszego Odkupienia jest aktualizowane. Dlatego
liturgia, jako część Misterium Paschalnego, jest „najwyższym wyrazem chwały Bożej i, w pewnym sensie, otwarciem się Nieba
na ziemi. Pamiątka odkupieńczej ofiary Jezusa zawiera coś z tego piękna, któremu
Piotr, Jakub i Jan dali świadectwo, gdy Mistrz, w drodze do Jerozolimy,
przemienił się na ich oczach (por. Mk 9, 2). Piękno, to nie jest tylko ozdoba,
ale jest ono istotnym elementem akcji liturgicznej, gdyż jest atrybutem samego
Boga i jego objawienia. Rozważania te powinny nam uświadomić, jak należy się
troszczyć, żeby czynności liturgiczne miały na celu odzwierciedlenie jego wrodzonej
wspaniałości”.
Chciałbym zwrócić szczególną
uwagę na ostatnie frazy tekstu, który właśnie zacytowałem, ponieważ moim
zdaniem wprowadzają bardzo wrażliwą kwestię, która jest równocześnie centralną
częścią pracy ks. Derville’a. Przeczytajmy je raz jeszcze: Piękno, to nie jest tylko ozdoba, ale jest ono istotnym elementem akcji
liturgicznej, gdyż jest atrybutem samego Boga i jego objawienia. Rozważania te
powinny nam uświadomić, jak należy się troszczyć, żeby czynności liturgiczne miały
na celu odzwierciedlenie jego wrodzonej wspaniałości”.
To znaczy: liturgia, a w niej akt
koncelebry, będzie piękna, gdy jest prawdziwa i autentyczna, gdy jej wrodzona wspaniałość
jest w niej naprawdę odzwierciedlona. To właśnie w tym kontekście powinniśmy
rozumieć pytanie postawione przez Ojca Świętego dotyczące koncelebry z dużą
liczbą kapłanów: Z mojej strony -
powiedział papież - muszę powiedzieć, że
to pozostaje problemem, ponieważ konkretna wspólnota w celebracji ma fundamentalne
znaczenie, i nie uważam, że ostateczna odpowiedź została naprawdę znaleziona.
Ja również poruszyłem tę kwestię podczas ostatniego Synodu, ale nie uzyskała
ona odpowiedzi. Miałem też inne pytanie dotyczące koncelebry Mszy: Dlaczego, na
przykład, jeśli tysiąc kapłanów koncelebruje, to my jeszcze nie wiemy, czy taka struktura jest pożądana
przez Pana?
Pytanie jest właściwie jedno, o strukturę pożądaną przez Pana, ponieważ
liturgia jest darem od Boga. To nie jest coś wykonane przez nas - ludzi, nie
jest w naszej dyspozycji. Istotnie, przez
swoje polecenie: To czyńcie na moją pamiątkę (Łk 22, 19; por. 1 Kor 11, 25),
prosi nas, byśmy odpowiedzieli na Jego dar i uczynili go sakramentalną obecnością.
W tych słowach Pan wyraża jak gdyby swoje oczekiwanie, by Kościół zrodzony z
Jego ofiary przyjął ten dar, rozwijając pod kierownictwem Ducha Świętego formę
liturgiczną sakramentu.
Z tego powodu musimy nauczyć się rozumieć strukturę
Liturgii i dlaczego jest ona określona, tak jak jest. Liturgia rozwijała się w
ciągu dwóch tysiącleci, a nawet po reformacji nie była po prostu czymś ułożonym
przez kilku liturgistów. Zawsze pozostaje kontynuacją tego trwającego wzrostu
kultu i głoszenia. Dlatego, aby żyć w zgodzie jest bardzo ważne, aby zrozumieć
tę strukturę, że rozwinęła się i została włączona wraz z naszym umysłem do głosu
Kościoła.
Dokładne badania ks. Derville’a idą
mocno w tym kierunku. Pomaga nam on słuchać Soboru Watykańskiego II, którego
teksty, jak bł. Jan Paweł II zauważył, nie
straciły nic z ich wartości ani blasku. Muszą być prawidłowo odczytane, aby były
powszechnie znane i przyswajane jako miarodajne i normatywne teksty
Magisterium, należące do Tradycji Kościoła.
Sobór rzeczywiście zdecydował się
poszerzyć możliwość koncelebry zgodnie z dwiema zasadami: że ta forma
celebracji Mszy Świętej odpowiednio przejawia się w jedności kapłaństwa, i że
była praktykowana do dziś w Kościele zarówno na Wschodzie jak i na Zachodzie.
Stąd koncelebra, jak zauważa również Sacrosanctum
Concilium, jest jednym z tych obrzędów, które wypada, aby przywrócono według pierwotnej reguły świętych Ojców.
W tym sensie ważne jest, aby
spojrzeć choć krótko, na historię koncelebry. Historyczna panorama, jaką ks.
Derville nam oferuje, nawet jeśli jest – jak sam skromnie zaznacza – tylko
krótkim streszczeniem, wystarczy nam, aby dostrzec obszary niejasności, pokazujące
brak jednoznacznych danych na temat Eucharystii w najdawniejszych czasach
Kościoła. Równocześnie, bez popadania w naiwny archeologizm, daje nam wystarczająco dużo informacji, aby móc
stwierdzić, że koncelebra, w prawdziwej tradycji Kościoła, czy Wschodniej czy Zachodniej,
jest nadzwyczajnym, uroczystym i publicznym obrzędem, zwykle przewodniczył jej
biskup lub jego delegat, otoczony przez jego prezbiterium i całą wspólnotę
wiernych. Codzienne koncelebry samych kapłanów – które są praktykowane prywatnie, jak to się mówi w Kościołach
Wschodnich, zamiast Mszy sprawowanych indywidualnie lub bardziej prywatnie – nie stanowią części łacińskiej tradycji
liturgicznej.
Ponadto, wydaje mi się, że
autorowi udało się w pełni i dogłębnie przeanalizować podstawowe powody
wymienione przez Sobór, aby rozszerzyć koncelebrę. To poszerzenie możliwości do
koncelebry musi zostać przejrzane, jak możemy zauważyć czytając teksty Soboru.
I jest logiczne, że powinno być tak: cel koncelebry nie jest rozwiązywaniem
problemów logistyki lub organizacji, lecz uobecnieniem Paschalnego Misterium, ukazując
tym samym jedność kapłaństwa, która rodzi się z Eucharystii. Piękno koncelebry,
jak powiedzieliśmy na początku, oznacza wierną celebrację. A tym samym jej moc
jako znaku zależy od sposobu, według którego się żyje i szanuje wymagania,
które koncelebra niesie sama z siebie.
Gdy liczba koncelebransów jest
zbyt duża, można zatracić jeden z głównych aspektów koncelebry. Kiedy jest
prawie niemożliwe, aby zsynchronizować słowa i gesty nie zastrzeżone dla
głównego celebransa, gdy koncelebransi są oddaleni od ołtarza i Ofiary, gdy nie
ma dla nich szat liturgicznych, gdy istnieje brak harmonii w kolorze lub
kształcie tych szat, to wszystko to może przesłaniać ukazanie jedności
kapłaństwa. A nie możemy zapominać, że to właśnie to ukazanie uzasadniło
poszerzenie możliwości do koncelebrowania.
Już w 1965 roku kardynał Lercaro,
przewodniczący Consilium ad exsequendam
Constitutionem De sacra liturgia, napisał list do przewodniczących
Konferencji Episkopatów, ostrzegając ich przed niebezpieczeństwem traktowania
koncelebry po prostu jako sposobu radzenia sobie z problemami praktycznymi. I
przypomniał im, że może to być właściwe, aby do tego zachęcać, jeśli to będzie wspomagało
pobożność wiernych i księży.
Chciałbym bardzo krótko spojrzeć
na ten ostatni aspekt. Jak stwierdził Benedykt XVI: Przyłączam się do Ojców synodalnych, polecając „codzienną celebrację
Mszy św, nawet gdy wierni nie są obecni”. Zalecenie to jest zgodne z obiektywnie
nieskończoną wartością każdej celebracji Eucharystii, i jest motywowane przez
wyjątkową płodność duchową Mszy. Jeśli celebracja jest sprawowana wiernie i
troskliwie, to kształtuje człowieka w najgłębszym sensie tego słowa, sprzyja
bowiem upodobnieniu się kapłana do Chrystusa i umacnia go w swoim powołaniu.
Dla każdego kapłana celebracja
Mszy Świętej jest powodem jego istnienia. To musi być całkowicie osobiste
spotkanie z Panem i Jego dziełem odkupienia. Jednocześnie, każdy kapłan w
Eucharystii staje się samym Chrystusem obecnym w Kościele jako Głowa swojego Ciała
i działa również w imieniu całego Kościoła, gdy
zanosi do Boga modlitwę Kościoła, a przede wszystkim gdy składa Ofiarę
eucharystyczną. Kiedy doświadczamy daru Eucharystycznego cudu, który
przemienia i upodabnia nas do Chrystusa, to jest to czas na zdumienie,
wdzięczność i posłuszeństwo.
Autor pomaga nam zrozumieć tę
zachwycającą rzeczywistość głębiej i wyraźniej. Równocześnie, jak czytamy,
przypomina nam i ukazuje wartość tego, że istnieje także, wraz z koncelebrą,
możliwość indywidualnej celebracji lub uczestniczenia w Eucharystii jako
kapłan, ale bez koncelebry. To jest kwestia wejścia w liturgię, stosownie do
konkretnych okoliczności szukania alternatywy, która pozwoli łatwiej wejść nam
w dialog z Panem, z poszanowaniem struktury samej liturgii. Znajdziemy tu
granice prawa czy koncelebrować czy nie, co również szanuje prawo wiernych do
udziału w liturgii, gdzie ars celebrandi
sprawia, że ich participatio actuosa jest
możliwe. Dotykamy zatem punktów, które są kwestią sprawiedliwości. Sam autor
odwołuje się także do Kodeksu Prawa Kanonicznego.
Pozostaje mi tylko podziękować
ks. Derville’owi i wydawnictwom Palabra oraz Wilson & Lafleur za książkę, którą
mam przyjemność dziś zaprezentować. Myślę, że przedstawia nam ona przykład
prawdziwej hermeneutyki Soboru Watykańskiego II. Zmiany, które Sobór wskazał do analizy, miałyby być rozumiane w
całkowitej jedności historycznego rozwoju samego obrządku, nie stosując sztucznych
braków ciągłości, i będzie to zarówno pomoc i impuls wobec
odpowiedzialności, którą Ojciec Święty przypomniał niedawno Synodowi, któremu przewodniczyłem:
trzeba skoncentrować się na dawaniu
nowego impulsu do promowania liturgii w Kościele, zgodnie z odnowieniem, którego
Sobór Watykański II pragnął, na podstawie Konstytucji Sacrosanctum Concilium. Jestem
pewien, że ta książka pomoże uczynić Rok Wiary dobrą okazją do zintensyfikowania celebracji wiary w liturgii,
zwłaszcza w Eucharystii.
Tłumaczenie: kl. Kacper Nawrot
Źródło: Zenit