Informowaliśmy niedawno o włoskim klasztorze benedyktynów z Nursji, którzy zapragnęli posługiwać się na co dzień równorzędnie formą zwyczajną i nadzwyczajną rytu rzymskiego. Dzisiaj publikujemy wywiad z przeorem klasztoru o. Cassianem Folsomem OSB, który wyjaśnia motywy decyzji podjętej przez mnichów. Źródło: WDTPRS.
Czy decyzja ta jest zgodna z postanowieniami Soboru Watykańskiego II?
Warto uważnie przeczytać dokument soborowy dotyczący liturgii. Konstytucja o Liturgii Świętej (SC 22) mówi, że: „Prawo kierowania sprawami liturgii należy wyłącznie do władzy Kościoła. Przysługuje ono Stolicy Apostolskiej oraz, zgodnie z prawem, biskupowi.” Motu Proprio papieża Benedykta w prosty sposób podtrzymuje tę zasadę oraz przewiduje użycie starego obrządku obok nowego. Ojciec Święty podkreśla także, że interpretacja dokumentów soborowych ma przebiegać w myśl zasady hermeneutyki ciągłości. Zasada ta jest także wyrażona w dokumencie dotyczącym liturgii, który mówi, że: „…z zastrzeżeniem jednak, że nowe formy będą niejako organicznie wyrastać z form już istniejących.” (SC 23). Kwestię, którą faktycznie tu poruszamy to prawowity pluralizm, za którym opowiada się także Sobór: „W sprawach, które nie dotyczą wiary lub dobra powszechnego, Kościół nie chce narzucać sztywnych, jednolitych form nawet w liturgii” (SC 37). Zatem odprawianie [starej – przyp. red.] Mszy św. ze wszech miar respektuje postanowienia Soboru Watykańskiego II. W poszukiwaniu jedności przyjmujemy obie formy i wyciągamy rękę do pozostałych grup. Taka jest istota soborowego podejścia.
Tylko czy nie jest to „cofanie wskazówek zegara”?
Wprost przeciwnie, postrzegam monastyczny „utriusque usus” jako wielce przyszłościowy, zwłaszcza w świetle prawdziwego ekumenizmu. Mam tu na myśli dwie rzeczy. Pierwsza z nich polega na tym, że etos nadzwyczajnej formy bardzo przypomina etos wielu obrządków wschodnich, stąd sprawowanie Eucharystii wg dwóch [form – przyp. red.] pozwala nam na bycie pomostem pomiędzy Wschodem a Zachodem. Druga sprawa zaś, moim zdaniem, to potrzeba dużej dozy „wewnętrznego ekumenizmu” w Kościele, aby móc prowadzić dialog z katolikami przywiązanymi do starszych form liturgicznych bez uprzedzeń natury ideologicznej.
W jaki sposób uzasadnia Ojciec tę decyzję jako liturgista?
Jako liturgista mam możliwość analizowania i doświadczania bogactwa tradycji liturgicznych Kościoła. Entuzjazm „łacinników” dla obrządku bizantyńskiego jest jak najbardziej „poprawny politycznie”. Dlaczegóż więc mamy nie żywić entuzjazmu dla nadzwyczajnej formy obrządku łacińskiego i nie być przy tym „poprawnymi politycznie”? Historia liturgii jasno ukazuje mnogość uzusów w ramach jednego obrządku łacińskiego. Dzięki wieloletnim studiom nad liturgią zacząłem rozumieć ważność jedności w różnorodności. W rzeczy samej przywołałem ten argument w obecności ówczesnego kardynała Ratzingera na konferencji poświęconej liturgii w Fontgombault we Francji w 1997 roku. Jako liturgista pragnę też dodać, że nie ma doskonałego obrządku; każda tradycja liturgiczna ma mocne i słabe strony. Jedyną liturgią doskonałą jest niebiańska. Nadto, zarówno formę nadzwyczajną jak i zwyczajną można odprawiać dobrze lub „byle jak”. Gwoli uczciwości powiem, że musimy czerpać z tego co najlepsze w obu formach.
W jaki sposób obie formy obrządku mogą wpływać na siebie nawzajem?
Forma zwyczajna podkreśla uczestnictwo wiernych, użycie języka narodowego, ciągły rozwój liturgii poprzez dodanie nowych świętych do kalendarza, itp.: są to bardzo ważne elementy. Z drugiej zaś strony ryzykując pewne uproszczenie, rzekłbym że forma zwyczajna kładzie niejako nacisk na racjonalny sposób rozumowania, użycie prozy. Można by rzec, że forma nadzwyczajna dostarcza także intelektowi duchowej strawy, lecz opiera się silnie na gestach, symbolice, intuicji, ciszy, akcji liturgicznej bez użycia słów, mowie poetyckiej. Człowiek kieruje się zarówno racjonalizmem jak i intuicją. Potrzebuje zarówno prozy jak i poezji. Jeżeli na podobieństwo dwóch różnych kultur dwa uzusy mogą cierpliwie współegzystować w czasie, wkrótce się „zaprzyjaźnią”.
Jakie korzyści duszpasterskie przynosi ten nowy apostolat?
Klasztor w San Benedetto w Nursji ma wyjątkową pozycję. O życie duszpasterskie miasteczka dbają bardzo księża diecezjalni. Z drugiej strony Bazylika nie jest parafią lecz sanktuarium, którego troska duszpasterska skupia się na pielgrzymach przybywających w to miejsce ze wszystkich zakątków świata. Jesteśmy częścią wspólnoty międzynarodowej zaspokajającą potrzeby społeczności międzynarodowej. Pielgrzymi przybywają tu, by móc uczestniczyć w liturgii benedyktyńskiej, charakteryzującej się stylem, który nazwałbym monastycznym bądź kontemplacyjnym. To nasz wyjątkowy wkład [w liturgię – przyp. red]. Forma nadzwyczajna sprzyja stylowi kontemplacyjnemu, wręcz mistycznemu, który tak bardzo przyciąga młodych ludzi. Odprawiamy Mszę św. w formie zwyczajnej w tym samym stylu, dlatego taki wielu ludzi przybywa tutaj często z daleka na niedzielną Mszę św.
Czyż nie lepiej jednak zachowywać się jak inni?
Korzystając z określenia wykutego przez świat komercji, „wzrost” i „rozwój” zależą od znalezienia swoistej „niszy”. Tego rodzaju wyjątkowy apostolat sprawowania Eucharystii czyni klasztor w Nursji wyjątkowym. Jestem pewien, że przyczyni się do wzrostu wspólnoty, w czasach gdy młodzi ludzie nie wyrażają zainteresowania powołaniem, oznaczającym życie „jak każdy inny człowiek”.
Tłumaczenie: Anna Kaźmierczak
Czy decyzja ta jest zgodna z postanowieniami Soboru Watykańskiego II?
Warto uważnie przeczytać dokument soborowy dotyczący liturgii. Konstytucja o Liturgii Świętej (SC 22) mówi, że: „Prawo kierowania sprawami liturgii należy wyłącznie do władzy Kościoła. Przysługuje ono Stolicy Apostolskiej oraz, zgodnie z prawem, biskupowi.” Motu Proprio papieża Benedykta w prosty sposób podtrzymuje tę zasadę oraz przewiduje użycie starego obrządku obok nowego. Ojciec Święty podkreśla także, że interpretacja dokumentów soborowych ma przebiegać w myśl zasady hermeneutyki ciągłości. Zasada ta jest także wyrażona w dokumencie dotyczącym liturgii, który mówi, że: „…z zastrzeżeniem jednak, że nowe formy będą niejako organicznie wyrastać z form już istniejących.” (SC 23). Kwestię, którą faktycznie tu poruszamy to prawowity pluralizm, za którym opowiada się także Sobór: „W sprawach, które nie dotyczą wiary lub dobra powszechnego, Kościół nie chce narzucać sztywnych, jednolitych form nawet w liturgii” (SC 37). Zatem odprawianie [starej – przyp. red.] Mszy św. ze wszech miar respektuje postanowienia Soboru Watykańskiego II. W poszukiwaniu jedności przyjmujemy obie formy i wyciągamy rękę do pozostałych grup. Taka jest istota soborowego podejścia.
Tylko czy nie jest to „cofanie wskazówek zegara”?
Wprost przeciwnie, postrzegam monastyczny „utriusque usus” jako wielce przyszłościowy, zwłaszcza w świetle prawdziwego ekumenizmu. Mam tu na myśli dwie rzeczy. Pierwsza z nich polega na tym, że etos nadzwyczajnej formy bardzo przypomina etos wielu obrządków wschodnich, stąd sprawowanie Eucharystii wg dwóch [form – przyp. red.] pozwala nam na bycie pomostem pomiędzy Wschodem a Zachodem. Druga sprawa zaś, moim zdaniem, to potrzeba dużej dozy „wewnętrznego ekumenizmu” w Kościele, aby móc prowadzić dialog z katolikami przywiązanymi do starszych form liturgicznych bez uprzedzeń natury ideologicznej.
W jaki sposób uzasadnia Ojciec tę decyzję jako liturgista?
Jako liturgista mam możliwość analizowania i doświadczania bogactwa tradycji liturgicznych Kościoła. Entuzjazm „łacinników” dla obrządku bizantyńskiego jest jak najbardziej „poprawny politycznie”. Dlaczegóż więc mamy nie żywić entuzjazmu dla nadzwyczajnej formy obrządku łacińskiego i nie być przy tym „poprawnymi politycznie”? Historia liturgii jasno ukazuje mnogość uzusów w ramach jednego obrządku łacińskiego. Dzięki wieloletnim studiom nad liturgią zacząłem rozumieć ważność jedności w różnorodności. W rzeczy samej przywołałem ten argument w obecności ówczesnego kardynała Ratzingera na konferencji poświęconej liturgii w Fontgombault we Francji w 1997 roku. Jako liturgista pragnę też dodać, że nie ma doskonałego obrządku; każda tradycja liturgiczna ma mocne i słabe strony. Jedyną liturgią doskonałą jest niebiańska. Nadto, zarówno formę nadzwyczajną jak i zwyczajną można odprawiać dobrze lub „byle jak”. Gwoli uczciwości powiem, że musimy czerpać z tego co najlepsze w obu formach.
W jaki sposób obie formy obrządku mogą wpływać na siebie nawzajem?
Forma zwyczajna podkreśla uczestnictwo wiernych, użycie języka narodowego, ciągły rozwój liturgii poprzez dodanie nowych świętych do kalendarza, itp.: są to bardzo ważne elementy. Z drugiej zaś strony ryzykując pewne uproszczenie, rzekłbym że forma zwyczajna kładzie niejako nacisk na racjonalny sposób rozumowania, użycie prozy. Można by rzec, że forma nadzwyczajna dostarcza także intelektowi duchowej strawy, lecz opiera się silnie na gestach, symbolice, intuicji, ciszy, akcji liturgicznej bez użycia słów, mowie poetyckiej. Człowiek kieruje się zarówno racjonalizmem jak i intuicją. Potrzebuje zarówno prozy jak i poezji. Jeżeli na podobieństwo dwóch różnych kultur dwa uzusy mogą cierpliwie współegzystować w czasie, wkrótce się „zaprzyjaźnią”.
Jakie korzyści duszpasterskie przynosi ten nowy apostolat?
Klasztor w San Benedetto w Nursji ma wyjątkową pozycję. O życie duszpasterskie miasteczka dbają bardzo księża diecezjalni. Z drugiej strony Bazylika nie jest parafią lecz sanktuarium, którego troska duszpasterska skupia się na pielgrzymach przybywających w to miejsce ze wszystkich zakątków świata. Jesteśmy częścią wspólnoty międzynarodowej zaspokajającą potrzeby społeczności międzynarodowej. Pielgrzymi przybywają tu, by móc uczestniczyć w liturgii benedyktyńskiej, charakteryzującej się stylem, który nazwałbym monastycznym bądź kontemplacyjnym. To nasz wyjątkowy wkład [w liturgię – przyp. red]. Forma nadzwyczajna sprzyja stylowi kontemplacyjnemu, wręcz mistycznemu, który tak bardzo przyciąga młodych ludzi. Odprawiamy Mszę św. w formie zwyczajnej w tym samym stylu, dlatego taki wielu ludzi przybywa tutaj często z daleka na niedzielną Mszę św.
Czyż nie lepiej jednak zachowywać się jak inni?
Korzystając z określenia wykutego przez świat komercji, „wzrost” i „rozwój” zależą od znalezienia swoistej „niszy”. Tego rodzaju wyjątkowy apostolat sprawowania Eucharystii czyni klasztor w Nursji wyjątkowym. Jestem pewien, że przyczyni się do wzrostu wspólnoty, w czasach gdy młodzi ludzie nie wyrażają zainteresowania powołaniem, oznaczającym życie „jak każdy inny człowiek”.
Tłumaczenie: Anna Kaźmierczak