Z księdzem Tomaszem Dawidowskim, który jako pierwszy odprawił Mszę św. trydencką w Szamotułach po tzw. reformie liturgicznej, rozmawia Sławomir Hazak. Wywiad został zamieszczony na stronie internetowej Tridentina-Szamotuły.
1/. Księże Tomaszu, możemy stwierdzić, iż to właśnie z Księdza osobą związany jest początek ruchu tradycji łacińskiej w Szamotułach. 26 kwietnia 2002 r. w kolegiacie miała miejsce Msza św. trydencka celebrowana przez Księdza. Czy mógłby Ksiądz przybliżyć czytelnikom Sursum Corda swoje losy od tamtego czasu?
W dwuletnim okresie mojego studiowania i mieszkania w Poznaniu (2001-03), z inicjatywy grupy wiernych z Szamotuł, głównie ludzi młodych i studentów, zostałem zaproszony, by odprawić po raz pierwszy Mszę św. tzw. trydencką. Nie pamiętam imienia ówczesnego Proboszcza Kolegiaty, wspominam jednak bardzo miłą, gościnną atmosferę. Co więcej, po raz pierwszy odprawiłem Mszę św. (w tej starej formie) nie dla wybranej grupy wiernych, ale jako wieczorną Mszę parafialną. Było to niezwykłe przeżycie dla mnie, choćby już ze względu na starodawne mury świątyni czy miejsce urodzenia muzyka Wacława z Szamotuł, który przed ponad 450-laty w tej samej Mszy uczestniczył i do niej komponował.
Krótko o sobie. Wyświęcił mnie śp. ks. bp. Marian Przykucki. Było to 1. lipca Roku Jubileuszowego 2000, w bawarskim sanktuarium maryjnym w Wigratzbad. Pierwszy rok po prymicjach spędziłem we Wiedniu, zafascynowany historią, kulturą i tradycją tego wspaniałego miasta. Kolejne dwa lata to czas studiów na wydziale teologicznym UAM w Poznaniu. Wówczas pomagałem życzliwemu mi prałatowi Kołodziejowi w prowadzeniu duszpasterstwa w tamtejszym środowisku wiernych tradycji łacińskiej. Następny rok 2003 był takim trochę moim rokiem misyjnym w północno-zachodnich Czechach, w diecezji Litomierzyce, mieście Teplice. Rok 2004 przebiegł w Turyngii, mieście Gera. Od września 2005 aż do dzisiaj jestem proboszczem wśród Serbów łużyckich na Górnych Łużycach w Saksonii.
2/. Czyli przebywał, przebywa Ksiądz w krajach, które raczej uchodzą za mało religijne. Jak się Ksiądz tam czuł, czuje? Jak porównuje tamtejszą pobożność z polską? W czym znajduje główne różnice?
Wiedeń jest piękny, ale mało pobożny. Turyngia to kraj poprotestancki, zateizowany. Łużyce (mam na myśli tereny zamieszkiwane przez Słowian) są z kolei bardzo katolickie, ale Saksonia w całości to też nie najciekawszy land gdy idzie o religijność. Zaś nad płn.-zachodnimi Czechami można chyba przysłowiowo zapłakać, są one najbardziej zsekularyzowanym terenem w Europie.
Katolicyzm we Wiedniu tchnie do dziś w jakimś stopniu duchem baroku, a uwidacznia się to czy w pieśniach, architekturze przepięknych kościołów, nabożeństwach, szatach liturgicznych czy austriackich strojach ludowych. Wiara przejawia tu m.in. swój charakter wysokokulturowy. Często słychać w niedziele w kościołach msze śpiewane przez chóry i muzyków.
Czechy (w przeciwieństwie do katolickich Moraw), jak już wspominałem, to duchowny ugór. W Turyngii żyją katolicy w diasporze, gdzie parafie są nie tylko miejscem religijności, ale stanowią też punkt spotkań rodzin, młodzieży, a w ten sposób tworzą jedną wielką rodzinę, wspólnotę. Najbardziej podobną do religijności polskiej jest pobożność ludowa i maryjna na Łużycach. Różnica w tym, że Łużyczanie uczęszczają liczniej na niedzielne msze święte (ok. 70 %), oraz że tam cały kościół mocno i dumnie śpiewa! Łużyczanie pielęgnują nadwyraz piękne zwyczaje religijne, np. wielkanocne procesje konne.
3/. Z tego co wiem jest Ksiądz pierwszym Polakiem od czasu reformy liturgicznej, który ukończył tzw. tradycyjne seminarium. Dlaczego do swojej duchowej formacji wybrał Ksiądz właśnie seminarium duchowne Bractwa Św. Piotra w Wigratzbad?
Bractwo Kapłańskie Św. Piotra zostało erygowane kanonicznie w 1988 r. przez Jana Pawła II. U źródeł jego powstania leżała chęć zachowania (dla przyszłych pokoleń wiernych) bogactwa łacińskich czy tzw. przedsoborowych tradycyj, przede wszystkim liturgicznej tradycji. Bractwo Św. Piotra (wywodzące się z Bractwa Św. Piusa X) zrodziło się także częściowo z opozycji wobec źle i nazbyt dowolnie pojmowanych reform posoborowych. Kultywowanie zatem tych tradycji jest jakby „trzymaniem się” skarbów katolickich. Szereg ostatnich wydarzeń w Kościele Europy Zachodniej utwierdza w przekonaniu, iż owe niby kultywowanie ma coraz bardziej za zadanie obronę wiary przed modernizmem i religijnym relatywizmem.
Tzw. ruch tradycyjny czy tradycjonalistyczny w Kościele Katolickim, mający charakter międzynarodowy, odznacza się głównie pobożnością eucharystyczną i maryjną. Poza tym, ma swoje różne akcenty, np. w Niemczech gromadzi głównie ludzi sceptycznych wobec współczesnych, nieortodoksyjnych praktyk duszpasterskich. We Francji ma wymiar bardziej patriotyczny, wbrew „wartościom” rewolucyjnym. W Polsce zaś ma w jakiejś mierze charakter elitarny, czy muzyczny, a w tym m.in. potrzebę piękna liturgii, trochę łaciny i chorału gregoriańskiego. W Polsce są to wierni, wśród których przeważają ludzie młodzi, a wielu masz z wyższym wykształceniem.
A tak już konkretnie, dlaczego właśnie te a nie inne seminarium duchowne? Chyba ze względu na dyscyplinę i regularny porządek modlitewny. Nie było tam telewizji, żadnych schadzek po pokojach, a właśnie ciągłe studium i atmosfera ciszy. Były świetne wykłady, wszechobecnie panujący duch katolickiego tomizmu, regularny śpiew pięknego chorału gregoriańskiego, a na codzień wysoka kultura osobista. Ach, bym zapomniał o słynnych naszych dysputach na różne tematy teologiczne – po łacinie! Zaś co sześć tygodni wyjeżdżaliśmy na wspólne wycieczki po Alpach, zwiedzając też różne zabytki i historyczne miasta.
4/. Jak zmieniła się sytuacja Tradycji Katolickiej w związku z ważnymi aktami Ojca św. Benedykta XVI? Mam tu na myśli przede wszystkim wydanie listu apostolskiego Summorum Pontificum, zniesienie ekskomuniki z biskupów Bractwa św. Piusa X, czy też wreszcie rozpoczęcie rozmów doktrynalnych tego bractwa ze Stolicą Apostolską. Jak ksiądz ocenia wszystkie te wydarzenia?
Cóż, gdy zaczynałem moją drogę w tzw. tradycjonalistycznym seminarium duchownym, nie myślałem, że dojdzie do aż tak daleko posuniętych faktów. Po Papieżu-charyzmatyku i filozofie wstąpił na tron Papież-teolog i kurialista, dobrze znający wewnętrzny stan Kościoła na Zachodzie. Te wydarzenia, które Pan wymienił, są o znaczeniu historycznym. Kolejnym krokiem będzie zapewne rewizja niektórych dwuznacznych teologicznie wątków w dokumentach Vaticanum Secundum, np. czy wierzymy w tego samego Boga co muzułmanie, albo czy Duch Św. posługuje się innymi wyznaniami w procesie zbawienia, czy też w ogóle kwestie ekumeniczne i z zakresu wolności religijnej.
5/. Jaką przyszłość wg Księdza ma nadzwyczajna forma Mszy św.? Czy fakt, iż w dużej mierze młodzi ludzie pragną tej formy coś znaczy?
Pragną, ponieważ jest ona pełna harmonii i głębi teologicznej. Mnie jako młodego najbardziej w niej poruszały niezwykły porządek modlitwy, piękno chorału i szacunek dla rzeczy świętych. Młodzi mają dziś dosyć kiczu, gitary i eksperymentów. Chcą sacrum w świątyni, żeby się nim ”napoić” i tak wyjść z nowymi siłami do banalnego, zsekularyzowanego świata. Nie są to tylko konserwatyści w politycznym wymiarze, aczkolwiek właśnie Msza tradycyjna jest spójna z ich światopoglądem, a też odzwierciedla pewien ład pochodzący od Boga, jaki powinien być w społeczeństwie.
Młodzi, którzy są często bezkompromisowi i ulegają dobrej fascynacji, odkrywają tu wielkie bogactwo liturgii rzymskiej, a jej także jej wielki wkład w kulturę i cywilizację europejską. Równocześnie tkwi w nich pragnienie głębszej pobożności, i tę właśnie w tradycyjnej Mszy znajdują.
Jeśli wolno to w ten sposób ująć, uważam, że Msza tradycyjna ma szczególnie na Zachodzie przyszłość. Liczni tzw. posoborowi katolicy występują coraz częściej z Kościoła, w tym wielu krytykuje celibat, domaga się kapłaństwa dla kobiet, a bez spowiedzi przystępuje do sakramentów. Chcą chyba jakby nowego, bardziej ”ludzkiego” Kościoła, co w konsekwencji jest chęcią stworzenia nowej humanistycznej, pseudochrześcijańskiej religii. Naprzeciwko stoją katolicy tzw. tradycyjni – wierni dogmatom, dyscyplinie koscielnej i Ojcu świętemu, chodzący co niedzielę na Mszę, biorący na poważnie 10 Bożych przykazań.
6/. Obserwuję, że znajdują się osoby, które jednak po pierwszym zetknięciu się z Mszą św. trydencką rezygnują z kolejnego uczestnictwa. Czy trzeba specjalnego przygotowanie do tego rytu? Co Ksiądz powiedziałby właśnie takim osobom?
Sądzę, iż potrzeba pewnego przygotowania katechetycznego. W takiej katechezie można np. poruszyć następujące wątki: Msza tzw. trydencka (inaczej zwana Mszą w rycie klasycznym rzymskim, albo Nadzwyczajną formą rytu rzymskiego) jest niezmiernie bogata teologicznie. Podkreśla w praktyce bojaźń przed Bogiem i Jego świętość. Tradycyjna Msza mocno akcentuje, że jest wpierw ofiarą a nie braterską ucztą, i że jest kultem Majestatu Bożego. W tej Mszy kapłan zwraca się symbolicznie ku krzyżowi, na wschód (=orient) – czyli „orientuje się”, tj. stoi wraz z ludem (jakby Mojżesz) w jednym kierunku w stronę Boga. W starej Mszy dominuje kult, Boża świętość, tajemnica, oraz aspekt przebłagalny za grzechy, bardziej niż duch wspólnotowy czy dialogowy. Obrzędów nie przerywa się komentarzami.
Msza trydencka ma wiele wspólnego z obrządkiem wschodnim – jest tu wiele śpiewów, gestów, znaków krzyża (aż 33) i pokłonów. Każdy ruch kapłana ma symboliczne znaczenie. Ta Msza niesie ze sobą ogrom z dorobku cywilizacji chrześcijańskiej. Choćby cała dawna architektura sakralna za tym przemawia. Np. wielkie katedry gotyckie były budowane z inspiracji tej Mszy i dla niej.
Mimo potrzebnej katechezy, warto już od razu zapraszać zainteresowane osoby na tradycyjną Mszę, nie dając im (broń Boże) na początku żadnego mszalika do rąk. Niech na pierwszej czy drugiej Mszy zobaczą gesty i ruchy kapłana, niech poczują woń kadzidła, niech usłyszą piękno chorału, etc. Oczywiście pod jednym warunkiem, iż wymienione rzeczy są wykonywane na dobrym poziomie liturgicznym, zarówno od strony celebransa, jak i muzyków oraz wiernych.
7/. Czy śledzi Ksiądz wydarzenia związane z ruchem tradycji katolickiej w Polsce? Czy ma Ksiądz wiedzę, ilu księży celebruje Mszę trydencką w naszym kraju, ilu jest kleryków w tradycyjnych seminariach?
Wiem o kilku kolejnych powstałych, regularnych miejscach celebracji w Polsce, co cieszy. Zdarzają się też, niestety, małe szykany ze strony biskupów. Ruch tradycyjny w Polsce rośnie powoli ale systematycznie. Są to młodzi księża i młodzi wierni, w tym dziesiątki, ba jeśli nie setki mocno zainteresowanych kleryków. Sądzę, iż obecnie w Polsce regularnie lub nieregularnie odprawia w tzw. nadzwyczajnej formie dobrze ponad stu księży. Kleryków w tradycyjnych instytutach chyba nie sposób policzyć, bo jest ich coraz to więcej.
Dziękuję za rozmowę.