sobota, 1 sierpnia 2009

Czy łacina przetrwa? — (cz. III/V) — Zniekształcenia i wpływy

Kolejną ważną cechą historii łaciny są jej interakcje z innymi językami – łacińskie vicissitudines, od ‘vicissim’, które oznacza ‘zmienne koleje [losu – przyp. red.]’. Przedmiotem moich rozważań będzie wpływ trzech języków na łacinę: etruskiego, greckiego i arabskiego.

Oto kilka słów zapożyczonych z j. etruskiego: atrium, ‘przedsionek; fenestra, ‘okno; caupo, ‘sklepikarz’; numerus, ‘liczba’; caseus, ‘ser’; culina, ‘kuchnia; alea, ‘kostka; histrio, ‘aktor’; caerimonia, ‘obrządek’; rite, ‘prawidłowo; miles, ‘żołnierz’; triumphus, ‘triumf’; forma, ‘kształt’; littera, ‘litera’ (słowa wytłuszczone wywodzą się pierwotnie z greki): powyższe słowa ukazują rodzaje kontaktu, który musiał istnieć między Rzymem a jego północnym sąsiadem. Widzimy dominację kultury miejskiej, przejawiającą się w słowach określających wielkoformatowe cechy architektoniczne, dyscypliny handlu, rodzaje żywności oraz publiczne rozrywki. Możemy zapoznać się z ważnymi uroczystościami państwowymi, które przejawiają się przede wszystkim w życiu religijnym i wojskowym, możemy znaleźć też nową technikę pisowni języka.

Nie są to bynajmniej znaki świadczące o elicie władajacej językiem etruskim, lecz o Rzymianach przyjmujących etruskie praktyki oraz (do pewnego stopnia) etruskie instytucje. Nie pokazują one (jak ma to miejsce później, gdy greka zalała łacinę), że znacząca część społeczeństwa była dwujęzyczna.

Trzysta lat później widzimy już bezpośrednie wpływy greki na łacinę. Bezpośrednim skutkiem aneksji kontynentalnej Grecji w II w. p.n.e. przez Rzym był napływ greckich emigrantów do Italii.

Podaż była wystarczająca do zaspokojenia popytu we wszystkich warstwach rzymskiego społeczeństwa. nie brakło artystów estradowych, krawców, sklepikarzy, kupców winnych, handlarzy niewolników, importerów, robotników rolnych, piastunek do dzieci, kamerdynerów, sekretarzy, księgowych, lekarzy czy nauczycieli. W pewien sposób byli oni tacy sami jak niegdyś Etruskowie, o ile nie lepsi, a rzymskie społeczeństwo było już na tyle rozwinięte, że było w stanie chłonąć skarbce wiedzy Greków pełnymi garściami.

Wpływ Greków widać było na każdym kroku i to nie tylko w dziedzinie polityki czy literatury, będącej centrum uwagi nowoczesnego kształcenia w ramach klasyki. Greka zapewniła terminologię niezbędną do wysoko rozwiniętej inżynierii wodno-lądowej (troclea, ‘koło pasowe’; ergata, ‘kołowrót’; cnodax, ‘sworzeń’) oraz najnowocześniejszego sprzętu wojskowego (corax, ‘taran’; catapulta, ‘katapulta’; ballista, ‘rewolwer’).

Greccy lekarze słynęli z ‘nieśmiertelnych’ technicznych terminów, obowiązujących po dziś dzień: emplastrum, ‘gips’; paralysis, ‘rozluźnienie (stąd ‘porażenie’ lub ‘paraliż’); dosis, ‘podawanie’ (stąd ‘dawka’). Grecy byli też mistrzami muzyki (musica) — dzieła Muz par excellence — oraz instrumenty (organa) nosiły greckie nazwy (syrinx, ‘fletnia Pana’; lyra, cymbala), a co za tym idzie ich części (chorda, ‘plektron').

Obraz przedstawiający Schola Medica Salernitana, w której św. Alfano I, arcybiskup Salerno, lekarz, pisarz, tłumacz, teolog XI w. był jednym z największych doktorów

Ciekawostką jest to, że w co najmniej dwu dziedzinach w których Rzymianie zdali się odegrać niezwykłą rolę w rozwoju cywilizacji europejskiej, mianowicie w wielko-formatowej architekturze oraz technice wojskowej, ich język wskazuje, że przejęli oni najważniejsze wynalazki albo od Etrusków albo od Greków.

Tymczasem długi łaciny względem innych języków nie kończą się na tym. 1500 lat później przeżywamy coś w rodzaju déjà vu: Łacina nadal pozostaje uniwersalnym językiem cywilizacji europejskiej, lecz w tej epoce (XII w .n.e.) zdaniem niektórych cywilizacja ta wyglądała dość mizernie na tle światowego zaawansowania. Wielu tłumaczy owej epoki, przekładających z j. greckiego na arabski, przywołuje Alfanusa, arcybiskupa Salerno, który powiedział, że jest poruszony „nędzą Łacinników” i że należy zrobić coś, by pokazać im prawdziwą naukę.

Tłumaczenie technicznych tekstów, często dość abstrakcyjnych, na j. arabski i grecki było prawdziwą zmorą. Tłumacze-naukowcy znali łacinę ‘z drugiej ręki’, a co gorsza ich znajomość języka źródłowego była ograniczona.

Ich podstawowym zadaniem było możliwie dosłowne tłumaczenie i liczył się jedynie sens. Ale nawet przekazanie samego sensu okazało się zbyt trudne. Tłumacze borykali się z językami o jeszcze bardziej rozbudowanej fleksji niż łacina (klasyczny arabski i grecki) używanymi jeszcze bardziej powszechnie i w sposób bardziej elastyczny niż łacina. Popularne podejście ad verbum do sztuki tłumaczenia było prawie niemożliwe.

Odpowiedź nadeszła wraz z rozluźnieniem ograniczeń słowotwórczych języka, tej części modus i decorum języka, która niegdyś była dumą akademickiej lub literackiej łaciny. Nowy aspekt scholastycznej łaciny to ogrom nowych słów, wywodzących się z odziedziczonych źródeł, lecz cieszących się nową wolnością, wcześniej uważaną za nie do przyjęcia.

Rzeczowniki abstrakcyjne zakończone na –tas istniały od zawsze, lecz tym razem były tworzone bez końca, nawet od przymiotników w stopniu wyższym (prioritas, superioritas) lub będących wyrazami pochodnymi (actualitas, animalitas, causalitas). W podobny sposób powstały końcówki przymiotnikowe -alis and -ivus, i zaczęto je dodawać do rzeczowników i czasowników (accidentalis, canonicalis, communalis, universalis, virginalis, activus).

Grecki przyrostek tworzący czasownik -izo był teraz niezwykle płodny i nie baczono na czystość lingwistyczną (decanizo, ‘być dziekanem’; forizo, ‘gościć na forum’; quinternizo, ‘grać na gitarze’).

Jak widać z trzech powyższych reakcji na kontakt między językami, tłumaczenie może mieć ogromny wpływ na ubogacenie tradycji jezyka w długim terminie. Jest z pewnością pewną zachętą dla tych, którzy boleją, gdy na ich oczach język ojczysty zatraca swą ‘czystość’ i tonie w orgii zalewu słownictwa zapożyczonego z języka angielskiego lub innego dominującego miejscowo języka, np. hinduskiego w Indiach.