sobota, 11 października 2008

Parafia dla tradycyjnych katolików (cz. 2)

Praktyka erygowania parafii personalnych

W pierwszej części mojego tekstu o tradycyjnych parafiach personalnych, krótko nakreśliłem, czym są parafie personalne, dlaczego są tworzone i gdzie obecnie występują tradycyjne personalne parafie. Na świecie można wyróżnić dwa skrajne podejścia do tworzenia różnego rodzaju parafii personalnych. W Polsce biskupi praktycznie nie korzystają z prawa erygowania tego typu struktur duszpasterskich. Parafie personalne kojarzą się w naszym kraju głównie z Ordynariatem Wojskowym, który niejako z definicji jest strukturą personalną. Jedyną parafią personalną utworzoną przez diecezję terytorialną jest Personalna Parafia Akademicka w Częstochowie. Zupełnie inne podejście maja biskupi w Kanadzie czy Stanach Zjednoczonych. Przykładowo w Archidiecezji Toronto są 44 różnego rodzaju parafie personalne. Darzony wielką sympatią przez tradycjonalistów abp Raymond Burke, w roku 2005, przy okazji rekonfiguracji parafii w swojej diecezji, powołał parafie personalne dla takich oryginalnych grup duszpasterskich jak: bezdomni, młodzi muzycy katoliccy czy apostolat sprawiedliwości społecznej (ang. the apostolate of social justice). Na przykładzie tradycjonalistów, można prześledzić, jakie są zalety erygowania parafii personalnych z perspektywy ordynariusza, księży oraz wiernych.

Jak to jest bez parafii?

Możliwość ważnego i godnego sprawowania sakramentów jest w zdecydowanej mierze zależna od przychylności ordynariuszy i proboszczów. Przychylność Stolicy Apostolskiej nie wystarcza. W historii Kościoła przekonali się o tym nie tylko tradycjonaliści: „Zdarzały się przypadki, kiedy Prymas wyrażał zgodę na odprawianie greckokatolickich nabożeństw natomiast miejscowy ordynariusz był temu przeciwny. (...) Placówki greckokatolickie, jakie tworzono miały charakter personalny, nie miały statutu parafii. Zdarzały się przypadki, że ksiądz rzymskokatolicki odmawiał udzielania delegacji na błogosławienie małżeństw dla kapłana greckokatolickiego. (...) Zdarzało się, że grekokatolików nie wpuszczano do kościołów, gdzie mieli prawo odprawiać na mocy dekretu otrzymanego z Kurii Biskupiej. W takich wypadkach liturgię odprawiano na dworze przed kościołem.” Jakże wielu tradycjonalistów doskonale rozumie powojenną sytuację grekokatolików w Polsce. Jest to sytuacja, gdy duszpasterz wiernych przywiązanych do określonej tradycji liturgicznej nie ma prawa do sprawowania funkcji proboszcza parafialnego, wymienionych w Kodeksie Prawa Kanonicznego (Kanon 530):
„1° udzielanie chrztu;
2° udzielanie sakramentu bierzmowania osobom znajdującym się w niebezpieczeństwie śmierci, według przepisu kan. 883, n. 3;
3° udzielanie Wiatyku i namaszczenia chorych, z zachowaniem wszakże przepisu kan. 1003, §§ 2 i 3, a także udzielanie apostolskiego błogosławieństwa;
4° asystowanie przy zawieraniu małżeństw i błogosławieniu małżeństw;
5° odprawianie pogrzebów;
6° święcenie źródła chrzcielnego w okresie wielkanocnym, prowadzenie procesji poza kościołem oraz dokonywanie uroczystych poświęceń poza kościołem;
7° bardziej uroczyste sprawowanie Eucharystii w niedziele i święta.”
Nawet przekazanie tradycjonalistom kościoła wraz z rektorem nie gwarantuje dostępu do swobodnego sprawowania sakramentów w starym rycie. Mówi o tym Kanon 558 KPK: „rektor w powierzonym sobie kościele nie może sprawować czynności parafialnych, o których w kan. 530, nn. 1-6, bez zgody, a w razie potrzeby także delegacji proboszcza.” Swobodne sprawowanie tych czynności przez duszpasterza tradycjonalistów, niezależnie od przychylności aktualnego proboszcza czy ordynariusza możliwe jest jedynie w parafii personalnej.

Po co wiernemu parafia?

„Mszę trydencką mamy niedaleko od domu. Jest bardzo piękna. Jeździmy tam w każdą niedzielę a także w większe święta. Jest tam też okazja do spowiedzi i podobno z Chrztami, Sakramentem Małżeństwa czy Pierwszą Komunią też nie ma już problemów. Do czego nam jest potrzebna parafia?” Jest to argumentacja spotykana wśród wielu tradycjonalistów. Czy tradycjonalista może jednak całkowicie ignorować tradycję Kościoła, która mowi, że (KPK Kanon 519) „Proboszcz jest własnym pasterzem zleconej sobie parafii, podejmującym pasterską troskę o powierzoną mu wspólnotę pod władzą biskupa diecezjalnego. Powołany jest do uczestnictwa w posłudze Chrystusa, ażeby dla tejże wspólnoty wykonywał zadania nauczania, uświęcania i kierowania, przy współpracy także innych prezbiterów i diakonów oraz niosących pomoc wiernych świeckich, zgodnie z przepisami prawa.”? Znany polskim tradycjonalistom z ostatniej pielgrzymki do Częstochowy generał Bractwa Kapłańskiego Św. Piotra ks. John Berg wprost ostrzega: „(...) pewien rodzaj mentalności uchodźcy często wytwarza się wśród tych wiernych, którzy tak naprawdę nigdzie nie przynależą.”


ks. John Berg (pierwszy kapłan z prawej) z polskimi tradycjonalistami podczas Drogi Krzyżowej w Częstochowie w 2008 r.

W Polsce dla wielu tradycjonalistów samo uczęszczanie na Mszę trydencką jest kompletnym substytutem ich życia parafialnego. Na polskiej stronie Instytutu Dobrego Pasterza można przeczytać jak organizują się tradycjonaliści francuscy w apostolacie, który powstał zaledwie rok temu, a który dopiero pretenduje do bycia parafią personalną: „Widać tutaj najpiękniej, czym jest «żywa Tradycja» w Kościele, której fundament stanowi klasyczna liturgia i katolickie rodziny. Liturgia, chór, harcerstwo, nowa szkoła, nauka katechizmu i wspólne spędzanie czasu, to rzeczy po prostu zwyczajne, ale właśnie robienie rzeczy «zwyczajnych» przepojonych duchem prawdziwie katolickim wydaje piękne owoce i prowadzi nas do uświęcenia w codziennym życiu.”

Letni obóz „Najświętszego Serca” tradycyjnej parafii personalnej w Sacramento w Stanach Zjednoczonych

Również Polacy powinni patrzeć na duszpasterstwa tradycyjne nie tylko jako na okazję do uczestniczenia we Mszy trydenckiej, ale również jako na potencjalną okazję do uświęcania się w codziennym życiu poprzez udział w szerszej działalności tradycyjnej parafii.

Ksiądz w parafii tradycyjnej

Nie warto rozważać jak kluczowa dla tradycyjnych instytutów kapłańskich jest parafia personalna. Z Bractwa Kapłańskiego Św. Piotra wielu księży przeszło do struktur diecezjalnych właśnie ze względu na brak możliwości prowadzenia aktywnego duszpasterstwa na dużą skalę. Przełożony generalny Instytutu Dobrego Pasterza, pomimo swoich wielu obowiązków, pełni także rolę proboszcza parafii personalnej. Jest to celowa decyzja mająca na celu pokazać jako bardzo charyzmat IBP nakierowany jest na aktywną działalność parafialną. Obecnie coraz częściej można przeczytać o problemach, jakie mają księża próbujący prowadzić duszpasterstwo parafialne stosując zarówno zwyczajną jak i nadzwyczajną formę rytu rzymskiego. Na blogu WDTPRS ks. Zuhlsdorf przytacza list pewnego księdza, który ma wiele praktycznych problemów jak pogodzić duszpasterstwo w obu formach rytu. W niemalże każdą niedzielę musi przygotowywać dwa kazania, które odnoszą się do różnych fragmentów Ewangelii i czasami są to kazania dwóch różnych okresów liturgicznych. Choćby bardzo chciał zapewniać wiernym możliwość uczestnictwa w obu formach rytu to i tak najważniejsza liturgia roku – Triduum Paschalne może być celebrowana tylko w jednej formie. Ks. John Ehert – proboszcz z Minneapolis, który odprawia Msze indultowe w swojej parafii od 1984 roku, odpowiada w jednym z wywiadów: „To niezmiernie skomplikowana sprawa mieć w pełni funkcjonującą mieszankę Novus Ordo oraz „trydenckich” wiernych i sakramenty w tej samej parafii. Byłoby lepiej zarówno dla proboszcza jak i wiernych, aby istniały osobne parafie tradycyjne. Mam nadzieję, że pewnego dnia zostanę proboszczem takiej parafii”. Prowadzenie na większą skalę duszpasterstwa jednocześnie w obu formach rytu wydaje się być zadaniem karkołomnym. Zupełnie naturalne są, zatem dążenia kapłana, który chce używać tylko jednego kalendarza liturgicznego zsynchronizowanego z jego brewiarzem i mszałem.

Czy biskupom potrzebni są tradycjonaliści?

W cytowanym już wcześniej wywiadzie, ks. John Berg mówi o tym, co zyskały diecezje po utworzeniu w nich parafii dla tradycjonalistów: „Zamiast chować się w kącie, z dala od diecezji, tradycjonaliści, którym biskup zapewnił kompleksową opiekę duszpasterską, zacieśnili swoją więź z ordynariuszem i pełniej zaangażowani się w życie Kościoła, szczególnie w sprawy takie jak ruchy antyaborcyjne czy katechizacja.”. Tradycjonaliści w Polsce to często działacze społeczni, publicyści, politycy, w większości ludzie z wyższym wykształceniem. Paradoksalnie, wywodzą się z tych grup społecznych, gdzie laicyzacja postępuje najszybciej. Obecnie, nawet wśród polskich ruchów kościelnych coraz trudniej znaleźć takie, które odważnie trzymają się nauczania Magisterium Kościoła w sprawach takich jak antykoncepcja, sztuczne zapłodnienia czy homoseksualizm. Polscy biskupi mogą utrzymywać swoją chłodną postawę wobec tradycjonalistów, lub mogą wykorzystać ich potencjał do walki z umacniającym się frontem antykatolickim w naszym kraju. Ojciec Święty Benedykt XVI wysyła ku wszystkim biskupom świata bardzo jasny przekaz jak powinni postąpić. Przewodniczący Komisji Pontyfikalnej Ecclesia Dei, Darío kard. Castrillón Hoyos, komentując powstanie tradycyjnej parafii personalnej w Rzymie, wskazał tę decyzję diecezji rzymskiej jako przykład do naśladowania dla wszystkich diecezji na całym świecie. Jestem przekonany, że wkrótce tradycyjne parafie personalne zaczną powstawać także i w Polsce. Nie jest jednak łatwo przewidzieć, gdzie powstanie pierwsza taka parafia. W trzeciej części mojego tekstu postaram się przeanalizować czy w polskich warunkach łatwo jest utworzyć i utrzymać tradycyjną parafię personalną.