Na portalu wiara.pl zamieszczony został bardzo interesujący artykuł, którego autorem jest Jędrzej Rams:
Wakacje to dla wielu niestety początek urlopu od Mszy św. Była jednak grupa zapaleńców, która każdą wolną chwilę spędzała w kościele na Eucharystii i to sprawowanej po łacinie.
W to lato, przez tydzień w krzeszowskim sanktuarium kilkunastu ministrantów z całej Polski uczyło się przeżywania i służenia do Mszy św. w nadzwyczajnym rycie, czyli Mszy trydenckiej. Tej, która na wiele lat praktycznie zniknęła z naszych świątyń.
Reforma reformy
Po Soborze Watykańskim II liturgię zdominował ryt „zwyczajny”. Od nowa w mediach zaczęto głośnio mówić o jej nadzwyczajnej formie w czasie pontyfikatu Benedykta XVI. – Ten pontyfikat pokazuje, jak bardzo papieżowi zależy, by wskazać, że nie ma Kościoła przed- i posoborowego. Że jest jeden Kościół – wyjaśnia ks. Zbigniew Chromy, organizator szkolenia. – Fascynuję się nauczaniem papieża, a z tym przyszło zainteresowanie nadzwyczajnym rytem Mszy świętej – dodaje.
Także Jan Paweł II już w 1988 r. polecił biskupom ułatwiać wiernym, przywiązanym do rytu trydenckiego, pielęgnowanie tej tradycji liturgicznej. W 2007 r. papież Benedykt XVI w motu proprio Summorum Pontificum zezwolił na odprawianie Mszy trydenckiej każdemu kapłanowi bez konieczności zgody biskupa. Spośród stowarzyszeń katolickich, powołanych do sprawowania liturgii w tym rycie, najstarsze jest Bractwo Kapłańskie Świętego Piotra oraz Instytut Dobrego Pasterza. Kapłani z tych stowarzyszeń wraz z ks. Zbigniewem Chromym zorganizowali w Krzeszowie warsztaty, które – jak się okazuje – interesują wielu i to zwłaszcza młodych katolików.
Radość, nie nuda
W filmach o średniowieczu często widzimy sceny, gdzie w kościołach panuje półmrok, pełno jest dymu z kadzideł, a wszędzie słychać śpiew po łacinie. Jednym słowem – wydaje się, że jest monotonnie i nudno. A przecież jest to radosna liturgia. – Łacina nie jest gorszym językiem niż polski, a Msza św. potrafi być „ciekawa” i umie zbliżać do Boga – broni starej formy ks. Chromy. – Temu służą te warsztaty. By poznać i pogłębić znajomość liturgii, a przez to i lepiej ją przeżywać – dodaje.
Wystarczy przyjrzeć się twarzom ministrantów, którzy z wypiekami na twarzy ćwiczyli skłony, przyklęknięcia, uczyli się, gdzie mają stać i dlaczego należy obracać się tylko przez prawe ramię. Nie są to łatwe nauki, a tym bardziej nie mogą służyć tylko „sztuce służenia”. Dlatego w czasie warsztatów odbywały się wykłady, m.in. o szatach liturgicznych i przestrzeni sakralnej w rycie gregoriańskim, liturgii rzymskiej według Ordo Romanus I, o roku liturgicznym i budowie Mszału Rzymskiego. Nie zabrakło warsztatów śpiewu gregoriańskiego i rozważań o tradycji i liturgii w ujęciu Josepha Ratzingera – Benedykta XVI.
– Wielu młodych chłopców potrafi przejechać pół Polski, aby móc wziąć udział w takiej Eucharystii – opowiada ks. Chromy. – Myślę, że dzięki takim zapaleńcom ta forma przetrwa i że będzie coraz częściej celebrowana. W końcu największe i najtrwalsze ruchy w Kościele zawsze rozpoczynały się oddolnie – dodaje z nadzieją kapłan.
Sonda:
- Łukasz Basisty, Dzierżoniów, par. pw. św. Jerzego:
Często służę do Mszy świętej, jestem nawet ceremoniarzem. Informację o warsztatach znalazłem na stronach internetowych. Dużo czytam i staram się dowiedzieć o tym rycie jak najwięcej. W naszej diecezji takie Msze św. odprawiane są w centrum Wałbrzycha. Czasami na nich bywam. Sporo się dowiedzieliśmy na tym spotkaniu. Można było bez problemu popytać o pewne szczegóły, a także poćwiczyć gesty liturgiczne.
- Krzysztof Pieszko, Bolesławiec, par. pw. Wniebowzięcia NMP i św. Mikołaja:
Na spotkanie przyjechałem z księdzem wikariuszem z naszej parafii. Sam się zainteresował tym szkoleniem i nawet obiecał, że kiedyś spróbujemy odprawić taką Mszę św. w naszej parafii. Jestem lektorem i muszę powiedzieć, że bardzo lubię służyć przy ołtarzu. Obecne warsztaty dają bardzo dużo wiedzy, tak że chwilami wydaje się, że bardzo trudno będzie ją przyswoić. Nie każdy może służyć do takiej Mszy św. Wymaga to nie tylko chęci, ale i ogromnej wiedzy z zakresu liturgiki.
Wakacje to dla wielu niestety początek urlopu od Mszy św. Była jednak grupa zapaleńców, która każdą wolną chwilę spędzała w kościele na Eucharystii i to sprawowanej po łacinie.
W to lato, przez tydzień w krzeszowskim sanktuarium kilkunastu ministrantów z całej Polski uczyło się przeżywania i służenia do Mszy św. w nadzwyczajnym rycie, czyli Mszy trydenckiej. Tej, która na wiele lat praktycznie zniknęła z naszych świątyń.
Reforma reformy
Po Soborze Watykańskim II liturgię zdominował ryt „zwyczajny”. Od nowa w mediach zaczęto głośnio mówić o jej nadzwyczajnej formie w czasie pontyfikatu Benedykta XVI. – Ten pontyfikat pokazuje, jak bardzo papieżowi zależy, by wskazać, że nie ma Kościoła przed- i posoborowego. Że jest jeden Kościół – wyjaśnia ks. Zbigniew Chromy, organizator szkolenia. – Fascynuję się nauczaniem papieża, a z tym przyszło zainteresowanie nadzwyczajnym rytem Mszy świętej – dodaje.
Także Jan Paweł II już w 1988 r. polecił biskupom ułatwiać wiernym, przywiązanym do rytu trydenckiego, pielęgnowanie tej tradycji liturgicznej. W 2007 r. papież Benedykt XVI w motu proprio Summorum Pontificum zezwolił na odprawianie Mszy trydenckiej każdemu kapłanowi bez konieczności zgody biskupa. Spośród stowarzyszeń katolickich, powołanych do sprawowania liturgii w tym rycie, najstarsze jest Bractwo Kapłańskie Świętego Piotra oraz Instytut Dobrego Pasterza. Kapłani z tych stowarzyszeń wraz z ks. Zbigniewem Chromym zorganizowali w Krzeszowie warsztaty, które – jak się okazuje – interesują wielu i to zwłaszcza młodych katolików.
Radość, nie nuda
W filmach o średniowieczu często widzimy sceny, gdzie w kościołach panuje półmrok, pełno jest dymu z kadzideł, a wszędzie słychać śpiew po łacinie. Jednym słowem – wydaje się, że jest monotonnie i nudno. A przecież jest to radosna liturgia. – Łacina nie jest gorszym językiem niż polski, a Msza św. potrafi być „ciekawa” i umie zbliżać do Boga – broni starej formy ks. Chromy. – Temu służą te warsztaty. By poznać i pogłębić znajomość liturgii, a przez to i lepiej ją przeżywać – dodaje.
Wystarczy przyjrzeć się twarzom ministrantów, którzy z wypiekami na twarzy ćwiczyli skłony, przyklęknięcia, uczyli się, gdzie mają stać i dlaczego należy obracać się tylko przez prawe ramię. Nie są to łatwe nauki, a tym bardziej nie mogą służyć tylko „sztuce służenia”. Dlatego w czasie warsztatów odbywały się wykłady, m.in. o szatach liturgicznych i przestrzeni sakralnej w rycie gregoriańskim, liturgii rzymskiej według Ordo Romanus I, o roku liturgicznym i budowie Mszału Rzymskiego. Nie zabrakło warsztatów śpiewu gregoriańskiego i rozważań o tradycji i liturgii w ujęciu Josepha Ratzingera – Benedykta XVI.
– Wielu młodych chłopców potrafi przejechać pół Polski, aby móc wziąć udział w takiej Eucharystii – opowiada ks. Chromy. – Myślę, że dzięki takim zapaleńcom ta forma przetrwa i że będzie coraz częściej celebrowana. W końcu największe i najtrwalsze ruchy w Kościele zawsze rozpoczynały się oddolnie – dodaje z nadzieją kapłan.
Sonda:
- Łukasz Basisty, Dzierżoniów, par. pw. św. Jerzego:
Często służę do Mszy świętej, jestem nawet ceremoniarzem. Informację o warsztatach znalazłem na stronach internetowych. Dużo czytam i staram się dowiedzieć o tym rycie jak najwięcej. W naszej diecezji takie Msze św. odprawiane są w centrum Wałbrzycha. Czasami na nich bywam. Sporo się dowiedzieliśmy na tym spotkaniu. Można było bez problemu popytać o pewne szczegóły, a także poćwiczyć gesty liturgiczne.
- Krzysztof Pieszko, Bolesławiec, par. pw. Wniebowzięcia NMP i św. Mikołaja:
Na spotkanie przyjechałem z księdzem wikariuszem z naszej parafii. Sam się zainteresował tym szkoleniem i nawet obiecał, że kiedyś spróbujemy odprawić taką Mszę św. w naszej parafii. Jestem lektorem i muszę powiedzieć, że bardzo lubię służyć przy ołtarzu. Obecne warsztaty dają bardzo dużo wiedzy, tak że chwilami wydaje się, że bardzo trudno będzie ją przyswoić. Nie każdy może służyć do takiej Mszy św. Wymaga to nie tylko chęci, ale i ogromnej wiedzy z zakresu liturgiki.