Naszą misją w Kościele brazylijskim i powszechnym jest zachowanie tradycyjnej liturgii łacińskiej i pogłębianie duchowości wśród wiernych – powiedział bp Fernando Aréas Rifan, przełożony apostolskiej administratury personalnej pw. Św. Jana Marii Vianneya w Brazylii. W rozmowie z KAI mówi on o specyfice tej kościelnej jednostki terytorialnej, istniejącej na obszarze diecezji Campos i utworzonej przez Jana Pawła II w 2002 dla części duchowieństwa i wiernych tej diecezji, przywiązanych do liturgii "przedsoborowej".
Oto polski tekst tego wywiadu:
KAI: Co to jest apostolska administratura personalna, której Ksiądz Biskup jest ordynariuszem?
Bp Rifan: Apostolska administratura personalna św. Jana Maria Vianneya jest Kościołem partykularnym, utworzonym przez papieża podobnie jak diecezja, prałatura czy diecezja polowa. Jest jednostką kościelną, należącą do Konferencji Episkopatu Brazylii. Na jej czele stoi biskup, w tym wypadku ja, mianowany przez papieża; jest cała struktura jak w każdej diecezji. Mamy kurię biskupią, radę kapłańską, seminarium, w którym kształci się 32 kleryków, pracuje u nas 30 księży, z których wielu osobiście święciłem i 72 osoby zakonne, istnieje 12 parafii i ponad 150 kościołów z normalną pracą duszpasterską, jaką prowadzi każda parafia, odwiedzamy chorych, więźniów itd.
Naszą administraturę personalną utworzyła Stolica Apostolska dla osób związanych z liturgią przedsoborową, obecnie zwaną Nadzwyczajną Formą Rytu Rzymskiego. Na terenie diecezji Campos było około 30 tysięcy wiernych i prawie 30 księży, którym groziło pozostawanie w schizmie wywołanej przez abp. Marcela Lefebvre’a 30 czerwca 1988. Jan Paweł II postanowił wówczas utworzyć tę właśnie jednostkę terytorialną, aby zapobiec schizmie, dzięki czemu możemy trwać w Kościele jako katolicy, zachowując przy tym tradycyjną liturgię.
Tworząc administraturę, papież okazał wielką miłość i troskę o nas. W 2007 roku Benedykt XVI umożliwił odprawianie liturgii „przedsoborowej” każdemu księdzu, gdyż widział, że doświadczenie z Campos powiodło się. W tym rejonie istnieją dwie jednostki kościelne, sprawujące liturgię w dwóch różnych rytach, żyjących przy tym w spokoju i zgodzie. Dotyczy to także obu biskupów. Pozostajemy w dobrych stosunkach z księżmi z diecezji Campos, np. nasi kapłani pomagają w spowiedzi na ich terenie. Ja udaję się na Msze w katedrze w Campos, odprawiane przez miejscowego biskupa, rektor naszego seminarium jest wykładowcą w seminarium diecezji Campos. Mamy dobre kontakty, mimo że zachowujemy własną osobowość, na którą składa się m.in. zachowanie „przedsoborowej” liturgii. Ojciec Święty, widząc to, stwierdził, że Msza św. może być odprawiana w dwóch rytach i to nie powoduje żadnych problemów.
– Jednak na początku nie było tak idealnie…
– Owszem, ale tak było przed utworzeniem naszej administratury personalnej, która oznaczała wyjście z zaistniałego problemu miedzy zwolennikami obu obrzędów: „przed-” i „posoborowego”. Trzeba pamiętać, że zanim ona powstała, minęło ponad dwadzieścia lat od czasu, gdy ówczesny biskup Campos – Antonio de Castro Mayer zaczął się sprzeciwiać wprowadzeniu liturgii posoborowej. Był on zawsze wierny linii tradycjonalnej i gdy rozpoczęła się posoborowa reforma liturgiczna, stanął w opozycji do niej. Kolejni biskupi Campos byli przeciwni rytowi tradycyjnemu, wyrzucili księży „tradycyjnych” z kościołów i powstała sytuacja patowa, która doprowadziła do schizmy, podobnej do tej, związanej z grupą abp. Lefebvre’a. Długo to trwało, ale najważniejsze, że z chwilą utworzenia administratury personalnej zakończył się ten problem i dzięki Bogu obecnie księża mają spokojne sumienie, zachowując tradycyjną liturgię i żyjąc w pełnej jedności z Kościołem, papieżem i wszystkimi biskupami. Mamy świadomość, że zachowanie tradycyjnej Mszy św. stanowi dużą wartość dla Kościoła.
– W Brazylii dwadzieścia lat temu można było zauważyć dwa silne nurty i tendencje w Kościele: teologię wyzwolenia i ruch tradycjonalistów.
– Teologia wyzwolenia była jednym z punktów tak zwanego nowego Kościoła powstałego po Soborze Watykańskim II. Pojawiła się wówczas tendencja, aby to, czego nie zapisano w dokumentach soborowych, dodawać przez interpretację, często jako tzw. duch Soboru, który nieraz jest duchem fałszywym. I tak w imię Vaticanum II wyrzucono figury świętych z kościołów, zaprzestano kultu Matki Bożej, księża zdjęli sutanny, wielu duchownych i zakonnic porzuciło stan kapłański i zakonny, nastąpił poważny spadek powołań, zamykano seminaria i zaczęto szczególnie akcentować sprawy społeczne.
W teologii wyzwolenia nauczanie było tylko polityczne i społeczne, toteż reakcją na nią był sprzeciw wobec zaniku sacrum w Kościele. Dziś można dyskutować, czy nie była ona zbyt radykalna, ale w obliczu tamtych problemów możemy powiedzieć, że była to reakcja na profanację, do jakiej doszło w Kościele, na wyłącznie poziomy, a nie również pionowy wymiar teologii. Nie była ona ukierunkowana na Boga, ale była to religia człowieka i wskutek tego grupa tradycyjna zamknęła się w sobie, co doprowadziło do znanych nam skutków. Dzięki Bogu to już jest przeszłość i dziś jesteśmy ponownie w pełnej jedności z Kościołem, bolejąc jednocześnie nad tymi, którzy jeszcze pozostają poza tą jednością. Pragniemy aby oni również wrócili, mogli współpracować z Kościołem.
Jan Paweł II uczynił wszystko, co mógł, aby doprowadzić do tej jedności. Obecnie Benedykt XVI również stara się dokonać tego przez swe nauczanie, znosząc ekskomunikę i wyjaśniając, czym jest ekumenizm. Wielu ludzi uważa, że każda religia jest dobra i Ojciec Święty wskazuje, że tak nie jest, tłumaczy, co to jest ewangelizacja i ekumenizm. Już Jan Paweł II mówił o błędach w sprawowaniu liturgii, wskazując na jej głęboką duchowość. Dokument z Aparecidy (z 2007) również wiele mówi na ten temat. Właśnie brak duchowości powoduje cały ten zamęt. Kto nie rozumie duchowości liturgii, zaczyna wymyślać różne rzeczy, aby iść z duchem mody. Na przykład dziś w wielu miejscach możemy zauważyć Msze św. podobne do koncertu muzycznego, z hałasem. Dlaczego tak się dzieje? Gdy brak głębszej duchowości, zaczyna się szukać nowości, które będą przyciągać wiernych: puszcza się balony w kościele, klaszcze, tańczy, ale w sumie prowadzi to do tego, przed czym przestrzega Stolica Apostolska: ksiądz zaczyna zajmować miejsce Jezusa. A przecież to Jezus ma być najważniejszy, ma być centrum liturgii. Mamy prowadzić wiernych do Boga.
– Msza św. „przedsoborowa” sprawowana jest po łacinie, którą dziś mało kto zna, czy nie jest to problemem?
– Nie, odprawiamy Msze św. w rycie przystosowanym do potrzeb wiernych, można mówić o inkulturacji. Tak było już w czasach bp. Antonio de Castro Mayera. Msza św. sprawowana jest po łacinie ale są w niej części po portugalsku. Czytania mszalne, śpiewy, modlitwa wiernych, komentarze wyjaśniające części Mszy św., homilia to wszystko jest po portugalsku. Każdy ma w ręku mszalik łacińsko-portugalski. Nie ma więc wielkiego wstrząsu, nie jest tak, że wierni niczego nie rozumieją. Wierni aktywnie uczestniczą w takiej Mszy, chociaż niektórzy nie rozumieją wszystkiego po łacinie, ale zachwycają się jej pięknem. Tak samo jak dzisiejsza młodzież, bawi się i śpiewa angielskie piosenki, nie rozumiejąc tekstu, co w niczym im nie przeszkadza. Musimy pamiętać że udział we Mszy św. to nie tylko rozumienie słów, ale oznacza on wewnętrzne zjednoczenie z ofiarą Jezusa Chrystusa.
– Mimo piękna liturgii tradycyjnej ksiądz biskup celebruje również Msze św. w rycie Pawła VI.
– Tak, wielokrotnie zwolennicy liturgii „przedsoborowej” oskarżali mnie o koncelebrowanie Mszy św., dlatego napisałem Orientację Duszpasterską, tłumacząc moje stanowisko. Dla mnie najważniejsza jest nadzwyczajna forma rytu rzymskiego i staram się go propagować, księża z administratury odprawiają Msze tylko w tym rycie, ja jednak jestem biskupem Kościoła katolickiego, pozostając w komunii z innymi biskupami. Jedną z form jej okazywania jest koncelebrowanie Mszy św. Koncelebruję ją, ale nigdy nie odprawiałem sam Mszy św. w nowym rycie i nie ma w tym nic nadzwyczajnego, chyba że ktoś uważa, że nowy obrządek jest grzechem, ale wtedy popełnia się błąd teologiczny, mówiąc, że Ojciec Święty i biskupi z całego świata popełniają grzech każdego dnia. Ci tradycjonaliści, którzy mnie o to oskarżają, trwają właśnie w tym błędzie teologicznym. Fakt, że niekiedy koncelebruję Mszę z innymi biskupami, ani nie jest aktem zdrady, ani nie popieram błędów liturgicznych wywołanych przez niektórych księży. Oczywiście nie uważam, aby Msza św. według nowego rytu była grzechem lub że jest nieważna i w związku z tym nie mogę w niej uczestniczyć.
– Dokument z Aparecidy mówi o konieczności podjęcia misji ogólnokontynentalnej. Jak będzie ona wyglądała w Waszej administraturze personalnej? Jakie jest największe bogactwo liturgii „przedsoborowej”?
– Powtarzając słowa kardynała Ratzingera, największym bogactwem jest poczucie sacrum. Kardynał mówił, że tym, co najbardziej przyciąga ludzi do rytu tradycyjnego, jest poszukiwanie sacrum. Ryt ten jest bardzo rygorystyczny i nie pozostawia miejsca na różnego rodzaju błędy czy nadużycia w liturgii. Jeśli w rycie nie wszystko jest napisane, pozostawia to miejsce do własnej twórczości księdza, on zaczyna być gwiazdą i to jest niebezpieczne.
A co do misji, to uważamy, że my już wykonaliśmy naszą rolę, zachowując liturgię „przedsoborową”. Są dwa sposoby wejścia do Kościoła: przez intelekt i przez piękno. Ta pierwsza droga jest trudniejsza. Przez piękno jest łatwiej: osoba wchodzi do kościoła i widzi liturgię z całą jej urodą, jest kadzidło, Msza sprawowana z namaszczeniem i z tym wszystkim, co liturgia tradycyjna daje, to dotyka serca człowieka.
Nasze kościoły są pełne. Nikt nie ma obowiązku do nich iść, lecz ludzie przychodzą, gdyż stwarzamy im taką możliwość i to stanowi część naszej misji: ukazanie bogactwa liturgii. Nasi księża chodzą w sutannach, kazania, które głosimy, są tradycyjne, spowiadamy w konfesjonałach, odwiedzamy ludzi w domach i mamy również pracę społeczną. Prowadzimy 15 szkół, w których uczy się trzy tysiące dzieci i młodzieży, prowadzimy szpital dla dzieci upośledzonych, trzy domy starców, dwa domy dziecka. Mamy wiele dzieł społecznych, które prowadzimy i to również jest naszą misją.
Oczywiście, w duchu dokumentu z Aparecidy nasilimy nasze prace, w tym również we współpracy z diecezją Campos, pamiętając, że podstawową misją jest odzyskanie tych ochrzczonych, którzy nie chodzą już do kościoła. W dokumencie z Aparecidy najważniejszy jest punkt 12, mówiący o tym, że naszym największym niebezpieczeństwem jest brak duchowości w życiu człowieka. Dlaczego tylu katolików przechodzi do sekt a wielu innych w ogóle traci wiarę w Boga? Ponieważ nie wystarczy już zwykła tradycja. Brakuje poważnego traktowania wiary opartej na pogłębieniu swojej formacji, na praktyce sakramentalnej. To jest misja: pogłębić duchowość ochrzczonych. Jeśli osiągniemy to, że ludzie z naszej administratury personalnej będą coraz lepsi, z pogłębioną duchowością, to już spełnimy misję kontynentalną.
Z bp. Fernando Aréas’em Rifan rozmawiał ks. Artur Karbowy
Bp Fernando Aréas Rifan urodził się 25 października 1950 w São Fidélis na terenie diecezji Campos (na północ od Rio de Janeiro). Święcenia kapłańskie przyjął w tradycyjnym rycie rzymskim („przedsoborowym”) 8 grudnia 1974. Od początku związany był z działającym w tej diecezji Bractwem św. Jana Marii Vianneya, skupiającym księży i kleryków przywiązanych do liturgii tradycyjnej. Gdy 18 stycznia 2002 powstała apostolska administratura personalna pw. Św. Jana M. Vianneya, ks. Aréas Rifan został sekretarzem jej pierwszego biskupa – Licinio Rangela. Ze względu na jego chorobę Jan Paweł II mianował ks. Aréasa biskupem koadiutorem z prawem następstwa dla nowej jednostki kościelnej. Sakry udzielił mu 18 sierpnia tegoż roku w Campos ówczesny prefekt Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, a zarazem przewodniczący Papieskiej Komisji „Ecclesia Dei” (dla księży-tradycjonalistów) kard. Dario Castrillón Hoyos.
Źródło: KAI, piotrskarga.pl