środa, 23 lutego 2011

Wywiad z ks. bp. Luigi Negri o reformie reformy

Stosunek do liturgii określa los wiary i Kościoła: tak mówi Joseph Ratzinger – Benedykt XVI w pierwszym tomie swoich Dzieł wszystkich zatytułowanym Teologia liturgii (Teologia della liturgia). 27 listopada 2010 r. w czasie Nieszporów na początek Adwentu Papież zdefiniował ponadto liturgię jako miejsce gdzie żyjemy prawdą i gdzie prawda żyje z nami. Zmierzymy się z tymi tematami z biskupem San Marino – Montefeltro, ks. bp. Luigi Negri, który przygotowuje się do wizyty papieskiej w czerwcu 2011 roku. Wywiad przeprowadził Paolo Faciotto.

- Ekscelencjo, główną linią tego pontyfikatu jest stosunek między wiarą a rozumem: dlaczego więc w ogóle kłaść nacisk na liturgię?

- Liturgia jest życiem Chrystusa, które się uobecnia w Kościele, i egzystencjalnie angażuje chrześcijan. Liturgia nie jest tak po prostu tylko kultem, który wznosi się od człowieka do Boga, jak w zdecydowanej większości naturalnych form religijnych.
Liturgia jest w szerokim znaczeniu uobecnianiem się wydarzenia życia, męki, śmierci i zmartwychwstania Pana, które aktualizuje się w sakramentach i angażuje chrześcijan w znaczeniu substancjalnym i fundamentalnym, sprawiając, że zaczynają należeć do Chrystusa i do Kościoła poprzez sakramenty inicjacji chrześcijańskiej, a następnie towarzyszy im w zasadniczych wyborach i w wielkich chwilach ich życia. W zasadniczych wyborach dotyczących powołania, jak małżeństwo, święcenia kapłańskie, albo w decydujących chwilach życiowych. Tak więc liturgia broni uskuteczniania się (fattualità) Chrystusa i Kościoła. Z tego też względu żywię wielką wdzięczność do profesora De Mattei za jego nadzwyczajną książkę o historii Soboru Watykańskiego II i za strony poświęcone powolnemu i nieubłaganemu koncentrowaniu się na człowieku (socializzarsi) w liturgii już przed Soborem: tak jakby wartość liturgii zasadzała się w przeświadczeniu, że tak zwany lud chrześcijański miałby uczestniczyć aktywnie w wydarzeniu, które byłoby wyzbyte sensu sakramentalnego i doprowadzałoby do tego, że stałoby się tylko inicjatywą katolickiego zaspokojenia instynktu społecznego.

- A ja myślę, że liturgia jest polem, na którym gra się toczy o prawdę czym jest wiara, ponieważ gra idzie dziś o wielką alternatywę, którą Benedykt XVI uwidocznił na początku encykliki Deus caritas est, że mianowicie chrześcijaństwo nie jest ideologią o charakterze religijnym, nie jest projektem o charakterze moralistycznym, ale jest spotkaniem z Chrystusem, które ma miejsce i odbywa się w życiu Kościoła i w życiu każdego chrześcijanina.

- Liturgia sprawia, że wydarzenie Chrystusa staje się obecne w przypływie i odpływie pokoleń: To czyńcie na moją pamiątkę. Sądzę, że także obrona właściwej świadomości dogmatu zależy od prawdy w jaki sposób przeżywa się liturgię. W tym sensie od zawsze Kościół podkreślał, że lex orandi, lex credendi, czyli prawo modlitwy rodzi prawo wiary, dlatego właśnie przede wszystkim czuwa nad liturgią w sposób właściwy i sprzyjający.

- Dwa aspekty wydają mi się głównymi w książce Ratzingera Teologia liturgii: po pierwsze, przewaga, która niestety stała się faktem, rozumienia Mszy jako wspólnoty, wydarzenia określonej grupy lub Kościoła lokalnego, wieczerzy, a co za tym idzie, uczestnictwa rozumianego jako akcji wielu osób, która, według Autora książki przekształca się czasem w parodię. Po drugie celebracja twarzą do ludzi, którą poprzez całą masę nieporozumień i nadinterpretacji ukazuje się dziś jako owoc odnowy liturgicznej chcianej przez Sobór, jak to ujmuje Papież. W konsekwencji wspólnota staje się kręgiem zamkniętym w samym sobie i staje się nieznanym nigdy dotychczas sklerykalizowaniem, gdzie wszystko skupia się na osobie celebransa.

- Zgadzam się z tym, że papież będzie musiał kontynuować reformę reformy liturgicznej, używając wyrażenia ks. Nicoli Buxa. Ale należy powiedzieć z jednoznaczną jasnością, że papieża wiele kosztuje ta reforma reformy. Istnieją wrogie tendencje oporu, które wcale nie są bierne. Reforma liturgiczna, która przyszła po Soborze w większości wypadków oparła się na pseudointerpretacjach, albo wypadki wyjątkowe uczyniła normą – wystarczy przytoczyć problem języka, albo problem udzielania Komunii na rękę. Pojawiły się prawdziwe i właściwe podstępne działania konferencji episkopatów w stosunku do Rzymu. Miała miejsce oczywiście także pewna słabość reakcji watykańskiej, spowodowana prawdopodobnie przez naciski i opory także wewnątrz struktur, które miały czuwać nad właściwą interpretacją i aktualizacją Soboru. Tak więc, mając na uwadze te dane, z którymi zarząd Kościoła musi się uczciwie rozliczyć, wytworzyła się alternatywa między socjologizacją liturgii, w innych słowach: funkcjonowaniem praw i zachowań wspólnoty chrześcijańskiej zgromadzonej, aby celebrować Eucharystię, i to wspólnota właśnie staje się podmiotem celebracji liturgicznej, lub uprzywilejowanym rozmówcą, a sprowadzeniem znów do centrum prawdziwego podmiotu celebracji liturgicznej, którym jest sama osoba Jezusa Chrystusa. Struktura tradycji liturgicznej, tak jak także przejął ją Kościół Soboru, zachowuje prawa Chrystusa i obecność Chrystusa. A więc wszystko to, co sprawia, że niweluje się albo redukuje świadomość obecności Chrystusa, na korzyść sposobu, według którego podkreśla się obecność wspólnoty, jest utratą ostatecznej wartości liturgii, wartości ontologicznej, jak powiedziałby ks. Giussani, a co za tym idzie, wartości metodologicznej i wychowawczej. W czasach, kiedy po raz pierwszy wchodziła w życie reforma Soboru Watykańskiego II, jedna z najwyższych osobistości watykańskich, nie powiem Panu kto, ale to, co napisała jest prawdą, ponieważ czytałem to własnymi oczyma, stwierdziła, że wreszcie celebracja Mszy stała się zdrową salą gimnastyczną, na której gromadzi się wspólnota katolicka. Zamiast być pamiątką obecności Chrystusa, który umiera i zmartwychwstaje, który tworzy nowy lud, który podtrzymuje ten nowy lud w swojej misji, msza staje się zdrową salą gimnastyczną, na której gromadzi się wspólnota katolicka.

- Czy może mi ksiądz biskup przynajmniej powiedzieć, czy był to ktoś o stopień wyżej niż arcybiskup Bugnini?

- O wiele stopni wyżej niż arcybiskup Bugnini.

- We Włoszech, poza kilkoma chwalebnymi wyjątkami, biskupi i przełożeni zakonów sprzeciwili się wprowadzeniu motu proprio: publicznie to zadeklarował wiceprzewodniczący Papieskiej Komisji Ecclesia Dei w rok po Summorum Pontificum, w którym Benedykt XVI zliberalizował dostęp do tradycyjnej liturgii trydenckiej. Jest to bardzo mocna deklaracja nieposłuszeństwa episkopatu włoskiego. W jakim punkcie jesteśmy jeśli chodzi o wprowadzenie w życie motu proprio? Czy w diecezji księdza biskupa są celebracje liturgii w formie nadzwyczajnej mszału Rzymskiego z 1962 roku?

- Bardziej niż tylko przyjąć, starałem się urzeczywistnić i tłumaczyć mojemu duchowieństwu głęboki sens tego motu proprio, które dla mnie jest możliwością daną dla każdego w Kościele, kto tylko chce dowartościować o wiele większe i bardziej wyartykułowane bogactwo tego, co jest do dyspozycji wszystkich. To tak, jakby papież otworzył na nowo możliwość celebracji liturgicznej, którą zarówno każdy poszczególny człowiek jak i grupa czuje bardziej odpowiednią dla swego pragnienia wzrastania i dla swoich zasad.

- Muszę jednak powiedzieć, że do dziś brakuje norm aplikacyjnych, na które czekamy od lat.

- To, co można zrobić dziś, tam gdzie biskup był posłuszny, jak w moim przypadku, to celebrować nie tyle wiele mszy, ale wszystkie msze, o które poproszono według norm precyzyjnie wyrażonych w motu proprio. Kiedy wcześniej powiedziałem, że papież doświadcza oporu co do przeprowadzenia reformy reformy, miałem właśnie ma myśli motu proprio, którego brakuje od ponad trzech lat od promulgacji poprzedniego, odnośnie do wymiaru jego aplikacji. Wydaje mi się, że odrzucenie, opór dotyczą nie tyle samego motu proprio, ile faktu, że reforma liturgiczna Soboru Watykańskiego II, według tego jak powszechnie interpretuje się jego teksty i jak zdeterminowano liturgię, nie może być już poddana pod dyskusję. Opór dotyczy samej możliwości, którą Papież dał, posiadania innych form aktualizowania życia liturgiczno-sakramentalnego. I to jest problemem, a nie aplikacje motu proprio. Papież powiedział: istnieje bogactwo liturgiczno-sakramentalne, z którego cały Kościół, jeśli pragnie, może zaczerpnąć nie sprowadzając wszystkiego do jednej tylko formy. Według mnie są całe pola myślenia kościelnego, które sądzi, że reforma Soboru Watykańskiego II wyzerowała wszystko, co było wcześniej. I to jest właśnie ta hermeneutyka zerwania, o której Papież mówił z wielką jasnością i zdecydowaniem.

-Według sondażu Doxa, 71% katolików uważa za normalne, gdyby w ich własnej parafii współistniały obydwie formy rytu rzymskiego: tradycyjna i nowa. 40% chodzących na msze w każdą niedzielę uważa, że gdyby była w ich parafii msza Piusa V, wolałoby chodzić właśnie na nią. Jak ksiądz biskup skomentowałby te dane, oczywiście abstrahując od wiarygodności każdego sondażu?

- Pozostaję na stanowisku, niezależnie od tych danych, że dzisiaj Kościół musi być bardzo dyspozycyjny, jeśli chodzi o danie form i sposobów uczestnictwa w życiu Chrystusa, które odpowiadałyby nieuniknionej różnorodności, jaka istnieje między ludźmi, czy wśród młodzieży. Sądzę, że musi się ożywić szczery entuzjazm misyjny. W czasie, kiedy kościoły pustoszeją i jest tyle trudności w percepcji misterium Chrystusa i Kościoła, należy wykorzystać wszystko to, co może to ułatwić, ale oczywiście nie po to, by afirmować własne opcje ideologiczne! Walka pomiędzy tradycjonalizmem a progresizmem nie ma żadnej racji bytu, i jesteśmy dłużnikami Benedykta XVI, że próbuje z tym skończyć. Istnieją sprzeczności ideologiczne, które eksponują punkty widzenia, wrażliwości, formy, zamiast zapytać się o to, co bardziej służy misji Kościoła i, co za tym idzie, jego zadaniu edukacyjnemu.

- Jak odprawiał mszę ks. Luigi Giussani? Jakie były jego poglądy o liturgii i jak przyjął reformę?

- Widziałem jak Giussani celebrował według rytu św. Piusa V: odprawiał z głęboką świadomością, że staje się protagonistą wydarzenia łaski, które otwierało na życie ludzi. Widziałem także, jak odprawiał według liturgii zreformowanej w ten sam sposób. Giussani wchodził w istotę i właściwością jego natury nie było nadmierne podkreślanie szczegółów. Nie mogę powiedzieć jak zareagował na reformę, ponieważ, na ile pamiętam nigdy o tym nie rozmawialiśmy ani prywatnie, chociaż setki godzin spędzaliśmy na rozmowach o wszystkich problemach życia Kościoła i społeczności, ani publicznie. Ale obraz liturgii, który miał jest zawarty w pięknym tomiku O przeżywaniu liturgii. Propozycja (Della liturgia vissuta. Una proposta). Sądzę, że tak liturgia tradycyjna jak i liturgia zreformowana, jeśli tylko zachowają swoją tożsamość, jaka jest im dana poprzez nauczanie Kościoła, będą sprzyjały, że życie stanie się propozycją życia. Liturgia jest życiem, życiem Chrystusa z nami, które to życie staje się propozycją życia. Nie sądzę, aby Giussani poświęcił życie, by tylko zachować liturgię św. Piusa V, ale nie sądzę też – na ile go znałem przez pięćdziesiąt lat wspólnego życia – by od razu uważał, że liturgia Soboru Watykańskiego II była jedyną najlepszą. Co więcej, sądzę, że co do innych kwestii Soboru Watykańskiego II miał pewne trudności interpretacyjne, uznane przez zdecydowaną większość pasterzy i inteligentnych teologów. Tak więc jest prawdą, że po czterdziestu latach Benedykt XVI mówi, że zaczyna się dopiero teraz prawdziwa interpretacja Soboru.

Tłumaczenie: ks. Krzysztof Tyburowski za lugopress.wordpress.com