poniedziałek, 31 sierpnia 2009

Przegląd wydarzeń w sierpniu

6 sierpnia (czwartek) po raz XV wyruszyła z Warszawy na pątniczy szlak ku Jasnej Górze, tradycyjna grupa pielgrzymkowa. Pielgrzymka dotarła do celu 14 sierpnia. W tym dniu o 19:30 Mszę św. w jasnogórskim klasztorze odprawił ks. Grzegorz Śniadoch IDP, Celebracja miała miejsce w kaplicy św. Pawła Pustelnika. W uroczystość Wniebowzięcia NMP, 15 sierpnia o godz. 8:00, w Kaplicy Sakramentu Pokuty i Pojednania, na zakończenie pielgrzymki, odprawiona została Msza św. z asystą. Celebransem był ks. Wojciech Grygiel FSSP, jako diakon i subdiakon: ks. Leszek Królikowski i ks. Grzegorz Śniadoch, obaj z IDP.

W niedzielę 9 sierpnia br. o godz 12.30 w dawnym opactwie cysterskim w Kościele Parafialnym p.w. św. Jana Chrzciciela w Owińskach k. Poznania zainaugurowana została, coniedzielna celebracja Mszy św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego.

16 sierpnia (niedziela) w Maszewie, koło Goleniowa (diecezja szczecińsko-kamieńska), w kościele parafialnym p.w. MB Częstochowskiej o godz. 16 odprawiona została Msza św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego. Mszę św. odprawił ks. Włodzierz Wygocki.

W dniu 26 sierpnia br. (środa) w jarosławskim kościele pw. św. Mikołaja w Jarosławiu odprawiona została śpiewana Msza święta w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego, z formularza o Matce Boskiej Częstochowskiej, którą sprawował o. Wojciech Gołaski OP. Propria, kyriale i pieśni wykonane zostały przez scholę pod przewodnictwem Roberta Pożarskiego i Marcina Bornus-Szczycińskiego. Msza św. została odprawiona podczas Festiwalu Muzyki Dawnej.

piątek, 28 sierpnia 2009

Bp Slattery: Ad orientem

Bp Edward J. Slattery, ordynariusz Diecezji Tulsa w północnoamerykańskim stanie Oklahoma jest autorem tekstu, który ukazał się we wrześniowym numerze miesięcznika Eastern Oklahoma Catholic. Tytuł artykułu brzmi "Ad orientem".

Przywrócenie starego rytu przynosi rozmaite pożytki — wyjaśnienie pewnych nieporozumień

Ponieważ Msza św. jest niezbędnym i fundamentalnym wymiarem katolickiego życia, liturgia jest nieodłącznym tematem naszych rozmów.
Zatem gdy spotykamy się razem, często zastanawiamy się nad modlitwami i czytaniami, omawiamy kazania oraz — obowiązkowo — debatujemy nad muzyką. Poczesne miejsce w tychże rozmowach zajmuje Msza św. — czyli szczególny sposób modlitwy nas katolików — i to, czym ona jest: Ofiarą Chrystusową, składaną pod sakramentalnymi postaciami chleba i wina.

Jeżeli nasza rozmowa o Mszy św. ma mieć sens musimy wpierw pojąć pewną fundamentalną prawdę: w czasie Mszy św. Nasz Pan Jezus Chrystus łączy nas ze Sobą składając Siebie Samego w ofierze Bogu Ojcu za zbawienie świata. W ten sposób możemy ofiarować siebie samych w Nim, gdyż przez chrzest staliśmy się członkami Jego Ciała.
Pamiętajmy także, że jako członkowie Ciała Chrystusowego, wszyscy wierni składają Eucharystyczną Ofiarę. Błędem jest zatem sądzić, iż jedynie kapłan składa ofiarę Mszy św. Wszyscy wierni mają swój udział w ofierze, choć kapłan odgrywa tu wyjątkową rolę, działa bowiem in persona Christi, jest historyczną Głową Mistycznego Ciała, które w czasie Mszy św. jest całym ciałem Chrystusa — czyli Głową i członkami, składającymi ofiarę.

Zwrócenie się w tym samym kierunku
Od pradawnych czasów zwrócenie się kapłana i wiernych odzwierciedlało powyższe rozumienie Mszy św. Ludzie modlili się stojąc lub klęcząc w miejscu, które wyraźnie odpowiadało Ciału Chrystusowemu, podczas gdy kapłan przy ołtarzu stał u wezgłowia jako Jego Głowa. W ten sposób tworzyliśmy całe Ciało Chrystusa – Głowę i jego członki — zarówno w sposób sakramentalny — przez chrzest — jak i widzialny — przez odpowiednie zwrócenie się i postawę. Co ważniejsze, każdy z obecnych (celebrans i wierni) patrzył w tym samym kierunku, zjednoczony z Chrystusem w składaniu Bogu Ojcu Ofiary Chrystusa — ofiary wyjątkowej, niepowtarzalnej i miłej Bogu. Gdy zagłębimy się w pradawne praktyki liturgiczne Kościoła widzimy kapłana i wiernych zwróconych w tym samym kierunku, zazwyczaj ku wschodowi, w oczekiwaniu powtórnego przyjścia Naszego Pana Jezusa Chrystusa. Przyjdzie on powtórnie „ze wschodu”. W czasie Mszy św. Kościół czuwa, oczekując owego powtórnego przyjścia. Kierunek ten zowie się ad orientem, co po prostu znaczy „ku wschodowi”.

Rozmaite pożytki
Zwrócenie się kapłana i wiernych sprawujących Mszę św. ad orientem było normą liturgiczną przez niemalże 1800 lat. Musiały zatem istnieć konkretne powody trzymania się owej postawy w Kościele przez tak długi czas. I były! Po pierwsze, liturgia katolicka zawsze trzymała się wspaniałej Tradycji Apostolskiej. We Mszy św. rzeczywiście widzimy całą ekspresję liturgiczną życia Kościoła, coś co przekazali nam apostołowie i co my z kolei mamy w sposób nieskażony przekazać następnym pokoleniom. (1 Kor 11:23)
Po wtóre Kościół trzymał się jednolitego kierunku modlitwy ku wschodowi z uwagi na jego wzniosłość, poprzez którą ukazuje on nam naturę Mszy św. Nawet ktoś, komu Msza św. jest zupełnie obca, spoglądając na celebransa i wiernych zwróconych się w tym samym kierunku zauważyłby po chwili zastanowienia, że kapłan jako głowa zgromadzenia przewodzi wiernym, współuczestnicząc w tym samym actio, które jest aktem modlitwy.

Innowacje i ich nieprzewidywalne skutki
Tymczasem na przestrzeni ostatniego 40-lecia wspólne zwrócenie się [ku Bogu –przyp. red. ] uległo zatraceniu; odtąd kapłan i wierni przyzwyczaili się do patrzenia w przeciwnych kierunkach. Kapłan patrzy na ludzi a ludzie na kapłana, nawet jeżeli modlitwa eucharystyczna jest kierowana ku Bogu a nie ku ludziom.
Owa innowacja została wprowadzona po Soborze Watykańskim II, po części po to by ułatwić wiernym zrozumienie akcji liturgicznej Mszy św. poprzez zezwolenie na oglądanie tego, co ma właśnie miejsce, oraz po części w geście przystosowania się do współczesnej kultury, w myśl której oczekuje się, że ludzie sprawujący władzę mają być zwróceni ku ludziom, którym służą, na podobieństwo nauczyciela za biurkiem.
Niestety zmiana ta wywołała wiele nieprzewidywalnych skutków, z których większość jest bardzo bolesna. Po pierwsze, spowodowała poważny rozłam w pradawnej tradycji Kościoła. Po wtóre, może sprawiać wrażenie, że kapłan i wierni rozmawiają o Bogu zamiast się doń modlić. Po trzecie, kładzie nadmierny nacisk na osobowość celebransa, niejako stawiając go na liturgicznej scenie.

Odzyskanie sacrum
Jeszcze przed wyborem na Stolicę Piotrową papież Benedykt napominał nas, by czerpać z pradawnej tradycji liturgicznej Kościoła i odzyskać pierwotną formę katolickiego kultu Bożego. Z tejże przyczyny przywróciłem czcigodne zwrócenie się ad orientem w czasie Mszy św., które sprawuję w katedrze.
Zmiany tej nie należy postrzegać jako „odwracanie się tyłem do wiernych” przez biskupa, zakrawające na nietakt i wrogość. Tego typu interpretacja mija się z prawdą — prawdą, w myśl której zwrócenie się w tym samym kierunku przez celebransa oraz wiernych uwydatnia nasze wspólne pielgrzymowanie ku Bogu.
Kapłan i wierni pielgrzymują razem. Nie należy nadto twierdzić, jakoby odzyskiwanie pradawnej tradycji było jedynie „odwracaniem wskazówek zegara”. Ojciec Święty wielokrotnie podkreślał ważność odprawiania Mszy św. ad orientem, lecz jego intencją nie było zachęcanie celebransów do bycia „liturgicznymi antykwariuszami” Jego Świątobliwość pragnie bowiem, byśmy na nowo odkryli skarb pradawnej tradycji pielęgnowanej przez wieki, mianowicie, to, że dla Kościoła Msza św. jest podstawowym i niezbędnym nabożeństwem, w którym Nasz Pan Jezus Chrystus ofiaruje się Bogu Ojcu.

Tłumaczenie: Anna Kaźmierczak

czwartek, 27 sierpnia 2009

Msze św. w Gdyni

W niedziele 30 sierpnia i 6 września w Gdyni Wielkim Kacku w kościele św. Wawrzyńca przy ul. Źródło Marii 18, o godzinie 16.00 ks. Leszek Królikowski IBP odprawi uroczyste Msze św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego.

środa, 26 sierpnia 2009

Sekretarz Papieża ks. G. Gänswein odprawia "nową" Mszę "po staremu"

Jak donosi portal NLM osobisty sekretarz Papieża ks. Georg Gänswein odprawił w ostatnią niedzielę Mszę św. w kościele św. Leodegara w Riedern am Wald (Archidiecezja Freiburg, Niemcy) z okazji 25 rocznicy swoich święceń kapłańskich.


Znamienne było to, że, Mgr. Gänswein odprawił Mszę św., co prawda wg Mszału Pawła VI, jednakże w języku łacińskim i skierowany ad orientem.

Na poniższym nagraniu filmowym możemy zobaczyć fragment tej Mszy transmitowany na telebimie, z tego powodu, że kościół, w którym miała ona miejsce, nie był w stanie pomieścić wszystkich wiernych.



wtorek, 25 sierpnia 2009

Jak kard. Wyszyński odprawiał Mszę św. w zreformowanej formie

W archiwalnej galerii na stronie internetowej Sanktuarinum Jasnogórskiego możemy obejrzeć ciekawe zdjęcie z 1974 r. przedstawiające kard. Stefana Wyszyńskiego, odprawiającego Mszę św. w zreformowanej formie. Mimo, iż nie przewidują tego żadne przepisy, przez cześć dla Najśw. Sakramentu, Kardynał trzyma złączone palce, którymi przed chwilą dotykał Ciała Pana Jezusa ukrytego pod postacią chleba, w taki sposób, jak to należy czynić w Mszy św. trydenckiej.


poniedziałek, 24 sierpnia 2009

VI Pielgrzymka Środowisk Liturgii Łacińskiej na Jasną Górę

Ks. Wojciech Grygiel FSSP informuje na stronie internetowej Bractwa Kapłańskiego Św. Piotra w Polsce, o terminie VI Pielgrzymki Środowisk Liturgii Łacińskiej na Jasną Górę. Będzie ona miała miejsce w sobotę 24 października br. Program pielgrzymki przedstawia się następująco:

14.30 - Msza św. w klasycznym rycie rzymskim w Kaplicy Cudownego Obrazu,
16.00 - Droga Krzyżowa na Wałach Jasnogórskich,
17.30 - spotkanie integracyjne dla uczestników.

Wyjazd autokarami organizują duszpasterze i środowiska w poszczególnych miastach. Zachęcamy wszystkich zainteresowanych do przyjazdu do Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej.

niedziela, 23 sierpnia 2009

Festiwal Muzyki Dawnej w Jarosławiu

Dzisiaj rozpoczyna się w Jarosławiu Festiwal Muzyki Dawnej „Pieśń Naszych Korzeni”, odbywający się co roku w tym mieście już od siedemnastu lat. Trwał on będzie przez cały tydzień do niedzieli 30 sierpnia. Szczegółowy program imprezy znajduje się na stronie internetowej organizatorów. Uwagę zwraca wydarzenie, które ukoronuje festiwal w sobotę 29 sierpnia. Na godz. 20 zaplanowane zostało wykonanie w jarosławskiej kolegiacie utworu Messe de Notre Dame, autorstwa Guillaume'a de Machaut, w interpretacji Chóru Festiwalowego pod dyrekcją Marcela Peresa.
Messe de Notre Dame - Msza poświęcona Naszej Pani - jest pierwszą w historii muzyki nieanonimową kompozycją polifoniczną tego typu. Guillaume de Machaut — poeta i kanonik katedry w Reims skomponował ją przed rokiem 1365. Msza Guillaume’a de Machaut jest prawdopodobnie najbardziej znanym dziełem muzyki średniowiecznej. Nosi znamię epoki – XIV wieku – jak również twórcy, który był poetą, dyplomatą, kanonikiem i kompozytorem. W XX wieku Msza Machaute’a stała się przedmiotem żywego zainteresowania, jawiła się bowiem jako początek pewnej epoki. Jest ona istotnie najwcześniejszą czterogłosową polifoniczną mszą kompozytora. Koncert jest przedsięwzięciem niezwykłym z uwagi na wykonanie tej skomplikowanej, zwykle powierzanej solistom, kompozycji przez duży zespół chóralny.
Marcel Pérès to śpiewak, muzykolog, organista, kompozytor, pedagog. Jeden z pierwszych specjalistów w dziedzinie muzyki średniowiecznej, którzy przeprowadzili historyczną refleksję nad formą, kontekstem liturgicznym i zagadnieniami wykonawczymi łacińskiego chorału liturgicznego. W roku 1982 założył i do dziś prowadzi zespół Organum, z którym dokonał szeregu odkrywczych nagrań. Projekty badawcze i nagraniowe obejmują m.in. chorał starorzymski, mozarabski, benewentyński, akwitański, tradycje zgromadzeń zakonnych (cystersów i dominikanów), wczesną polifonię, działalność szkoły Notre Dame, aż po muzykę kościelną XVII w. i repertuar korsykańskich konfraterni.

31 sierpnia (w poniedziałek) Messe de Notre Dame zostanie wykonana powtórnie, tym razem w kościele św. Krzyża we Wrocławiu w ramach Festiwalu Forum Musicum.



sobota, 22 sierpnia 2009

Reforma reformy coraz bliżej

Agencja KAI, powołując się na artykuł, który opublikował Andrea Tornielli w dzisiejszym Il Giornale informuje, że 4 kwietnia br. Benedykt XVI otrzymał wyniki głosowania w sprawie reformy liturgii. Kardynałowie chcą „położyć kres nadużyciom, dzikim eksperymentom i kreatywności nie na miejscu”.
Głosowanie zostało przeprowadzone na marcowym plenarnym zgromadzeniu Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. Wnioski przekazał papieżowi nowy prefekt tej dykasterii kardynał Antonio Cañizares Llovery.
Publicysta ujawnia, że „niemal jednogłośnie kardynałowie i biskupi członkowie tej kongregacji opowiedzieli się za większą sakralnością obrzędu, za przywróceniem sensu adoracji eucharystycznej oraz łaciny w czasie celebracji, jak i nową redakcją wstępnej części mszału, ażeby położyć kres nadużyciom, dzikim eksperymentom i kreatywności nie na miejscu”.
Opowiedzieli się także, podkreśla Tornielli, za tym, żeby przypomnieć, że „właściwym sposobem przystępowania do komunii nie jest przyjmowanie jej do ręki, lecz do ust”.
Watykanista przypomina, że kardynał Cañizares zastanawia się nad tym, jak przywrócić ustawienie kapłana w stronę wschodu „przynajmniej w momencie konsekracji, jak było przed reformą”.
Niedawno w wywiadzie dla włoskiego miesięcznika „30 Giorni” hiszpański purpurat skrytykował zmiany, jakie wprowadzono w liturgii po Soborze Watykańskim II, mówiąc, że doszło do nich wyłącznie dlatego, że „przeszłość interpretowana była jako coś negatywnego i zacofanego”.

Znaki nadziei. Wywiad z o. Josefem Vollbergiem opatem z Mariawald

O. Josef Vollberg, opat klasztoru trapistów w niemieckim Mariawald w rozmowie z Martinem Bürgerem. Wywiad ukazał się pierwotnie na stronach kathnews.de.

W listopadzie ubiegłego roku opactwo w Mariawald zapowiedziało powrót do liturgii i obserwancji, jakie obowiązywały trapistów na przełomie lat 1963/1964. Jest to jedyny niemiecki klasztor tego zgromadzenia, jak też jedyny klasztor niemieckojęzyczny, który swoje funkcjonowanie opiera na tak starych zwyczajach. We wrześniu tego roku, na jubileusz stulecia podniesienia klasztoru do rangi opactwa, proces transformacji klasztoru powinien zostać zakończony. Martin Bürger rozmawiał z opatem o. JosefemVollbergiem OCSO na temat tych nietypowych kroków podjętych przez jego wspólnotę.

MB: Ojcze Josefie, 21 listopada 2008 r. opactwo Mariawald otrzymało papieski przywilej, powrotu do liturgii i obserwancji zgodnej ze starymi zwyczajami zakonu trapistów. Podobno, przywilej ów otrzymaliście zaledwie w ciągu kilku tygodni. W jakiej formie przedstawił Ojciec prośbę w tej sprawie Ojcu Świętemu?

O. Josef: Najpierw ustnie podczas ubiegłorocznej audiencji. Odbyło się to jednak oczywiście w bardzo zdawkowej formie, ponieważ oprócz mnie w audiencji tej uczestniczyło kilku biskupów, zaś uczestnicy audiencji mieli przeznaczony równie krótki czas na rozmowę z Papieżem. Następnie wszystko było kontynuowane już w formie pisemnej.

MB: Jakie stosunki łączą teraz Ojca z domem generalnym trapistów w Rzymie?

O. Josef: Byłem w marcu w naszym domu generalnym, ponieważ zakon widzi w tym wszystkim szczególną sytuację. Odbyły się co najmniej trzy, cztery spotkania z przełożonym generalnym. Omówiliśmy wiele rzeczy, częściowo oczywiście też kwestię reformy. Muszę jednocześnie powiedzieć, że rozmowy te były bardzo owocne, przede wszystkim z przełożonym generalnym oraz z generalnym prokuratorem. Byłem tym mile zaskoczony.

MB: Czy powrót opactwa do starych zwyczajów zwrócił na niego uwagę młodych ludzi, którzy interesują się wstąpieniem do klasztoru?

O. Josef: Mieliśmy bardzo dużo zapytań, jednakże każdy przypadek należy traktować wyjątkowo starannie. Mam nadzieję, że – jeśli wszystko pójdzie dobrze – końcem sierpnia będziemy mieli czterech nowych współbraci. Na następny rok zapowiedzieli się następni kandydaci. Liczba nowo wstępujących jest znakiem nadziei, co nas wszystkich – a mnie szczególnie jako opata – cieszy.

MB: Ilu mnichów należy aktualnie do opactwa?

O. Josef: Obecnie jest 11 mnichów.

MB: Skoro jesteśmy akurat w tym temacie: Co zaleca Ojciec młodym ludziom, którzy stawiają sobie pytanie, czy mają powołanie do życia zakonnego w Mariawald?

O. Josef: Dobrze byłoby najpierw odbyć kilka wizyt. Bezpośredni kontakt jest zawsze najlepszy, lepszy niż wymiana samych e-maili lub listów, albo prowadzenie rozmów telefonicznych. „Kilka wizyt” jest naturalnie pojęciem względnym. Dla mnie jest wystarczające, jeśli kandydaci przed właściwym wstąpieniem przynajmniej trzy razy odwiedzą klasztor. Można się wówczas przekonać, że stałe zainteresowanie utrzymuje się przez pewien okres. Poza tym, zachęcam przy wstąpieniu przyjąć to wszystko, co się zastanie, przy jednoczesnym poświęceniu się i oddaniu dla Boga i wspólnoty.

MB: Co jest charakterystyczne dla tak zwanego: „Usus z Monte Cistello”, na czym polegają różnice w stosunku do dzisiejszej obserwancji?

O. Josef: „Usus z Monte Cistello” zawiera monastyczne reguły, które są nam przydatne w codziennym życiu. Pewna różnica w stosunku do dzisiejszych konstytucji zasadza się na tym, że dawniej znacznie więcej rzeczy było konkretnie sprecyzowanych. Należy uważać, aby przy tym nie stać się zbyt skrupulatnym, jeżeli jednak podchodzi się do wszystkiego rozsądnie, można wówczas dostrzec w tym naprawdę pomoc w całym monastycznym i duchowym życiu. W tych współczesnych konstytucjach jest wiele dobrych rzeczy, jednak jest tam wiele rzeczy przedstawionych niezbyt dokładnie. Czasami bowiem wychodzi na dobre, jeżeli określi się naprawdę konkretnie, co należy czynić, albo co jest dopuszczalne.

MB: Mariawald jest pierwszym męskim klasztorem niemieckojęzycznym, który na nowo zaczął żyć według tradycyjnej reguły i praktykować starą liturgię. Czy postrzega Ojciec, w związku z tym, klasztor jako wzór dla innych? Liczy Ojciec, że inne klasztory otworzą się ponownie na tradycję, jak to na przykład niedawno miało miejsce w przypadku benedyktynów z Norcia?

O. Josef: Byłoby oczywiście pięknie, gdyby tak się stało, jednak myślę, że musiałoby się to najpierw spotkać się z ogólnie większą otwartością. Powiedziałbym, zbyt wiele osób jest zapewne jeszcze nie tak dojrzałych i życzliwych. Często płynie się samemu zbyt ciężko w czasie sztormu. Nie możemy oczywiście po prostu kopiować minionych czasów, chodzi jednak o to, aby ożywić wszystko to co wartościowe z duchowych skarbów Kościoła, co od dawna ma uprawnione miejsce w Kościele, a co za tym idzie w klasztorach. Dzięki Bogu, że nasz Ojciec Święty zwrócił już dawno na to na to uwagę.

MB: Dobre 40 lat w Mariawald była odprawiana wyłącznie Msza św. według zreformowanego obrządku. Jak ciężko było, a może jest wciąż jeszcze, wskrzesić niejako z nicości starą cysterską liturgię, która charakteryzuje się pewnymi różnicami w stosunku do liturgii rzymskiej?

O. Josef: Dziękuję za to pytanie. Potrzeba było do tego właściwie kilku kompetentnych znawców. Trwa to już może pewien czas. Trzeba pracować nad większym zrozumieniem, szczególnie jeśli chodzi o Mszę, którą teraz odprawiamy już od lutego. Istnieje jeszcze wiele szczegółów, które są wyjaśniane i dla których będziemy potrzebować jeszcze więcej czasu.

MB: Czy może Ojciec krótko wyjaśnić, na czym polega różnica pomiędzy starą cysterską liturgią, a tradycyjną liturgią rzymską?

O. Josef: Cysterski Mszał został w wielu rzeczach upodobniony do Mszału rzymskiego. Zachował jednak kilka odmienności. Są to mało znaczące różnice, polegające przykładowo na własnym kalendarzu lub włączeniu św. Bernarda do Confiteor. Również w Officium zasadniczo rozkład psalmów przypada zgodnie ze schematem św. Benedykta.

MB: Księgi liturgiczne są jednak jeszcze dostępne, nieprawdaż?

O. Josef: Tak, księgi są wciąż wszystkie. Problemem są czasami nieznaczne kwestie odmiennie ujęte w różnych wydaniach tych ksiąg. Musimy zwracać na nie uwagę, gdyż pozwolenie, które zostało nam dane przez Ojca Świętego, dotyczy właśnie liturgii zakonnej z lat 1963/1964. To jest właściwy punkt, który mamy cały czas na uwadze.

MB: Prezbiterium w klasztornym kościele nie pasuje, mówiąc wprost, zbytnio do starej liturgii – zwłaszcza jeśli porówna się je z dawnymi fotografiami. Czy planuje Ojciec w tej sytuacji jakiej wyważone zmiany?

O. Josef: Myśleliśmy już o tym oczywiście. Padały też propozycje ze strony życzliwych gości. Niemniej jednak są inne rzeczy, które mają pierwszeństwo. Poprawy wymagałoby aktualnie najpierw to, co znajduje się w prezbiterium, inne – odpowiedniejsze – lichtarze, bielizna ołtarzowa. Można byłoby jeszcze ponownie zbudować stopnie po bokach ołtarza. Przypuszczamy, że stopnie zostały kiedyś usunięte, w celu stworzenia przestrzeni do koncelebry. Przebudowa wymagałaby jednak większych nakładów finansowych, których obecnie nie jesteśmy niestety w stanie ponieść.

MB: Jak obchodzony jest Rok Kapłański w klasztorze kontemplacyjnym, takim jak Mariawald?

O. Josef: W zakonie kontemplacyjnym, takim jak nasz więcej pracy wykonywanej jest w ukryciu. Nasze intencje modlitewne nie mogą dotyczyć wyłącznie powołań do Mariawald, to byłoby za mało, lecz nasze modlitwy musimy ofiarować za cały Kościół. Zarówno za parafie, diecezje, wspólnoty, zgromadzenia zakonne – wszędzie gdzie konieczna jest kapłańska służba. Obecnie, podczas Roku Kapłańskiego wytężamy nasze modlitwy za kapłanów, nie tylko w pierwsze czwartki miesiąca. Dodatkowo prosiłem moich braci, aby w swoich prywatnych modlitwach, prosili o dobre powołania kapłańskie, o świętość i wierność temu powołaniu. W ogłoszonych zawsze wcześniej intencjach modlimy się też w każdą pierwszą niedzielę miesiąca od nony do nieszporów przed wystawionym Najświętszym Sakramentem. Staliśmy się także dla wielu księży duchową ojczyzną, do której mogą się oni zwracać w razie potrzeby, gdy zechcą zakosztować klasztornej ciszy oraz skorzystać z możliwości celebracji Mszy św., zwłaszcza w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego.

MB: Ojcze Josefie, dziękuję za wywiad. Życzę wszystkiego dobrego i Bożego błogosławieństwa dla Ojca i dla opactwa Mariawald!

piątek, 21 sierpnia 2009

Ks. Bartolucci o reformie liturgicznej oraz 'reformie reformy'

Blog Disputationes Theologicae zamieszcza wywiad z Mons. Domenico Bartoluccim Maestro Perpetuo Kaplicy Sykstyńskiej za panowania pięciu ostatnich papieży. Poniższe tłumaczenie zostało dokonane z języka angielskiego, z wersji opublikowanej na stronie Rorate Caeli.

Reforma liturgiczna lat 70-tych XXw. jest obecnie czołowym przedmiotem teologicznych debat, jako że liturgia i teologia łączą się w – pozwolę sobie rzec – ‘transcendentną relację’. Nie da się debatować nad jedną z pominięciem drugiej, jeżeli nie chce się popaść teologię wodoszczelnych komór z lat 50-tych ubiegłego wieku. Dziś, po szerszej debacie, w którą się angażujemy, istnieje konieczność sformułowania otwartej i bezpośredniej analizy tego, co się stało i zajęcia właściwego stanowiska wobec praktycznych środków zaradczych oraz nade wszystko tych, które są “możliwe do zrealizowania” (realizzabili) jak mawiał św. Pius X. Na prośbę rzesz czytelników nasze wydawnictwo także chciałoby podjąć tę polemikę, w miarę możliwości starając się unikać powtórki błędów metodologicznych przeszłości. Dlatego też naszym pragnieniem jest zainicjowanie prawdziwej transmitancji autentycznej Tradycji .– opierając się na świadectwach tych, którzy znają przeszłość, kierując się ich wiekiem i prestiżem, a nie tylko autorytetem. Ponieważ liturgia to także dziedzina praktyczna, nie chcemy zaczynać od „liturgistów” najwyższego szczebla, którzy przestudiowali całe tomy i kodeksy, lecz zwrócić się ku tym, którzy żyli ową liturgią i dotykali jej jak nikt inny, bowiem przygotowywali, powtarzali, koordynowali i znali ceremonie religijne w swoich toskańskich wioskach, ceremonie które kończyły się „Messa in terza” (Mszą św. odprawianą przez trzech duchownych tj. Mszą uroczystą (Missa Solemnis) — przyp. red. art.) i nieustające procesje z towarzyszeniem zespołów muzycznych, a także świetność „Cappella Papale” – papieskiej kapeli w Kaplicy Sykstyńskiej. Mamy zatem zaszczyt przedstawić Państwu Mons. Domenico Bartolucciego, w wywiadzie, którego niedawno raczył nam udzielić. Ksiądz Domenico przyszedł na świat w 1917 r. w Borgo San Lorenzo we Florencji. Toskańczyk z urodzenia, rzymianin z papieskiego wezwania, w roku 1952 u boku Perosiego został zastępcą dyrektora w Kaplicy Sykstyńskiej, a w roku 1956 został jej Maestro Perpetuo. W dniu 24.IV. 2006r. panujący papież zorganizował specjalną ceremonię na cześć muzyka (zob. zdjęcie powyżej), aby przypieczętować „ad perpetuam rei memoriam” swą bliskość z wielkim mistrzem. W czasie ceremonii papież powiedział tak: „polifonia sakralna, a zwłaszcza polifonia szkoły rzymskiej, jest dziedzictwem które musimy pielęgnować ze szczególną starannością (...); prawdziwe ożywienie muzyki sakralnej może mieć miejsce jedynie w obrębie wielkiej tradycji przeszłości chorału gregoriańskiego i polifonii sakralnej”. S.C.


WYWIAD Z MONS. DOMENICO BARTOLUCCIM

- rozmawiali Pucci Cipriani i Stefano Carusi

Spotkanie z Mons. Domenico Bartoluccim, wybitnym muzykiem z Mugellan, Maestro Emeritus Kapeli Sykstyńskiej, wielbicielem, przyjacielem i współpracownikiem Benedykta XVI.
Słoneczne popołudnie na zielonych wzgórzach Mugellan, dojeżdżamy właśnie do romańskiego kościoła w Montefloscoli, w zabytkowym refektarzu pełnym wspomnień Maestro Perpetuo z Kaplicy Sykstyńskiej zażywa świeżego powietrza, za nim stoi w ramce jego zdjęcie - Mons. Domenico Bartolucciego - następcy Lorenzo Perosiego ze Świętego Pałacu, w objęciach obecnego papieża. Na biurku spoczywa sławna obecnie książka Mons. Brunero Gherardiniego: “Il Concilio Vaticano II- un discorso da fare” („Sobór Watykański II – debata, która się rozpoczyna”) wyd. przez Edizioni Casa Mariana.
Zatem od reformy liturgicznej zaczynamy rozmowę z Maestro, przyjacielem Benedykta XVI, który czuje się jak ryba w wodzie zarówno w arkanach liturgii jak i muzyki, człowiekiem który był doradcą pięciu papieży i który uważa dzieło Benedykta XVI za „niezwykły dar dla Kościoła, jeżeli pozwoli się owemu darowi działać”.

Maestro, niedawne ogłoszenie motu proprio “Summorum Pontificum” wniosło powiew świeżego powietrza w spustoszały krajobraz liturgiczny. Nawet Maestro może teraz odprawiać Mszę Wszechczasów (“messa di sempre”.)
Prawdę mówiąc, zawsze i bez przerwy ją odprawiałem od czasu mych święceń … wręcz przeciwnie, czasem trudno było mi odprawiać Mszę wedle nowego rytuału, nawet jeżeli nigdy o tym nie mówiłem.

Msza, która nigdy nie została zakazana, czyż nie tak?
Są to słowa samego Ojca Świętego, nawet jeżeli niektórzy nawet nie chcą przyjąć ich do wiadomości i nawet jeżeli wielu w przeszłości twierdziło, że jest odwrotnie.

Maestro, musi Ksiądz przyznać rację osobom pomniejszającym wartość starej Mszy, że nie jest ona otwarta na uczestnictwo.
Aby Państwo nie myśleli, że mówię coś po to by coś powiedzieć, wiem jak wyglądało uczestnictwo we Mszy św. za dawnych czasów, czy to w Rzymie w bazylice św. Piotra czy też poza nią, lub na przykład tutaj w Mugello, w tej parafii, w tej pięknej okolicy, niegdyś zamieszkałej przez ludzi wielkiej wiary i głębokiej pobożności. W czasie nieszporów niedzielnych ksiądz mógł zaintonować „Deus in adiutorium meum intende” a potem spokojnie zasnąć na swoim krześle, aby się obudzić jedynie na „czytania”, gdyż wieśniacy ciągnęliby śpiew dalej a głowy rodzin intonowałyby antyfony!

Czy, zatem, w zetknięciu się Księdza z obecnym stylem liturgicznym mamy do czynienia z zawoalowaną polemiką?
Nie wiem czy kiedykolwiek byli Państwo na pogrzebie i byli świadkami wołań „hallelujah”, oklasków, żenująco „zabawnych” sformułowań, itp. Należałoby się naprawdę zapytać samego siebie, czy ludzie ci kiedykolwiek czytali Ewangelię. Sam Nasz Pan opłakiwał Łazarza i jego śmierć. A obecnie, z całym tym tanim sentymentalizmem, nie ma już w ogóle szacunku — nawet dla cierpienia matki. Chciałbym Wam przybliżyć sposób, w jaki ludzie zachowywali się w dawnych czasach na Mszy żałobnej i jak w wielkiej pokorze i pobożności intonowano majestatyczne i potężne „Dies Irae”.

Czyż reformy nie dokonali ludzie świadomi swoich działań, solidnie wykształceni w nauczaniu Kościoła Katolickiego?
Państwo wybaczą, ale pozwolę sobie powiedzieć, że reformy dokonali ludzie jałowi, powtórzę kilkakroć … jałowi, jałowi, i jeszcze raz jałowi. Znałem ich. Jeżeli chodzi o kwestie doktrynalne, to sam kard. Ferdinando Antonelli rzekł kiedyś (dobrze to pamiętam), że: „Jak to możliwe, że robimy liturgistów z ludzi, którzy nie mają pojęcia o teologii?”

Zgadzamy się z Księdzem, lecz czyż to nieprawda, że ludzie nic nie rozumieli ….
Najdrożsi, czyż nigdy nie czytaliście św. Pawła: „Nie trzeba nam wiedzieć wszystkiego, lecz to co konieczne”, “konieczne jest miłowanie wiedzy ad sobrietatem”. W takim tempie, po kliku latach ludzie będą udawali, że rozumieją „przeistoczenie” w ten sam sposób, w jaki wyjaśniają matematyczny teoremat. Lecz pomyślcie tylko, że przecież nawet sam kapłan nie może do końca zgłębić tej tajemnicy!

Dlaczego więc doszło do zniekształcenia liturgii?
Zapanowała pewna moda. Każdy mówił o odnowie, każdy „odnawiał”, każdy próbował robić z siebie papieża (tutti pontificavano) po dobie sentymentalizmu, pałając żądzą reformy. A głosy podniesione w obronie dwóch tysięcy lat Tradycji Kościoła były sprytnie wyciszane. Doszło do stworzenia pewnego rodzaju „ludzkiej liturgii” … gdy usłyszałem te refreny, przyszły mi na myśl słowa, które niegdyś wypowiadał mój profesor w seminarium: „liturgia to coś dane ludziom przez duchowieństwo” (“la liturgia è del clero per il popolo”). Pochodzi ona od Boga i nie pochodzi z dołu. Muszę jednak przyznać, że tego typu niemile widziane wystąpienia stały się rzadkością. Młode pokolenia księży mogą być lepsze niż poprzednie, nie mają one ideologicznej gwałtowności ikonoklastycznej ideologii, są pełne dobrych uczuć, lecz brak im wykształcenia.

Maestro, co ma Ksiądz na myśli, mówiąc że „brak im wykształcenia”?
Oznacza to, że go potrzebują! Mówię o strukturze, którą mądrość Kościoła tak delikatnie ukształtowała na przestrzeni wieków. Nie rozumieją Państwo ważności formacji seminaryjnej: liturgia, którą się żyje całą pełnią, uporządkowane sformułowania różnych okresów roku — a tego wszystkiego doświadczano w społecznej komunii ze współbraćmi... Adwent, Wielki Post, wielkie święta po uroczystości Zmartwychwstania Pańskiego. Wszystko to kształtuje i kształci człowieka, gdybyście tylko wiedzieli jak bardzo!
Błędna retoryka chce przedstawić seminarium jako coś, co psuje księdza, przedstawić życie kleryków z dala od świata, zamkniętych w sobie i dalekich od ludzi. To czysty wytwór wyobraźni, wymyślony przez ludzi którzy chcą unicestwić stare jak świat bogactwo formacji i zastąpić je pustką.

Ale powróćmy do kryzysu Kościoła i faktu, że zamknięto tak wiele seminariów, czy Ksiądz popiera powrót do kontynuacji Tradycji?
Drodzy Państwo, obrona starego obrządku to nie to samo co bycie katolikiem dawnych czasów; obrona [katolicyzmu – przyp. red. ] to bycie „wiecznym”. Nadawanie tradycyjnej Mszy miana „Mszy św. Piusa V” lub „Mszy Trydenckiej” to błąd, ponieważ implikuje, jakoby Msza przynależała do pewnej epoki. To nasza Msza, Msza Kościoła powszechnego ważna zawsze i wszędzie, jeden język którym mówi się od Oceanii po Arktykę. Jeżeli zaś chodzi o ciągłość w czasie to chciałbym przywołać pewien epizod. Pewnego razu z pewnym biskupem, którego imienia już nie pamiętam, byliśmy w małym kościółku w Mugello, gdy nagle nadeszła wiadomość, że odszedł jeden z naszych braci. Chcieliśmy zaraz odprawić Mszę za jego duszę, lecz nagle zdaliśmy sobie sprawę z tego, że mamy pod ręką tylko stare Mszały. Biskup kategorycznie odmówił odprawienia Mszy. Nigdy tego nie zapomnę i powtarzam, że ciągłość liturgii oznacza, że – z wyjątkiem drobnych szczególików – można ją odprawiać dziś, używając właśnie tego starego zakurzonego mszału stojącego na półce, który przez wieki służył moim poprzednikom.

Wielebny Księże, mówi się wiele o „reformie reformy”, która mogłaby wyprostować zniekształcenia lat 70-tych.
Pytanie jest raczej skomplikowane. To, że nowy obrządek ma wady jest obecnie jasne dla wszystkich, a Ojciec Święty wiele razy mówił i pisał, że musimy „zachować to co pradawne” (guardare all'antico). Jednakowoż musimy baczyć na pokusy wprowadzania hybrydowych rozwiązań. Liturgia przez wielkie „L” to ta, która powraca do nas od wieków, to punkt odniesienia, to nie liturgia pozbawiona korzeni, która godzi się na wiele kompromisów „która zasmuca Boga a weseli wroga” („a Dio spiacenti e a l’inimici sui”).

Co chce Ksiądz przez to powiedzieć?
Spójrzmy choćby na innowacje lat 70-tych. Szpetne piosenki w rytmie beat, które weszły w modę w kościołach w roku 1968, to dziś muzealne eksponaty. Porzucenie nieprzemijalności na rzecz realizowania siebie w czasie powoduje, że jesteśmy skazani na trendy i mody. W tym kontekście przychodzi mi na myśl reforma Wielkiego Tygodnia z lat 50-tych XX w., dokonywana w pośpiechu za panowania Piusa XII, który był już wyczerpany i zmęczony. Dopiero kilka lat później za pontyfikatu Jana XXIII, który w kwestiach liturgicznych był człowiekiem o przekonaniach tradycyjnych (spiritus movens), zadzwonił do mnie Mons. Dante, papieski ceremoniarz, który kazał mi przygotować „Vexilla Regis” na nadchodzące obrzędy wielkopiątkowe. Byłem wielce zaskoczony i odparłem: „Zabroniono mi”. Odpowiedź brzmiała: „Ale papież sobie tego życzy.” W kilka godzin zorganizowałem powtórki i ponownie z radością śpiewaliśmy te same pieśni, które Kościół śpiewał przez wieki w owym dniu. Mówię to po to, aby przekonać Was, że gdy oddalimy się od kontekstu liturgicznego, ową pustkę będzie trudno wypełnić i zapewniam Was, że nie pozostanie niezauważona! Patrząc na dorobek naszej wielowiekowej liturgii winniśmy ją kontemplować i czcić i pamiętać, że w naszej manii „ulepszania” narażamy się tylko na uczynienie wielkiej szkody.

Maestro, jaką rolę odgrywa w tym wszystkim muzyka?
Muzyka odgrywa niebywałą rolę z wielu powodów. Zmanierowany „cecylianizm”, który z pewnością nie był obcy Perosiemu, ze swoimi tonami które były tak delikatne i uwodzące dla ucha, wprowadził nowy romantyczny sentymentalizm, niemający nic wspólnego z np. elokwentną i solidną fizycznością Palestriny. Pewne ekstrawagancje wprowadzone przez szkołę solesmeńską kultywowały przygaszony gregorianizm, który był także owocem pseudo-restauratorskiego pasjonowania się średniowieczem, a które były tak popularne w XIX wieku.
Idea szansy odzyskania archeologicznego ducha przeszłości, zarówno na płaszczyźnie muzyki jak i liturgii, od której oddzieliły ją tzw. „ośle wieki” (seculi bui) Soboru Trydenckiego ….. w skrócie, archeologia, która nie ma nic wspólnego z Tradycją i która pragnie przywrócenia czegoś, co mogło nigdy nie istnieć, przypomina nieco pewne kościoły odrestaurowane w „pseudo-romantycznym” stylu Viollet-le-Duc.

Dlaczego zatem, Monsignore, atakuje Ksiądz Solesmes na polu muzyki?
Dzieje się tak dlatego, że chorał gregoriański jest modalny, nie tonalny i nie rytmiczny, nie ma nic wspólnego z „raz, dwa, trzy, raz, dwa, trzy”. Nie powinniśmy wzgardzać sposobem, w jaki ludzie śpiewali w naszych katedrach i zastępować ich śpiewu pseudo-monastycznym i zmanierowanym mruczeniem. Pieśń średniowieczna to nie interpretacja wedle dzisiejszych teorii, powinna być więc interpretowana tak jak była wtenczas. Nadto chorał gregoriański innej epoki historycznej mógł być śpiewany przez lud, śpiewany z użyciem siły, poprzez którą wierni wyrażali swą wiarę. Szkoła solesmeńska nigdy tego nie rozumiała, a my winniśmy uznać specjalistyczne i wielkie dzieła filologiczne stworzone na starych manuskryptach.

Maestro, gdzie znajdujemy się obecnie w procesie restauracji muzyki sakralnej i liturgii?
Nie mogę zaprzeczyć, że są pewne oznaki restauracji, aczkolwiek wciąż widzę, że panuje pewne zaślepienie, niemalże samozadowolenie z tego co jest wulgarne, ordynarne, w złym guście i jest zuchwalstwem także pod względem doktrynalnym. Proszę zatem nie prosić mnie o wydanie osądu w sprawie gitarzystów i taranteli śpiewanych na Offertorium... Problem liturgiczny jest poważny, nie słuchajcie więc głosów tych, którzy nie miłują Kościoła i sprzeciwiają się papieżowi, jeżeli chcecie wyleczyć chorego, to pamiętajcie, że miłosierny lekarz najpierw da ranie zaropieć (fa la piaga purulenta).

Tłumaczenie: Anna Kaźmierczak

środa, 19 sierpnia 2009

Francuski biskup wyświęca swoich kapłanów diecezjalnych także w tradycyjnym rycie

Biskup Dominique Rey, ordynariusz francuskiej diecezji Frejus-Toulon, udzieli 26 września br. Sakramentu Kapłaństwa w tradycyjnym rycie rzymskim dwóm diakonom wywodzącym się z jego diecezji. Jeden z nich będzie zwykłym księdzem diecezjalnym, natomiast drugi jest członkiem zgromadzenia Misjonarzy Miłosierdzia Bożego. Uroczystość będzie miała miejsce w katedrze w Toulon.
Misjonarze Miłosierdzia Bożego prowadzą w diecezji Frejus-Toulon parafię personalną pw. Św. Franciszka de Paule dla wiernych przywiązanych do tradycyjnej liturgii. Zgromadzenie zostało powołane do życia w 2005 r. przez bp. Reya i działa na prawie diecezjalnym. Funkcję przełożonego pełni o. Fabrice Loiseau (na zdjęciu pierwszy z lewej).
Jak donosi portal Rorate Caeli, diecezja bp. Reya jest wyjątkową diecezją pod tym względem, że każdy kandydat przygotowujący się w niej do kapłaństwa, ma prawo wyboru formy rytu, w jakim chce być wyświęcony. Uroczystość może mieć miejsce zarówno w formie zwyczajnej, jak i nadzwyczajnej.

wtorek, 18 sierpnia 2009

Czy łacina przetrwa? — (cz. V/V) — Schyłek

Pomimo cudownego ożywienia pod koniec pierwszego tysiąclecia n.e. — powrotu łaciny z życia sakralnego do języka władzy i nauki — los jej nie oszczędził i po stoczonej batalii łacina stała się martwym językiem.

Przez wiele lat, nawet we współczesnym świecie, łacina była lingua franca europejskich elit. Jak słusznie zauważył francuski prof. Antoine Muret (po łacinie) w Rzymie, 1583r.: „Kto mówi po włosku będzie rozumiany tylko przez Włochów; kto mówi tylko po hiszpańsku będzie miał status głuchoniemego pośród Niemców; Niemiec wśród Włochów będzie musiał używać głowy i rąk zamiast języka; władający piękną francuszczyzną będzie przedmiotem niepotrzebnych drwin, gdy opuści Francję; ale ten kto włada greką i łaciną będzie obiektem podziwu wielu niezależnie od miejsca, do którego przybędzie”.

W tym czasie łacina nadal pozostawała językiem nauki na kontynencie, lecz nadszedł czas, gdy humaniści doby renesansu szukający świeższych prądów zaczęli z niej drwić i określać ją mianem ‘scholastycyzmu’.

W 1492r. Ludovicus de Valentia, napisał komentarz do Polityki Arystotelesa, uskarżając się na nową modę przejawiającą się w przeroście formy nad treścią. Humaniści — rzekł, „pławili się w błyskotliwości słowa i ozdabianiu języka; zadowoleni z tego, że znają znaczenie użytych słów zapomnieli o zgłębieniu istoty i właściwości wyrażanych przez nie. Efektem było odrzucenie dzieł ‘bez poloru’, nawet gdy zawierały prawdę.”

Paradoksalnie znaleźli oni to, czego poszukiwali w dziełach starożytnych pisarzy, stąd woleli Cycerona i Wirgiliusza od Abelarda i Akwinaty.

Św. Tomasz z Akwinu

W XV i XVI w. nie było odrazy do łaciny jako języka – wręcz przeciwnie – lecz jak zauważył wielki XIX-wieczny uczony Edward Norden, nowinki mogły zniweczyć łacinę jako język żywej myśli. „Łacina została pogrzebana przez humanizm” — powiedział Norden.

Jarzmo pisania solidną łaciną zdało się być nie do przyjęcia, zwłaszcza dla żywszych myślicieli: w XVII w. Descartes we Francji, Galileusz we Włoszech i Tomasz Hobbes w Anglii stali się pionierami mody pisania we własnym języku, która szybko się rozprzestrzeniła. Wspomnienia starszego świata nie były już natchnieniem, lecz rozproszeniem na rzecz coraz bardziej pewnych siebie przedstawicieli nowej generacji.

Co ciekawe, tak naprawdę to długoterminowe skutki rewolucji drukarskiej przesądziły o losie łaciny. Czas spędzony na nauce czytania języka narodowego był teraz wysoce nagradzany przez nowy rynek wydawniczy, a na przestrzeni XVII i XVIII wieku odsetek dzieł wydawanych po łacinie spadł.

Ostatecznie rosnące wpływy burżuazji przejmującej władzę od arystokratycznych i kościelnych elit położyły kres łacinie. Lecz ich bronią językową pozostała umiejętność czytania i pisania oraz drukowania.

Patrząc na los łaciny, w skrócie możemy stwierdzić, że moda, tradycyjny puryzm i technologia razem wzięte mogą każda na swój sposób unicestwić język.

Tak naprawdę wiele wątków w 2500-letniej historii dominującego niegdyś języka nie da się podsumować, choć dokonałem podziału na trzy tematy, które mogą posłużyć za naukę dla współczesnych lingwistów.

Po pierwsze, discrimina: przetrwanie języka zależy od spójności społeczności nim władającej. Po wtóre, vicissitudines: tłumaczenie i kontakt z językiem mogą go ubogacać. Zaś po trzecie, strages: nowomodny styl, tradycyjny puryzm i technologia mogą unicestwić nawet najbardziej zakorzenioną tradycję językową.

Poprzednie części tekstu: cz. I, cz. II, cz. III, cz. IV.

poniedziałek, 17 sierpnia 2009

Zdjęcia z Mszy św. na Jasnej Górze

Po wejściu na Jasną Górę grupy pielgrzymkowej "Biało-Czarno-Czerwonej", 14 sierpnia o 19:30 Mszę św. w jasnogórskim klasztorze odprawił ks. Grzegorz Śniadoch IDP, Celebracja miała miejsce w kaplicy św. Pawła Pustelnika.





W uroczystość Wniebowzięcia NMP, 15 sierpnia o godz. 8:00, w Kaplicy Sakramentu Pokuty i Pojednania, na zakończenie pielgrzymki, odprawiona została Msza św. z asystą. Celebransem był ks. Wojciech Grygiel FSSP, jako diakon i subdiakon: ks. Leszek Królikowski i ks. Grzegorz Śniadoch, obaj z IDP.








Foto: Paweł M. Kamiński i Piotr Szczepkowski

niedziela, 16 sierpnia 2009

Płyta DVD z nagraniem Mszy św. odprawionej przez bp. G. Balcerka

Ukazała się płyta DVD z nagraniem pontyfikalnej Mszy świętej odprawionej w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego w dniu 14 czerwca AD 2009 przez x. bp. Grzegorza Balcerka, biskupa pomocniczego Archidiecezji Poznańskiej w kościele pw. św. Antoniego Padewskiego z okazji 15 lat Mszy Trydenckiej w Poznaniu.


Cena płyty wraz z kosztami przesyłki wynosi 30 zł. Zamówienia można składać pisząc na maila: norbert.napieraj@onet.eu


Płytę można też nabyć w internetowym sklepie sanctus.com.pl

sobota, 15 sierpnia 2009

Biało-czarno-czerwona dotarła na Jasną Górę

Wczoraj około godz. 18.30 dotarła na Jasną Górę tradycyjna część 298 Warszawskiej Pielgrzymki Pieszej Akademickich Grup „17”, grupa „BIAŁO-CZARNO-CZERWONA”. Na dziedzińcu przed kaplicą miało miejsce pokropienie wodą święconą, po czym pielgrzymi udali się przed Cudowny Obraz Matki Bożej. Po krótkiej osobistej modlitwie na klęcząco i odśpiewaniu Salve Regina udano się do kaplicy św. Pawła Pustelnika, gdzie ks. Grzegorz Śniadoch celebrował Mszę Świętą w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego.
Pozytywnym zaskoczeniem jest wzrost liczby pątników o blisko 50 %. W tym roku do tronu Królowej pielgrzymowało 110 osób, w tym 3 księży, 5 kleryków i siostra zakonna z Instytutu Dobrego Pasterza. Grupa "BIAŁO-CZARNO-CZERWONA” zdecydowanie wyróżniała się na tle pozostałych pielgrzymów strojem i zachowaniem. Zachwycające były proporce i flagi. Warto za rok zmobilizować jeszcze więcej osób do wspólnego pielgrzymowania z modlitwą na ustach i w sercu.

Tekst i zdjęcia: Anna Kurek









Więcej zdjęć w galerii autorki.

piątek, 14 sierpnia 2009

Naturalna kolej rzeczy

Zamieszczamy opinię znanego niemieckiego kanonisty ks. dr. Gero Weishaupta, na temat włączenienia Papieskiej Komisji „Ecclesia Dei” do Kongregacji Nauki Wiary. Stanowi ona tłumaczenie tekstu, który ukazał się na stronach kathnews.de.

Po tym jak 30 czerwca 1988 roku arcybiskup Marcel Lefebvre udzielił święceń biskupich nie mając przy tym mandatu papieskiego, i po prawnie zaciągniętej oraz stwierdzonej ekskomunice, papież Jan Paweł II utworzył 2 lipca 1988 roku mocą motu proprio „Ecclesia Dei” Papieską Komisję o tej samej nazwie. Jej zadanie miało polegać na współpracy z biskupami, dykasteriami Kurii Rzymskiej oraz grupami związanymi ze schizmą w celu „ułatwienia pełnej komunii kościelnej kapłanom, seminarzystom, wspólnotom zakonnym i poszczególnym ich członkom dotychczas w różny sposób związanymi z Konfraternią założoną przez abpa Lefebvre'a, którzy pragną pozostać w jedności z Następcą św. Piotra w Kościele katolickim.”
Zgodnie z artykułem 14 motu proprio „Summorum Pontificum” z 7 lipca 2008 roku Papieska Komisja „Ecclesia Dei” ma kontynuować to zadanie. Motu proprio „Ecclesia Dei” dodatkowo normalizowało skład Komisji z kardynałem przewodniczącym i innymi członkami Kurii Rzymskiej, przekazując jednak ustanawianie norm urzędowych oraz norm postępowania późniejszemu ustawodawstwu. Artykuł 11 motu proprio „Summorum Pontificum” ustala, że te regulacje zostają zniesione.
Po zdjęciu przez papieża Benedykta XVI w dniu 21 stycznia 2009 ekskomuniki z czterech biskupów – wyświęconych bez mandatu papieskiego 30 czerwca 1988 przez arcybiskupa Marcela Lefebvre – w niecałe 2 miesiące później obwieścił on w liście z 10 marca 2009 skierowanym do wszystkich biskupów Kościoła katolickiego, iż zamierza połączyć „w przyszłości Papieską Komisję „Ecclesia Dei” – instytucję od 1988 r. kompetentną w odniesieniu do tych wspólnot i osób, które wywodząc się z Bractwa Św. Piusa X czy podobnych zgromadzeń, pragną powrócić do pełnej jedności z Papieżem – z Kongregacją Nauki Wiary. W ten sposób staje się jasne, że problemy, które obecnie należy podjąć, mają zasadniczo charakter doktrynalny i dotyczą nade wszystko akceptacji Soboru Watykańskiego II oraz posoborowego nauczania papieży. Organizmy kolegialne, z którymi Kongregacja bada pojawiające się problemy (zwłaszcza zwyczajowe środowe spotkania kardynałów czy doroczne lub zwoływane co dwa lata sesje plenarne) zapewniają zaangażowanie w podejmowanie decyzji prefektów poszczególnych rzymskich kongregacji oraz przedstawicieli światowego episkopatu.
Papież rzeczywiście dokonał włączenia Komisji „Ecclesia Dei” do Kongregacji Nauki Wiary poprzez swoje motu proprio „Ecclesiae unitatem”, podpisane 2 lipca 2009 roku. Owe motu proprio ustala nową strukturę oraz rozszerzone zadania Komisji. Prefekt Kongregacji Nauki Wiary jest zarazem przewodniczącym Komisji „Ecclesia Dei”. Pomaga mu sekretarz wspierany przez innych urzędników. Zadaniem przewodniczącego, wspomaganego przez sekretarza, jest przekazywanie przypadków i kwestii natury doktrynalnej odpowiednim instancjom Kongregacji i pozostawianie ich decyzji Papieża.
Wraz z wcieleniem Komisji „Ecclesia Dei” do Kongregacji Nauki Wiary, której prefekt jest jednocześnie jej przewodniczącym, Komisja „Ecclesia Dei” przestała być samodzielną jednostką Kurii Rzymskiej, gdyż jest teraz podporządkowana Kongregacji Nauki Wiary, a tym samym jest teraz specjalną Komisją tej Kongregacji. W obrębie struktury Kongregacji Nauki Wiary Komisja jest odtąd organem, który intensywniej – niż jak było przedtem – zajmuje się doktrynalnymi kwestiami na polu dialogu z Bractwem Kapłańskim Św. Piusa X.
Jednocześnie Komisja „Ecclesia Dei” nadal pozostaje odpowiedzialna za wdrażanie motu proprio „Summorum Pontificum”, jak to jednoznacznie określa Benedykt XVI w 14. artykule motu proprio: „Papieska Komisja "Ecclesia Dei", powołana przez Jana Pawła II w roku 1988, nie przestaje pełnić swego zadania.” Następny artykuł mówi: „A sama Komisja, obok kompetencji, jakie już posiada, sprawować będzie władzę Stolicy Apostolskiej, czuwając nad przestrzeganiem i wprowadzaniem w życie tych rozporządzeń.” W związku z tym funkcją Komisji będzie, jak ma to miejsce dotychczas, bycie partnerem w dialogu oraz ewentualną instancją, do której mogą wpływać zażalenia w razie trudności w wdrażaniu motu proprio „Summorum Pontificum” w kościołach partykularnych. Toteż wszelkie kwestie oraz wnioski będzie można kierować nadal do Komisji. Podobnie będzie ona spełniać zadania powierzone jej w motu proprio „Ecclesia Dei” Jana Pawła II, polegające na pozostawaniu punktem kontaktowym Kurii Rzymskiej z tradycyjnymi wspólnotami.
O ile jednak powstają kwestie natury doktrynalnej, co jest zrozumiałe w kontekście dialogu z Bractwem Kapłańskim Św. Piusa X – jak to wynika z papieskiego listu do biskupów z dnia 10 marca 2009 roku – zaś pełna kościelno-prawna integracja Bractwa stanowi cel tego dialogu, w realizacji którego Komisja „Ecclesia Dei” będzie ściśle współpracowała z Kongregacją Nauki Wiary. Zadanie powierzone Komisji „Ecclesia Dei” w dokumencie motu proprio „Ecclesia Dei” z dnia 2 lipca 1988 roku, polegające na włączaniu do pełnej wspólnoty z Papieżem i Kościołem wspólnot oraz osób związanych z Bractwem Kapłańskim Św. Piusa X można uważać za zakończone.
Tradycyjne wspólnoty jak Bractwo Św. Piotra, Instytut Chrystusa Króla i inne są w pełnej jedności z Kościołem katolickim. Po zniesieniu ekskomuniki czterech biskupów wyświęconych przez arcybiskupa Lefebvre bez pozwolenia, Kościół stoi przed odpowiedzialnym zadaniem towarzyszenia tym samym biskupom oraz Bractwu Kapłańskiemu Św. Piusa X na drodze ku pełnej łączności z Papieżem i Kościołem. A ponieważ ważne są tu kwestie doktrynalne, restrukturyzacja oraz zmienione zadania Komisji „Ecclesia Dei” były naturalną koleją rzeczy.

Tłumaczenie: Agnieszka Zuba

Msza tradycyjna przyciąga i cieszy wiernych

Parafie w USA zyskują nowych wiernych dzięki sprawowaniu mszy w rycie tradycyjnym.

Doskonałym przykładem na wzrost liczby wiernych dzięki wprowadzeniu mszy łacińskiej jest parafia Niepokalanego Poczęcia w Fitchburgu oraz parafia pod wezwaniem świętego Pawła w Warren.
Na msze odprawiane w tradycyjnym rycie przychodzą nie tylko wiekowi wierni, ale i osoby, które wcześniej nie uczęszczały na msze i zgromadzenia wiernych. Co więcej, na mszach pojawia się również wielu członków innych okolicznych parafii.
Jak mówi ojciec Daniel J. Becker, proboszcz parafii Św. Pawła, tej wiosny rozpoczął nie tylko celebrować mszę w rycie tradycyjnym w niedziele o godzinie 10.30, ale i w dni powszednie o 8.30. Parafianie zarówno starsi, jak i młodzi, chętnie uczęszczają na msze w rycie łacińskim, są zadowoleni, że nie muszą już odbywać długich podróży w celu wzięcia w nich udziału – podkreślił duchowny.
Od dnia 28 czerwca br. Parafia Niepokalanego Poczęcia rozpoczęła odprawianie mszy łacińskiej w każdą niedzielę o 8.00 rano. Każdą mszę poprzedza spowiedź oraz różaniec. Na zakończenie zawsze odbywa się spotkanie przy kawie i przekąskach, dla uczestników zgromadzenia. Jak mówi proboszcz parafii, ksiądz Thien X. Nguyen, wierni wielokrotnie podkreślili już, że wprowadzenie mszy tradycyjnej nie tylko wniosło do parafii nowe życie, ale i dla wielu z nich jest źródłem radości i nadziei.
Parafianie cieszą się z możliwości wyboru rytu mszy w jakiej będą brać udział. Okazuje się, iż do kościoła, dzięki sprawowaniu mszy łacińskiej wracają osoby, które odeszły z parafii wiele lat temu. Ludzie nie odbierają już takiej formy mszy jako coś wyjątkowego czy dziwnego – jest to dla nich już stały element działalności ich parafii.
W parafii Niepokalanego Poczęcia w Still River, msza tradycyjna odprawiana jest od stycznia tego roku dla stowarzyszenia Służebników Niepokalanego Serca Maryi, jednak jak podkreśla proboszcz, każdy jest na nich mile widziany. Niedzielne msze gromadzą pełen kościół wiernych. Którzy mają do dyspozycji mszaliki z tłumaczeniem, a czytanie i kazanie wygłaszane jest w języku angielskim.
Starsi parafianie podkreślają, iż uczestniczenie w mszy tradycyjnej to dla nich powrót do wspomnień, czasów dzieciństwa. „Taka msza jest naprawdę piękna – mówi wierny z parafii Still River, Robert Belanger- Poczułem się jakbym znów miał 20 lat. Różnica jest jednak wielka, teraz ludzie nie rozumieją już łaciny.”
Początkowo wielu parafian obawiało się, iż nie poradzą sobie z uczestnictwem we mszy prowadzonej po łacinie, jednak dzięki mszalikom znajdującym się na każdej ławce obawy te rozwiały się.
W Fitchburg można także poprosić o ślub lub chrzest w tej wyjątkowej formie. Jak mówi proboszcz parafii Niepokalanego Poczęcia w Fitchburgu – od chwili kiedy wprowadzono regularne msze łacińskiego grona członków parafii przeniosło się już na stałe 14 rodzin z innych ośrodków w okolicy.

Źródło: christianitas.pl, Tanya Connor - The Catholic Free Pres

czwartek, 13 sierpnia 2009

Tradycyjna odnowa w USA

Radio Watykańskie poinformowało o wynikach badań opublikowanych 11 sierpnia br. przez Center for Applied Research in the Apostolate przy uniwersytecie Georgetown, które dotyczyły oczekiwań młodych Amerykanów wobec życia zakonnego i kapłańskiego. Ukazały one, że młode pokolenie amerykańskiego duchowieństwa chce powrotu do tradycyjnych form życia wspólnego, modlitwy i ubioru.
„Bardziej atrakcyjne staje się życie zakonne we wspólnocie, z chórowymi modlitwami, wspólnotową Eucharystią i liturgią godzin” – stwierdziła s. Mary Bendyna prowadząca badania. – Młodzi ludzie wydają się być bardziej przekonani do wierności Kościołowi i poszukują wspólnot, których członkowie noszą stroje zakonne”. Pokolenie wybierające drogę powołania zakonnego wyraźnie chce różnić się od poprzedników, którzy w latach posoborowych ściągnęli habity, wyprowadzili się z klasztorów, zdobywali tytuły naukowe, pracowali w nowych dla duchownych dziedzinach. Studium potwierdza, że tzw. zmodernizowane po Soborze Watykańskim II instytuty zakonne są mało atrakcyjne dla młodych ludzi.
Celem dopowiedzenia warto dodać, że USA są krajem, w którym następuje najbardziej dynamiczny powrót do tradycyjnych form liturgicznych.

źródło: ecclesiadei.org

środa, 12 sierpnia 2009

Na pątniczym szlaku

Tegoroczna warszawska XV pielgrzymka Tradycji Łacińskiej trwa. Grupa biało-czarno-czerwona dziarsko przemierza pątniczy szlak i jest już w połowie drogi. Radością napawa fakt, że każdy włącza się jak może. Ci, którzy nie mogli pozostać dłużej, starali się uczestniczyć choć przez kilka dni lub po prostu odprowadzić pielgrzymkę ulicami Warszawy. Do poniedziałku pogoda była wyśmienita, wolna od gradu, wichrów, trąb powietrznych i burz, jedynie czasem około południa słońce mogło nieco dawać się we znaki, teraz może trochę popada – no cóż, niedogodności i wyrzeczenia wpisane są niejako w samą naturę pielgrzymowania.


Co ciekawe, podczas gdy ogólna liczba uczestników warszawskiej 17-tki maleje, grupa biało-czarno-czerwona rośnie w siłę — jest to jedyna grupa, której frekwencja zwiększyła się na tle pozostałych (o jedną trzecią r/r). W tym roku grupie przewodzi ks. Grzegorz Śniadoch z Instytutu Dobrego Pasterza w asyście kilku kleryków z tegoż instytutu — m. in. subdiakona Sergiusza Orzeszko z Rzymu, który niebawem otrzyma święcenia diakonatu — oraz seminarzystów z Bractwa Kapłańskiego św. Piotra. Grupa może się więc poszczycić solidną służbą liturgiczną.



Ale nie koniec na tym. Grupa wyróżnia się też strojem i wzbudza ogólne zainteresowanie swoimi sztandarami, liturgią, tradycyjnymi modlitwami (choćby śpiewanymi brewiarzem i litanią do Wszystkich Świętych), wezwaniami i pieśniami, sakramentami sprawowanymi wedle starego rytuału. Pielgrzymi pochodzą z różnych miast Polski, m. in. z Lublina, Katowic, Płocka, Poznania, Warszawy, Józefowa k. Warszawy i Wrocławia, pojawiła się też uczestniczka z Holandii, w sumie ok. 100 osób. Są to głównie ludzie młodzi, ale nie zabrakło też starszych i najmłodszych uczestników.



Ponieważ pielgrzymka to także i przede wszystkim czas pokuty i nawrócenia, warto skorzystać z sakramentu pokuty i należycie się doń przygotować dzięki długiej trasie, która sprzyja kontemplacji i rachunkowi sumienia, by móc zrzucić z siebie ciężar grzechu, uzyskać rozgrzeszenie i przypisane odpusty.




Rzecz jasna, Msza św. w klasycznym rycie rzymskim odprawiana jest codziennie. W miniony weekend w gościnnym kościele w Michałowicach zostały odśpiewane uroczyste nieszpory zakończone błogosławieństwem Najświętszym Sakramentem. Pątnicy odprawili także długą drogę krzyżową w słońcu i piachu przechodząc przez sosnowy las.








W Nowym Mieście pielgrzymi mieli sposobność nawiedzenia relikwii bł. Honorata Koźmińskiego OFMCap w miejscowym sanktuarium. Otrzymali też gorący posiłek. Warto dodać, że cechą charakterystyczną grupy jest wspólny stół, czyli samodzielne przygotowywanie pozostałych posiłków (śniadań i kolacji).



Zapraszamy serdecznie wszystkich chętnych do udziału w „szturmie” jasnogórskiego sanktuarium. Uprasza się jednodniowych przyjezdnych pielgrzymów o zachowanie godnego, odświętnego stroju oraz uszanowanie wysiłku pątników i niezajmowanie miejsc siedzących w kaplicy. Umęczonym niemal 300-kilometrową trasą pielgrzymom przysługuje pierwszeństwo ex privilegio!

Msza św. po wejściu na Jasną Górę w dn. 14 sierpnia zostanie odprawiona ok. godz. 19:30 – w bazylice jasnogórskiej (w kaplicy św. Pawła Pustelnika).

Uroczysta Msza św. zamykająca pielgrzymkę z uroczystości Wniebowzięcia NMP zostanie odprawiona dn. 15 sierpnia o godz. 8:00 w kaplicy sakramentu spowiedzi (tak jak w zeszłym roku).

Istnieje możliwość dołączenia do grupy na każdym etapie i noclegu „pod jednym dachem”, również w nocy z 14 na 15 sierpnia w Częstochowie. Wystarczy zadzwonić na grupową infolinię (0) 603 292 173.
Więcej informacji organizacyjnych można znaleźć tutaj: http://bialo-czarno-czerwona.pl/