poniedziałek, 31 stycznia 2011

Przegląd wydarzeń w styczniu

5 stycznia, w warszawskim kościele pokamedulskim przy ul. Dewajtis 3, w Wigilię Epifanii, odbyło się czuwanie przed Świętem Objawienia Pańskiego zakończone Mszą św. odprawioną o po północy 6 stycznia, w dzień Uroczystości. Oficjum zostało odprawione w przedsoborowym rycie dominikańskim, zaś Msza św. w klasycznym rycie rzymskim.

W Uroczystość Objawienia Pańskiego, 6 stycznia (czwartek) w kościele Trójcy Przenajświętszej w Chełmie Śląskim (Diecezja Katowicka) została odprawiona przez ks. Tomasza Jochemczyka Msza św. prymicyjna w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego.

W niedzielę 30 stycznia 2011 r. w kościele NMP Królowej w Józefowie k. Legionowa została odprawiona Msza św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego. Celebransem był ks. Piotr Paćkowski, wykładowca Instytutu Muzykologii KUL. Śpiewy gregoriańskie wykonała Schola Gregoriańska Parafii św. Zygmunta w Warszawie.

niedziela, 30 stycznia 2011

Msza trydencka w Świdnicy

Parafia Świętego Józefa w Świdnicy informuje na swojej stronie internetowej o możliwości uczestnictwa w każdy czwartek w Mszy św. recytowanej, odprawianej wg Mszału bł. Jana XXIII. Od czwartku 3 lutego br. będzie ona odprawiana o godz. 17.30 w kaplicy NMP Częstochowskiej, bocznej kaplicy kościoła św. Józefa. Msza śpiewana jest odprawiana w tamtejszym kościele w każdą ostatnią niedzielę miesiąca o godz. 12.

sobota, 29 stycznia 2011

IV Konińskie Warsztaty Liturgiczno-Muzyczne - Odkryć na nowo przestrzeń liturgii

Na stronie internetowej Diecezji Włocławskiej znajdujemy informację, że w dniach 25 - 27 marca 2011 roku w parafii świętego Wojciecha w Koninie odbędą się IV Konińskie Warsztaty Liturgiczno-Muzyczne.

Tegorocznym hasłem jest „Odnowa liturgii od nowa”. Ten nieco przewrotny tytuł ma na celu wsłuchanie się w głośne wołanie Ojca Świętego Benedykta XVI o odnowienie liturgii zgodnie z nauczaniem Soboru Watykańskiego II i w ciągłości tradycji Kościoła.

Wprowadzając w życie 14 września 2007 roku list motu proprio Summorum Pontyficum papież pragnął niejako przypomnieć i wskazać ponownie „kosmiczny charakter liturgii” i jej łączność z dziedzictwem Starego Testamentu. Być może właśnie na warsztatach, dzięki konferencjom i posłudze liturgicznej Ojca Tomasza Grabowskiego OP (dyrektora Dominikańskiego Ośrodka Liturgicznego w Krakowie) odkryjemy głębię zapomnianych albo już niezrozumiałych gestów, znaków i symboli liturgicznych a także naszą wewnętrzną i zewnętrzną postawę w czasie Eucharystii.

Do udziału w warsztatach zaproszeni są wszyscy: chóry, schole, grupy muzyczne działające przy parafiach, szkołach, wspólnotach, klerycy, siostry zakonne, kantorzy, instrumentaliści i wszyscy, którzy tęsknią za liturgicznym śpiewem i muzyką w kościele.

Do poprowadzenia warsztatów znów zostali zaproszeni znakomici muzycy, kompozytorzy i dyrygenci: Paweł Bębenek z Krakowa oraz Daniel Synowiec z Warszawy, którzy gościli już w Koninie i są dobrze znani. Dołączą kolejne osoby: Magdalena Makarewicz Sternicka z Krakowa, która też od wielu lat organizuje i prowadzi warsztaty liturgiczno-muzyczne w całej Polsce, Elwira Chojnacka, dyrygentka chóru „Misericordia” przy parafii pw. św. Faustyny w Koninie oraz Jakub Tomalak, kompozytor i dyrygent chóru Duszpasterstwa Akademickiego w Kaliszu.

Więcej informacji o warsztatach można uzyskać pod numerem telefonu: 609 61 77 98.

Organizatorzy proszą o jak najszybsze przesyłanie kart zgłoszeń, które są do pobrania na stronach: www.warsztaty-konin.prv.pl oraz www.odnkonin.pl.

piątek, 28 stycznia 2011

AD 2011 - Stary kalendarz z nowymi diecezjami

Podobnie jak w zeszłym roku, Michał Barcikowski z redakcji Christianitas przygotował kalendarz liturgiczny dla nadzwyczajnej formy rytu rzymskiego uwzględniający także miejscowe święta nowych diecezji polskich. Kalendarz będzie niewątpliwie bardzo pomocny wszystkim księżom, a szczególnie tym odprawiających tradycyjną Mszę w nowych polskich diecezjach nie uwzględnionych w propriach dla diecezji polskich.

Ostatni kalendarz liturgiczny dla nadzwyczajnej formy rytu rzymskiego (wówczas jeszcze jedynej formy) dla diecezji polskich powstał w 1965 roku. Nowo powstałe diecezje posiadają swoich świętych patronów oraz swoje katedry, toteż wypada, aby również podczas odprawiania Mszy w starym rycie szczególniej świętować dzień tego patrona oraz rocznicę poświęcenia katedry.

AD2011 - stary kalendarz z nowymi diecezjami (pobierz)


Transkrypcja konferencji prasowej ks. Keitha Newtona – cz. II/II

Przedstawiamy drugą część wywiadu prasowego, który miał miejsce w siedzibie Konferencji Episkopatu Anglii i Walii w związku z erygowaniem pierwszego anglikańskiego Ordynariatu NMP z Walshingham dn. 17 stycznia 2011 roku. Wywiadu udzielił nowo wyświęcony na kapłana katolickiego 15 stycznia b.r. ks. Keith Newton (pierwszy od lewej) oraz JE ks. bp Alan Hopes (drugi od lewej), papieski delegat ds. wdrażania Konstytucji Apostolskiej Anglicanorum coetibus, nawrócony na katolicyzm w 1994r.


Pytania i wypowiedzi bpa Hopesa podano kursywą. Resztę stanowią odpowiedzi ks. Keitha.

Q. Czy trudno będzie zarządzać diecezją rozproszoną po Anglii i Walii? Czy nie będzie problemów natury praktycznej?

To zależy od tego ile grup ostatecznie wejdzie do ordynariatu i powiem uczciwie, że moja misja nie różni się wiele od tej, którą zajmowałem się przez ostatnie 8,5 roku. Podróżowałem wiele po mniej więcej połowie południowej części kraju z Lincoln aż do [...] do Hampshire. Wiem, że zasięg terytorialny jest szerszy, ale jest też mniej grup, przynajmniej na razie. Nie uważam więc tego za niemożliwe. Jeżeli będzie 30 grup to nadzorowanie ich powinno być bezproblemowe. Wiadomo, że istnieją ograniczenia transportowe. Ale przecież nie wizytuje się parafii co dwa tygodnie, prawda? Trzydzieści grup mieści się dość swobodnie pod jednym nadzorem. Oczywiście jeżeli ordynariat będzie się rozwijał i osiągnie 200 kongregacji, sytuacja się zmieni. Ostatecznie w obszarze Konferencji Episkopatu można stworzyć dwa ordynariaty – to zależy od dynamiki rozwoju.

Q. Jak się to ma do ‘starej’ pracy biskupa? Nie ma Ksiądz teraz określonego terytorium, zaś duchowieństwo nie będzie otrzymywać uposażenia? Mam na myśli środki finansowe. Czy budżet będzie bardzo napięty?

Owszem, ale otrzymujemy pomoc. Słyszeli Państwo sobotni komunikat kard. Levady, w którym kardynał żywi nadzieję, że Kościół Katolicki Anglii i Walii pomoże nam nie tylko modlitwą lecz także materialnie. Już mieliśmy tego przykład i otrzymaliśmy pewne środki. Pomogą nam w zakwaterowaniu. Otrzymamy też pomoc w znalezieniu wystarczających środków do życia dla kapłanów. Nie mogę odpowiedzieć w tej chwili na te pytania. Jesteśmy na początku drogi. Niemniej już pojawili się ludzie, którzy podeszli i zaoferowali nam pomoc w znalezieniu pracy lub dali nam pieniądze i ufamy, że Bóg poprowadzi nas we właściwym kierunku.

Q. Co do nawrócenia dusz, które są obecnie w Kościele Anglii… do ordynariatu przyłączą się teraz ludzie z różnych parafii i grup. Trudno mówić o wzroście organicznym. Czy ordynariat będzie uzależniony od nawróceń anglikanów niezadowolonych z pewnych aspektów swego życia?

Może, ale jest wielu ludzi, którzy nie praktykują w tej chwili żadnej wiary. Mam nadzieję, że ordynariat będzie narzędziem ewangelizacji. Sądzę, że jest on częścią papieskiej wizji ewangelizacji Europy – jej bardzo małą cząstką. Mam nadzieję, że ordynariat nie będzie istniał sam dla siebie i wyjdzie poza swe granice, by ewangelizować. Przecież nie chodzi o to, by tak po prostu powiedzieć obecnym anglikanom w Kościele Anglii „chodźcie i zostańcie katolikami ordynariatu”. To wszystko przyjdzie i jestem tego pewny. Będziemy też wychodzić do ludzi niewierzących – musimy być ciepli, otwarci i misyjni.

Q. Nie sugeruję bynajmniej żadnych egoistycznych motywów, ale czy przyciągnięcie wiernych nie będzie trudne? Istnieje kwestia raczej skomplikowanej tożsamości [przynależności do danej „frakcji wyznaniowej”, nurtu, w sensie doktrynalnym i liturgicznym – red.]. Czy przyciągnięcie ludzi nie będzie trudne?

Przypuszczam, że będzie to bardzo angielska forma katolicyzmu. Może ją cechować szczególny sposób docierania do społeczeństwa, który prawdopodobnie jest dość nietypowy dla księży katolickich. Rozmawialiśmy o naszym patrymonium bardzo często i każdy zdaje się zajmować kwestią liturgii, gdy tymczasem jest wiele elementów, które będziemy wnosić, a które są charakterystyczne dla anglikanów. Zanim zaczniemy działać nie mogę – nie możemy — przewidzieć jak to będzie wyglądało. Pragniemy zjednać sobie szersze grono społeczeństwa, wyjść do ludzi, być misjonarzami – i to jest nasz wkład. Nie można przy tym mówić, jakoby Kościół Katolicki nie chciał działać w ten sposób, ale ze względu na [małą] liczebność jest to niemożliwe. Zupełnie inaczej wygląda posługa kongregacji liczącej 50, 60, 70 osób niż kongregacji dla jakiej ostatnio prowadziłem nabożeństwo, gdzie normalna liczba wiernych na mszy niedzielnej to 1 200 dusz. Niemniej sądzę, że anglikańscy duchowni, którzy wejdą do ordynariatu, będą mieli wizję więzi ze społeczeństwem, która – mam nadzieję – będzie darem dla Kościoła Katolickiego. Dopóki dzieło się nie rozwinie trudno powiedzieć. Na pewno nie chcę by było ono enklawą zamkniętą w sobie.

Q. Ksiądz jest już pełnym katolikiem. Dlaczego więc nie będzie Ksiądz utrzymywany przez Kościół Katolicki?

Bp Hopes: odpowiedź jest prosta. Każda diecezja zarządza swoimi finansami i innymi aspektami. Tak samo będzie z ordynariatem. Ordynariusz będzie odpowiedzialny za zdrowie finansów – o to by każdy kapłan otrzymał pieniądze, wyżywienie itp. Na chwilę obecną ordynariat wspierają katolickie diecezje w Anglii i Walii, ponieważ wiemy, że nie ma środków.

Grupy przechodzące do ordynariatu będą dokładać się finansowo, by utrzymać księdza. Może zaistnieć sytuacja, w której środki będą kumulowane z różnych regionów, by móc zapewnić kapłanowi środki do życia, jeżeli jest żonaty lub ma dzieci. Niektórzy księża będą musieli wykonywać jakąś pracę. Jednym z ciekawych aspektów Konstytucji Apostolskiej Anglicanorum coetibus jest to, że w razie konieczności zezwala się kapłanowi na pracę. To zależy raczej od tego na ile dana grupa jest w stanie utrzymać księdza, ile ksiądz zarobiłby pracując — od wielu rzeczy. Wszystkie te aspekty trzeba wypracować dla konkretnego duchownego. Należy pamiętać, że odchodzimy od sytuacji, w której anglikański ksiądz otrzymuje uposażenie na pewne rzeczy, i przechodzimy do sytuacji gdzie ksiądz katolicki otrzymuje wsparcie w zupełnie inny sposób. Powiedzą Państwo, że ksiądz otrzymuje uposażenie w tej a tej wysokości, a to jest bardzo mało. Ale z pewnością inne rzeczy są za niego opłacane w sposób, jaki nigdy nie był praktykowany w Kościele Anglii. Zatem przechodzimy do dwóch różnych sposobów opieki nad naszym duchowieństwem.

Na jak długo, Księdza zdaniem, wystarczy 250 tys. funtów?

Nie na długo. To zależy od przeznaczenia pieniędzy. Nie wyobrażam sobie, aby ćwierć miliona funtów było przeznaczonych ot tak po prostu na „wypłatę” dla księży. Nie na to mają być przeznaczone. [To, co] musimy wkrótce założyć, to fundusz, który wyrówna wynagrodzenie księży, jeżeli nie będziemy w stanie osiągnąć niezbędnej kwoty. Mamy nadzieję, że pieniądze spłyną z różnych regionów. Może zaistnieć sytuacja, w której ksiądz będzie pracował na pół etatu jako kapelan, co przyniesie 5 tys. funtów rocznie. Może jego mała grupa wiernych zbierze 5 tys. funtów rocznie — i wtedy to już mniej więcej prawie połowa drogi do normalnego uposażenia.

Bp Hopes: każdy z biskupów szuka możliwości na swoim terenie.

Q. Jakiego rodzaju będzie to praca?

Praca na stanowisku kapelana więziennego, szpitalnego lub szkolnego będzie jedną szczególną możliwością posługi. Są też inne organizacje — nie chciałbym mówić teraz jakie — które chcą nam pomóc oferując pracę na pół etatu. Będą to zadania w ramach Kościoła Katolickiego, które obecnie może wykonywać osoba świecka, a które osoba duchowna mogłaby realizować lepiej.

Q. Księże Biskupie, Jego Ekscelencja sam przebył podobną pielgrzymkę w przeszłości. Czy może Ksiądz dać jakąś radę nowym kapłanom?

Bp Alan: „Cały zeszły rok nie robiłem nic innego poza udzielaniem porad. Na bazie osobistego doświadczenia, nawrócenia jakieś 16-17 lat temu, mówię wszystkim „po prostu zaufaj Bogu a wszystko się ułoży”. I tak jest. Ksiądz Keith powiedział dziś rano, że uczynił wielki skok wiary wobec Boga. Właśnie o to chodzi. Jest to część pielgrzymki. Zawsze zapewniałem ks. Keitha i innych duchownym wchodzących na tę ścieżkę, że jeżeli są w stanie uczynić ten krok to znajdą ciepło, otwarte ramiona i doznają niesamowitego wsparcia i zachęty ze strony Kościoła Katolickiego”.

Q. Czy nie uważa Ksiądz, że sprawy potoczyły się zbyt szybko?

Nie, nie sądzę. Owszem bieg wypadków był bardzo szybki, ale zajmujemy się tą sprawą już od piętnastu miesięcy, od chwili ukazania się Konstytucji Apostolskiej Anglicanoru coetibus. Dlatego wiem, że Kongregacja Nauki Wiary jest głęboko przekonana, że pierwsi kapłani muszą się znaleźć w ordynariacie bardzo szybko, abyśmy mogli zbierać nowo przybyłych konwertytów i ich wspomagać. Dlatego też zostaliśmy wyświęceni w ciągu dwóch tygodni. Pozostali przejdą przez dłuższy proces. Będą formowani przez okres trwający od Środy Popielcowej do Uroczystości Zesłania Ducha Świętego. Podkreślam też, że formacja będzie kontynuowana po tym okresie. I nie chcę przez to powiedzieć, że ludzie ci otrzymają mniej niż inni duchowni przychodzący z Kościoła Anglii, którzy pragną zostać katolickimi kapłanami. Chodzi o to, że procedura będzie inna. Księża ci przejdą do swoich grup. Przed święceniami przejdą intensywne przygotowanie, które potrwa maksymalnie dwa lata.

Q. Jak przedstawia się sprawa zakwaterowania i kościołów – czy panuje w tym względzie niepewność?

Mam nadzieję, że będzie mniej niepewności.

Bp Hopes: nie będzie żadnej niepewności.

Q. Czy może Ksiądz oszacować liczbę nowych konwertytów?

Nie chciałbym czynić szacunków. Dopóki dana osoba nie powie że „to właśnie chcę uczynić” - wtenczas ma okazję powiedzieć „zdecydowałem/zdecydowałam, że nie zrobię tego kroku”. Dusze muszą być zdecydowane na nawrócenie na katolicyzm. I choć mówimy ogólnie o grupach, to w ramach grup każdy musi podjąć własną decyzję. Mój współbrat w kapłaństwie powiedział tak: „decyzja ta jest jak autokar do Walsingham. Trzeba zapłacić za bilet i wejść samemu na pokład, a potem autokar już jedzie dalej sam. Każdy człowiek musi złożyć wyznanie wiary, przyjąć sakrament bierzmowania i chryzmację (pomazanie krzyżmem). Ale to już [grupy] załatwią razem. Dopóki do tego nie dojdzie, nie mogę nic powiedzieć. Niektóre grupy mogą liczyć 12-20 dusz, inne 60 -70. Dopiero wtedy będzie można coś powiedzieć.

Q. Czy może Ksiądz dać jakąś radę osobom rozważającym przejście na katolicyzm?

Odwagi i zaufaj Bogu!

Q. Czy Ksiądz wie już gdzie Ksiądz będzie mieszkał? Gdzie będzie Kościół Pryncypalny?

Zapytano nas o to zanim Państwo przybyli i odpowiedź na oba pytania brzmi: NIE. Obecnie mieszkam w domu, w którym zamieszkiwałem jako biskup Richborough i pozostanę tam do końca marca. Do tego czasu, mam nadzieję i spodziewam się, że Kościół znajdzie mi odpowiednie miejsce. Obecnie nie wiem, gdzie ono będzie. Podejrzewam, że gdzieś w Londynie. A co do Kościoła Pryncypalnego — odbędą się rozmowy. Dekret erygujący (który będzie zamieszczony w internecie) mówi o konsultacjach z udziałem Kongregacji Nauki Wiary, Konferencji Episkopatu Anglii i Walii i ordynariuszem, o tym gdzie będzie Kościół Pryncypalny.

Tłumaczenie: Anna Kaźmierczak za: http://www.theanglocatholic.com

czwartek, 27 stycznia 2011

Kazanie na Uroczystość św. Józefa Sebastiana Pelczara

Kazanie, wygłoszone przez ks. Krzysztofa Tyburowskiego w Katedrze rzeszowskiej w dniu 19.01.2011 r. na Uroczystość św. Józefa Sebastiana Pelczara - biskupa, Patrona Diecezji Rzeszowskiej i Duszpasterstwa Tradycji Łacińskiej w Diecezji Rzeszowskiej.


KOŚCIÓŁ – DUMĄ KATOLIKA

Wasza Ekscelencjo, najdostojniejszy Pasterzu Kościoła, który jest w Rzeszowie,
Wielebni Współbracia Prezbiterzy i Diakoni secundum aetatem, ordinem et dignitatem,
Czcigodne Siostry Zakonne,
Kochani klerycy,
Drodzy Bracia i Siostry tu obecni jak również słuchający nas przez fale katolickiego radia Via.


Kogóż nie przejmuje smutkiem widok tylu ludzi, pozbawionych wiary i mimo usilnej gonitwy za szczęściem, nieszczęśliwych. Głód pali ich dusze, a nie znają lub znać nie chcą chleba prawdy i karmią się trucizną fałszu. Usychają z pragnienia, a nie spieszą do źródła wody żywej, i żyją, nie wiedząc po co, i umierają, żałując, że żyli.
Niestety, nie brak takich w czasach dzisiejszych, nawet pośród społeczeństwa naszego, bo złe prądy nie zatrzymują się na granicach ziemi polskiej. Jedni hołdując materializmowi i pozytywizmowi, samo imię Boga i duszy wymazują z księgi swoich przekonań. Inni nie zajmują się wcale kwestiami religijnymi, bo mają sprawy rzekomo ważniejsze, jak politykę, naukę, urząd, gospodarstwo, handel, używanie życia. Inni tworzą sobie swoją religię, zasadzającą się na kilku oderwanych pojęciach o Bogu, lub na jałowym i bezdusznym sentymentalizmie. Mało kto, nawet spośród uczonych, zna głębiej religię katolicką i przejmuje się jej duchem. Co gorsza, niedowiarstwo puka już do umysłów i serc młodzieży; w ślad z nim idzie socjalizm i straszniejszy jeszcze jego druh – nihilizm .

Słuchając tych słów powiedzielibyśmy, że napisał je jakiś współczesny katolicki obserwator. Tymczasem zostały one wypowiedziane w 1884 roku przez ks. prof. Józefa Sebastiana Pelczara podczas wykładu w Krakowie do studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Czyż nie jest podobnie dziś, 130 lat po wypowiedzeniu tych słów? Czy dziś nie przyznalibyśmy zasadniczo racji każdemu z tych zdań, których autorem jest św. Józef Sebastian - Patron naszej diecezji? Czyż dziś nie ma zeświecczenia, niedowiarstwa, powierzchowności? Czyż dzisiejszy człowiek nie miota się w swoim zabieganiu, szukając jakichś namiastek szczęścia, lecz szczęścia prawdziwego nie znajduje?
Św. Józef Sebastian nie tylko jednak przedstawia chorobę otaczającego go ówczesnego stanu rzeczy, ale i daje remedium na jej pokonanie. Skoro jego ocena stanu chrześcijaństwa sprzed ponad stu lat tak wiele ma punktów stycznych z czasami dzisiejszymi, to może i to lekarstwo okaże się trafne. Jakie ono więc jest?
Biskup Pelczar jest przekonany, że katolik musi odnowić swoją świadomość religijną poprzez odkrycie istoty i piękna katolicyzmu, a przez to w konsekwencji poczuć się dumnym, że jest katolikiem i świadczyć przez jakość swojego życia o prawdzie Chrystusowej, i w ten sposób ewangelizować świat.
Ta religia – pisze Józef Sebastian Pelczar – jest jedynie uszczęśliwiającą, tylko ona bowiem zaspokaja potrzeby rozumu, woli, serca, rodziny i społeczeństwa, a tych, którzy według niej żyją, wiedzie prostą drogą do światła, świętości pokoju i zbawienia (…). Jakież to tedy szczęście, jaka chwała należeć do tego Kościoła i wyznawać religię katolicką. Słusznie powiedział mądry i pobożny król hiszpański Alfons X: codziennie dziękuję Bogu, nie za to, że jestem królem, ale za to, że jestem chrześcijaninem .
Taka świadomość do niedawnych czasów towarzyszyła Kościołowi. Jeszcze bł. Jan XXIII niecałe 50 lat temu mówił z dumą o świetlanej przeszłości Kościoła, gdy otwierał Sobór Watykański II .
A jaka jest dziś nasza świadomość samych siebie jako katolików, jaka jest dzisiaj nasza świadomość o Kościele, którego jesteśmy członkami? Niestety, dzisiejszemu przeciętnemu katolikowi opinia światowa każe się często wstydzić za Kościół, za jego przeszłość. Z pewnością potwierdzą to nauczający w szkołach katecheci, którzy chronicznie już są atakowani przez niedouczonych uczniów czy studentów za saeculum obscurum, wyprawy krzyżowe, Świętą Inkwizycję, Indeks Ksiąg Zakazanych, czy dziesiątki innych podobnych nośnych medialnie spraw.
Dlatego też powinniśmy sobie uświadomić na przekór radio, telewizji, Internetowi, całemu morzu poczytnej literatury, że żadna instytucja nie zrobiła tyle dla świata, co właśnie Kościół katolicki. On był propagatorem nauki od zakładania szkółek parafialnych po tworzenie uniwersytetów, całe narody uczył rolnictwa i rzemiosła (weźmy przypadek Portugalii, gdzie zakon Templariuszy przyczynił się do jej rozkwitu gospodarczego), on - Kościół stworzył zalążki nowoczesnej służby zdrowia, system opieki społecznej poprzez wynalezienie instytucji przytułku i szpitala, on był mecenasem sztuki w wielu wymiarach, kultury, architektury i w ogóle postępu cywilizacji, dość wspomnieć sztukę Rzymu, czy głównych miast Europy zachodniej. On dawał światu orędzie pokoju i miłości, poprzez godzenie zwaśnionych narodów (weźmy przypadek bł. Eugeniusza III, który godził zwaśnionych synów Bolesława Krzywoustego po rozbiciu dzielnicowym).
A dziś? W tym zamęcie pojęciowym, w tym chaosie informacji przedstawia się go jako ostoję wsteczności i coś, do czego przynależności należałoby się właściwie wstydzić. Miał rację cesarz rzymski z połowy IV wieku Julian Apostata, twierdząc, że najlepszą bronią w prześladowaniu Kościoła jest jego ośmieszanie, wytworzy bowiem w umyśle chrześcijanina poczucie wstydu z przynależności do Kościoła i z czasem najwięcej wyznawców Kościołowi zabierze . Czyż w kontekście ostatnich różnorakich wydarzeń czy doniesień nieprawdziwych, czy prawdziwych ale na pewno przesadzonych, nie wstydzimy się często naszej wiary przed światem?
A co nam Chrystus powiedział? Kto się mnie wyprze wobec ludzi, tego wyprę się i ja wobec aniołów Bożych (Łk 12, 9). W owej dramatycznej chwili przed swoją męką i śmiercią, przekazał nam jako testament słowa o wyjątkowej wadze. Mówi Pan Jezus, abyśmy trwali w Jego darach, które nazywa swoimi: pokój mój daję wam, nie tak, jak daje świat (J 14, 27). Trwajcie w miłości mojej (J 15, 10). To wam powiedziałem, aby radość moja w was była (J 15, 11). Jeśli we mnie trwać będziecie, a słowa Moje w was, proście o cokolwiek chcecie, a to się wam spełni (J 15, 7). Zwróćmy uwagę na ten zaimek dzierżawczy mój: pokój mój, miłość moja, słowa moje, radość moja. Jezus tak mówi, ponieważ pragnie podkreślić, że duch tego świata posiada inny pokój, inną miłość, inne słowa, inną radość. Wiemy czym jest pokój tego świata, miłość tego świata, słowa tego świata, radość tego świata: wartości, które daje świat, są albo powierzchowne, albo wprost fałszywe i często wyprowadzają człowieka na manowce.
Czyżby świat był więc zły? Zapytacie? Nie! Przecież jest dziełem Bożym, pięknym i dobrym dziełem Bożym. I w tym pięknie został umieszczony człowiek, aby szedł naprzód w kierunku swego zbawienia, w kierunku swego życia wiecznego. Świat to narzędzie do poznania Boga, to narzędzie, które ma nam pomóc w drodze do zbawienia wiecznego. Tak Bóg umiłował świat, aby każdy kto w Niego wierzy nie zginął ale miał życie wieczne. Syn człowieczy nie przyszedł po to, aby świat potępić, ale aby świat został przez niego zbawiony (J 3, 16-17).
Świat więc nie jest zły, ale jednak ten świat jest także miejscem, w którym działa zły duch, który może przenikać i przenika struktury tego świata. I dlatego w takim aspekcie Jezus stawia świat w opozycji do swej nauki (por. J 15, 18). Dlatego też te skażone grzechem struktury tego świata mogą być i dla chrześcijanina niebezpieczeństwem.
Świat jednak jest Boży, a nie świecki, i trzeba mu to na powrót przypomnieć, i trzeba go na powrót takim Bożym uczynić. Boży więc ludzi mogą na nowo świat uczynić Bożym. I dlatego zachęca nas św. Józef Sebastian, abyśmy byli ludźmi Bożymi, nie świeckimi, nie zeświecczonymi, nie chowającymi głowę w piasek, nie wstydzącymi się swojego chrześcijańskiego świadectwa. Ale aby tak było, trzeba modlitwy, trzeba ciągłej pracy wewnętrznej, trzeba zaufania Bogu, a nie tylko sobie. Niech pseudoewangelia świata nas nie przeniknie swoją preudoradością, pseudomiłością i pseudopokojem. To my mamy ten pseudopokój, pseudomiłość, pseudoradość uczynić, jak Chrystus mówi, moim pokojem, moją radością, moją miłością.
W dzisiejszym momencie dziejów istnieje jakaś szczególna pokusa zatracenia istoty chrześcijaństwa i rozdrobnienia go pośród nieistotnych gadżetów. Całe chrześcijaństwo zresztą namawiane jest dzisiaj do tego, by było jakąś bezkonfliktową ideologią, która z wszystkimi chce się układać, wszystko tolerować, wszystko akceptować. W konsekwencji sam katolicyzm przez to wydaje się stawać taką zwietrzałą substancją, którą wielu chce deptać, a nie solą ziemi według nakazu Chrystusa (por. Mt 5, 13), a Kościół miałby być co najwyżej nastawioną na doczesność instytucją charytatywną
Na czym więc polega bycie katolikiem?
Na wielowymiarowym naśladowaniu Chrystusa. A Chrystus jest Bogiem paradoksów, On nie wygrywa tam, gdzie wygrywa świat. Chrystus nie odnosi sukcesu tam, gdzie sukces dostrzegają ludzie. Jezus bowiem nie miał w życiu powodzenia, i z pewnością nie pragnął go zdobyć, bo gdyby ich pragnął, inaczej i zręczniej by postępował. Jeden z największych teologów ostatnich czasów Hans Urs von Balthasar w swojej książce Duch chrześcijański, cytując filozofa Marcina Bubera, pisze: Powodzenie nie jest żadnym z imion Boga. Właśnie najgłębszy sens chrześcijaństwa nie wyraża się w liczbach, procentach, inwestycjach, słowem w niczym tym, w czym wyraża się sukces tego świata. Najgłębszy sens chrześcijaństwa polega na tym, że świeckie niepowodzenie, bankructwo na krzyżu było szczytem Chrystusowego owocowania. Chrystus nie chciał sprowadzać z nieba dwunastu hufców aniołów, ale chciał być posłusznym woli Ojca. Często się zdarza, że postępowaniem wielu chrześcijan owładnął jakiś bóg powodzenia, a powodzenie nie ma nic wspólnego z owocnością chrześcijańskiego życia. Bóg powodzenia bowiem jest bogiem tego świata . W ostatecznym bowiem rozrachunku nie będzie istotne to, ileśmy osiągnęli, ale ileśmy obumarli: Jeśli ziarno wpadłszy w ziemię nie obumrze, pozostanie tylko samo, a jeśli obumrze, przyniesie plon obfity (por. J 12, 24). Cóż za logika: na ile umrzesz, na tyle będziesz żywy, na ile się oddasz, na tyle otrzymasz siebie spełnionego, na ile będziesz złączony z Chrystusem, na tyle twoje chrześcijańskie życie będzie chrześcijaństwem prawdziwym, a nie rozgorączkowanymi działaniami fikcyjnymi. Czy wierzymy w to ewangeliczne Chrystusowe zdanie: Beze mnie nic uczynić nie możecie (J 15, 5).
Trzeba więc nowej ewangelizacji nas samych, o której tyle mówił Czcigodny Sługa Boży Jan Paweł II, a Ojciec św. Benedykt XVI powołał niedawno papieską Radę ds. Nowej Ewangelizacji. Ale nie chodzi tyle o nowe metody, ani o nowe działania. Chodzi raczej o nowych ewangelizatorów. I bynajmniej nie tylko o księży tu chodzi! Dopiero wówczas można ewangelizować gdy się jest wszczepionym w Chrystusa – prawdziwy krzew winny, dopiero wówczas można być przekaźnikiem życia Bożego, dopiero wówczas ziarno, którym jest nasze chrześcijańskie życie przyniesie plon: nie pozorny, nie spektakularny, niekoniecznie podpadający pod ludzkie oko, ale prawdziwy, bo trwający na życie wieczne, bo dający życie wieczne ludziom.
Jeden z najwspanialszych dokumentów, jakie wydał Kościół w ostatnich czasach, mianowicie Konstytucja Duszpasterska o Kościele w Świecie Współczesnym „Gaudium et spes” Soboru Watykańskiego II podkreśla, że za ewangelizację świata odpowiedzialny jest każdy katolik, nie tylko kapłani . A my ciągle jeszcze trwamy w starej jednowymiarowej, rzeklibyśmy (choć nie lubię tego słowa) przedsoborowej tylko wizji ewangelizowania świata.
Sobór przypomina więc, że trzeba przenikać struktury doczesne tego świata, po to, by one stały się narzędziem na drodze ku życiu wiecznemu. Tak przenikać, by to, co złe odrzucić, a to co dobre uczynić chrześcijańskim… Jak to wielokrotnie podkreślał kard. Ratzinger, dziś Ojciec święty: jednym z największych problemów współczesnego Kościoła po Vaticanum II jest to, że za ewangelizację świata, szczególnie w Europie zachodniej wzięli się w dużej mierze ludzie niezewangelizowani naprawdę. Główni reformatorzy Kościoła ciągle mieli na ustach ducha Soboru, ale znali go tylko poprzez powierzchowną interpretację mediów, a nie poprzez rzetelną lekturę jego tekstów . I w dużej mierze oni to właśnie ze skały doktryny w której wszystko jest jasne, uczynili grząską mieliznę, w której nie wiadomo o co chodzi, którzy z ortodoksji opartej na słowie Bożym, rozumie i kontemplacji uczynili herezję opartą na słowie ludzkim, uczuciu i rozgorączkownym pracoholizmie, którzy z gotyckich, renesansowych i barokowych kościołów uczynili szczególnie na Zachodzie Europy budowle urągające podstawowej estetyce, którzy z chorału gregoriańskiego z natury swojej wprowadzającego w świat skupienia, uczynili muzykę wprowadzającą rozproszenie duszy, którzy z liturgii Najświętszej Ofiary, będącej, jak mówi znów Vaticanum II, źródłem i szczytem mocy Kościoła, uczynili coś podobnego do przemysłu motoryzacyjnego, w którym raz po raz dokonuje się coraz to nowej przeróbki. Są to znów słowa kard. Ratzingera.
Często odnosi się wrażenie, że u wielu katolików wobec struktur świeckich wytwarza się coś w rodzaju syndromu sztokholmskiego. Zamiast użyć rozumu w celu demaskacji ukrytych wrogich zamiarów niektórych struktur świeckich w stosunku do Kościoła, wytwarza się wobec nich poczucie admiracji, służalczości, by nie rzec – miłości. I zamiast odeprzeć wroga poprzez świadomość własnego dziedzictwa i własnej misji, katolicy wolą rzucić się mu w ramiona.
I dlatego, tyle nieumiejętnej konfrontacji ze światem, z jego problemami, z jego tendencjami, tyle nieuzasadnionych kompleksów niższości i lęków wobec świata!

Kończąc nasze rozważanie, wróćmy znów do św. Józefa Sebastiana, któregośmy zostawili na sali wykładowej Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Równe 100 lat temu w roku 1911, będąc już biskupem tak pisał w swoim dziele Obrona religii katolickiej: Jak mało jest u nas męstwa chrześcijańskiego! Nieraz ludzie zuchwali odważają się w towarzystwie, na wiecach i w gazetach nicować tajemnice wiary, wyszydzać obrzędy religijne, powtarzać duchowieństwo, a nie ma ktoby stanął w obronie wiary, bo wzgląd ludzki, bo małoduszność nam usta zamyka (…). Inni znowu lękają się objawiać swoich uczuć katolickich, bo nie chcą być okrzyczani fanatykami, bigotami, czy dewotkami (…). Rozerwij więc pęta krepujące twą duszę i porzuć je na zawsze, pozbądź się uprzedzeń i błędów, radź się ludzi światłych i Słowa Bożego. A gdy przy pomocy Bożej i twojej pracy lampa wiary na nowo zapłonie, patrz by jej wichry nigdy nie zgasiły .

Kończymy więc nasze kazanie wypowiedziane w katedrze rzeszowskiej z okazji Uroczystości św. Józefa Sebastiana biskupa, patrona diecezji. Nie kończmy jednak rozważać pouczających nas jego słów, nas: duchownych i świeckich.

środa, 26 stycznia 2011

Transkrypcja konferencji prasowej ks. Keitha Newtona – cz. I/II

Przedstawiamy pierwszą część wywiadu prasowego, który miał miejsce w siedzibie Konferencji Episkopatu Anglii i Walii w związku z erygowaniem pierwszego anglikańskiego Ordynariatu NMP z Walshingham dn. 17 stycznia 2011 roku. Wywiadu udzielił nowo wyświęcony na kapłana katolickiego 15 stycznia b.r. ks. Keith Newton oraz JE ks. bp Alan Hopes, papieski delegat ds. wdrażania Konstytucji Apostolskiej Anglicanorum coetibus, nawrócony na katolicyzm w 1994r.

17 stycznia 2011r. przed południem w obiekcie Konferencji Episkopatu Anglii i Walii odbyła się konferencja prasowa. Uczestników powitał bp Bishop Alan Hopes.

Dziękuję Państwu za przybycie. Uznaliśmy, że dzień dzisiejszy będzie najlepszym dniem na spotkanie z nowym ordynariuszem nowego ordynariatu personalnego. Rzym powołał jednocześnie nowy ordynariat i jego ordynariusza. Pragnę zatem przedstawić Państwu ks. Keitha, a resztę pozostawiam w jego rękach.

Ks. Keith:
Dziękuję Państwu za przybycie. Zdają sobie Państwo sprawę z błyskawicznego biegu wydarzeń ostatnich dni. Myślałem sobie w żartach, że byliśmy nieco powolniejsi od kard. Manninga, lecz Ksiądz Arcybiskup mówi, że kardynałowi Manningowi zajęło to kilka miesięcy – zaś nam, trzem biskupom, zaledwie kilka tygodni. Od czasu przyjęcia nas na łono Kościoła Katolickiego w Nowy Rok aż do zeszłej soboty wiele się wydarzyło. Jestem ogromnie wdzięczny arcybiskupowi Vincentowi i władzom katedry, a także wszystkim innym członkom Kościoła Katolickiego, za pomoc i zielone światło. Czuję się nieco onieśmielony zaszczytem powołania mnie przez Ojca Świętego papieża Benedykta XVI na pierwszego ordynariusza nowego ordynariatu. Widzieli już Państwo moje oświadczenie. Najlepiej więc będzie, gdy po prostu odpowiem na Państwa pytania.

Widzę, że nosi Ksiądz pektorał? Jaka jest jego waga?

Jak wiadomo, nie jestem biskupem. Zostałem wyświęcony na kapłana katolickiego w zeszłą sobotę. Niemniej ordynariusz to osoba, która posiada jurysdykcję — w tym przypadku nad daną grupą ludzi. Obecnie moja jurysdykcja jest dość ograniczona — odnosi się do trzech duchownych, dwóch żon i trzech zakonników. Ale sprawuję jurysdykcję nad pierwszym ordynariatem.
Najbliższym odpowiednikiem mojej funkcji jest opat klasztoru. Może on dzierżyć pastorał i nosić mitrę. Dlatego mogę nosić pektorał i pierścień, bo nadano mi te przywileje. Tak więc choć nie jestem biskupem, przywileje otrzymałem i sprawuję nadzór nad przyszłymi członkami ordynariatu.

Czy inni [byli biskupi] też będą mogli nosić pektorał i pierścień?

Nie. Będą mogli nosić mitrę i dzierżyć pastorał, gdy będą działać w moim imieniu, np. w czasie sakramentu bierzmowania, do którego udzielania będą uprawnieni.

Czy przysługuję Księdzu prawo głosu na Konferencji Episkopatu?

Tak.

„Ks. Keith mówi ‘tak’ – odpowiada bp. Hopes – i przysługuje mu także prawo głosu w sprawach finansowych, w których nie mają go biskupi pomocniczy”.

Ks. Keith żartobliwie: Tylko żadnych zazdrości!

A w innych sprawach?

Bp Hopes: „W innych sprawach nie, tylko w sprawach finansowych”.
Jak wygląda sytuacja zakonników? Czy formalnie są teraz osobami świeckimi?

No cóż, nie wiem jak wygląda ich sytuacja kanoniczna, lecz z Konstytucji Apostolskiej wynika dość jasno, że zakonnicy mogą być częścią ordynariatu. Osoby, które złożyły śluby zakonne w Kościele Anglii (CoE) — złożone przez nich śluby etc. [jeszcze] w Kościele Anglii — zostały uszanowane po przejściu na katolicyzm. Kościół Katolicki pragnie uszanować to, kim byli i nadal są. Obecnie trwa proces decyzyjny w sprawie erygowania konkretnej wspólnoty zakonnej w ramach ordynariatu. To chwilę potrwa. Osoby te będą potraktowane tak samo jak my.

Czy zatem chce Ksiądz powiedzieć, że sakramenty przyjęte przez Księdza w przeszłości są nieważne? Takie opinie pojawiły się w serwisie społecznościowym Twitter.

Nikt nie wymagał ode mnie wyparcia się czegokolwiek. Cały mój dorobek jako księdza i biskupa anglikańskiego został uszanowany. Są owoce tej posługi i wiem, że Bóg działał przeze mnie. Uszanowano to.

Bp Hopes: „Pozwolę sobie dodać, że ksiądz arcybiskup w swej sobotniej homilii uznał owocność poprzedniej posługi tych trzech duchownych”.

Press Association: Czy macie swoją siedzibę lub kościół do sprawowania kultu?

Jeżeli chodzi o siedzibę to na jakiś czas dano nam wspaniałomyślnie budynek tu przy Eccleston Square. Co do przyszłości, tego nie wiemy — przecież to dopiero bardzo skromne początki. Mam nadzieję, że będę miał gdzie mieszkać i pracować. Na chwilę obecną nie wiem gdzie to będzie. Tak jak powiedziałem, to dopiero bardzo skromne początki.

Gdzie Ksiądz mieszka?

Mieszkam nadal w domu, w którym mieszkałem jako biskup Richborough. Kościół Anglii pozwolił mi tam zostać do końca marca i mam nadzieję, że w tym czasie ktoś pomoże mi znaleźć lokum.

Bp Hopes: „Intensywnie nad tym pracujemy”.

Nie sądzę, by oczekiwano ode mnie, że będę sprzedawał ‘Big Issue’ [magazyn, z którego dochód przeznaczony jest na rzecz wsparcia bezdomnych] przed stacją.

Catholic Herald: Jaki bieg wydarzeń przewiduje Ksiądz dla siebie przez następne kilka miesięcy?

Wygląda na to, że będę bardzo zajęty. Najważniejsza sprawa to współpraca z bp Alanem, który jest delegatem Episkopatu. Mam nadzieję, że stanie po mojej stronie i będzie mi pomagał. Musimy wypracować kwestie praktyczne dla byłych anglikanów, przechodzących do Kościoła Katolickiego w okresie od Środy Popielcowej do Uroczystości Zesłania Ducha Świętego. Jeden z tych wielkich ciężarów spada na mnie — i choć przyznam, że wahałem się z wzięciem go na siebie — to bycie katolikiem oznacza posłuszeństwo wobec Ojca Świętego, więc muszę odpowiedzieć: TAK. Boję się sprawowania opieki nad naszym duchowieństwem. Odpowiadam za zakwaterowanie, finanse — i to nie tylko ich nich, lecz także ich żon. Mamy teraz pewne środki, ale będziemy potrzebować więcej, a to oznacza ogrom ciężkiej pracy.

No właśnie, co z finansami?

Musimy się tym zająć. Pojawiło jeden lub dwóch ofiarodawców, którzy wyrazili wolę pomocy. Będę się z nimi spotykał za kilka miesięcy i mam nadzieję, że okażą się hojni. Kościół Katolicki już okazał nam swoją hojność, przekazując nam pieniądze od Konferencji Episkopatu. Pomoże nam także w zakwaterowaniu. Są jedna lub dwie organizacje, które proponują sposoby zarabiania pieniędzy. Jestem przekonany, że jeżeli mają zarabiać pieniądze, to w sposób będący realizacją kapłańskiego powołania. Muszą żyć życiem kapłańskim, a nie układać towar na półkach supermarketu Sainsbury’s. Mam nadzieję, że będą robić coś, co będzie sprzyjać kapłańskiej posłudze.

Czy otrzyma Ksiądz emeryturę? A jeżeli tak, to kiedy?

Tak. Mógłbym już teraz ją pobierać, ale byłaby w niepełnej wysokości. Mam nadzieję, że uda mi się ją uzyskać 10 kwietnia 2017 r. gdy będę miał 65 lat (teraz wiedzą Państwo ile mam!).

Czy ma Ksiądz jakieś dochody?

W chwili obecnej żadnych, ale omówimy tę sprawę. Myślę, że to krok wiary. Ludzie mówią, że trzeba zrobić najpierw krok, potem skok i reszta sama się ułoży – i ja w to wierzę. Oddaję moje dłonie Kościołowi – nie tylko dłonie, ale i nogi, wszystko.

Jak wyglądają Księdza relacje z Walsingham? Jak przedstawia się sprawa liturgii?

Walsingham to wyjątkowe miejsce dla anglokatolików, lecz rzecz jasna nie należy do anglikanów. To miejsce pielgrzymek z dwoma sanktuariami. Wiem, że władze sanktuarium chcą znaleźć możliwości dalszego sprawowania kultu przez członków ordynariatu w świątyni anglikańskiej. Trzeba będzie porozumieć się z opiekunami budynku. Na pewno jeden z opiekunów, z którym rozmawiałem, pragnie widzieć ordynariat jako most. Powinniśmy budować mosty a nie palić je. Nie spoglądam wstecz na Kościół Anglii ze złością lub goryczą. Mój krok jest częścią pielgrzymki. Chcę pozostawić drzwi otwarte pomiędzy tymi, którzy są jeszcze w Kościele Anglii, a nami. Każdy sposób, w jaki ordynariat będzie przyczyniał się do jedności, musi być dziełem Boga.

A co z liturgią?

Powiem zupełnie uczciwie – nie jestem liturgistą. Mój współbrat w kapłaństwie, ks. Andrew Burnham, jest liturgistą i wraz z innymi rozgląda się po całym świecie za wzorcem liturgicznym dla ordynariatu. Członkowie Kongregacji Nauki i Wiary są dość mocno przekonani, że powinna być jedna liturgia a nie wielość liturgii dla wszystkich ordynariatów, niezależnie od miejsca. Oczywiście jest Księga Kultu Bożego, która powstała w Stanach Zjednoczonych dla katolickich konwertytów na mocy Decyzji Duszpasterskiej w latach 70-tych i 80-tych. Nie wiem czy ją Państwo widzieli to opasłe tomisko. Widzieli ją Państwo? Nie zmieściłaby się na kościelnej ławce. Zawiera sporo materiału i weźmiemy ją pod uwagę. Niemniej potrzebujemy czegoś, co będzie akceptowalne na całym świecie. W Anglii księga będzie z pewnością używana przez niektórych duchownych, lecz na pewno nie przez wszystkich —przynajmniej jeżeli chodzi o ryt Eucharystyczny. Niektórzy księża świata anglokatolickiego i ci, którzy wstąpią do ordynariatu już korzystają z rytu rzymskiego i nadal będą. Inni będą chcieli sprawować wedle rytu anglikańskiego ratyfikowanego przez Kongregację Kultu Bożego. Proces ten toczy się cały czas, lecz to nie moja działka i cieszę się, że mogę ją odstąpić biskupowi – przepraszam – księdzu Andrzejowi (stare nawyki wykorzenia się długo).

Czy ma Ksiądz tytuł Monsignora?

Nie. Nie w tej chwili. Nie jestem pewny, kim jestem. Osobiście zupełnie wystarcza mi tytuł księdza. Otrzymuję wszystko … Jego Ekscelencję, JE księdza arcybiskupa, JE księdza biskupa.
Bp Hopes: Na chwilę obecną jest to „Ksiądz”.

Tak, Ksiądz. Jako biskup Kościoła Anglii zawsze wolałem, by zwracano się do mnie „Księże”.

Czy wyświęcanie kobiet było decydującym czynnikiem Księdza decyzji?

Tak, ale wyświęcanie kobiet [było] jedynie czynnikiem toczącego się procesu. Już w roku 1993 odbywałem rozmowy w sprawie przyjęcia wiary katolickiej, lecz nie podjąłem wówczas decyzji. Zawsze pragnąłem jedności i tęskniłem za nią. Tak naprawdę myślałem już o tym gdy moja małżonka i ja byliśmy jeszcze nastolatkami. Pamiętamy naszą eskapadę do katedry w Liverpool, gdzie w czasie tygodnia modlitw o jedność chrześcijan [katolicki] kardynał wygłosił pierwsze kazanie w anglikańskiej świątyni. Był nim kard. Willebrands. Przed katedrą odbywały się demonstracje protestujących. Zapewne są Państwo w stanie wyobrazić sobie jak wyglądał wtenczas Liverpool: panowało bardzo duże napięcie pomiędzy katolikami a protestantami, jeszcze przed nastaniem abp Warlocka i Davida Shepparda. Pamiętam ów dzień jak dziś i odtąd tęskniliśmy za jednością. Moim zastrzeżeniem wobec wyświęcania kobiet jest szkoda wyrządzona przez to celom Międzynarodowej Komisji Anglikańsko-Rzymskokatolickiej (ARCIC): była pełna komunia eklezjalna. I zniknęła. Kościół Anglii wzniósł mury. Sprzeciwiłem się temu o tyle, o ile było to stawianiem murów.
I nie jest to bynajmniej jedyna przyczyna. Człowiek nie przechodzi na katolicyzm tylko dlatego, że nie podoba mu się to, co dzieje się w Kościele Anglii. Konwersja wynika z wewnętrznej potrzeby, a ta tkwiła mi głęboko w sercu. Pamiętam (było to chyba w 2006r.) podróż do Rzymu i obecność na placu św. Piotra na audiencji generalnej – byłem szalenie poruszony istotą komunii wszystkich zgromadzonych ludzi z następcą św. Piotra. Wiedziałem, że jest to kierunek, którym będziemy podążać. Tęskniłem za możliwością kontynuacji naszej ekumenicznej pielgrzymki dla takich ludzi jak my — która moim zdaniem była nieco przeciągana przez niektóre poczynania Kościoła Anglii. Nie oznacza to, bynajmniej, że na tym etapie chciałem zostać księdzem katolickim.

Dlaczego był Ksiądz anglikaninem?

Cóż mogę powiedzieć — urodziłem się i wzrastałem w anglikańskiej rodzinie. Nie powiedziałem „przepraszam mamo, nie chcę być ochrzczony!”. Anglikanizm pielęgnował moją wiarę. Gdy zostałem duchownym nigdy nie przypuszczałem, że zostanę katolikiem. Każdy na początku żyje w wyznaniu, w którym wychowali go rodzice. Zarówno moja wiara jak i powołanie wzrastały w anglikanizmie. Pragnę wnieść moją spuściznę do Kościoła Katolickiego.

Co Księdza ukształtowało i spowodowało, że obrał Ksiądz kurs w kierunku katolicyzmu? Czy wydarzyło się coś szczególnego?

Chodzi o anglokatolicyzm? Trzeba się cofnąć do czasów Liverpoolu, w którym się wychowywałem. Noszenie przez duchownych szat liturgicznych w Kościele [Anglii] stawiało człowieka poza nawias. Wychowałem się na tym, co było dla mnie pewnego rodzaju ‘Modlitewnikiem’ [odniesienie do Prayer Book Cranmera – red. ] Kościoła Katolickiego. Nasi wikariusze byli niejako o wiele bardziej postępowi niż proboszcz i jeden z wikarych miał na mnie ogromny wpływ gdy byłem jeszcze nastolatkiem. Faktycznie był on na sobotnich święceniach i przyjęciu. Miał na mnie duży wpływ gdy byłem młody i poszerzył mi horyzonty patrzenia na Kościół.
Gdy przybyłem do King jako kandydat do przyjęcia święceń, by studiować teologię, uczył mnie Eric Mascall, jeden z tamtejszych profesorów, a także inni członkowie kadry, i to właśnie oni poprowadzili mnie w tym kierunku. To był stopniowy rozwój. Bardzo trudno mi znaleźć jeden lub dwa szczególne [przełomowe] epizody.

Nie znam Księdza środowiska rodzinnego. Co powiedzieliby Księdza rodzice i rodzina o Księdza nawróceniu?

Mój ojciec nie żyje. Jeżeli chodzi o mamę, to powiedzenie, że było to dla niej „łatwe” byłoby niewłaściwe. Chyba nie rozumie do końca o co chodzi. Nie oponowała w żaden sposób. Sądzę, że nie zdaje sobie w pełni sprawy z tego, co mi się przydarzyło. Nie mogła przyjechać na święcenia, choć o nich wiedziała i była z tego powodu niepocieszona. Była jeszcze bardziej niepocieszona, gdy ochrzciłem mojego pierwszego wnuka w czasie mojej Mszy prymicyjnej. To dość niezwykła rzecz w Kościele Katolickim. Było jej przykro, że nie mogła przyjechać. Moja córka też jest katoliczką. Została przyjęta do Kościoła w połowie ubiegłego roku. Jej małżonek jest praktykującym katolikiem.

Jak zareagował Kościół Anglii?

Mieliśmy w większości dobre intencje. Moja rezygnacja była trudna. Kiku duchownych czuło, że ich opuszczam, ale są szczęśliwi. Jest jeszcze kilku, którzy pozostają w Kościele Anglii i nie znajdą się w pierwszej fali konwertytów, lecz mimo to są szczęśliwi z tego powodu. Są też tacy, którzy chcieli abym został i znalazł dla siebie miejsce w strukturach Kościoła Anglii. Osobiście uważam to za niemożliwe.

Ile czasu potrwa stworzenie Rady Zarządzającej?

Będziemy mieli radę przejściową. Nie trudno zgadnąć kim będą członkowie! To będą moi duchowni - nas trzech i bp Alan. Będzie to tymczasowa Rada Zarządzająca i będziemy się spotykać aż do Zesłania Ducha Świętego. W radzie musi zasiadać co najmniej sześciu członków. Może też więcej. Po wyświęceniu kapłanów porozmawiamy o sposobach działania i statutach. Pierwsza połowa członków Rady będzie wybierana przez duchownych, druga natomiast będzie z ustanowienia ordynariusza po Uroczystości Zesłania Ducha Świętego.

Czy może Ksiądz oszacować liczbę członków ordynariatu i grup parafialnych?

Trudno coś bliżej powiedzieć, ponieważ dopóki poszczególni członkowie świeccy nie podejmą decyzji nie mamy pewności. Według mnie powinno być około 24 grup, skupionych w południowej części kraju w prowincji Canterbury. Może też kilka na północy, ale niezbyt wiele. Spodziewamy się ok. 50-60 księży. Ne wszyscy będą otrzymywać uposażenie. Niektórzy będę już na emeryturze. Niektórzy nie będą otrzymywać uposażenia i będą zarabiać na siebie – więc nie stanowią problemu finansowego. Prawdopodobnie około połowa z nich będzie otrzymywać uposażenie.

Czy wolno mi zapytać, czy doświadcza Ksiądz smutku z powodu pozostawianych przez siebie wiernych?

Oczywiście, że tak. Jakże mógłbym czuć się inaczej wobec ludzi, o których dusze się troszczyłem? Najbardziej emocjonalnym przeżyciem było spotkanie z wiernymi, którzy przyszli po błogosławieństwo, ludźmi którym udzielałem kiedyś komunii. Niektórzy z nich wstąpią do ordynariatu, inni nie. Mam dla nich wiele ciepła. Ten aspekt bycia biskupem był dla mnie najpiękniejszy – spotykanie ludzi i odwiedzanie parafii. Tak naprawdę w głębi serca jestem po prostu proboszczem wielkiej parafii. Kontakty z ludźmi sprawiały mi radość. Więc rzecz jasna jestem smutny. Ale mam nadzieję, że sporo ludzi pójdzie w moje ślady. Byłem biskupem w Kościele Anglii i biskupowi przysługuje rola przywództwa. Pomyślałem więc, że ważne jest bym służył za przykład. Mogłem zostać katolikiem sam. Znamy się z bp Alanem nie od dziś i mogłem iść do niego. Jako biskup chciałem przynajmniej mieć możliwość zabrania ze sobą niektórych dusz, które chciały przebyć podobną pielgrzymkę.

Jak będzie wyglądał przyszły krajobraz religijny kraju?

Nie mam szklanej kuli, ale mam nadzieję, że moja decyzja nie przyczyniła się w żaden sposób do nadszarpnięcia życia ekumenicznego Anglii. Mam nadzieję, że może z niej wyniknąć jakieś dobro, jak powiedział papież w Oscott College – że wymiana darów, elementów, które wynosimy z anglikanizmu i elementów otrzymywanych z Kościoła Katolickiego, będzie nas wzajemnie wspomagać. A to będzie małe ogniwo w kierunku wspólnej jedności, która musi być imperatywem dla każdego chrześcijanina.

Pierwotnie Kościół Anglii mówił o współdzieleniu kościołów. Czy będzie to teraz niemożliwe?

Nie wiem czy słowa te są już ostateczne. Nie znam odpowiedzi. Oczywiście będą miejsca, w których będzie najłatwiej sprawować kult — obiekty katolickie. Mogą być miejsca, gdzie obiekty katolickie są rzadko używane. Mogą też być miejsca współdzielone umownie. Nigdy nie było mowy o tym, że ordynariat przejmie budynki. To tylko domysły prasy. Jeden lub dwóch biskupów powiedziało mi o pozytywnym współdzieleniu. Oczywiście zależy to od liczebności kongregacji. Nie chcemy żadnych urazów ani niedobrych uczuć. Żywię nadzieję, że niektóre grupy ordynariatu będą współdzielić kościół, z którego korzystały poprzednio. Trzeba spojrzeć na to z perspektywy konkretnego przypadku.

[koniec cz. I]

Tłumaczenie: Anna Kaźmierczak
za: http://www.theanglocatholic.com/

wtorek, 25 stycznia 2011

Msza św. w Józefowie k. Legionowa

W niedzielę 30 stycznia 2011 r. o godz. 18:00 w kościele NMP Królowej w Józefowie k. Legionowa zostanie odprawiona Msza św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego. Celebransem będzie ks. Piotr Paćkowski, wykładowca Instytutu Muzykologii KUL. Śpiewy gregoriańskie wykona Schola Gregoriańska Parafii św. Zygmunta w Warszawie.

Pełny tekst komunikatu kard. Williama Levady do Ordynariatu

Drodzy Bracia i Siostry w Chrystusie,

Święcenia kapłańskie naszych trzech przyjaciół: Andrewa Burnhama, Johna Broadhursta i Keitha Newtona, są okazją do wielkiej radości zarówno dla nich samych jak i szerszych kręgów Kościoła. Bardzo pragnąłem być z Wami dzisiaj w Katedrze Westminsterskiej, by wyrazić moje osobiste wsparcie dla nich w czasie podejmowania tego ważnego kroku. Niestety długoterminowy grafik Kongregacji Nauki Wiary, obejmujący m. in. spotkanie z biskupami i teologami z Indii w Bangalore oznacza, że nie mogę być dziś w Londynie. Dlatego cieszę się, że mogę przesłać Wam komunikat i jestem wdzięczny abp Nicholsowi za reprezentowanie mnie i gotowość przekazania najserdeczniejszych życzeń.
Kongregacja Nauki Wiary opublikowała dziś dekret erygujący pierwszy Ordynariat Personalny dla grup wiernych anglikańskich i ich duszpasterzy, którzy pragną wejść w pełną komunię z Kościołem Katolickim. Nowy Ordynariat ustanowiony na terenie Anglii i Walii będzie nosił nazwę Ordynariatu Personalnego NMP z Walsingham i zostanie oddany pod patronat bł. kard. Johna Henry’ego Newmana. Jego powołanie, które oznacza wyjątkowy i historyczny moment w życiu Wspólnoty Katolickiej w tym kraju, jest pierwszym owocem Konstytucji Apostolskiej Anglicanorum coetibus, wydanej przez papieża Benedykta XVI dn. 4 listopada 2009r. Żywię wielkie nadzieje, że dzięki umożliwieniu „wzajemnej wymiany darów pomiędzy naszymi duchowymi patrymoniami” (jak mawia Ojciec Święty), Ordynariat NMP z Walsingham będzie wielkim błogosławieństwem nie tylko dla osób bezpośrednio weń zaangażowanych, lecz całego Kościoła.
W dniu dzisiejszym papież Benedykt XVI dokonał także nominacji ks. Keitha Newtona na pierwszego ordynariusza Ordynariatu Personalnego NMP z Walsingham. Wraz z ks. Burnhamem i ks. Broadhurstem, ks. Newton będzie nadzorował przygotowanie katechetyczne grup anglikanów w Anglii i Walii, które zostaną przyjęte na łono Kościoła Katolickiego wraz z ich duchowieństwem w Uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego, oraz pomagał duchowieństwu w przygotowaniu do katolickich święceń kapłańskich, które będą miały miejsce około Uroczystości Zesłania Ducha Świętego. Przynaglam Was wszystkich do pomocy nowemu Ordynariuszowi w tej wyjątkowej misji mu powierzonej nie tylko przez modlitwę, lecz w we wszystkich praktycznych aspektach.
Na koniec pragnę złożyć najlepsze i najserdeczniejsze życzenia trzem nowym kapłanom katolickim. Modlę się, aby Bóg udzielił im obfitości łask a także duchownym i wiernym przygotowującym się do pełnej komunii z Kościołem Katolickim. W niepewności, którą nieuchronnie naznaczony jest każdy okres przejściowy, pragnę zapewnić Was wszystkich o moim podziwie dla Was i naszej modlitewnej solidarności.
14 stycznia 2011r. na audiencji udzielonej mi przez papieża Benedykta XVI Jego Świątobliwość poprosił mnie o przekazanie Wam swojego serdecznego apostolskiego błogosławieństwa – dla ks. Burnhama, ks. Johna Broadhursta i ks. Keitha Newtona wraz z małżonkami i rodzinami oraz dla wszystkich uczestników tej solennej ceremonii.
Powierzając Was ufnie wstawiennictwu NMP z Walsingham oraz wielkich świętych i męczenników Anglii i Walii, pozostaję Wasz w Chrystusie,

William kard. Levada
Prefekt Kongregacji Nauki Wiary

Tłumaczenie: Anna Kaźmierczak, za catholicherald.co.uk

poniedziałek, 24 stycznia 2011

Kardynał Cañizares dla Il Giornale

Zamieszczamy wywiad, który z Prefektem Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów kard. Antonio Cañizaresem przeprowadził Andrea Tornielli. Wywiad został zamieszczony na stronach pisma Il Giornale w dniu 24.12.2010 r. pod tytułem "Wystarczy już eksperymentów ze swobodną twórczością podczas mszy, w kościele ma obowiązywać cisza i modlitwa".

Prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego, Cañizares, omawia zakres odnowy, której oczekuje Papież: „W liturgii należy przeznaczyć więcej miejsca na adorację oraz odpowiednią muzykę”. „Reforma Watykanu II została wprowadzona zbyt pospiesznie”.

Liturgia katolicka przeżywa „pewnego rodzaju kryzys” i dlatego Benedykt XVI pragnie tchnąć życie w nowy ruch liturgiczny, który ma przywrócić Mszy św. więcej sacrum i więcej ciszy, mocniej podkreślić wagę piękna śpiewu, muzyki oraz sztuki sakralnej. 65-letni kardynał Antonio Cañizares Llovera, prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, który jeszcze jako biskup diecezjalny w Hiszpanii był nazywany „małym Ratzingerem”, jest osobą, której papież powierzył powyższe zadanie. W wywiadzie udzielnym gazecie „Il Giornale” „minister ds. liturgii” Benedykta XVI przedstawia i wyjaśnia intencje i zamiary jego kongregacji.

Jeszcze nie będąc papieżem, Joseph Ratzinger wyrażał dezaprobatę wobec zbytniego pośpiechu przy wprowadzaniu posoborowej reformy liturgicznej. Jaka jest opinia Eminencji w tej sprawie?

– Reforma liturgiczna została przeprowadzona z wielkim pośpiechem. Wynikało to z najlepszych intencji oraz chęci wprowadzenia w życie postanowień Vaticanum II, jednak te działania były prowadzone zbyt pochopnie. Nie zostawiono wystarczająco dużo czasu ani miejsca na ugruntowanie oraz duchowe zrozumienie przesłania soboru, natomiast raptownie zmieniono sposób celebracji. Dobrze pamiętam rozpowszechnione wtedy nastroje: pragnienie zmiany, pragnienie stworzenia czegoś nowego. Pozostawioną nam w spadku tradycję postrzegano jako przeszkodę. Reforma liturgiczna była pojmowana jako twór ludzki, wielu myślało, że Kościół powstał dzięki ludziom, a nie Bogu. Odnowę liturgii postrzegano jako proces badawczy w laboratorium, jako owoc wyobraźni i kreatywności, a „kreatywność” była w tamtych czasach słowem magicznym.

Będąc jeszcze kardynałem, Ratzinger wyrażał nadzieję na „reformę reformy” liturgicznej – określenia tego dziś nie używa się nawet w Watykanie. Jednak wydaje się oczywiste, że Benedykt XVI pragnie tej reformy. Czy może to Eminencja krótko skomentować?

– Nie wiem czy można, czy należy, mówić o „reformie reformy”. Sprawą, która wydaje się absolutnie niezbędna i pilna, jest – zgodnie z wolą papieża – zainicjowanie nowego, wyraźnego i żywotnego ruchu liturgicznego w całym Kościele. Ponieważ, jak to wyjaśnia Benedykt XVI w pierwszym tomie swoich „Dzieł zebranych” („Opera omnia”), poprzez liturgię decyduje się o losie wiary oraz Kościoła. Chrystus jest obecny w Kościele poprzez sakramenty. Liturgia jest skierowana na Boga, a nie na nas. Liturgia nie jest działaniem człowieka, ale działaniem Boga.

Benedykt XVI woli raczej sam dawać przykład niż narzucać swoje decyzje. W jaki sposób trzeba odczytywać wprowadzane przez niego zmiany w celebracjach papieskich?

– Przede wszystkim nie należy żywić żadnych wątpliwości co do pozytywów posoborowej reformy liturgicznej, która wniosła wiele dobrego w życie Kościoła, jak chociażby bardziej świadome i aktywne uczestnictwo wiernych czy mocniej zaznaczona obecność Pisma świętego. Ale oprócz tych i innych dobrodziejstw nie brakło również cieni, które pojawiły się w latach następujących po Vaticanum II. Liturgia, i jest to faktem, została „zraniona” przez arbitrażowe decyzje o zmianach, spowodowane sekularyzacją, która niestety dotknęła również Kościół. W konsekwencji, w wielu celebracjach na głównym miejscu nie stawia się już Boga, ale człowieka wraz z jego dążeniem do bycia w centrum uwagi, z jego kreatywnością, a punkt ciężkości przesunął się na zgromadzenie wiernych. Reforma soborowa była zamierzona jako zerwanie, a nie jako harmonijny rozwój tradycji [liturgicznej]. Naszym obowiązkiem jest odnalezienie ducha liturgii i dlatego znaczące są tu gesty wprowadzane do liturgii przez papieża: kierunek odprawiania Mszy, krzyż w centrum ołtarza, komunia przyjmowana na klęcząco, śpiew gregoriański, miejsce na milczenie, piękno sztuki sakralnej. Równie konieczne i pilne jest wprowadzenie adoracji eucharystycznej – wobec prawdziwej obecności Pana nie można nie pozostawać w stanie adoracji.

Gdy mówi się o odzyskiwaniu znaczenia sacrum, niektórzy rozumieją przez to prosty powrót do przeszłości, wynikający z nostalgii. Jak Eminencja na to odpowie?

– Utrata sensu świętości, misterium, Boga, jest najpoważniejszą stratą dla prawdziwego humanizmu. Ten, kto sądzi, że przywrócenie, odzyskanie i wzmocnienie ducha liturgii oraz autentyczności celebracji polega na zwykłym powrocie do przeszłości, ignoruje prawdziwą rzeczywistość. Umieszczenie liturgii w centrum życia Kościoła nie jest spowodowane nostalgią, ale wręcz przeciwnie, jest gwarancją kontynuowania marszu w przyszłość.

Jak Eminencja ocenia stan liturgii katolickiej w świecie?

– Wobec ryzyka popadnięcia w rutynę, wobec istniejącego zamieszania, ubóstwa i banalności śpiewu oraz muzyki sakralnej można powiedzieć, że mamy do czynienia z pewnym kryzysem.

Z tego powodu pilnie potrzebny jest nowy ruch liturgiczny. Benedykt XVI, podając przykład św. Franciszka z Asyżu, wyjątkowo oddanego Najświętszemu Sakramentowi, wyjaśnia, że prawdziwym reformatorem jest ten, kto jest wierny wierze: nie podejmuje arbitralnych decyzji i nie rości sobie prawa do jakiegokolwiek rozporządzania rytem. Nie jest właścicielem, ale strażnikiem skarbu ustanowionego przez Pana i nam przekazanego. Papież zwraca się więc do naszej kongregacji z prośbą o dokonanie odnowy w duchu Vaticanum II, w harmonii z tradycją liturgiczną Kościoła, bez zapominania o prawie soborowym, które zaleca, aby zmiany wprowadzać wyłącznie w sytuacji, kiedy jest to podyktowane prawdziwą potrzebą Kościoła, oraz aby nowe formy harmonijnie wynikały z już istniejących.

Co Eminencja zamierza zrobić w tej sprawie jako prefekt Kongregacji?

– Powinniśmy postrzegać odnowę liturgiczną poprzez hermeneutykę ciągłości wskazaną przez Benedykta XVI jako sposób odczytywania Soboru. W tym celu należy porzucić tendencję do „zamrażania” aktualnego stanu reformy posoborowej, tendencję, która nie przyznaje prawa do harmonijnego rozwoju liturgii Kościoła. Podejmujemy działania mające na celu dogłębne kształcenie kapłanów, kleryków, osób konsekrowanych oraz świeckich, co pozwoli na pojmowanie prawdziwego znaczenia liturgii w Kościele.

Wymaga to odpowiedniego i szeroko zakrojonego nauczania, czujności oraz wiernego trzymania się przepisów liturgicznych oraz autentycznej edukacji, aby liturgię było można w pełni przeżywać. Zadaniu temu będzie towarzyszyć sprawdzenie oraz uaktualnienie tekstów wprowadzających (praenotanda) do różnego rodzaju ksiąg liturgicznych. Jesteśmy również świadomi faktu, że nadanie impetu wspomnianemu ruchowi nie będzie możliwe bez odnowy duszpasterstwa inicjacji chrześcijańskiej.

Perspektywa, w której należy widzieć również sztukę i muzykę…

– Nowy ruch liturgiczny będzie musiał przyczynić się do odkrycia piękna liturgii. Dlatego też stworzymy nowy departament w naszej Kongregacji, poświęcony sztuce i muzyce sakralnej w służbie liturgii. Umożliwi nam to sprawne określenie kryteriów oraz kierunków w sztuce, śpiewie i muzyce sakralnej. Myślimy również o w miarę szybkim określeniu kryteriów i kierunków w kaznodziejstwie.

Z kościołów znikają klęczniki, Msza pozostaje otwarta dla „kreatywności”, usuwane są najświętsze partie modlitwy eucharystycznej. W jaki sposób można odwrócić te tendencje?

– Nadzór ze strony Kościoła jest czymś zasadniczym i nie powinien być postrzegany jako czynność inkwizytorska lub represyjna, ale jako posługa. W każdym razie musimy wszystkich uświadomić o istnieniu wymogów, nie tylko praw przysługujących wiernym, ale również „praw Pana Boga”.

Istnieje również inne niebezpieczeństwo, a mianowicie przekonanie, że świętość liturgii zależy od bogactwa paramentów: postawa będąca owocem estetyzmu, która wydaje się ignorować istotę liturgii…

– Piękno jest niezbędne, ale należy go odróżnić od płytkiego, sztywnego i sterylnego estetyzmu, w który – z drugiej strony – czasami się popada. Istnieje ryzyko pojawienia się przekonania, że piękno i świętość liturgii zależą od bogactwa lub antyczności jej oprawy. Powoduje to konieczność prowadzenia odpowiedniego nauczania oraz katechezy opartej na Katechizmie Kościoła katolickiego. Pozwoli to uniknąć również zagrożenia płynącego z przeciwnego kierunku, czyli banalizacji [liturgii], poprzez prowadzenie zdecydowanych i energicznych działań w przypadku odwoływania się do zwyczajów, które miały sens w przeszłości, a które teraz taki sens utraciły i w żaden sposób nie są pomocne w pojmowaniu autentyczności celebracji.

Czy Eminencja może nam podać parę konkretnych przykładów, co może zostać zmienione w liturgii?

– Zamiast myśleć o zmianach, powinniśmy zaangażować się w ożywienie i promowanie nowego ruchu liturgicznego, zgodnie z nauczaniem Benedykta XVI, oraz w odnowienie sensu sacrum i misterium, stawiając Boga w centrum wszystkiego. Musimy dać impuls do adoracji eucharystycznej, do odnowienia i ulepszenia śpiewu liturgicznego, kultywowania milczenia, stworzenia miejsca na medytację. Dopiero później rozpoczną się zmiany…

Tłumaczenie z włoskiego: PAROLA VERDE

Redakcja NRL składa serdeczne podziękowania Instytutowi im. A. J. Nowowiejskiego "Antonianum" za udostępnienie tłumaczenia wywiadu.

Oświadczenie Stolicy Apostolskiej w sprawie Ordynariatu

OŚWIADCZENIE BIURA PRASOWEGO STOLICY APOSTOLSKIEJ W SPRAWIE ORDYNARIATU PERSONALNEGO NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY Z WALSINGHAM W ANGLII I WALII Z DN. 15.01.2011r.

Zgodnie z zapisami Konstytucji Apostolskiej Anglicanorum coetibus papieża Benedykta XVI (z dn. 4 listopada 2009r.) i po zasięgnięciu szczegółowej opinii Konferencji Episkopatu Anglii i Walii w dniu dzisiejszym Kongregacja Nauki i Wiary powołała do życia na terytorium Anglii i Walii Ordynariat Personalny dla grup duchowieństwa anglikańskiego i wiernych, które wyraziły wolę zawarcia pełnej widzialnej komunii z Kościołem Katolickim. W myśl dekretu założycielskiego Ordynariat będzie nosił nazwę Ordynariatu Personalnego Najświętszej Maryi Panny z Walsingham i zostanie oddany pod patronat bł. Johna Henry’ego Newmana.
Ordynariat Personalny jest strukturą kanoniczną przewidującą uzyskanie wspólnej jedności w ten sposób, że pozwala on byłym anglikanom uzyskać pełną komunię z Kościołem Katolickim przy zachowaniu elementów swojego odrębnego patrymonium anglikańskiego. W ramach powołanej struktury Konstytucja Apostolska Anglicanorum coetibus bierze sobie za cel zrównoważenie zachowania szlachetnych anglikańskich tradycji liturgicznych, duchowych i duszpasterskich z jednej strony oraz pełną integrację w komunii z Kościołem Katolickim wspomnianych grup i ich duchowieństwa z drugiej strony.
Z przyczyn natury doktrynalnej Kościół w żadnym wypadku nie zezwala na wyświęcanie żonatych mężczyzn na urząd biskupi. Jednakże powołana Konstytucja Apostolska przewiduje, na pewnych warunkach, wyświęcanie byłych żonatych duchownych anglikańskich na kapłanów katolickich. Dziś w Katedrze Westminsterskiej w Londynie abp Westminsteru Vincent Nichols wyświęcił na katolickich kapłanów trzech byłych anglikańskich biskupów. Są to ks. Andrew Burnham, ks. Keith Newton oraz ks. John Broadhurst.
W dniu dzisiejszym papież Benedykt XVI dokonał także nominacji ks. Keitha Newtona na pierwszego ordynariusza Ordynariatu Personalnego NMP z Walsingham. Wraz z ks. Burnhamem i ks. Broadhurstem, ks. Newton będzie nadzorował przygotowanie katechetyczne grup anglikanów w Anglii i Walii, które zostaną przyjęte na łono Kościoła Katolickiego wraz z ich duchowieństwem w Uroczystość Zmartwychwstania Pańskiego, oraz pomagał duchowieństwu w przygotowaniu do katolickich święceń kapłańskich, które będą miały miejsce około Uroczystości Zesłania Ducha Świętego.
Utworzenie nowej struktury jest spójne z działaniami podejmowanymi na rzecz dialogu ekumenicznego, który dla Kościoła Katolickiego nadal pozostaje priorytetem. Inicjatywa prowadząca do publikacji Konstytucji Apostolskiej i powołania do życia ww. Ordynariatu Personalnego wyszła od różnych grup anglikanów, którzy oświadczyli, że dzielą wspólną wiarą katolicką wyłożoną w Katechizmie Kościoła Katolickiego i przyjmują posługę Piotrową jako wolę Chrystusa dla Kościoła. Dla nich nadszedł teraz czas na wyrażenie bezwarunkowej jedności w widzialnej formie pełnej komunii.

Tłumaczenie: Anna Kaźmierczak

sobota, 22 stycznia 2011

Pierwszy hiszpański biskup odprawił Mszę trydencką

Portal NLM podaje, że 15 stycznia br. ks. Manuel Ureña Pastor, arcybiskup Saragossy, w kościele parafialnym Epila, jako pierwszy hiszpański biskup po ogłoszeniu Summorum Pontificum odprawił publicznie Mszę św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego. Była to Msza św. requiem.




piątek, 21 stycznia 2011

Analiza kwestii związanych z Summorum Pontificum na tle diecezji Chur

Na stronie kathnews.de zamieszczony został wywiad z magistrem teologii Michaelem Gurtnerem na temat pewnych aspektów stosowania przepisów motu proprio Summorum Pontificum, które przedstawione zostały w kontekście wydarzeń w szwajcarskiej archidiecezji Chur.

Benjamin Greschner: Panie magistrze, już wielokrotnie pisał pan dla naszego portalu online różne artukuły na kościelno-liturgiczne tematy, dlatego też wydawało mi się zrozumiałe postawić panu kilka pytań w odniesieniu do zajść, o jakich czyta się obecnie w archidiecezji Chur. Biskup w Chur, J.E. Vitus Huonder chciałby kształcić kleryków, którzy mogliby potem celebrować także w starym rycie. Niektórzy natomiast są zdania, iż taka posługa nie należy do zadań kapłana diecezjalnego i stąd taka formacja nie byłaby konieczna. A co mówi na to prawo kościelne?

Michael Gurtner: Cóż, Summorum Pontificum, owe motu proprio, w którym Ojciec Święty Benedykt XVI stwierdził, że liturgia sprawowana zgodnie z księgami używanymi w roku 1962 w żadnym wypadku nie jest zakazana, nie odnosi się do określonej grupy jak np. tradycjonalistyczne wspólnoty, lecz to prawo kościelne dotyczy całego Kościoła rytu łacińskiego. Każdy wierny ma prawo żądać tego rytu, i temu żądaniu należy zadośćuczynić, co odnosi się wyraźnie także do proboszcza. W art. 5 §1 napisane jest: „W parafiach, w których istnieje stała grupa wiernych, przywiązanych do wcześniejszej tradycji liturgicznej, proboszcz powinien chętnie przystać na ich prośby o celebrację Mszy św. według rytu Mszału Rzymskiego wydanego w 1962 roku. Niech zadba o to, by dobro tych wiernych harmonizowało ze zwykłym duszpasterstwem parafii, pod kierunkiem Biskupa zgodnie z kanonem 392, unikając niezgody i sprzyjając jedności całego Kościoła.“ I dalej w §3, w odniesieniu do innych liturgii jak np. ceremonie pogrzebowe i weselne: „Wiernym i kapłanom, którzy o to poproszą, proboszcz niech zezwoli na celebrację w tej formie także w sytuacjach szczególnych, jak małżeństwo, pogrzeb czy celebracje okazjonalne, na przykład pielgrzymki.”
Z jednej strony mamy więc wiernych, którzy mają prawo domagać się tego rytu, a z drugiej strony mamy kapłanów, szczególnie proboszczów, którzy mają obowiązek ochoczo przyjąć ową prośbę i ostatecznie zobowiązani są spełnić ją, czy sami czy też poprzez odpowiednie środki, np. prosząc o to kapłanów umiejących celebrować w tym rycie.
Ten sam artykuł głosi w §4, że kapłani, którzy używają mszału Jana XXIII (i analogicznie tyczy się to również innych ksiąg liturgicznych): „muszą być zdatni i nie mogą mieć prawnej przeszkody.”
Mamy zatem tutaj z jednej strony prawo wiernych, z drugiej strony zobowiązanie kapłanów spełnienia i zagwarantowania owej prośby – wierni życzący sobie tego rytu są brani pod uwagę. Z trzeciej strony jest wymaganie, że kapłani muszą potrafić celebrować w tym rycie. Toteż sensowne jest, kształcić kapłanów, którzy opanują również tzw. nadzwyczajną formę rytu. Do tego dochodzi jeszcze to, że każdy kapłan ma prawo celebrować nadzwyczajną formę rytu rzymskiego. Jednak tutaj obowiązuje jedno: musi być do tego uprawniony.
Stąd można jednoznacznie stwierdzić, iż jest to także zadaniem księdza diecezjalnego oraz diecezji postarać się, aby było przynajmniej tylu księży diecezjalnych, którzy umieją ten ryt i znają jego wymagania, a wszystko to po prostu ze względu na wiernych. Biskup jest pierwszą osobą, do której odnosi się wspomniane motu proprio, a tym samym również i proboszcz, który reprezentuje biskupa w parafii w niektórych sprawach. Summorum Pontificum wymienia wyraźnie proboszczów, a będąc księdzem trzeba się liczyć z tym, że się zostanie proboszczem. Jeśli nie wszyscy proboszczowie są w stanie spełnić owe prośby wiernych, więc musi być przynajmniej odpowiednia ilość księży diecezjalnych, aby mogli sprostać zapotrzebowaniu na możliwie szeroką skalę.

Benjamin Greschner: To znaczy, że biskup z Chur zagwarantowałby, poprzez decyzję o dodatkowej formacji kleryków w ramach klasycznego rytu, dostateczne wdrażanie tekstu prawnego Summorum Pontificum?

Michael Gurtner: Tak, dokładnie tak jest. Biskup, który ma własnych księży do celebracji nadzwyczajnej formy rytu rzymskiego, gwarantuje, że również wiernym życzącym sobie tego dana jest do dyspozycji wystarczająca ilość kapłanów. Nie każdy proboszcz będzie gotów spełniać takie życzenia, nie jeden być może będzie uważał, iż nie jest w stanie spełnić takiej prośby, która jest teoretycznie możliwa, ale tylko wtedy gdy istnieje dostateczna ilość innych kapłanów, którzy to potrafią. Jeśli kształci się własnych kapłanów w starym rycie, wówczas nie czyni się nic innego, niż to co winno być oczywiste: troszczyć się o wszystkich i wdrażać ogólnokościelne normy.
Summorum Pontificum wprawdzie nie ustala, jak biskupi muszą dokładnie troszczyć się o intencje tych, którzy preferują starszą formę liturgii, ale dobitnie wyraża, że należy zagwarantować takowe celebracje. To „jak” pozostawia się biskupom; a mi wariant z Chur wydaje mi się być odpowiednim, jeśli mogę sobie pozwolić na taką ocenę.
Nie każdy biskup koniecznie musi zabezpieczać się na przyszłość tak jak ten z Chur, ale każdy musi to uczynić w jakikol wiek sposób. Ustawodawca pozostawia swobodę, ale mi to rozwiązanie wydaje mi się udane i godne naśladowania.
Poza tym jest już wiele diecezji np. w Ameryce czy też we Francji, które kształcą księży diecezjalnych w obydwu formach rytu; niedawno mianowany kardynał Burke przykładowo opowiada się za birytualną formacją kleryków. Ci kandydaci, którzy tego chcą powinni mieć taką możliwość.

Benjamin Greschner: Co niektórzy obawiają się rozłamu na dwa obozy, na jakby dwa ugrupowania księży w diecezji: jedni celebrujący „po staremu“ a drudzy „po nowemu“. To podzieliłoby diecezjalnych duchownych na dwa obozy, niektórzy mówią już dwóch równorzędnych rodzajach księży "parakler". Czy to naprawdę miałoby miejsce?

Michael Gurtner: Nie, jestem pewny, że to na pewno by się nie wydarzyłoby, bardziej prawdopodobny byłby odwrotny przypadek: gdy jedni z trudem muszą wywalczyć sobie własne prawo i prawo innych, to zawsze patrzy się na nich krzywo oraz spotykają się z podejrzliwościami. Gdy kapłani sprawujący Mszę św. według ksiąg z 1962 roku są represjowani, wówczas dojchodzi do zaostrzenia konfliktu i tworzenia obozów. Wtedy to powstają rozłamy, całkiem po prostu, ponieważ ktoś postrzegany jako przeciwnik nie bywa zintegrowany, tylko dlatego, że czyni to co słuszne.
Gdy to, co jest słuszne, staje się oczywistością, wtedy i tylko wtedy nie będzie obozów i żadnego „parakleru“: jeden sprawuje sam wg starej formy, drugi zaś pozwala to czynić innym bez szykan, ale w gruncie rzeczy jest to „normalne” i bez podejrzeń. gdy to osiągniemy, to nastąpi pokojowa koegzystencja między tymi, którzy sami celebrują „po staremu” i tymi, którzy sami tego nie potrafią, ale sprowadzają tych, którzy to umieją.
Idealne dla jedności jednej arcydiecezji byłoby, gdyby wszyscy kapłani sprawowali obydwie formy rytu, czy przynajmniej pozwalaliby na ich celebrację bez problemów. Zaostrzenie i rozłamy występują tylko wtedy, gdy niektórzy pozbawieni są swoich praw.

Benjamin Greschner: Ale czy wtedy „starorytowcy“ byliby naprawdę zintegrowani w arcydiecezji?

Michael Gurtner: Tak, myślę że tak. Nie można bowiem zapomnieć o jednym: gdy posiada się kapłanów, wykształconych specjalnie dla starego rytu, nie oznacza to, że mieliby celebrować wyłącznie w starym rycie. Są wyjątkowo w nim wyszkoleni, jednakże oczywiste jest, że mogą celebrować także w nowym. Ksiądz diecezjalny powinien dziś celebrować obydwie formy i nie wykluczać jednej czy drugiej.
Jest zupełnie dozwolone, gdy pewne wspólnoty zastosowują się to tego, nie można temu niczego zarzucić, byłoby nawet możliwe, że w autentycznych poszczególnych przypadkach byliby księża diecezjalni, którzy byliby wysyłani do zadań w miejscach, gdzie sprawowaliby wyłącznie lub prawie wyłącznie według ksiąg z 1962, ale będąc księdzem diecezjalnym powinno się naprawdę celebrować obydwie formy. Już czysto statystycznie Novus Ordo Missae jest po prostu „zwyczajną” formą, i nie powinno się jej kategorycznie z góry wykluczać. To nie pomagałoby Tradycji, gdyby było zbyt dużo księży diecezjalnych tak postępujących, podczas gdy w innych miejscach brakowałoby ich.
W tym miejscu chciałbym poruszyć jedno zagadnienie: jak już powiedziałem myślę, że również ci kapłani kształceni dla starej formy rytu, powinni celebrować również i nową. Apelowałbym naprawdę o to. Ale z drugiej strony uważam za rzecz osobliwą i dziwną, gdy z jednej strony powołuje się zawsze na brak kapłanów i twierdzi, iż panuje „głód Eucharystii” oraz jest zapotrzebowanie na księży, skutkiem czego domaga się, aby byli także i żonaci kapłani lub świeccy spełniający właściwie kapłańskie zadania jak kazanie, duszpasterstwo, zawsze używając uzasadnienia: jest właśnie tak mało księży, musimy działać, a nie życzą tak bardzo sobie kapłana gotowego do posługiwania właśnie tylko w rycie, znanym Kościołowi od wieków, ale w istocie czyniącego to samo (Przeistoczenie, prowadzenie parafii, nauczanie, kazanie, absolucja, błogosławieństwa, etc), wówczas odrzucają takiego kapłana, mimo że mogliby mieć takiego. To rodzi pytanie, czy brak księży nie jest właśnie argumentem-wymówką…
Jeszcze raz mówię: jeśli nie będzie się wykluczać tego czy innego rytu, możliwa będzie pokojowa atmosfera. Dotyczy to dwóch stron. Jedno musi móc wzrastać, bez równoczesnego eliminowania drugiego.
Obydwie formy są tak samo uprawione, można wprawdzie dyskutować o niektórych brakach i to dzieje się także obecnie, ale nie można sprzeciwiać się zwyczajnej formie rytu rzymskiego. To co należy osiągnąć to to, aby obydwa ryty względnie formy rytu mogły koegzystować jako równouprawnione, także w praktyce. Dlatego też księża diecezjalni winni po prostu sprawować obydwa ryty, według „zapotrzebowania”, że tak powiem. Obydwa ryty mają po prostu takie samo prawo, co nie oznacza, że pod niektórymi względami jeden byłby lepszy od drugiego. Toteż Ojciec Święty mówi o tym, że te obydwie formy powinny się wzajemnie ubogacać. Nad tym powinni teolodzy intensywnie rozmyślać, nie kreując jednakże przy tym „mieszankę rytuałów”

Benjamin Greschner: Panie magistrze, na wstępie mówił pan o prawach i niektórych obowiązkach oraz o tym że w diecezjach powstaje zapotrzebowanie na posługę kapłanów obeznanych z tradycyjną liturgią. Mógłby pan jeszcze raz przybliżyć owe prawa i obowiązki?

Michael Gurtner: Obszerny artykuł o tej tematyce napisałem już dla strony messainlatino.it, tłumaczenie z włoskiego oryginału ukazało się także po niemiecku. Zasadniczo można go streścić następująco: każdy wierny ma prawo żądać starej formy. Ale żaden wierny nie ma takiego obowiązku. Księża, szczególnie proboszczowie jak i biskupi mają obowiązek spełnić takie prośby, przynajmniej przez osoby trzecie. Żaden kapłan i żaden biskup nie ma natomiast obowiązku podejmować takich inicjatyw, mają do tego prawo.

Benjamin Greschner: Czy poza wiernymi życzącymi sobie starej formy rytu, przyklad z Chur przynosi jeszcze dla kogoś jakieś korzyści?

Michael Gurtner: Skoro biskup z Chur kształci teraz księży dla tradycyjnej formy rytu rzymskiego, przynosi to całkiem pozytywne efekty: w swoim duszpasterstwie myśli o wszystkich, gdyż kształci księży zarówno z myślą o tych, którzy pragną nowej liturgii, jak i o tych, którzy przywiązani są do tradycyjnej formy. Tym samym gwarantuje, iż możliwie wszyscy zostaną uwzględnieni w swoich potrzebach.
Ponadto jest w interesie diecezji mieć dostateczną ilość kapłanów, którzy celebrowaliby nadzwyczajną formę rytu, gdyż tak „kontrola“ byłaby w kompetencji diecezji w sposób bardziej bezpośredni. Biskup mógłby łatwiej ingerować, gdyby zaszła taka potrzeba.
Właśnie wówczas, jeśli będą kapłani kształceni dodatkowo dla starego rytu i celebrujący także w nowym rycie, sytuacja między owymi grupami, życzącymi sobie tylko jednej formy, ulegnie średnioterminowemu odprężeniu. Aby to odprężenie mogło szybciej i efektywniej oraz bez zastrzeżeń przebiegać, potrzebne jest, aby obydwie formy de facto stały na tej samej płaszczyźnie: wzajemne zaufanie może tylko tam wzrastać, gdzie oprócz czystej tolerancji jest poczucie życzliwego przyjęcia. Odnosi się to oczywiście zwyczajnej formy, jednakże nadzwyczajna forma musi być teraz także zaakcentowana. Dlatego model J.E. Huondera ma charakter prekursorski: skoro można być wykształconym w sposób „zwyczajny” i celebrować w sposób „nadzwyczajny, dlaczegóż więc i nie na odwrót, skoro obydwie formy są na równi i cieszą się tym samym prawem?
Jak powiedziałem na początku: faktyczne równouprawnienie obydwu form rytu to najlepsza służba jedności, o którą dziś tak muismy walczyć, gdyż ją wyraćnie utraciliśmy. Dlatego inicjatywa z Chur nie dokonuje rozłamu, wręcz przeciwnie: jednoczy i godzi, gdyż nie trzeba już wywalczać prawa i jęśli nie trzeba go wywalczać, można zapobiegać poczuciu, iż drugi człowiek jest „przeciwnikiem”.

Benjamin Greschner: Panie magistrze, dziękuję panu serdecznie za pana udzielenie wywiadu i zadam panu na koniec jeszcze jedno osobiste pytanie: na przykładzie Chur widzimy, że obecnie istnieją podziały na „stare” i „nowe”, więcej czy mniej jak w innych arcydiecezjach. Obojetnie czy trzyma się z tymi, którzy dążą do umocnienia pozycji starej formy rytu, czy z tymi, którzy dążą do jej osłabienia. Skoro tylko czyni się coś w tym czy drugim kierunku, dochodzi do napięć, które nie ukazują jedności, ani między sobą ani z Chrystusem, centrum naszej wiary. Co radziłby pan lub uczynił, by działać na rzecz jedności? Obojętnie którą stronę się obiera, wydaje się, że tworzą się nowe napięcia. Jak z tych dwóch stron można uczynić na nowo jedność? Jak by pan osobiście postąpił?

Michael Gurtner: Cóż, istotna rzecz, którą bym uczynił, została już wspomniana i dzieje się w Chur, o czym można się dowiedzieć z artykułów prasowych: jedność, zaufanie i wzajemne wspieranie zamiast zwalczania są z pewnością tylko wtedy możliwe, jeśli obydwie formy rytu będą miały de facto takie samo prawo. Jestem przekonany, że to jest właśnie klucz większej jedności.
Należy w tym celu poczynić teologiczne rozważania, nie ulega wątpliwości, ale musi to przebiegać na innej płaszczyźnie. Całkiem konkretnie należy sobie w uzmysłowić, że wolno jest ochrzcić swoje dziecko w tym czy drugim rycie, bierzmować się w tym czy drugim rycie, uczestniczyć bez przeszkód we Mszy św. w tym czy drugim rycie. Nadzwyczajna forma rytu musi wyjść w końcu z cienia, z zaścianka, w którym się dziś po części znajduje.
Innego wyjścia niż autentyczne równouprawnienie obydwu form, co jest także życzeniem Stolicy Apostolskiej, obecnie nie widzę. Uważam, że Chur jest tu na najlepszej drodze i za kilka lat jeszcze bardziej wyprzedzi inne archidiecezje.

Benjamin Greschner: Panie magistrze, dziękuje panu serdecznie za rozmowę i gotowość do odpowiedzi na moje kościelno-prawne oraz pozostałe pytania i życzę panu błogosławionego trzeciego tygodnia adwentu.

Michael Gurtner: Dziękuję i łączę się w modlitwie.

Tłumaczenie: Agnieszka Zuba

czwartek, 20 stycznia 2011

Homilia kard. Bartolucciego wygłoszona w kościele Trinità dei Pellegrini

W dniu 8 grudnia 2010 r. Mszę św. w rzymskim kościele Trinità dei Pellegrini odprawił kard. Domenico Bartolucci. Portal messainlatino.it zamieszcza homilię, wygłoszoną przez celebransa.




Drodzy Bracia i Siostry,

Z przyjemnością przyjąłem zaproszenie od Ojca Kramera do przewodniczenia tej uroczystej celebracji; chciałbym więc przede wszystkim podziękować mu za to, że o mnie pomyślał. Przyznam, że początkowo byłem trochę niepewny. W moim wieku, choć chęci są nadal, coraz trudniej pozytywnie odpowiadać na wszystkie prośby i pracować z tym samym zapałem i siłą, którą miało się za młodu. Z drugiej strony, zawierzając Panu i Jego Najświętszej Matce którą dziś czcimy w szczególny sposób jako Dziewicę Niepokalaną, chciałem przyjąć to zaproszenie, aby dodać także swój wkład, jako że jestem muzykiem, szczególnie w tym momencie, gdy Ojciec Święty włączył mnie do kolegium kardynalskiego.

Wiadomość o nominacji była dla mnie głębokim przeżyciem wewnętrznym, a słowa wypowiedziane przez Ojca Świętego w homilii na Święto Chrystusa Króla odebrałem jako zaproszenie do odnowienia i pogłębienia wiary w Pana, szczególnie teraz, gdy, jako kardynał, jestem tym bardziej wezwany do jeszcze ściślejszego związku z następcą Piotra Apostoła.

Z tego powodu, tak jak czynię to przez całe życie, chciałbym odnieść się do Maryi i szukać w niej źródła inspiracji do wzmocnienia wiary i służenia nią Kościołowi i chrześcijanom.

Jako kapłan nie byłem nigdy wielkim mówcą, teologiem ani duszpasterzem diecezjalnym. Nie prowadziłem nigdy wielkich dysput ale starałem się, aby dary, które otrzymałem od Pana wydały owoc i czyniłem to poprzez muzykę sakralną, szlachetną sztukę, która jest w stanie przenikać do głębi ducha wiernych, zachęcając ich do nawrócenia, radości i modlitwy.

Muzyka jest tym obszarem sztuki, który, szczególnie w kulturze Zachodu, ma za co dziękować Kościołowi. W nim bowiem się narodziła, wzrastała i się rozwijała. Jak wspomniałem przy okazji Koncertu dedykowanego Ojcu Świętemu w Kaplicy Sykstyńskiej, chóry stanowią kolebkę sztuki muzycznej. Sam kościół pierwszych wieków, gdy tylko mógł już głosić publicznie chwałę Pana, zaczął tworzyć scholae cantorum, które później przez wieki gromadziły dla nas bogactwo śpiewu sakralnego, chorału gregoriańskiego i polifonii, prawdziwych instrumentów głoszenia Słowa, które często, właśnie ze względu na swoją intensywność, pozwalają na odczytanie przekazu zawartego w Słowie Bożym.

Dziedzictwo to, które dziś musimy koniecznie odzyskać, a które niestety popadło w zapomnienie, nigdy nie miało być ozdobą celebracji liturgicznej [jest to ewidentne krytyczne odniesienie do nieprzemyślanych wypowiedzi nowego dyrygenta Chóru Kaplicy Sykstyńskiej, Palombelli, według którego „Wraz z Reformą Liturgczną Soboru Watykańskiego II muzyka przestała być tylko elementem „ozdabiającym” celebrację ale stała się istotnym elementem Akcji Liturgicznej” - messainlatino.it]. Kantor, jak mówili nam niegdyś nasi nauczyciele, jest po prostu sługą, który wypowiada i ożywia tekst święty i Słowo Boże. Bardzo często oskarża się nas, muzyków kościelnych, o uniemożliwianie wiernym uczestnictwa w liturgii. Sam, jako dyrygent Chóru Kaplicy Sykstyńskiej, spotykałem się z momentami trudnymi, kiedy święta liturgia była banalizowana i poddawana jałowym eksperymentom. Dziś bardziej niż kiedykolwiek powinniśmy wziąć odpowiedzialność i krytycznie przeanalizować to, co się stało. Musimy także zdobyć się na odwagę i podkreślić wagę naszej tradycji, która swym pięknem sławi Boga, oddaje Mu chwałę i jest też źródłem skutecznych środków nawrócenia. Przypomnę choćby entuzjazm słuchaczy podczas koncertów Chóru Kaplicy Sykstyńskiej, kiedy w krajach takich jak Turcja czy Japonia wiele osób nawracało się na katolicyzm. „Kto nie kocha piękna, nie kocha Boga!” powiedział Ojciec Święty w jednej ze swoich homilii. Musimy zatem spróbować odzyskać siebie samych i to, co tradycja kościelna nam oferuje.

Jak napisał Benedykt XVI w przeddzień Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów w Asyżu w listopadzie. „Każdy prawdziwy reformator jest posłuszny wierze: nie działa w sposób dowolny, nie traktuje rytu uznaniowo, nie jest właścicielem ale stróżem skarbu ustanowionego przez Pana i nam powierzonego”. Podążając za tym opisem spójrzmy na postać Maryi: była pierwszą opiekunką Słowa wcielonego, służebnicą Pańską, która działa zawsze według Jego woli.

Tak jak Maryja, również i my jesteśmy wezwani do posłuszeństwa w wierze, odrzucenia dowolności i przyjmowania tego, co jest nam powierzane. To jest nasza siła, stale odnawiająca się siła chrześcijanina, który, tak jak Święty Paweł, przekazuje dar otrzymany ze źródła łaski, a którym było dla niego i jest dla nas spotkanie z Panem.

Również z tego względu cieszę się, ze jestem tu, w kościele Trinità dei Pellegrini, gdzie widoczne jest żywe zaangażowanie w krzewienie liturgii tradycyjnej. Napełniam się nadzieją, gdy mogę bezpośrednio stykać się z owocami publikacji Motu proprio Summorum Pontificium.

W trudnych momentach wszyscy jesteśmy wezwani do służby i jedności z następcą Świętego Piotra: tak jak Piotr, również i my musimy nawrócić się do Pana Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego, nie tracąc ducha w obliczu krzyża, mając pewność, że pewnego dnia wspólnie z Nim zmartwychwstaniemy.

Przed nami drogę tę wybrała Maryja, drogę którą Kościół ukazywał jako wzór, a sami wierni jeszcze bardziej ją ożywili poprzez przebogate wyrazy pobożności ludowej. Ja sam większość komponowanych utworów, począwszy od czasów młodości w seminarium, poświęcałem właśnie Maryi. Święto Niepokalanego Poczęcia kojarzy mi się z wieloma utworami muzycznymi napisanymi ku czci Madonny takimi jak msze, laudy, motety, magnificat i stabat mater, ale przede wszystkim przychodzą mi na myśl liczne antyfony maryjne, które lud uznał za swoje i śpiewał ku czci niebiańskiej Matki, czyniąc z Niej ikonę wiary.

Maryja wówczas, tak jak dziś, była najpiękniejszym i najdoskonalszym obrazem wiary, bo w swoim życiu potrafiła zawsze podążać za Jezusem. Wiara sprawiła, że była zdolna odpowiedzieć tak na wezwanie anioła, który zwiastował jej Boży plan. Była wierną uczennicą swojego Syna żyjąc u jego boku, „zachowując i rozważając wszystko w swoim sercu”. Potrafiła stać się narzędziem łaski swojego Syna, tak jak wówczas, gdy w Kanie Galilejskiej zarządziła „zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Nie rozumiejąc nigdy do końca, Maryja modli się, rezygnuje z siebie i zawierza Panu: Ecce ancilla Domini, fiat mihi secundum verbum tuum.

Do podążania tę samą drogą zostali zaproszeni również uczniowie, Święty Piotr, kościół, który wówczas się rodził, a także kościół dzisiaj: w naszej niewystarczalności jesteśmy wszyscy wezwani, aby rozpoznawać, wierzyć, modlić się i oddać nasze życie Bogu, aby stanowić z Nim jedno, by być z nim przed ukrzyżowaniem, w chwili gdy miecz przeszyje naszą duszę, a później w radości zmartwychwstania.

Z tymi uczuciami łączymy się teraz z Ojcem Świętym w jego akcie hołdu, który złoży dziś Figurze Niepokalanej na Piazza di Spagna.

Prośmy Maryję, a przez nią Pana, aby nasza wiara nie słabła, ale byśmy byli jej świadkami, biorąc udział w budowie kościoła. Żyjmy, jak Maryja, w nieustającym dziękczynieniu, śpiewając wraz z nią: Magnificat anima mea Dominum et exultavit spiritus meus in Deo salutari meo. AMEN

Tłumaczenie: Marta Kurian
http://www.tlumacz-wloskiego.com.pl