czwartek, 20 stycznia 2011

Homilia kard. Bartolucciego wygłoszona w kościele Trinità dei Pellegrini

W dniu 8 grudnia 2010 r. Mszę św. w rzymskim kościele Trinità dei Pellegrini odprawił kard. Domenico Bartolucci. Portal messainlatino.it zamieszcza homilię, wygłoszoną przez celebransa.




Drodzy Bracia i Siostry,

Z przyjemnością przyjąłem zaproszenie od Ojca Kramera do przewodniczenia tej uroczystej celebracji; chciałbym więc przede wszystkim podziękować mu za to, że o mnie pomyślał. Przyznam, że początkowo byłem trochę niepewny. W moim wieku, choć chęci są nadal, coraz trudniej pozytywnie odpowiadać na wszystkie prośby i pracować z tym samym zapałem i siłą, którą miało się za młodu. Z drugiej strony, zawierzając Panu i Jego Najświętszej Matce którą dziś czcimy w szczególny sposób jako Dziewicę Niepokalaną, chciałem przyjąć to zaproszenie, aby dodać także swój wkład, jako że jestem muzykiem, szczególnie w tym momencie, gdy Ojciec Święty włączył mnie do kolegium kardynalskiego.

Wiadomość o nominacji była dla mnie głębokim przeżyciem wewnętrznym, a słowa wypowiedziane przez Ojca Świętego w homilii na Święto Chrystusa Króla odebrałem jako zaproszenie do odnowienia i pogłębienia wiary w Pana, szczególnie teraz, gdy, jako kardynał, jestem tym bardziej wezwany do jeszcze ściślejszego związku z następcą Piotra Apostoła.

Z tego powodu, tak jak czynię to przez całe życie, chciałbym odnieść się do Maryi i szukać w niej źródła inspiracji do wzmocnienia wiary i służenia nią Kościołowi i chrześcijanom.

Jako kapłan nie byłem nigdy wielkim mówcą, teologiem ani duszpasterzem diecezjalnym. Nie prowadziłem nigdy wielkich dysput ale starałem się, aby dary, które otrzymałem od Pana wydały owoc i czyniłem to poprzez muzykę sakralną, szlachetną sztukę, która jest w stanie przenikać do głębi ducha wiernych, zachęcając ich do nawrócenia, radości i modlitwy.

Muzyka jest tym obszarem sztuki, który, szczególnie w kulturze Zachodu, ma za co dziękować Kościołowi. W nim bowiem się narodziła, wzrastała i się rozwijała. Jak wspomniałem przy okazji Koncertu dedykowanego Ojcu Świętemu w Kaplicy Sykstyńskiej, chóry stanowią kolebkę sztuki muzycznej. Sam kościół pierwszych wieków, gdy tylko mógł już głosić publicznie chwałę Pana, zaczął tworzyć scholae cantorum, które później przez wieki gromadziły dla nas bogactwo śpiewu sakralnego, chorału gregoriańskiego i polifonii, prawdziwych instrumentów głoszenia Słowa, które często, właśnie ze względu na swoją intensywność, pozwalają na odczytanie przekazu zawartego w Słowie Bożym.

Dziedzictwo to, które dziś musimy koniecznie odzyskać, a które niestety popadło w zapomnienie, nigdy nie miało być ozdobą celebracji liturgicznej [jest to ewidentne krytyczne odniesienie do nieprzemyślanych wypowiedzi nowego dyrygenta Chóru Kaplicy Sykstyńskiej, Palombelli, według którego „Wraz z Reformą Liturgczną Soboru Watykańskiego II muzyka przestała być tylko elementem „ozdabiającym” celebrację ale stała się istotnym elementem Akcji Liturgicznej” - messainlatino.it]. Kantor, jak mówili nam niegdyś nasi nauczyciele, jest po prostu sługą, który wypowiada i ożywia tekst święty i Słowo Boże. Bardzo często oskarża się nas, muzyków kościelnych, o uniemożliwianie wiernym uczestnictwa w liturgii. Sam, jako dyrygent Chóru Kaplicy Sykstyńskiej, spotykałem się z momentami trudnymi, kiedy święta liturgia była banalizowana i poddawana jałowym eksperymentom. Dziś bardziej niż kiedykolwiek powinniśmy wziąć odpowiedzialność i krytycznie przeanalizować to, co się stało. Musimy także zdobyć się na odwagę i podkreślić wagę naszej tradycji, która swym pięknem sławi Boga, oddaje Mu chwałę i jest też źródłem skutecznych środków nawrócenia. Przypomnę choćby entuzjazm słuchaczy podczas koncertów Chóru Kaplicy Sykstyńskiej, kiedy w krajach takich jak Turcja czy Japonia wiele osób nawracało się na katolicyzm. „Kto nie kocha piękna, nie kocha Boga!” powiedział Ojciec Święty w jednej ze swoich homilii. Musimy zatem spróbować odzyskać siebie samych i to, co tradycja kościelna nam oferuje.

Jak napisał Benedykt XVI w przeddzień Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów w Asyżu w listopadzie. „Każdy prawdziwy reformator jest posłuszny wierze: nie działa w sposób dowolny, nie traktuje rytu uznaniowo, nie jest właścicielem ale stróżem skarbu ustanowionego przez Pana i nam powierzonego”. Podążając za tym opisem spójrzmy na postać Maryi: była pierwszą opiekunką Słowa wcielonego, służebnicą Pańską, która działa zawsze według Jego woli.

Tak jak Maryja, również i my jesteśmy wezwani do posłuszeństwa w wierze, odrzucenia dowolności i przyjmowania tego, co jest nam powierzane. To jest nasza siła, stale odnawiająca się siła chrześcijanina, który, tak jak Święty Paweł, przekazuje dar otrzymany ze źródła łaski, a którym było dla niego i jest dla nas spotkanie z Panem.

Również z tego względu cieszę się, ze jestem tu, w kościele Trinità dei Pellegrini, gdzie widoczne jest żywe zaangażowanie w krzewienie liturgii tradycyjnej. Napełniam się nadzieją, gdy mogę bezpośrednio stykać się z owocami publikacji Motu proprio Summorum Pontificium.

W trudnych momentach wszyscy jesteśmy wezwani do służby i jedności z następcą Świętego Piotra: tak jak Piotr, również i my musimy nawrócić się do Pana Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego, nie tracąc ducha w obliczu krzyża, mając pewność, że pewnego dnia wspólnie z Nim zmartwychwstaniemy.

Przed nami drogę tę wybrała Maryja, drogę którą Kościół ukazywał jako wzór, a sami wierni jeszcze bardziej ją ożywili poprzez przebogate wyrazy pobożności ludowej. Ja sam większość komponowanych utworów, począwszy od czasów młodości w seminarium, poświęcałem właśnie Maryi. Święto Niepokalanego Poczęcia kojarzy mi się z wieloma utworami muzycznymi napisanymi ku czci Madonny takimi jak msze, laudy, motety, magnificat i stabat mater, ale przede wszystkim przychodzą mi na myśl liczne antyfony maryjne, które lud uznał za swoje i śpiewał ku czci niebiańskiej Matki, czyniąc z Niej ikonę wiary.

Maryja wówczas, tak jak dziś, była najpiękniejszym i najdoskonalszym obrazem wiary, bo w swoim życiu potrafiła zawsze podążać za Jezusem. Wiara sprawiła, że była zdolna odpowiedzieć tak na wezwanie anioła, który zwiastował jej Boży plan. Była wierną uczennicą swojego Syna żyjąc u jego boku, „zachowując i rozważając wszystko w swoim sercu”. Potrafiła stać się narzędziem łaski swojego Syna, tak jak wówczas, gdy w Kanie Galilejskiej zarządziła „zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Nie rozumiejąc nigdy do końca, Maryja modli się, rezygnuje z siebie i zawierza Panu: Ecce ancilla Domini, fiat mihi secundum verbum tuum.

Do podążania tę samą drogą zostali zaproszeni również uczniowie, Święty Piotr, kościół, który wówczas się rodził, a także kościół dzisiaj: w naszej niewystarczalności jesteśmy wszyscy wezwani, aby rozpoznawać, wierzyć, modlić się i oddać nasze życie Bogu, aby stanowić z Nim jedno, by być z nim przed ukrzyżowaniem, w chwili gdy miecz przeszyje naszą duszę, a później w radości zmartwychwstania.

Z tymi uczuciami łączymy się teraz z Ojcem Świętym w jego akcie hołdu, który złoży dziś Figurze Niepokalanej na Piazza di Spagna.

Prośmy Maryję, a przez nią Pana, aby nasza wiara nie słabła, ale byśmy byli jej świadkami, biorąc udział w budowie kościoła. Żyjmy, jak Maryja, w nieustającym dziękczynieniu, śpiewając wraz z nią: Magnificat anima mea Dominum et exultavit spiritus meus in Deo salutari meo. AMEN

Tłumaczenie: Marta Kurian
http://www.tlumacz-wloskiego.com.pl