wtorek, 31 marca 2009

Przegląd wydarzeń w marcu

1 marca (niedziela) - w parafii Matki Bożej Częstochowskiej w Zielonce pod Warszawą Mszę św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego odprawił kapłan diecezji warszawsko-praskiej ks. Tomasz Połomski. Msza św. sprawowana będzie od tej pory w tym kościele w każdą niedzielę.

15 marca (niedziela) - pierwszą Mszę św. w nadzwyczajnej formie od czasu posoborowej reformy liturgicznej odprawił w Tarnowie, w kościele akademickim Św. Józefa, ks. prof. Bolesław Margański. Począwszy od tej celebracji, Msze św. odprawiane będą w Tarnowie regularnie w każdą III niedzielę miesiąca.

22 marca (niedziela) w Józefowie - ks. Tomasz Połomski udzielił Sakramentu Chrztu w tradycyjnej formie oraz odprawił Mszę św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego.

22 marca (niedziela) - Msza święta w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego sprawowana była w Tykocinie (pow. białostocki, diec. łomżyńska), w parafialnym kościele pod wezwaniem Świętej Trójcy. Celebransem był o. Krzysztof Stępowski CSsR, rektor kościoła Św. Benona w Warszawie.

28 marca (sobota) - w Wałbrzychu została odprawiona uroczysta Msza Święta w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego z wykonaniem, w ramach części stałych, Mszy Koronacyjnej C-dur W.A.Mozarta.

Rekolekcje Wielkopostne, podczas których wierni mogli uczestniczyć w Najśw. Ofierze Mszy św. sprawowanej w tradycyjnym rycie zostały zorganizowane w tym miesiącu w Lublinie, Wrocławiu, Poznaniu i Rzeszowie.

Polska Kaplica nie pomieściła wszystkich wiernych

21 marca br. (sobota) o godz. 14:30 w Kaplicy Polskiej w Bazylice Loretańskiej (Włochy) odprawiona została Msza św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego. W Mszy św. udział wzięli pielgrzymi z Wieczernika Trójcy Świętej z Rimini, którzy pielgrzymowali do Sanktuarium Świętego Domku.



Wspólnota Wieczernik Trójcy Świętej powstała w latach 70-tych z inicjatywy pani Elviry Gazzoni, jednej z pierwszych duchowych córek św. Ojca Pio. Celem wspólnoty jest uświęcenie swoich członków poprzez intensywne dążenie do doskonałości, realizowane między innymi przez częste i owocne uczestnictwo w Ofierze Eucharystycznej celebrowanej według tradycyjnego obrządku, zgodnie z motu proprio Summorum Pontificum Benedykta XVI.

Niemcy: Relacja z Herzogenrath

Zapowiadaną na naszej stronie XII Kolońską Konferencję Liturgiczną po raz pierwszy w tym roku poprzedził Konwent Kapłanów zwołany, aby móc pochylić się w „wyznaczonych ramach” nad „znaczeniem motu proprio dla duszpasterstwa parafialnego”.
Podczas dyskusji otwierającej Konwent uczestnicy dokonali podsumowania półtorarocznego okresu obowiązywania motu proprio Summorum Pontificum w parafiach. W toku rozmowy wskazano wyraźnie, że kapłani życzą sobie „powrotu starego rytu” także i przede wszystkim do duszpasterstwa parafialnego.
Do dnia wejścia w życie motu proprio, co miało miejsce w Uroczystość Podwyższenia Krzyża Świętego w 2007 r., tak zwany stary ryt nie odgrywał w parafiach prawie żadnej roli. Co prawda, często księża celebrowali według Mszału Rzymskiego z 1962 r., jednak nie wolno im było przy tym rozwijać żadnej działalności duszpasterskiej. Dalej zauważono jednak, „że czas pracuje na naszą korzyść”. W związku z tym dyskutanci zwrócili szczególnie uwagę na konieczność podejmowania współpracy pastoralnej, jako że okres trzech lat wyznaczony przez papieża Benedykta na złożenie sprawozdania z wprowadzenia w życie motu proprio jest stosunkowo krótki.

Uczestniczący w Konwencie kapłani, wskazali na szczególniejsze znaczenie „kwestii miejsc celebracji”. Sytuacja jest ciężka zwłaszcza we wsiach, gdzie na ogół wierni nie chcą wyróżniać się od większości. Jak zaznaczył proboszcz dr Guido Rodheudt, gospodarz Konferencji Liturgicznej, prostsza sytuacja jest w małych miastach, takich jak Herzogenrath. Tutaj ci katolicy, którzy nie chcą brać udziału w Mszy św. sprawowanej w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego, mogą po prostu uczestniczyć w Mszach sprawowanych w sąsiednich parafiach. Sytuacja w większych miastach jest do tego stopnia jeszcze mniej złożona, że tam Msze św. w nadzwyczajnej formie sprawowane są częściej niż na prowincji.
Wreszcie doszło do postawienia w czasie dyskusji pytania, dlaczego stary ryt został odrzucony przez tak wielu katolików? W pierwszym rzędzie stwierdzono, że szczególnie wśród młodszych kapłanów i wiernych panuje większa otwartość na formę nadzwyczajną. Wśród starszych wiernych panują natomiast rozmaite uprzedzenia, jak na przykład kojarzenie tej formy z moralnym rygoryzmem lat 50-tych. Jeden z obecnych kapłanów wyraził to w słowach: „Plecami do ludu odwracał się ksiądz wymierzający chłostę w szkole podstawowej” Także obowiązująca w starym rycie Komunia św. do ust sprawia wielu katolikom liczne trudności.

Po południu zgromadzeni kapłani dyskutowali na temat znaczenia motu proprio w kształceniu kapłanów. Głos zabrał ks. dr Lorenz Gadient, Ojciec Duchowy w Seminarium w Eichstätt (na fotografii powyżej siedzi w środku), a więc osoba posiadająca odpowiednie doświadczenie w tym obszarze. On też mógł potwierdzić szczególne zainteresowanie wielu młodych ludzi nadzwyczajną formą rytu rzymskiego. Jak stwierdził - zmiana pokoleniowa przyniosła z sobą równocześnie „zmianę mentalności”. Duchowny wskazał z naciskiem na to, aby przewidujących swobodę fragmentów w Mszale obowiązującym dla zwyczajnej formy nie wykorzystywać przeciw Tradycji. Nie na darmo Ojciec Święty określił obie Msze jako dwie formy jednego rytu rzymskiego. W tym kierunku zmierza także Papież ze swoim planem „reformy reformy”.
Ks. Gadient podsumowując swój referat sformułował pięć wniosków w odniesieniu do kształcenia kapłanów: Tak więc w pierwszym rzędzie rzeczą elementarną jest poznanie liturgicznej struktury. Niemniej jednak nie chodzi tutaj tylko o wiedzę historyczną, lecz także o wewnętrzną znajomość liturgii. Dokładna znajomość rytów i rubryk stanowi w tym znaczeniu zabezpieczenie przed subiektywizmem. Przy tym ważne jest ćwiczenie cnót nadziei i miłości, aby nie działać z bezproduktywnej nadgorliwości. Na koniec ks. Gadient wskazał na znaczenie znajomości łaciny, która często nie była wystarczająco doceniana.

W sobotę 28 marca br. o godz. 9:30 w kościele klasztornym w Rolduc w Holandii bp Klaus Dick (emerytowany biskup pomocniczy diecezji kolońskiej) odprawił pontyfikalną Mszę św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego. Wzięli w niej udział uczestnicy Konferencji.

Powyższa relacja jest tłumaczeniem tekstu z portalu kathnews.de, natomiast fotografie zostały zaczerpnięte z portalu exsultet.net.

poniedziałek, 30 marca 2009

Kardynał Hoyos: Uwolnienie Mszy Trydenckiej przynosi pierwsze owoce

Poniżej przypominamy notatkę prasową, zamieszczoną na stronach Catholic News Service, streszczającą treść wywiadu udzielonego przez kard. Hoyosa, niemal równo rok temu - 28 marca 2008 r. dla dziennika L'Osservatore Romano.

Serwis informacyjny Watykanu podaje, że „wyciągnięcie ręki przez papieża Benedykta XVI do społeczności tradycjonalistów poprzez uwolnienie Mszy Trydenckej przynosi pierwsze owoce” — powiedział Dario kard. Castrillon Hoyos.

Przewodniczący papieskiej komisji „Ecclesia Dei", odpowiedzialny za kontakty z tradycjonalistami powiedział, że dzięki posunięciom Ojca św. „wielu wyraziło wolę powrotu do pełnej komunii ze Stolicą Apostolską, a niektórzy już zdążyli w pełni powrócić na łono Kościoła."

W wywiadzie opublikowanym w 28-mym już, marcowym wydaniu L'Osservatore Romano kard. Castrillon powiedział, że wspólnota pod nazwą Oaza Jezusa Najwyższego Kapłana skupiająca 30 sióstr zakonnych w Hiszpanii „ma już uregulowany status kanoniczny i powróciła do pełnej komunii z Rzymem" za pośrednictwem Komisji a „kolejne wspólnoty amerykańskie, niemieckie i francuskie” podjęły już działania zmierzające w tym kierunku.

Purpurat podkreślił, że jedyne tradycyjne ugrupowanie, na którym ciążyła kara ekskomuniki to czterech biskupów wyświęconych przez śp. abp Marcela Lefebvre’a w 1988r. bez zgody Watykanu.

Na kapłanach, którzy poszli w ślady ww. biskupów ciąży „jedynie kara suspensy, tak więc Msze św. przez nich sprawowane są bez wątpienia ważne lecz bezprawne.” Zgromadzenia i zakony, które podążyły śladami biskupów wymagają uznania przez Stolicę Apostolską.

Ponadto „są też pojedynczy księża i wielu świeckich, którzy kontaktują się z nami, piszą do nas i zwracają się o pojednanie, z drugiej zaś strony, mamy wielu wiernych wyrażających swoją wdzięczność Ojcu Świętemu za Summorum Pontificum” przywracające prawo do powszechnego sprawowania liturgii wg Missale Romanum z 1962r.

W motu proprio Ojciec Święty jasno określił, że Msza św. wg Missale Romanum z 1970r. pozostaje zwykłą formą obrządku rzymskiego, zaś Msza Trydencka będzie odtąd nadzwyczajną formą tego samego obrządku.

Kard. Castrillon powiedział, że sprawowanie Mszy św. wg przedsoborowego obrządku „nie stanowi powrotu do przeszłości, lecz jest oznaką postępu”, ponieważ pozwala katolikom korzystać z bogactwa dwóch obrządków liturgicznych w miejsce jednego.

Na pytanie czy hierarcha żywi obawy, że powrót „wiernych, którzy nie uznają postanowień i decyzji Soboru Watykańskiego II” może spowodować wyizolowanie niektórych wiernych postrzegających naukę soboru jako wyznacznik przyszłości dla Kościoła, hierarcha odparł, że problem „nie jest tak poważny, na jaki wygląda”.

Ekskomunikowani przywódcy Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X założonego przez abp Lefebvre’a, „uznali wyraźnie Vaticanum II jako sobór ekumeniczny”, lecz nie zgadzają się ze sposobem interpretacji jego dokumentów oraz ich wdrożenia w praktyce.

„Rozmowy mają wymiar teologiczny i mogą się toczyć w obrębie Kościoła, gdzie faktycznie mają miejsce różne dyskusje w przedmiocie interpretacji tekstów soborowych, dyskusje, które mogłyby się nadal toczyć z udziałem grup, które powróciły do pełnej komunii z Rzymem”.

Msza św. jest znakiem i źródłem jedności Kościoła, a decyzja Jego Świątobliwości w sprawie utrzymania starszej formy obrządku Mszy św. jest krokiem mającym na celu zachowanie bogactwa tradycji przy jednoczesnym propagowaniu jedności Kościoła Świętego.

„Musimy zawsze pamiętać, że najwyższym punktem odniesienia w liturgii, tak jak w życiu, zawsze jest Nasz Pan Jezus Chrystus. Dlatego też nie wolno nam się bać zwracać ku Niemu, ku krucyfiksowi, wraz z wiernymi podczas celebracji Najświętszej Ofiary, jak ma to miejsce w starym obrządku” — podsumował hierarcha.

Tłumaczenie: Anna Kaźmierczak

sobota, 28 marca 2009

Tradycyjna Msza św. rozkwita w Afryce

Wśród afrykańskich krajów, Msza św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego celebrowana jest między innymi w katedrze w Johannesburgu, stolicy Republiki Południowej Afryki. Informowaliśmy już o tym przy pewnej okazji. Opiekunem tamtejszej grupy wiernych jest ks. Shaun Mary von Lillienfeld, który pełni funkcję administratora katedry. Ostatnio wierni z RPA podzielili się na swojej stronie internetowej radością z posługi przy ołtarzu dwóch nowych ministrantów - braci Jonathana i Jordana Kayombo.


piątek, 27 marca 2009

Rozpoczęły się Rekolekcje Wielkopostne w Poznaniu i Rzeszowie

W dniu dzisiejszym w Poznaniu i Rzeszowie zainaugurowane zostają trzydniowe Rekolekcje Wielkopostne. Nauki rekolekcyjne głoszone będą podczas Mszy św. w nadzwyczajnym rycie rzymskim.

W Poznaniu rekolekcje odbywają się w kościele oo. Franciszkanów na Wzgórzu Przemysła. Ich plan jest następujący:

27 marca (piątek) - Msza Święta o godz. 19:00 w kaplicy Miłosierdzia Bożego.
Po Mszy nabożeństwo Drogi Krzyżowej.

28 marca (sobota) - Msza Święta o godz. 19:00 w kaplicy Miłosierdzia Bożego.
Po Mszy litania do Matki Bożej Loretańskiej z Wystawieniem Najświętszego Sakramentu

29 marca (niedziela) - Msza Święta o godz. 14:00 przy wielkim ołtarzu
Po Mszy Gorzkie Żale z Wystawieniem Najświętszego Sakramentu.

Msze św. odprawia oraz naukę rekolekcyjną głosi o. Krzysztof Szachta OFM Conv.

Natomiast w Rzeszowie rekolekcje odbywają się w kościele Św. Krzyża przy ul. 3-go Maja, wg następującego planu:

27 marca (piątek) - Droga Krzyżowa o godz. 19:30, następnie Msza św.

28 marca (sobota) - Msza św. o godz. 19:30.

29 marca (niedziela) - Msza św. o godz. 15:00.

Msze św. odprawia ks. Dariusz Mikrut, rekolekcje na temat trzech cnót teologalnych - wiary, nadziei i miłości, głosi ks. dr Andrzej Sołtys. Zaproszenie na rekolekcje zamieszczone zostało na stronie internetowej Diecezji Rzeszowskiej.


czwartek, 26 marca 2009

Msza św. w Tykocinie

22 marca br. o godz. 14:30 o. Krzysztof Stępowski CSsR z Warszawy odprawił w Tykocinie Mszę św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego.

Msza św. Laetare została odprawiona w intencji tykocińskich ofiar „potopu szwedzkiego” o godzinie 14:30.

Po Mszy św. Narwiańskie Stowarzyszenie Krajoznawczego oraz Centrum Kultury w Tykocinie zorganizowały „Castrum doloris - inscenizację pogrzebu szlacheckiego”, według zwyczajów z XVII wieku.

Służbę ministrancką i oprawę muzyczną podczas Mszy św. zapewnili wierni z Łodzi i Warszawy.

Więcej zdjęć można znaleźć w galerii strony http://www.tykocin1425.az.pl/.

"Trydencka" Msza św. - trzecia katecheza multimedialna

Portal internetowy Parafii MB Królowej Polski w Mławie oraz portal sanctus.pl informują, że w niedzielę 22 marca br. odbyła się trzecia już katecheza multimedialna w mławskim kościele par. p.w. M. B. Królowej Polski. Temat spotkania brzmiał "Trydencka" Msza Święta - misterium liturgii w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego. We wstępie prowadzący spotkanie ks. Grzegorz Ślesicki omówił krótko rys historyczny oraz wyjaśnił znaczenie różnych nazw "przedsoborowej" liturgii. Następnie obecni obejrzeli fragmenty filmu ukazującego sposób celebrowania Najświętszej Ofiary wg Mszału z 1962 r.


Podczas wykładu katechezy prelegent odniósł się do takich dokumentów Kościoła, jak "Quo Primum Tempore" św. Piusa V, "Dominicae Cenae" i "Ecclesia de Eucharistia" papieża Jana Pawła II oraz "Sacramentum Caritatis" i "Summorum Pontificum" Ojca świętego Benedykta XVI, a także do wypowiedzi takich hierarchów jak F. kard Arinze, A. kard. Canizares Llovera, czy abp A. M. Ranjith Patabendige. Omówiona została symbolika szat kapłańskich wraz z odnośnymi modlitwami, rola krzyża i celebracji "ad Orientem" wg "Ducha liturgii" J. kard Ratzingera, symbolika ołtarza jako znaku Chrystusa i paramenty ołtarzowe, relikwii jako widomego znaku obcowania świętych, precyzji gestów, formy przyjmowania Ciała Pańskiego i znaczenie egzorcyzmu prywatnego. Podczas katechezy odbyła się także prezentacja wybranych pozycji książkowych dostępnych głównie w księgarni internetowej "Sanctus". W kaplicy kościoła gdzie odbywała się katecheza został ustawiony ołtarz "versus Deum" oraz wyeksponowano dawne szaty liturgiczne. Na koniec ks. Grzegorz zapowiedział i zachęcił zebranych do wysłuchania Mszy Świętej, która będzie celebrowana w kaplicy mariackiego, mławskiego kościoła w rocznicę ubiegłorocznej, 25 kwietnia, w święto św. Marka Ewangelisty.

Więcej fotografii w galerii

Kościół rzymski musi mieć na dłuższą metę jeden rzymski ryt

Poniżej publikujemy tłumaczenie interesującego listu napisanego 23 czerwca 2003 r. przez Josepha kard. Ratzingera do dra Heinza-Lothara Bartha, niemieckiego profesora teologii na Uniwersytecie w Bonn.

Wielce szanowny Panie dr Barth!

Dziękuję Panu serdecznie za list z 6 kwietnia, na który dopiero teraz odpowiadam. Prosi Pan, abym angażował się w dopuszczenie starego rytu rzymskiego. Właściwie to wie Pan sam, że nie jestem głuchy na takowe prośby, moje zaangażowanie dla takich spraw jest ogólnie znane.
To czy Stolica Apostolska dopuści stary ryt „na całym świecie i bez ograniczeń” – jak Pan pragnie i słyszał na podstawie plotek – nie może być powiedziane czy potwierdzone bez jakichkolwiek trudności. Zbyt wielka jest wciąż implikowana przez lata wielu katolikom awersja do tradycyjnej liturgii, którą nazywają pogardliwie „przedsoborową”, i trzeba by było się liczyć ze znaczącym sprzeciwem wielu biskupów wobec powszechnego przywrócenia.
Inaczej ma się sytuacja, gdy myśli się o ograniczonym przywróceniu: ograniczone jest również zainteresowanie starą liturgią. Wiem, że jej wartość nie zależy oczywiście od zainteresowania, ale pytanie o liczbę zainteresowanych księży i świeckich odgrywa tu pewną rolę. Do tego taki krok – także dziś, dobre 30 lat po wprowadzeniu reformy liturgicznej papieża Pawła VI – może być stopniowo przedsięwzięty, każdy nowy przewrót z pewnością nie byłby czymś dobrym.
Uważam jednakże, Kościół rzymski musi mieć na dłuższą metę jeden rzymski ryt; istnienie dwóch oficjalnych rytów jest dla biskupów i księży w praktyce ciężkie w „zarządzaniu”. Ryt rzymski w przyszłości powinien być jedynym rytem, sprawowany po łacinie albo w języku narodowym, ale zgodny całkowicie z tradycją przekazanego rytu; mógłby przyjąć kilka nowych elementów, które się zachowały, jak nowe święta, kilka nowych prefacji mszalnych, rozszerzony porządek czytań – większy wybór, niż wcześniej, ale nie za duży, „Oratio Fideliom”, to znaczy ustalona litania intencji po „Oremus” przed Ofiarowaniem, gdzie miała wcześniej swoje miejsce.
Szanowny Panie dr Barth, jeśli angażuje się Pan w ten sposób dla liturgii, z pewnością nie będzie Pan w tym osamotniony i niech przygotowuje Pan „opinię publiczną w Kościele” na ewentualne kroki na rzecz rozszerzonego użycia dawnych ksiąg liturgicznych. Należy jednakże być ostrożnym w pobudzaniu zbyt wysokich oczekiwań ze strony tradycyjnych wiernych.
Korzystam z okazji, by podziękować Panu za Pańskie cenne zaangażowanie dla liturgii Kościoła Rzymskiego, jakie wyraża się w Pańskich publikacjach i wykładach, nawet jeśli życzyłbym sobie tu i ówdzie więcej miłości i zrozumienia dla urzędu nauczycielskiego papieża i biskupów. Niech ziarno, jakie Pan sieje, wzejdzie i wyda liczne owoce w odnowionym życiu Kościoła, którego „źródłem i szczytem”, prawdziwym sercem, jest i pozostać musi właśnie liturgia.

Błogosławię i pozdrawiam serdecznie
Kardynał Joseph Ratzinger

Tłumaczenie: Agnieszka Zuba

środa, 25 marca 2009

Święcenia kapłańskie w tradycyjnej formie we Włoszech

W sobotę 21 marca, w dzień św. Benedykta, kard. Franc Rode, prefekt Kongregacji ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego wyświęcił 6 nowych diakonów dla Instytutu Chrystusa Króla Najwyższego Kapłana. Uroczystość miała miejsce w domu macierzystym Instytutu w Gricigliano niedaleko Florencji we Włoszech. Na stronie Instytutu dostępna jest obszerna galeria fotografii z tego wydarzenia.


Także zgodnie z zapowiedzią w dzisiejszą Uroczystość Zwiastowania Pańskiego o godz 10 w kościele św. Franciszka w Tarquinia (Włochy), pontyfikalną Mszę św. odprawił abp Raymond Burke - Prefekt Sygnatury Apostolskiej, który równocześnie udzielił święceń kapłańskich 5 diakonom ze zgromadzenia Franciszkanów Niepokalanej. Na portalu Orbis Catholicus można obejrzeć zdjęcia z tej uroczystości.






Abp Ranjith: Wprowadzenie do „Prawdziwego rozwoju liturgii”

Korzystając z uprzejmości portalu NLM zamieszczamy w całości wprowadzenie do książki „Prawdziwy rozwój liturgii: Ferdinado kard. Antonelli i reforma liturgiczna w latach 1948 —1970" autorstwa JE Nicola Giampietro, które napisał abp Malcolm Ranjith, sekretarz Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. Książka ukaże się nakładem wydawnictwa Roman Catholic Books jesienią 2009r. Niedawno pisaliśmy także na ten temat w tekście Abp Ranjith ponawia apel o „reformę reformy”.

Stopień, w jakim posoborowa reforma liturgiczna prawdziwie oddaje treść Konstytucji o liturgii świętej ‘Sacrosanctum Concilium’ to pytanie dyskutowane żywo w kręgach kościelnych od chwili samego zakończenia prac Consilium ad Exsequendam Constitutionem de Sacra Liturgia. Na przestrzeni ostatniego dwudziestolecia debata zaczęła zataczać coraz szersze kręgi. Podczas gdy niektórzy twierdzili, że wynik prac Consilium pozostawał faktycznie w zgodności z tym znakomitym dokumentem, inni wydawali zupełnie odmienny osąd.

W poszukiwaniu odpowiedzi na powyższe pytanie winniśmy uwzględnić burzliwe nastroje lat 60-tych i 70-tych. Decydując się na zwołanie soboru, bł. Jan XXIII pragnął przygotować Kościół na nadejście nowej ery po tragicznych wydarzeniach II wojny światowej. Patrząc na kierunki poprzedniej epoki napiętnowanej duchem „oświecenia” Ojciec Święty przewidywał proroczo silną materializację i sekularyzację ogółu społeczeństw, w którym tradycyjne wartości „starego świata” zaczęły się chwiać. Rewolucja przemysłowa ze swoim antropocentryzmem i subiektywizmem — wpływami dyktowanymi zwłaszcza przez filozofię Kanta, Hume’a i Hegla — doprowadziła do powstania marksizmu i pozytywizmu. Doprowadziła również do relatywizacji i podważania biblijnego krytycyzmu, oraz w pewnym stopniu wiarygodności Pisma św., co z kolei wywarło negatywny wpływ na teologię, powodując kwestionowanie obiektywizmu powszechnie uznanej Prawdy oraz dobra płynącego z obrony tradycji i instytucji kościelnych. Niektóre kuźnie teologii były na tyle odważne, że ośmieliły się kwestionować fundamentalne doktryny Kościoła. Jak wiemy, modernizm był już wcześniej postrzegany jako źródło zagrożenia wiary. Patrząc na to co się dzieje bł. Jan XXIII czuł potrzebę znalezienia bardziej przekonywających odpowiedzi.

Papieskie wezwanie do aggiornamento przyjęło więc postać poszukiwania twierdzy wiary celem bardziej skutecznej realizacji misji Kościoła i udzielania przekonywających odpowiedzi na wyzwania epoki. Papieskie wołanie nie miało nic wspólnego z pójściem z duchem czasu, pasywnym unoszeniem się na fali epoki, nie było też wezwaniem do zaczynania wszystkiego od nowa w Kościele, lecz potrzebą znalezienia w ewangelicznym przekazie odpowiedzi na trudne pytania, wobec których ludzkość stanęła w dobie postmodernizmu. Papież wyjaśnił etos będący podstawą jego decyzji następująco: „dziś Kościół jest świadkiem kryzysu toczącego społeczeństwa. Podczas gdy ludzkość wchodzi w nową epokę, przed Kościołem stoją zadania niezwykłej wagi i zasięgu, jak miało to miejsce w najtragiczniejszych dziejach historii. Chodzi tu o przybliżenie współczesnemu światu ożywiającego i wiecznego przesłania ewangelicznego … Mając przed oczyma ten podwójny obraz, z jednej strony ludzi cierpiących na wielki brak dóbr duchowych, a z drugiej strony Kościoła Chrystusowego kwitnącego bujnym życiem, już od początku naszego pontyfikatu … uważaliśmy za obowiązek naszego urzędu całą myśl zwrócić ku temu, by przy współpracy wszystkich naszych synów, Kościół coraz bardziej okazywał się zdolny do rozwiązania zagadnień, jakie stają przed współczesnymi ludźmi.” [Konstytucja Apostolska Humanae Salutis z 25 grudnia 1961r.]. Papież kontynuował dalej: “Przyszły Sobór Powszechny odbędzie się więc w momencie, gdy Kościół gorąco pragnie wzmocnić swoją wiarę nowymi siłami i ucieszyć się wspaniałym widokiem swojej jedności. Równocześnie odczuwa on głębiej obowiązek, by nie tylko swej zbawczej sile nadać więcej skuteczności i lepiej sprostać zadaniu uświęcenia swych synów, lecz by również bardziej rozwinąć dzieło szerzenia chrześcijańskiej prawdy i udoskonalać swoje instytucje” [tamże].

Dlatego też Sobór był zasadniczo wezwaniem do budowania przez Kościół twierdzy wewnętrznej, tak by był on przygotowany na realizację swojej misji we współczesnym świecie. Podkreślenie tych słów było także oznaką docenienia przez papieża obecnego stanu faktycznego Kościoła. Słowa „kwitnący bujnym życiem” użyte przez Ojca Świętego do określenia stanu Kościoła w danym momencie z pewnością nie noszą znamion pesymizmu, jak gdyby papież patrzył z góry na przeszłość czy też osiągnięcia Kościoła do tamtego momentu. Stąd nie można niesłusznie oskarżać papieża, że zwołując Sobór wzywał do zaczynania wszystkiego od nowa. Nie było to też wołanie o „odtajnienie” się przez Kościół, zmianę lub zupełne porzucenie dawnych tradycji by dać się wchłonąć rzeczywistości otaczającego świata, jeżeli można tak rzec. W żadnym razie nie może być mowy o zmianach wprowadzanych dla samych zmian, lecz zmianach wprowadzanych wyłącznie po to, by Kościół rósł w siłę i był lepiej przygotowany na nowe wyzwania. Jednym słowem, Sobór nigdy nie miał być bezcelową przygodą. Miał być prawdziwie „zielonoświątkowym” doświadczeniem.

Jednak mimo iż papież przewodniczący całemu wydarzeniu nalegał na potrzebę prawdziwego ducha reformy wiernej fundamentalnej naturze Kościoła i nawet jeżeli sam Sobór stworzył piękne teologiczne i pastoralne dzieła jak np. konstytucja Lumen Gentium, Dei Verbum, Gaudium et Spes czy Sacrosanctum Concilium, bieg spraw jaki miał miejsce poza soborem — zarówno w ogóle społeczeństwa jak i w kręgach jego filozoficznych i kulturalnych elit — zaczął wpływać nań negatywnie, tworząc prądy szkodliwe dla jego życia i misji. Owe prądy, które w pewnych momentach dało się nawet silniej odczuć w określonych kręgach kościelnych, niekoniecznie były związane z kierunkami i zaleceniami dokumentów Vaticanum II. Mimo to były w stanie zaskakująco mocno wstrząsnąć podstawami katolickiego nauczania i wiary. Fascynacja społeczeństw przesadną wolnością jednostki i wrodzona skłonność do odrzucania czegokolwiek noszącego znamiona niezmienności czy absolutu bądź inne „mądrości” tego świata znalazły swoje odbicie w Kościele i były często usprawiedliwiane „Soborem”. Takie podejście również zrelatywizowało tradycję, prawdziwość wykształconej doktryny i zmierzało w kierunku ubóstwiania wszelkich nowinek. Nową erę cechowały silne prądy relatywistyczne i synkretyczne. Dla niej Sobór było swego rodzaju zaraniem nowego początku Kościoła. Przeszłość obrała teraz inny kurs. Koncepcje i pojęcia takie jak ofiara i odkupienie, misja Kościoła, wyznawanie wiary i nawrócenie, adoracja jako nieodłączny element Komunii św. oraz konieczność przynależności do Kościoła aby się zbawić, leżące u podstaw katolickiej wiary — zostały zepchnięte na bok, zaś dialog, inkulturacja, ekumenizm, Eucharystia jako uczta, ewangelizacja poprzez dawanie świadectw, itp. zajęły ich poczesne miejsce. Wartości absolutne zlekceważono.

Joseph kard. Ratzinger poruszył tę kwestię w kontekście coraz bardziej rozprzestrzeniającego się ducha relatywizmu — dla niego prawdziwy Sobór „już w czasie jego trwania i potem coraz bardziej w okresie po nim następującym, został zaatakowany przez przeciwny samozwańczy „Duch Soboru”, będący w rzeczywistości prawdziwym jego „anty-duchem”. Wedle zgubnego anty-ducha Soboru [niem. Konzils–Ungeist], wszystko co „nowe” … jest zawsze i w każdym przypadku lepsze od tego, co działo się wcześniej lub dzieje się teraz. To właśnie anty-duch, w myśl którego historia Kościoła rozpoczęła się wraz z Vaticanum II, postrzegany jako pewien rodzaju punktu zerowego ponosi tu winę” [The Ratzinger Raport, Ignatius Press, San Francisco 1985 str. 34 - 35]. Hierarcha zdyskredytował taki pogląd jako fałszywy ponieważ „Sobór Watykański II z pewnością nie chciał ‘zmieniać’ zasad wiary, lecz je przybliżyć” [tamże]. W rzeczywistości, kard. Ratzinger potwierdził, że faktycznie „Sobór nie obrał kursu oczekiwanego przez Jana XXIII”. Dodał także, iż „Należy również przyznać, że w odniesieniu do całego Kościoła, życzenie papieża Jana, aby Sobór był nowym ogromnym krokiem naprzód dla Kościoła, ku odnowie życia i jedności — jeszcze nie zostało spełnione” [tamże. str. 42]. Są to naprawdę ostre i niestety rzekłbym bardzo prawdziwe słowa, ponieważ duch przesadnej wolności teologicznej porwał sam Sobór w kierunku przeciwnym do głoszonych celów.

Consilium ad Exsequendam Constitutionem de Sacra Liturgia również nie było wolne od wpływów ogromnej fali zwanej pragnieniem „zmian” i „otwarcia” Kościoła. Prawdopodobnie niektóre z powyższych prądów relatywistycznych wycisnęły piętno na liturgii, podważając dyscyplinę, sacrum i zmysł tajemnicy a także wartość tego, co dzięki nieprzerwanemu działaniu Ducha Świętego na przestrzeni dwóch tysięcy lat istnienia Kościoła umożliwiło życiu liturgicznemu stać się tym czym jest. Przesadny archeologizm, swoisty humanizm, pomieszanie ról kapłańskich i świeckich, bezgraniczna przestrzeń dla eksperymentów oraz tendencja do pogardzania pewnymi aspektami rozwoju liturgii w drugim tysiącleciu stawały się coraz bardziej widoczne w pewnych szkołach liturgii. Liturgiści zdawali się wybierać fragmenty Konstytucji Sacrosanctum Concilium, które miały być bardziej przychylne zmianom bądź nowinkom, pomijając pozostałe. Nadto, panował duch pośpiechu, aby móc wprowadzić i zalegalizować zmiany. Wiele miejsca poświęcano horyzontalnemu postrzeganiu liturgii. Normy Soboru, które ograniczały bezgraniczną inwencję lub były przychylne ‘drogom tradycyjnym’ ignorowano. Co gorsza, niektóre praktyki — które nigdy nie były nawet poruszane przez Konstytucję Sacrosanctum Concilium, takie jak np. msza św. versus populum, komunia św. na rękę, zupełne porzucenie łaciny i chorału gregoriańskiego na rzecz języków narodowych, śpiewanie piosenek i pieśni nie pozostawiających zbytu wiele miejsca Panu Bogu, oraz wykraczanie poza wszelkie dopuszczalne normy koncelebry — weszły do liturgii. Doszło także do błędnej interpretacji zasady „aktywnego uczestnictwa” (actuosa participatio).

Wszystko to znajdowało swe odbicie w pracach Consilium. Inicjatorzy wprowadzania zmian, członkowie Consilium (a następnie Kongregacji Obrzędów) byli oczywiście pod wpływem wszystkich tych nowinek. Nie wszystko, co wprowadzili było złe. Wiele elementów zasługuje na pochwałę. Z drugiej strony zaś pozostawiono wiele miejsca na eksperymenty i dowolność interpretacji. Tego rodzaju „wolność” była przedmiotem nieskończonych nadużyć ze strony niektórych „ekspertów” liturgicznych i doprowadziła do zbytniego zamieszania. Kard. Ratzinger wyjaśnia, jak bardzo „można się wzdrygnąć na widok bezbarwnego oblicza posoborowej liturgii, której jesteśmy świadkami dzisiaj, która nudzi swą banalnością i brakiem artystycznego poziomu ….” [The Feast of Faith, Ignatius Press, San Francisco 1986, str. 100]. Nie chodzi tu o obciążanie odpowiedzialnością za to co się stało wyłącznie członków Consilium. Chodzi o to, że ich zmysł krytycyzmu był zbyt ‘słaby’. Panował faktycznie ogólny duch bezkrytycyzmu „pozostawiający” pewne sprawy duchowi epoki siejącemu zamęt nawet w Kościele, co widać doskonale w niektórych kręgach kościelnych i rejonach geograficznych. Niektórzy pocześniejsi hierarchowie z poziomu Kongregacji ds. Obrzędów także wykazali oznaki słabości w tej materii. „Rozdano” hojnie zbyt wiele indultów zbytnio łagodzących wymagania stawiane przez normy.

Oczywiście ‘duch wolności’ uwolniony ze smyczy w wielu kręgach kościelnych w imię Soboru, który zachwiał nawet umysłami prominentnych decydentów wprowadził ogólny nieporządek i zamieszanie — coś, co nigdy nie było intencją Soboru a tym bardziej Papieży mu przewodzących. Smutny komentarz poczyniony przez Pawła VI czasie burzliwych lat 70-tych o tym ”że dym szatana wdarł się do świątyni Pańskiej [kazanie z dn. 29 czerwca 1972r., Uroczystość śś. Piotra i Pawła] bądź komentarz na temat pretekstów ze strony niektórych osób, by utrudnić ewangelizację „na podstawie takiej a takiej nauki Soboru” [Evangelii Nuntiandi 80], pokazuje jak bardzo anty-duch Soboru utrudnił jego prace.

W świetle wszystkich tych wydarzeń oraz ich burzliwych konsekwencji dla Kościoła dzisiaj, trzeba znaleźć przyczyny, dla których liturgiczna reforma posoborowa powstała i jakie autorytety bądź prądy doprowadziły do obecnej sytuacji. Jest to potrzeba, której nie wolno nam porzucić w imię prawdy. Kard. Ratzinger dokonał następującej analizy sytuacji: „Jestem przekonany, że kryzys w Kościele, którego jesteśmy świadkami, jest w dużej mierze wywołany dezintegracją liturgii …. kiedy w liturgii nie widać już zgromadzenia wiernych złączonych w jednej wierze, powszechnej łączności Kościoła i jego historii oraz tajemnicy żyjącego Chrystusa, to gdzie jest Kościół widziany w swojej duchowej istocie? Zgromadzenie wiernych sprawuje zupełnie bezowocne czynności samo” [J. Ratzinger, Milestones, Ignatius Press, San Francisco 1998 str. 148 - 149]. Jak widzieliśmy powyżej, pewne słabości autorytetów oraz burzliwa atmosfera teologicznego relatywizmu w połączeniu z fascynacją nowinkami, zmianami, antropocentryzmem, przesunięciem akcentu na subiektywizm i moralny relatywizm, a także wolność jednostki cechujące ogół społeczeństwa, podważyły niezmienne podstawy wiary i wywołały liturgiczny bezład, o którym kard. Ratzinger mówi powyżej.

Zapiski kard. Ferdinando Antonelliego nabierają nowego znaczenia. Dzięki kard. Antonelliemu, jednemu z najwybitniejszych oraz głęboko zaangażowanych członków Consilium nadzorującego proces reformy możemy zrozumieć wewnętrzne skrajności, które wpłynęły na różnorakie decyzje reformy. Zapiski kardynała z pewnością dodadzą nam odwagi do korygowania błędnie wprowadzonych elementów, sprzecznych z prawdziwą godnością liturgii. Ks. Antonelli był już członkiem Pontyfikalnej Komisji ds. Reformy Liturgicznej powołanej przez papieża Piusa XII w dn. 28 maja 1948 roku. To właśnie ta komisja pracowała nad reformą liturgii wielkopiątkowej oraz wigilii uroczystości Zmartwychwstania Pańskiego, które to reformy były prowadzone z dużą dozą ostrożności. Ten sam skład komisji został zrekonstruowany przez bł. Jana XXIII w maju 1960 r. Ks. Antonelli był później członkiem wewnętrznej grupy, której powierzono redakcję Sacrosanctum Concilium, Konstytucji soborowej o liturgii świętej. Stąd był on bardzo głęboko zaangażowany w prace nad reformą od samego początku.

Mimo wysokiego stanowiska, rola Antonelliego w procesie reformy pozostała niemal nieznana do momentu natknięcia się na osobiste notatki dot. harmonogramu prac i przedstawienia ich przez Nicola Giampietro, autora książki pt. „Kardynał Ferdinando Antonelli i przebieg reformy liturgicznej w latach 1948 — 1970”. Dzięki tej pracy, będącej także pracą doktorską Giampietro w Pontyfikalnym Instytucie św. Anzelma w Rzymie, możemy zrozumieć skomplikowane wewnętrzne mechanizmy reformy liturgicznej przed Soborem i tuż po nim. Notatki kard. Antonelliego ukazują człowieka wielkiej wiary i Kościół walczący z wewnętrznymi prądami, które wpłynęły na Consilium ad Exsequendam Constitutionem de Sacra Liturgia. Pamiętniki jasno ukazują radości i smutki kardynała a czasem nawet lęki spowodowane kierunkiem jaki obrały obrady komisji, podejściem niektórych jej poczesnych członków oraz ryzykownymi przedsięwzięciami, cechującymi pewne wprowadzane zmiany. Książka jest dobrze napisana. Faktycznie powoływał się na nią sam kard. Józef Ratzinger w artykule, który napisał w dobrze znanym przeglądzie liturgicznym “La Maison-Dieu” pt. “Réponse du Cardinal Ratzinger au Père Gy” (La Maison-Dieu, 230, 2002/2, str. 116). Praca ta to przede wszystkim dogodna sposobność zobaczenia drugiej strony wyidealizowanej prezentacji reformy soborowej przez innych współczesnych pisarzy.

Wydanie tej ciekawej pracy w języku angielskim z pewnością przyczyni się wielce do obecnej debaty nad posoborowymi reformami liturgicznymi. To co rzuca się czytelnikowi w oczy to słowa kard. Ratzingera: „prawdziwy czas Vaticanum II jeszcze nie nadszedł” [The Ratzinger Report, Ignatius Press, San Francisco 1985 str. 40]. Reforma musi trwać. Nagląca potrzeba to reforma zreformowanego Mszału z 1969r., ponieważ spora liczba zmian powstałych na kanwie reformy posoborowej była wprowadzona zbyt szybko i nieprzemyślanie, jak w wielu miejscach podkreśla sam kard. Antonelli. Trzeba nadać zmianom właściwy kierunek, tak aby były one faktycznie zgodne z Sacrosanctum Concilium i należy pójść dalej, trzymając się ducha epoki w której żyjemy. Ogromna potrzeba takich zmian to nie czysta chęć naprawy błędów przeszłości, lecz potrzeba prawdy, mówiącej czym jest rzeczywiście liturgia i co ona oznacza oraz jak Sobór ja zdefiniował. Ponieważ faktycznie, jak powiedział kard. Ratzinger: „pytanie o liturgię nie jest pytaniem drugorzędnym: Sobór sam nam przypomniał, że mamy tu do czynienia z samym sednem wiary chrześcijańskiej” [tamże. str. 120]. Potrzebujemy dziś nie tylko uczciwej oceny tego co się stało, lecz także śmiałych i odważnych decyzji w posuwaniu się do przodu. Musimy znaleźć i skorygować błędne kierunki i decyzje, odważnie przyjąć tradycję liturgiczną przeszłości oraz zapewnić, że zadaniem Kościoła jest odnalezienie prawdziwych korzeni swojego duchowego bogactwa i wielkości na nowo, nawet jeżeli oznacza to reformę samej reformy, w ten sposób upewniając się, że liturgia prawdziwie jest „najwyższym wyrazem chwały Bożej i stanowi, w pewnym sensie, otwarcie się Nieba ku ziemi” [Benedykt XVI, posynodalna adhortacja Sacramentum Caritatis z 22 lutego 2007r., 35]."

abp Malcolm Ranjith
Sekretarz Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów (CCDDS)
8 września 2008r.
Uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP

Tłumaczenie: Anna Kaźmierczak

wtorek, 24 marca 2009

Pontyfikalna Msza św. w Rzymie

W sobotę 28 marca br. o godz. 10 w kościele Abbazia di San Paolo alle Tre Fontane w Rzymie pontyfikalną Mszę św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego odprawi Przewodniczący Papieskiej Akademii Pro Vita abp Salvatore Fisichella, rektor Papieskiego Uniwersytetu Laterańskiego, biskup tytularny Vicohabentia. Msza św. zostanie odprawiona z okazji pielgrzymki do Wiecznego Miasta księży i kleryków Instytutu Chrystusa Króla.

poniedziałek, 23 marca 2009

Wywiad z przełożonym IDP - ks. P. Laguérie (cz. 1)

W ślad za stroną internetową amerykańskiego pisma The Remnant publikujemy wywiad z przełożonym generalnym Instytutu Dobrego Pasterza ks. Philippe Laguérie. Wywiad zamieścimy w pięciu odcinkach.


Michael J. Matt (MJM): Wielkie dzięki, że dał Ksiądz amerykańskim katolikom okazję, aby dowiedzieli się czegoś więcej na temat waszego apostolatu. Wiosną zeszłego roku miałem możliwość podążać z waszym seminarzystą w pielgrzymce do Chartres i byłem pod wrażeniem tego, co powiedział o IDP. Chciałbym zadać Księdzu kilka pytań, aby zaspokoić ciekawość naszych czytelników. Proszę ogólnie powiedzieć, jak się obecnie rozwija Instytut Dobrego Pasterza?

Ks. Laguérie: Instytut Dobrego Pasterza istnieje zaledwie od 2 lat. Ale pomimo tak krótkiego czasu wyświęcono w naszym instytucie już 11 kapłanów, co zwiększyło liczbę naszych księży do 22. Instytut skupia się głównie na formacji kapłańskiej księży, którzy są naszą przyszłością. Dlatego też większość naszych kapłanów pozostaje w tutaj w seminarium instytutu, choć niektórzy odprawiają niedzielne Msze św. poza instytutem. Oprócz miejsc naszego apostolatu, które istniały już w momencie utworzenia Instytutu w 2006r. (parafia personalna Świętego Eligiusza w Bordeaux i centrum kulturalne Św. Pawła w Paryżu) nasi księża sprawują Msze w 4 miejscach we Francji: Rolleboise, Courtalain, Meaucé i Marsylii. Poza Francją jesteśmy obecni również w Rzymie, gdzie mamy swój dom, w Santiago w Chile, w Bogocie w Kolumbii i od niedawna w Polsce i Hiszpanii. Myślę, że to całkiem nieźle jak na 2 lata działalności!

MJM: Oczywiście! Co do Francji, czy widzi ksiądz lepszy grunt wśród zwyczajnych katolików dla pracy księży z Instytutu i odprawiania Mszy tradycyjnych od czasu wydania przez Ojca Świętego motu proprio Summorum Pontificum?

Ks. Laguérie: We Francji motu proprio nie zmieniło zasadniczo sytuacji księży instytutu („specjalistów”, jak nazywa ich kardynał Castrillon-Hoyos) w tym sensie, że większość biskupów odpowiedzialność za wiernych proszących o odprawianie Mszy Tradycyjnych powierza własnym, diecezjalnym księżom. Biskupi boją się, że pozwolenie, aby parafie personalne były obsługiwane przez księży odprawiających tylko Msze tradycyjne (tak, jak to czynią księża instytutu) mogłoby wywołać podziały. W chwili obecnej we Francji są tylko dwie parafie personalne dla wiernych przywiązanych do formy nadzwyczajnej: św. Eligiusza w Bordeaux (moja parafia) i św. Franciszka a Paolo w Toulonie [w rzeczywistości we Francji są trzy parafie personalne, trzecia mieści się w Strasbourgu - przyp NRL]. To niezbyt wiele! Lęk biskupów jest nieuzasadniony, te dwie parafie pokazują, że jest całkiem możliwe, aby nasza praca apostolska przebiegała tak zwyczajnie bez przysparzania żadnych problemów ordynariuszowi miejsca. Choć parafie personalne (gdzie odprawia się tylko Msze tradycyjne) są rozwiązaniem przyszłości, już teraz są powszechnym zjawiskiem w USA i zaczynają zadomawiać się na starym kontynencie dzięki dobremu przykładowi kilku amerykańskich biskupów, którzy pokazują, w jaki sposób należy realizować ducha Motu Propio. W Paryżu przekazałem kardynałowi Vingt-Trois 1800 podpisów wiernych proszących o parafie personalną obsługiwaną przez księży z Instytutu Dobrego Pasterza. Jak dotąd nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

MJM: Czy może nam Ksiądz powiedzieć jak wygląda proces organizowania ośrodka tradycyjnej duchowości w danej diecezji?

Ks. Laguérie: Nie ma formy kanonicznej, która pozwalałaby nam ustanowić apostolat w diecezji bez zgody ordynariusza miejsca. Tak wygląda Boska struktura Kościoła i na tym polega jej mądrość. Gdyby nie owa struktura prawna, Kościół pogrążyłby się w chaosie. Tym niemniej, pozostaje nam wywieranie wpływu na biskupów, którzy, z niezrozumiałych dla nas powodów, albo kładą nam kłody pod nogi albo wręcz zabraniają nam prowadzenia apostolatu pośród wiernych w swoich diecezjach, co mogłoby być przecież zbawienne dla dusz im powierzonych. Biskupi, którzy tak postępują zostaną rozliczeni ze swego postępowania przed Boskim Sędzią po tamtej stronie. Motu Proprio jednoznacznie określa warunki wprowadzenia nadzwyczajnej formy Mszy św.. Zawierają one co prawda możliwość odwołania się do Komisji Ecclesia Dei (zasypanej prośbami o pomoc), ale nie są obligatoryjne. Musimy prowadzić negocjacje z każdym ordynariuszem, spotkać się z nim, przekonać go i zapewnić, że nasz apostolat przyniesie korzyści jego diecezji. A to nie zawsze łatwa rzecz. Kardynał Ricard, arcybiskup Bordeaux, powiedział, że upłynie ładnych parę lat zanim „antytradycjonalistyczne uprzedzenia” znikną. Z drugiej zaś strony Episkopat powoli się odnawia i pojawiają się nowi młodzi biskupi, którzy są dalecy od niechęci wobec Tradycji, ale wręcz ją popierają.

Tłumaczenie: Jarosław Syrkiewicz

- wkrótce druga część wywiadu -

Komże w liturgii tradycyjnej

Duszpasterstwo Tradycji Łacińskiej w Diecezji Rzeszowskiej zamówiło nowe komże dla ministrantów do użytku podczas liturgii sprawowanej w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego. Szaty zostały wykonane według tradycyjnego wzoru w rzeszowskim zakładzie krawieckim Krismarg (http://krismarg.pl/). Cena jednej komży wynosi ok. 120 zł. Równocześnie Duszpasterstwo zamówiło uszycie czarnych sutanelli dla służby liturgicznej ołtarza w cenie ok. 130 zł za sztukę.


piątek, 20 marca 2009

Rzym przywołuje do porządku nieposłusznego biskupa

Watykański urząd najwyższego szczebla nakazał bp. Johnowi Flemingowi umożliwienie odprawiania Mszy św. łacińskiej w swojej diecezji Killala (Irlandia). Zarządzenie Pontyfikalnej Komisji 'Ecclesia Dei' zostało wydane po tym, jak rada kapłańska w diecezji Killala zabroniła odprawiania Mszy św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego.
W lipcu 2007r. mocą motu proprio Summorum Pontificum Ojciec św. Benedykt XVI zniósł ograniczenia nałożone na sprawowanie przedsoborowej liturgii (tzw. Mszy w rycie trydenckim) i orzekł, że każdy kapłan katolicki może sprawować tradycyjną Mszę łacińską bez ubiegania się o zezwolenie ordynariusza miejsca. Przed wejściem w życie dokumentu biskupom przysługiwało prawo do ograniczania dostępu do Mszy łacińskiej.
Początkowo rada kapłańska diecezji Killala — organ doradczy w skład którego wchodzą członkowie wybrani w wyborach i kapłani powołani przez bpa Fleminga — zabroniła odprawiania Mszy św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego w toku rozpatrywania wniosku o wyjaśnienia z Watykanu w przedmiocie papieskiego listu. Ordynariusz przyjął decyzję rady i postanowił, że nie będzie Mszy łacińskiej w diecezji Killala.
Według informacji redakcji The Irish Catholic sprawa oparła się o Stolicę Apostolską, gdy pewna grupa ludzi z ww. diecezji zwróciła się do Stolicy Apostolskiej z pismem w sprawie braku możliwości wysłuchana starej Mszy. Z informacji redakcji wynika także, że pewni księża diecezjalni w których opinii decyzja rady narusza ustawodawstwo papieskie, skontaktowali się z bp Flemingiem, aby wyrazić swe niezadowolenie z takiego obrotu spraw.
Komisja 'Ecclesia Dei' pod przewodnictwem kard. Darío Castrillóna Hoyosa zwróciła się bpa Fleminga z żądaniem, aby ów zniósł restrykcje, podkreślając iż są one obecnie zakazane prawem kościelnym, tj. mocą autorytetu Ojca Świętego o powszechnym dostępie do Mszy św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego (zob. Summorum Pontificum). Komisja orzekła, że ani bp Fleming ani Rada Kapłańska, nie miały prawa ograniczać prawa zatwierdzonego przez Głowę Kościoła. Bp Fleming wyznaczył więc kościół pw. Wniebowzięcia NMP w, Ardagh, Crossmolina, Co Mayo, jako ośrodek tradycyjnej Mszy św. w diecezji Killala. Celebransem będzie ks. John Loftus, kapłan diecezjalny.


Tłumaczenie: Anna Kaźmierczak

Siostry Franciszkanki Niepokalanej

Niedawno pisaliśmy o Franciszkanach Niepokalanej coraz obficiej czerpiących z nadzwyczajnej formy rytu rzymskiego. W Warszawie mieszkają siostry z żeńskiej gałęzi tego zakonu. Na polskiej stronie Franciszkanek Niepokalanej wymienione są zasady, jakimi kieruje się to zgromadzenie, a także zaproszenie na rekolekcje dla dziewcząt.

1. Życie maryjne.
"Maryjność” jest szczególną cechą charakterystyczną wspólnot braci i sióstr Franciszkanów Niepokalanej. Maryjność jest dziedzictwem Matki Bożej Anielskiej, ofiarowanym nam przez św. Franciszka i duchowym spadkiem pozostawionym przez św. Maksymiliana M. Kolbego. Niepokalana jest „jutrzenką” zbawienia dla jednostki i całej ludzkości. Czynić tak, aby Niepokalana żyła w nas, i nieść Niepokalaną „do każdego bijącego serca na ziemi”: to było ideałem św. Maksymiliana i taki jest ideał każdego Domu Maryi i Domu Niepokalanej ze wspólnotami braci i sióstr naznaczonymi cudownym darem „Ślubem maryjnym”.

2. Życie modlitwy.
Modlitwa jest głównym i niezbędnym pokarmem wspólnot braci i sióstr. Szczególnie modlitwa wspólnotowa. W każdym Domu Maryi i Domu Niepokalanej modlitwa wspólna musi być zawsze wytrwała i staranna. Codziennie rozpoczyna się we wczesnych godzinach porannych (między czwartą a piątą). Cisza i skupienie są chronione przez klauzurę i przez wykluczenie tego, co może wprowadzić hałas i światowe rozproszenie (w szczególności radio i telewizja).

3. Życie w ubóstwie.
Ubóstwo ewangeliczne, ubóstwo duchowe, musi być przez braci i siostry przeżywane także w widocznej formie (w celach, wyposażeniu, ubiorze, narzędziach pracy). Musi być przeżywane w niepewności ekonomicznej, z wykluczeniem jakiegokolwiek stałego dochodu i wszystkiego, co tylko jest zbyteczne (np. papierosy). Życie w ubóstwie powinna ożywiać bezgraniczna ufność w Opatrzność Bożą i matczyną opiekę Matki Najświętszej, których nigdy nie zabraknie. Od samego bowiem początku w Domach Maryi i Domach Niepokalanej spożywało się tylko to, co przyniosła Opatrzność, bez kupowania pożywienia.

4. Życie w pokucie.
Pokuta musi być wewnętrzna i zewnętrzna, prawdziwa i mocna, jak u Serafickiego Ojca św. Franciszka i jego najlepszych dzieci. Prawdziwe franciszkańskie życie musi być wzorowane na Serafickim Ojcu „najdoskonalszym obrazie Jezusa Ukrzyżowanego”, jak go nazywa Kościół w Świętej Liturgii.
Pokuta czystej wierności wspólnemu życiu, pokuta osobistego obowiązku spełnianego z największą dokładnością, pokuta w swoich franciszkańskich formach, najbardziej charakterystycznych i konkretnych: post, dyscyplina, bose stopy, habit zawsze na sobie, krótkie włosy, bez wakacji i innych luksusów. Tak musi być przeżywana pokuta we wspólnotach braci i sióstr Franciszkanów Niepokalanej.

5. Życie apostolskie.
Apostolstwo i praca muszą bez zastrzeżeń angażować nasze siły, aby pracować z gorliwością Serafickiego Ojca w: «Budowaniu ciała Chrystusowego, jakim jest Kościół» (Ef 4, 12). W szkole św. Maksymiliana, który w apostolstwie chciał posłużyć się każdym dozwolonym środkiem, wielkim czy małym (prasa, radio, telewizja, cudowny medalik, ulotki, sztuka, kultura…), każdy Franciszkanin Niepokalanej zobowiązany jest do poświęcenia się czynnemu apostołowaniu w jakimkolwiek zakresie pracy apostolskiej, zwracając szczególną uwagę na najbardziej korzystne środki masowego przekazu, wszystko to dla przyspieszenia nadejścia Królestwa Chrystusa w świecie „przez Niepokalaną Pośredniczkę”.

Rekolekcje.
W Domu Sióstr w Warszawie można przeżyć czas indywidualnej modlitwy, skupienia i refleksji, a uczestnicząc w codziennym życiu sióstr przyglądnąć się na czym polega ich całkowite oddanie się Bogu za pośrednictwem Niepokalanej.
Siostry serdecznie zapraszają dziewczęta chcące poznać naszą duchowość: poznać i pokochać Niepokalaną aby tak jak Ona, być zakochanymi w Bogu.

Siostry na świecie.
Zgromadzenie ma otwarte swoje placówki na wszystkich kontynentach gdzie oprócz pracy z masowymi środkami przekazu siostry pomagają w parafiach, zajmują się trędowatymi i ich dziećmi (Afryka), dają schronienie i wychowanie dziewczynkom z trudnych rodzin aby uchronić je przed demoralizacją (Brazylia), lub opiekują się domem dla starszych osób (Australia).

26 października 2008 r. we włoskim mieście Imperia, w Bazylice Konkatedralnej pw św. Mauritiusa i towarzyszy męczenników, siedem sióstr z Zakonu Franciszkanek Niepokalanej złożyło profesję zakonną wobec bpa Mario Oliveri ordynariusza Diecezji Albengi-Imperii, który następnie odprawił Mszę św. pontyfikalną w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego.


Kilka lat temu, w angielskiej miejscowości St Mawgan-in-Pydar Siostry zamieszkały w opuszczonym, pokarmelitańskim klasztorze Lanherne (zob. Powtórny zryw w Kornwalii i Devon).

Chorał gregoriański - śpiew własny Kościoła

Poniżej piękne śpiewy gregoriańskie, które są stałym elementem liturgii tradycyjnej, we wzorcowym wykonaniu Giovanni Vianini.

Apserges me



Te Deum laudamus



Salve Regina



Tantum Ergo Sacramentum



Veni creator Spiritus



czwartek, 19 marca 2009

Sobór Watykański II – od teraz tylko w świetle całego dziedzictwa Kościoła

Poniżej zamieszczamy refleksje Shawna Tribe – redaktora serwisu the New Liturgical Movement, pt. Reform in Continuity: Re-approaching the Second Vatican Council. Ciekawy jest fakt, że podczas gdy tłumaczyliśmy poniższy tekst pojawiła się kolejna wypowiedź Benedykta XVI potwierdzająca tezę autora. Papież w przemówieniu do kapłanów w dniu 16 marca br. powiedział: „Formację należy prowadzić w łączności z nieprzerwaną kościelną Tradycją w całej jej ciągłości. Dla księży ważne jest poprawne przyjmowanie tekstów Soboru Watykańskiego II, interpretowanych w świetle całego dziedzictwa Kościoła.”

Po upływie kilku dziesięcioleci nadszedł czas na refleksję nad właściwą i niewłaściwą wykładnią (oraz analogicznie nad wdrażaniem) postanowień i decyzji Soboru Watykańskiego II.

W ostatnich latach pytanie to zostało poruszone w kręgach takich teologów jak np. dr. Alcuina Reida (zob. tutaj) i abp Agostino Marchetto (zob. tutaj). Sprawa została podjęta ponownie w literaturze autorstwa abpa Malcolma Ranjitha, sekretarza Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów (zob. tutaj) oraz komentarzach kard. Antonio Cañizaresa, prefekta rzeczonej kongregacji (zob. tutaj). Oczywiście nie wymieniam tu wszystkich prac na ten temat.

Sprawa wyszła spoza wąskich kręgów i wzbudziła żywe zainteresowanie z powodu dyskusji i debat toczących się wokół Bractwa Kapłańskiego Świętego Piusa X i kwestii Soboru Watykańskiego II, co prawdopodobnie pozytywnie przyspieszyło podjęcie głębszych rozważań jak należy podejść do Soboru we wszelkich jego niejasnych aspektach.

Dyskusja idzie naprzód powoli aczkolwiek pewnym krokiem, zaciekawiając coraz szersze kręgi zainteresowanych i już dawno wyszła poza wcześniejsze polemiki, przybierając formę bardziej treściwych rozpraw, a obecnie weszła nawet do głównego nurtu (zarówno w sensie akademickim jak i kościelnym) jako przedmiot poważnej dyskusji i badań. (Co potwierdza fakt, że dyskusja zaczyna biec w dwóch kierunkach, np. gdy patrzymy na wypowiedzi ks. Johna Baldovina SJ i jego „krytykę krytyki” – zob. tutaj). Ponadto, nawet jeżeli tempo dyskusji jest nadal powolne, debata zaczęła przenikać pewne kręgi kurialne.

Dyskusja, o której mowa, nie jest prostym odrzuceniem samego Soboru (które samo w sobie byłoby koleją formą zerwania), lecz ma na celu precyzyjną analizę, interpretację i odpowiednie wdrożenie Soboru w świetle ciągłości: tej jedynej właściwej ciągłości, wedle której postanowienia Vaticanum II i każdego innego soboru powinny być oceniane i wdrażane.

Sprawa została ponownie podjęta w ostatnim liście Ojca Świętego do biskupów świata w sprawie odwołania ekskomunik ciążących na biskupach FSSPX. Ojciec Święty występując z jednej strony przeciwko pewnego rodzaju zerwaniu, w myśl którego Kościół i Jego Nauczanie znajduje się w zamrożonym stadium przedsoborowym, z drugiej strony zwraca także uwagę na inny problem zerwania czyli podejście do Soboru jako odseparowania się od wszystkiego co było w przeszłości:

Jednak niektórym z tych, którzy określają się mianem wielkich obrońców Soboru trzeba też przypomnieć, że Vaticanum II zawiera w sobie całą doktrynalną historię Kościoła. Ten, kto chce być posłuszny Soborowi, musi przyjmować wiarę wyznawaną w ciągu wieków i nie może podcinać korzeni zapewniających drzewu życie.

Oświadczenie papieża jest cierpkim przypomnieniem ważności, a wręcz nawet konieczności podejścia do Vaticanum II w świetle ciągłości całej Tradycji.

Trzy sobory: Trydencki, Sobór Watykański I, Sobór Watykański II

Prawdziwe zrozumienie Soboru Watykańskiego II oraz wierność i posłuszeństwo jego postanowieniom może mieć miejsce jedynie w duchu wierności i posłuszeństwa soborom: Nicejskiemu, Chalcedońskiemu, Soborowi Watykańskiemu I i wszystkim pozostałym soborom Kościoła.

Rzecz jasna nie wolno nam zapominać, że potrzeba ciągłości i niebezpieczeństwo odcinania się od korzeni, o którym ostrzega Ojciec Święty, dotyczą także świętej liturgii.

środa, 18 marca 2009

Abp Ranjith: Ars celebrandi w liturgii

Za edycją internetową pisma Adoremus, marzec 2009r., tom. XV, Nr 1, zamieszczamy przemówienie JE abp Malcolma Ranjitha, Sekretarza Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, pt. "Ku sztuce celebracji w liturgii", wygłoszone w listopadzie 2008r. na konferencji poświęconej liturgii w St. Louis.

Słownik Oxford English Dictionary określa sztukę jako „wyraz lub zastosowanie umiejętności twórczych i wyobraźni”, bądź też jako „różne rodzaje działalności twórczej” lub nawet jako „umiejętność robienia określonej rzeczy”. Akwinata zdefiniował ją jako „prawidłowy osąd na temat rzeczy, które powstaną” (S.T. I—II, Q. 57a: 4) Element łączący powyższe określenia to sztuka rozumiana jako rzecz ściśle związana z ludzkim działaniem i umiejętnościami.
Słowo „sztuka” w kontekście liturgii pojawiło się dość późno, uwidoczniło się szczególnie w czasach posoborowych, a jeszcze bardziej w okresie ostatniego dwudziestolecia. Jego ogólne znaczenie dotyczy bardziej umiejętności należytego odprawiania liturgii i właściwej dyspozycji do niej oraz odprawiania jej w taki sposób, by sama w sobie stała się sztuką, doświadczeniem piękna w znaczeniu estetycznym — i w ten sposób ars celebrandi, sztuką celebracji. Tego rodzaju entuzjazm dla sztuki celebracji widać w dokumencie z 1992r. wydanym przez Stowarzyszenie Profesorów Liturgii we Włoszech pt. „Aby celebrować w duchu i prawdzie”, w którym czytamy:
„Rytm, porządek i styl to trzy terminy, przynależące z mocy samego prawa do sztuki celebracji, ponieważ należą do królestwa każdego rodzaju sztuki oraz wielkiego królestwa języka komunikacji. Wyrażają królowanie piękna, miarę którą mierzy się doskonałość, pełnię czegoś, co jest w pełni urzeczywistniane oraz doskonale wyrażane. Wyrażają pragnienie każdej inicjacji artystycznej oraz wizji piękna” (tłum. z Celebrować w duchu i prawdzie, Rzym 1992r., str. 139).
W ten oto sposób, z biegiem czasu słowo „sztuka” obrało głęboko antropologiczny kierunek. Weszło do słownika liturgicznego jako coś, co wyraża konieczność ludzkiego działania w liturgii. W kontekście społeczno-kulturowym — który próbuje umniejszyć istotność roli boskiego elementu w ludzkiej egzystencji i który stawia na pierwszym miejscu to co z zasady jest ludzkie i „z tego świata” — niebezpieczeństwo stosowania tzw. „sztuki celebracji” w sensie czystej umiejętności w liturgii, redukowania jej do czysto ludzkiego pojęcia jest spore. Faktycznie, jeżeli ars celebrandi ma być rozumiana jako coś opartego wyłącznie na ludzkich umiejętnościach, znaczy to że zupełnie nie rozumiemy na czym rzecz polega. Niezależnie od tego, jaka jest podstawa twórczej ludzkiej sztuki i umiejętności, nie może ona być ipso facto przeniesiona na łono liturgii. Niestety w pewnych kręgach przyjęcie terminu ars celebrandi interpretuje się jako gloryfikację horyzontalizmu.

Ars Celebrandi i Actuosa Participatio
Najprawdopodobniej to właśnie kwestia sztuki celebracji i aktywnego uczestnictwa stała się przyczyną wyjaśnień papieża Benedykta XVI w adhortacji Sacramentum Caritatis wydanej po synodzie na temat Eucharystii. Właśnie w niej Ojciec św. nawiązuje do ww. niebezpieczeństwa, wskazując że „podczas prac synodalnych szereg razy wskazywano na konieczność przezwyciężenia wszelkiego możliwego oddzielenia ars celebrandi, to znaczy sztuki właściwego celebrowania od pełnego, czynnego i owocnego uczestnictwa wszystkich wiernych” (Sacr. Carit. 38).
Ojciec św. wskazywał przede wszystkim na potrzebę przyjęcia ars celebrandi, ażeby móc godnie sprawować liturgię, jednocześnie kładąc nacisk na „pełne, aktywne i owocne uczestnictwo wszystkich wiernych”, które nie może być urzeczywistnione bez godnej celebracji. Innymi słowy chciał powiedzieć, że actuosa participatio [prawdziwe uczestnictwo w liturgii] nie mogłoby mieć miejsca bez zapewnienia harmonijnej, pięknej i ułożonej celebracji. Bez należycie pojętego i wprowadzonego ars celebrandi, liturgia prawdopodobnie doszłaby do punktu, w którym stałaby się miernym szeregiem nieznaczących, chaotycznych i bezbarwnych czynności. Papież potwierdza to, mówiąc że „rzeczywiście, pierwszym warunkiem, który sprzyja uczestnictwu Ludu Bożego w świętym obrzędzie, jest odpowiednia jego celebracja. Ars celebrandi jest najlepszym sposobem zapewnienia actuosa participatio” (tamże).

Actuosa Participatio
W Duchu liturgii papież definiuje pojęcie actuosa participatio jako wezwanie do całkowitego włączenia się w samo actio Chrystusa Najwyższego Kapłana. W żadnym razie nie jest to wołanie o aktywizm, nieporozumienie, które rozpowszechniło się szeroko po wydaniu Sacrosanctum Concilium. Kard. Ratzinger pisze: „Cóż to [aktywne uczestnictwo] oznacza...? Niestety pojęcie actuosa participatio zostało szybko błędnie zrozumiane i zaczęło oznaczać coś zewnętrznego, pociągającego za sobą potrzebę ogólnej aktywności, tak aby możliwie najwięcej ludzi i możliwie najczęściej w sposób widoczny angażowało się w actio” (Duch liturgii, 2000, San Francisco: Ignatius Press, str. 171).
Wiemy, że w wielu miejscach takie podejście doprowadziło do zaniku prezbiterium, klerykalizacji świeckich oraz wypełnienia prezbiterium hałasem i rozpraszającą liczbą wielu ludzi. Można by nawet rzec, że praktycznie cała Wall Street wtargnęła do prezbiterium. Tylko czy tego właśnie życzyli sobie ojcowie soborowi? Kard. Ratzinger jest innego zdania. Dla niego „prawdziwe ‘actio’ w liturgii, w którym mamy wszyscy uczestniczyć to ‘actio’ Samego Boga. To jest właśnie nowość i charakterystyczna cecha chrześcijańskiej liturgii: Sam Bóg działa i czyni to co jest najważniejsze” (tamże, str. 173).
Ten rodzaj uczestnictwa w samym actio Chrystusa Najwyższego Kapłana wymaga od nas jedynie całkowitego zanurzenia się w Nim — mówi hierarcha „rzecz polega na tym, że ostatecznie różnica pomiędzy actio Christi a naszym własnym działaniem znika. Jest tylko jedno działanie, które jest jednocześnie Jego i naszym działaniem — naszym z racji bycia „jednym ciałem i duchem z Nim” (tamże str. 174).
Aktywne uczestnictwo nie polega zatem na uleganiu aktywizmowi, lecz stanowi nieodłączne i całkowite złączenie się z Osobą Jezusa Chrystusa, który prawdziwie jest Najwyższym Kapłanem wiecznej i nieprzerwanej celebracji niebiańskiej liturgii.
Jak wiemy, soborowa Konstytucja o liturgii świętej, również porusza ten problem, określając liturgię dalej mianem “liturgii niebiańskiej sprawowanej w świętym mieście, Jeruzalem, do którego pielgrzymujemy, gdzie Chrystus zasiada po prawicy Boga jako sługa świątyni i prawdziwego przybytku” (zob. Dz. Ap. 21:2; Kol. 3:1; Heb. 8:2)-(SC 8).
Stąd wszystko, co czynimy winno dopomagać nam w osiągnięciu tego celu i tylko ten cel oznacza prawdziwe “uczestnictwo”: uczestniczenie w większym actio. Participatio samo w sobie, rzekłbym, jest w tym znaczeniu ars [sztuką], w której my sami nie jesteśmy artystami; ani też nie postępujemy wedle sztuki uczonej i przekazanej nam przez innych, lecz pozwalamy Bogu być artystą przez nas, stając się częścią tego co On czyni. Jeżeli chodzi o nas samych, to właśnie participatio znajduje się w porządku “esse” — być. Wszystko co czynimy w liturgii pomaga nam osiągnąć tę jedność z Chrystusem — wiecznym Najwyższym Kapłanem — i jego uświęcającą ofiarą. Im bardziej stajemy się częścią oratio Chrystusa, Jego wiecznej ofiary z Samego Siebie składanej Bogu Ojcu jako przebłagalny Baranek Ofiarny (Dz. Ap. 14:1-5), tym bardziej ofiara ta jest w stanie przemienić nas w Logos i dozwolić nam doświadczyć zbawczych skutków owego przemienienia. Bez niego, jak napisał kard. Ratzinger, błędnie zrozumielibyśmy „theo-dramat” liturgii, popadając w czystą parodię (zob. tamże str. 175).

Ars Celebrandi
Zatem, jak widzimy, sedno ars celebrandi jest nie tyle sprawą szeregu połączonych ze sobą czynności w harmonijnej jedności, ile głęboką wewnętrzną komunią z Chrystusem — sztuką podporządkowania się Chrystusowi, Najwyższemu Kapłanowi i Jego ofiarnemu i zbawczemu actio. Pojęcie to nie kojarzy się z wolnością robienia tego, co się każdemu podoba, lecz wolnością jedności z kapłańską misją Chrystusa. Aby właściwie zrozumieć to pojęcie musimy spojrzeć na nie z trzech różnych wymiarów: wymiaru wewnętrznego, w którym kapłan staje się słuchaczem Słowa Bożego przekazywanego przez Ducha Świętego w Kościele (wnętrze); postawy całkowitego posłuszeństwa i utożsamiania się ze Słowem (posłuszeństwo względem norm); oraz całkowitego pochłonięcia przez sprawowanie świętych tajemnic w liturgii (nabożność).

Postawa wewnętrznego zaangażowania
Postawa ta wymaga jako warunku koniecznego (sine qua non) zarówno ze strony kapłana jak i wiernych, głębokiej nabożności, całkowitego skupienia i pełni pokory wynikających z wiary oraz zanurzenia w modlitwie, a także zmysłu osłupienia wobec wielkich boskich tajemnic sprawowanych w liturgii. Powstaje więc pytanie, czy sami posiadamy właściwą wewnętrzną dyspozycję, czy też wszystko stało się jedynie sprawą czystego intelektu, rutyny bądź wykonywania szeregu rytuałów czy odruchowych czynności.
Nie może być mowy o prawdziwej ars celebrandi, jeżeli kapłani nie będą wpierw głęboko poruszeni i zmotywowani wiarą w Chrystusa oraz wielkością swojego powołania a także zadaniami powierzonymi im przez Stwórcę. Bezgraniczne pragnienie oddania całego życia Chrystusowi i ofiary z niego w służbie kapłańskiej i duszpasterskiej jest tu fundamentem — warunkiem koniecznym — bez którego nic nie można (sine qua non). Nie chodzi tu o rozumienie, lecz podporządkowanie siebie Chrystusowi z głębokim podziwem, wiarą i radością.
Papież Jan Paweł II wezwał wszystkich do uczenia się prawdziwej Eucharystycznej pobożności wg szkoły Świętych, mówiąc: „W ich świadectwie teologia Eucharystii nabiera całego blasku przeżycia, „zaraża” nas i niejako „rozgrzewa” (Ecclesia de Eucharistia 62).
Aby zrozumieć postawę wymaganą od nas kapłanów, wystarczy wspomnieć śś. Filipa Nereusza, Franciszka Salezego i Jana Marię Vianney. Sprawowanie świętej liturgii, zwłaszcza Eucharystii, jest ogromnym zaufaniem Boga do nas kapłanów. Święty Jan Maria Vianney, proboszcz i spowiednik z Ars, powiedział kiedyś swemu przyjacielowi tak: „nie dbam o to, czy będę proboszczem w parafii, liczy się to że jestem kapłanem, ponieważ mogę odprawiać Mszę św.” (The Curé of Ars, autorstwa opata François Trochu, wersja ang., Tan Books and Publishers, Rockford, Illinois, 1977r., str. 320). Powiedział kiedyś tak: „kiedy przystępujemy do Komunii Świętej, balsam miłości spowija duszę jak kwiat pszczołę” (str. 323). W innym miejscu biografista pisze: „w jedną z uroczystości Bożego Ciała, gdy święty proboszcz powrócił do zakrystii spocony jak mysz, zapytaliśmy go: „Ksiądz musi być bardzo zmęczony, prawda? „Tak? A dlaczego? Przecież Ten którego niosłem niósł mnie” (str. 231).
Nie jest to wołanie o naiwność lecz o wewnętrzną dyspozycję kapłanów i wiernych, którą cechuje głęboka wiara w tajemnice sprawowane w liturgii, oraz zmysł podziwu, bojaźni i pokory, który winien być jej nieodłącznym elementem.

Posłuszeństwo normom liturgicznym
Idąc za głosem Jana Pawła II wyrażonym w Ecclesia de Eucharistia, „Liturgia nie jest prywatną własnością nikogo, czy to celebransa czy wiernych w których zgromadzeniu tajemnice są sprawowane”; tak więc „Nikomu nie można zezwolić na niedocenianie powierzonej nam tajemnicy: jest ona zbyt wielka, ażeby ktoś mógł pozwolić sobie na traktowanie jej wedle własnej oceny, która nie szanowałaby jej świętego charakteru i jej wymiaru powszechnego” (EE 52).
Tak więc liturgia jest skarbem danym Kościołowi, którego należy zazdrośnie strzec. Dzieje się też tak dlatego, że actio Christi jest urzeczywistniane w Kościele i przezeń, actio które jest Jego własnym Ciałem, w trojakiej rzeczywistości — Kościoła Triumfującego (w niebie), Kościoła Cierpiącego (w czyśćcu) i Kościoła Wojującego (na ziemi).
W ten sposób każda czynność liturgiczna przyjmuje meta-kosmiczny wymiar. Poza tym to w Kościele Chrystus urzeczywistnia Swój kapłański urząd, czyniąc liturgię głęboko kościelną, w rozumieniu całego Kościoła. Za każdym razem gdy dany kapłan sprawuje ją we własnym duszpasterstwie, sprawuje ją wraz z nim cały Kościół.

Liturgia jest nam „dana”
Liturgia zatem winna być skarbem „danym” Kościołowi, a nie przezeń stworzonym. Sam fakt ciągłego rozwoju tradycji liturgicznych na przestrzeni dwóch tysięcy lat historii oraz zaskakująco harmonijny i naturalny przebieg jej rozwoju jest dowodem na działanie Ducha Świętego oraz niezrównaną szlachetność jej treści. Liturgia jest jak drzewo, które ciągle rośnie, czasem zrzuca liście, czasem zaś przycięte rośnie w siłę i prosto w górę, lecz zawsze pozostaje tym samym drzewem. Święta liturgia przeszła przez podobny proces rozwoju lecz nigdy nie wróciła do swoich początków, począwszy od najwcześniejszych czasów po dziś dzień — i tak też będzie w przyszłości, ponieważ to Sam Jezus Chrystus przez cały czas wykonuje kapłański urząd poprzez Swoje Mistyczne Ciało, Kościół.

Chrystus głównym celebransem przy ołtarzu
I tak, właściwą postawą wobec ars celebrandi kapłanów a nawet wiernych jest pozwolenie, aby Chrystus zakrólował na ołtarzu, stał się jego głosem, dłońmi i bytem — alter Christus.
Sacramentum Caritatis potwierdza to w sposób jednoznaczny: „Dlatego konieczne jest, aby kapłani mieli świadomość, że cała ich posługa nigdy nie powinna wynosić na pierwszy plan ich samych lub ich opinie ale Chrystusa. Każda próba stawiania siebie w centrum celebracji liturgicznej sprzeciwia się tożsamości kapłańskiej. Kapłan przede wszystkim jest sługą i winien ciągle starać się być znakiem, który jako posłuszne narzędzie Chrystusa, odsyła do Niego. Wyraża się to szczególnie w pokorze, z jaką kapłan przewodzi liturgii, w posłuszeństwie wobec obrzędu, służąc sercem i umysłem, unikając wszystkiego, co może sprawiać wrażenie niestosownego stawiania siebie na pierwszym miejscu” (Sac. Car. 23).
We wszystkim co kapłan czyni przy ołtarzu, winien zawsze oddać siebie Chrystusowi. Jak mówi Jan Chrzciciel: „Potrzeba, by On wzrastał, a ja się umniejszał” (J 3:30).
Bp Fulton J. Sheen podkreślił ten aspekt następująco: „kapłan nie należy do siebie samego lecz należy do Chrystusa; nie jest swoją własnością. Jest własnością Chrystusa” (Those Mysterious Priests (Ci tajemniczy księża), Alba House, New York 2005, str. 221).
Tylko w ten sposób kapłan może prawdziwie uwewnętrznić Świętą Ofiarę Chrystusa i Jego Kościoła, tak by stała się jego drugą naturą. Ponieważ to, co czynimy przy ołtarzu, jak pisze papież Pius XII w encyklice (1947r.) Mediator Dei, nie jest naszą własnością lecz jest „kultem publicznym Ciała Mistycznego Jezusa Chrystusa, a więc Jego Głowy i członków” (MD 20). Świadomość wagi tej czynności przed, w trakcie i po odprawieniu Mszy św. oraz pozostałych czynności liturgicznych jest niezwykle ważna.

Dogadzanie swojemu ego
Nie łudźmy się — my wszyscy — księża, biskupi, a nawet kardynałowie jesteśmy istotami ludzkimi i pokusa stawiania siebie na świeczniku w centrum, sprawia, że czujemy się świetnie — „dogadzając swojemu ego”.
Nikt z nas nie jest od niej wolny, a mając Missa versus populum [mszę twarzą do ludu] niebezpieczeństwo pokusy wzrasta. Msza twarzą do ludu sprzyja utracie uwagi i roztargnieniu względem czynności sprawowanych przy ołtarzu, a oprócz tego tworzy pokusę wiecznego „showmaństwa” i zabawiania publiczności. Pozwolę sobie przytoczyć ciekawy artykuł pewnego niemieckiego autora:
Kapłan funkcjonujący niegdyś jako anonimowy pośrednik [między Bogiem a ludźmi], pierwszy spośród wiernych, z twarzą zwróconą ku Stwórcy a nie ludowi, przedstawiciel wszystkich i wraz ze wszystkimi składający Ofiarę … dziś stał się konkretną osobą, o określonych cechach osobowości, stylu życia, zwróconą twarzą do ludu. Dla wielu księży zmiana ta stała się pokusą nie do odparcia, z którą sobie nie radzą … poziom osiągniętego sukcesu stał się dla nich miernikiem osobistej wielkości i władzy, a tym samym wyznacznikiem poczucia osobistego bezpieczeństwa i pewności siebie.
(K.G. Rey, Pubertaetserscheinungen in der Katholischen Kirche [Objawy „okresu dojrzewania” w Kościele Katolickim] teksty krytyczne, Benzinger, tom 4, str. 25).
Kapłan przyjmuje więc postać odtwórcy głównej roli, współgrającego w sztuce z innymi aktorami w miejscu przypominającym platformę, a im bardziej pokazuje swą kreatywność i dramatyzm, tym bardziej zadowala swoje ego. Tylko gdzie w tym wszystkim jest jeszcze miejsce dla Jezusa Chrystusa?

Podziw dla liturgii
Prawdziwa ars celebrandi wymaga od wszystkich przede wszystkim głębokiej wiary i czci dla szlachetności i niebiańskiej godności wszystkich sprawowanych czynności liturgicznych. Zdolność doznania podziwu dla tego co ma właśnie miejsce wymaga określonej ogłady w sposobie sprawowania czynności liturgicznych, w tym odpowiedniego przygotowania, sprawowania a nawet wynikłej stąd atmosfery. Nie ma takiej czynności wykonywanej w ciągu dnia, która mogłaby się równać liturgii. I właśnie o taką wewnętrzną duchową dyspozycję chodzi, a także powiązaną z nią naturalną postawę, gesty i czynności, które winny być opanowane już przed rozpoczęciem sprawowania liturgii. Atmosfera ciszy i skupienia winna być wpajana w Kościele jako pierwsza podstawowa sprawa; wierni muszą widzieć celebransów skupionych w osobistej modlitwie przy ołtarzu przed rozpoczęciem jakiejkolwiek celebracji; takie zachowanie kapłana udzieli się naturalnie wiernym, którzy nauczą się skupienia i modlitewnego nastawienia. Niemniej ważny jest szlachetny i pobożny sposób nakładania szat liturgicznych w zakrystii; modlitwy towarzyszące ich nakładaniu winny tam powrócić.
Istnieje potrzeba poczucia poprawności liturgicznej i godności sprawowania liturgii — pobożności i silnej więzi komunii z Panem Jezusem i całym Kościołem, którą kapłan pokazuje poprzez skupienie na czynnościach sprawowanych przy ołtarzu. Chwile cichej modlitwy i siła duchowej atmosfery, wdzięczność za otrzymane wieczne dary i dziękczynienie po odprawieniu liturgii są nieodłączną częścią siły przekazu obecności i działania Boga w sprawowaniu liturgii.
We wszystkich czynnościach kapłan-celebrans winien pokazywać przyjęcie krzyża przez Naszego Pana Jezusa Chrystusa oraz głębię pokory, poprzez którą On Sam pokazał wielkość Swojej miłości dla rodzaju ludzkiego. W przeciwnym razie będziemy mieli do czynienia z pustym aktem formalnym i wielką nudą — a żaden ksiądz nie jest w stanie się oprzeć tego typu pokusie.

Liturgia Kościoła a liturgia naszych kaprysów
Nie zapominajmy, że liturgia jest zawsze modlitwą publiczną Kościoła i za każdym razem jest actio Christi, sprawowaną przez cały Kościół. Ponieważ Kościół jest mistyczną obecnością Chrystusa w czasie i przestrzeni, nasze czynności są tym, co On Sam czyni w sposób mistyczny. Jako Kościół otrzymaliśmy ten dar od Niego. Właśnie ten wymiar przedkłada obrzęd ponad władzę celebransa. Jest to Boska liturgia, jak zowie ją chrześcijaństwo wschodnie, a nie „zwykła” liturgia.
Rozprawiając o obrzędach kard. Ratzinger powiedział: „obrzędy wymykają się spod kontroli jednostki, miejscowej społeczności czy regionalnego Kościoła. Niezmienność leży u ich podstaw. W nich odkrywam, że coś do mnie przychodzi tutaj, coś czego nie stworzyłem sam, że wchodzę w coś co mnie przerasta, coś co ostatecznie pochodzi z Boskiego Objawienia” (Duch liturgii, str. 165).
Dlatego też z uwagi na swą głęboko Boską i silnie kościelną naturę liturgia nie może być dowolnie zmieniana. Sobór Watykański II to potwierdza: „Dlatego nikomu innemu, choćby nawet był kapłanem, nie wolno na własną rękę niczego dodawać, ujmować ani zmieniać w liturgii.” (Sacrosanctum Concilium 22:3).
W tenże sposób ars celebrandi, jak wyjaśnia Sacramentum Caritatis, “wypływa z wiernego posłuszeństwa wobec norm liturgicznych w całej ich spójności” (Sac. Car. 38).
„Czujność i posłuszeństwo” wobec norm a także wobec “właściwej struktury obrzędu wyrażają zrozumienie charakteru Eucharystii jako niewysłowionego daru i objawiają wolę celebransa przyjęcia tegoż daru w posłusznej wdzięczności” (Sac. Car. 40).
Ars celebrandi winno jednocześnie „sprzyjać rozwijaniu zmysłu sacrum i posługiwania się takimi zewnętrznymi formami, które ten zmysł wychowują, jak na przykład harmonia obrzędu, szat liturgicznych, sprzętów i miejsc świętych” (tamże). Ponadto “zwrócenie uwagi na wszystkie formy językowe przewidziane w liturgii: słowa i śpiew, gesty i milczenie, ruch ciała, kolory liturgiczne” (tamże) jest niemniej ważne.

Nabożność
Krótko mówiąc, celebrans mimo swoich słabości winien zdawać sobie sprawę z wielkiej odpowiedzialności jaka nań spoczywa. Kapłan, który jest zawsze przepełniony wdzięcznością dla Boga i świadom, że nie jest właścicielem sprawowanych tajemnic lecz jedynie pokornym sługą, zwykłym stróżem lub narzędziem, musi robić wszystko, by wiernie i nabożnie sprawować świętą liturgię — w absolutnej wierności Bogu i Kościołowi i wierności względem norm i wymogów przezeń nałożonych.
Celebrans winien zawsze trzymać się z dala od pedanterii i wyniosłości, dających mu poczucie że to właśnie on decyduje o kształcie obrzędu i nie dodawać czy ujmować czegokolwiek wedle własnego widzimisię. Jednocześnie winien poskramiać pokusę skupiania uwagi zgromadzonych wiernych na własnej osobie i upewnić się, że we wszystkim co czyni — widać tylko Chrystusa.
Kapłan winien zdawać sobie sprawę z tego, że poddając się w pokorze pięknu rubryk otrzyma wolność wzniesienia swojego umysłu i serca ku kontemplacji sprawowanych tajemnic, oraz będzie w stanie adorować Chrystusa i zastępy niebieskie zstępujące na ołtarz, przekazując tę samą wiarę i oddanie zebranym wiernym.
Wszystko zależy od wiary i odwagi kapłana oraz hojności jego serca. Jeżeli święta liturgia, jak naucza Kościół, jest “źródłem z którego wypływa cała jego moc i celem do którego zmierzają wszelkie inne działania” (zob. Sacrosanctum Concilium 10), a kapłan w szczególny sposób pełni funkcję pośrednika będącego widocznym znakiem niewidzialnego lecz mistycznie utajnionego Chrystusa Najwyższego Kapłana — urzędu o wielkiej godności — wówczas w jego wnętrzu winno wzrastać głębokie poczucie wierności i miłości względem Boga i boskich tajemnic, których ma łaskę stać się częścią.
A ars celebrandi poprowadzi go wówczas do prawdziwego doświadczenia wewnętrznego piękna i dostojeństwa. Kapłan będzie się bezgranicznie utożsamiał z Chrystusem, który stanie się z nim jednością, jako habitus, trwała właściwość natury, pewnego rodzaju druga natura — powiem więcej, jego jedyna natura — i stanie się ucieleśnieniem słów św. Pawła, „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Gal 2:20).
Z chwilą gdy kapłan poczuje tęsknotę za ową jednością i ją osiągnie, jednością sięgającą w sferę najgłębszej jego tożsamości, wszystko inne znajdzie swe właściwe miejsce. Liturgia stanie się tak porywającym i budującym doświadczeniem, że jej zewnętrzne aspekty wspomniane powyżej można będzie łatwo opanować. Zniknie wówczas potrzeba wydawania ton dokumentów przez Stolicę Apostolską (zapełniających półki i zalegających w księgarniach) i gwardii szwajcarskiej pilnującej liturgicznej dyscypliny na świecie.
W tej materii rola biskupów staje się niezwykle ważna. Ponieważ, jak stanowi Kodeks Prawa Kanonicznego „Zadanie uświęcania [Kościoła] wykonują najpierw biskupi, którzy są arcykapłanami, głównymi szafarzami Bożych tajemnic oraz moderatorami, promotorami i stróżami życia liturgicznego w powierzonym sobie Kościele” (CIC 835:1).
Stąd właśnie na biskupach spoczywa „wyjątkowe zadanie” — szczególna odpowiedzialność (Sac. Car. 39) za poprawność ars celebrandi; oraz, jak mówi Instrukcja Ogólna do Mszału Rzymskiego: „biskup winien zabiegać o to, aby prezbiterzy, diakoni i wierni świeccy zdobywali coraz pełniejsze zrozumienie głębokiego sensu obrzędów i tekstów liturgicznych i dzięki temu byli prowadzeni do czynnego i owocnego udziału w sprawowaniu Eucharystii” (IOMR 22).
Ponadto, jak wskazuje Sacramentum Caritatis, biskupi nie tylko mają być przewodnikami wspólnoty w tym względzie, lecz mają świecić przykładem „by celebracje liturgiczne sprawowane przez biskupa w kościele katedralnym odbywały się z pełnym uszanowaniem ars celebrandi, tak by mogły być uznane za wzór dla wszystkich kościołów rozsianych na terytorium diecezji” (zob. Sac. Car. 39).
Każdy biskup zatem winien tęsknić za dniem, w którym będzie mógł ujrzeć w swoich kapłanach prawdziwie świętych ludzi, miłujących Boga tak bardzo, że nie mogą się doczekać kolejnego odprawiania Mszy św. ponieważ chcą być alter Christus dla swoich wiernych — ofiarujących siebie za zbawienie ludzi.
Na koniec niniejszej refleksji posłużę się słowami, które święty proboszcz z Ars napisał w swoim małym katechizmie o Mszy św.:
“Wszystkie dobre dzieła razem wzięte nie równają się ofierze Mszy św., ponieważ są dziełami ludzkimi, a Msza św. jest dziełem Boga. W porównaniu z nią męczeństwo jest niczym; jest ofiarą z życia człowieka dla Boga; Msza św. jest zaś Ofiarą z Ciała i Krwi, składaną przez Boga człowiekowi. Jakaż jest wielkość kapłańska! Gdyby ów to rozumiał, niechybnie umarłby … Bóg jest mu posłuszny; wypowiada zaledwie dwa słowa, a już Pan Nasz zstępuje z Nieba na jego głos i skrywa się w małej Hostii. Bóg spogląda na ołtarz. „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie”. Nie może niczego odmówić patrząc na zasługi zdobyte taką Ofiarą. Gdybyśmy mieli wiarę, widzielibyśmy Boga ukrytego w kapłanie na podobieństwo światła za szkłem, wina zmieszanego z wodą”. (Mały Katechizm …, str. 37)

Tłumaczenie: Anna Kaźmierczak