niedziela, 31 stycznia 2010

Przegląd wydarzeń w styczniu

3 stycznia (niedziela) w Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu została zainaugurowana comiesięczna celebracja Mszy św. w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego.

10 stycznia (niedziela) w Bazylice Mniejszej pw. Narodzenia N.M.P. w Pszowie uroczystą sumę w klasycznym rycie rzymskim o godz. 10.30 odprawił ks. Wojciech P. Grygiel FSSP.

17 stycznia (niedziela) w kościele przy klasztorze ss. Bernardynek w Łowiczu Mszę św. wg Mszału bł. Jana XXIII z 1962 r. odprawił JE. Biskup Andrzej Dziuba Ordynariusz Łowicki. Po Mszy św. odbyło się spotkanie opłatkowe.

Introit z niedzieli Siedemdziesiątnicy

Prezentujemy nagranie introitu na niedzielę Siedemdziesiątnicy, która rozpoczyna liturgiczny okres Przedpościa. Jego słowa zostały zaczerpnięte z Ps 17, 5.6.7 i Ps 17, 2-3:


Circumdederunt me gemitus mortis, dolores inferni circumdederunt me : et in tribulatione mea invocavi Dominum, et exaudivit de templo sancto suo vocem meam (Ps 17, 5.6.7). Diligam te, Domine, fortitudo mea : Dominus firmamentum meum, et refu-gium meum, et liberator meus (Ps 17, 2-3).

"Ogarnęły mnie boleści śmierci: boleści piekielne otoczyły mnie. I w mojej niedoli wzywałem Pana, a On usłyszał głos mój ze świątyni swojej. Kocham Cię, o Panie, mocy moja, Pan twierdzą i ucieczką moją, On moim wybawicielem".

W kalendarzu liturgicznym zreformowanym po Soborze Watykańskim II i obowiązującym dla zwyczajnej formy rytu rzymskiego okres Przedpościa został zniesiony.

Tekst introitu wraz z zapisem neumatycznym

piątek, 29 stycznia 2010

Patriarcha Wenecji będzie uczestniczył w Mszy św. trydenckiej


Bractwo Kapłańskie Św. Piotra działające w Wenecji informuje na swojej stronie internetowej, że w sobotę 6 marca 2010 r. Patriarcha Wenecji kard. Angelo Scola weźmie udział w Mszy św. sprawowanej wg Mszału św. Piusa V w kościele San Simeon Piccolo. Mszę św. będzie odprawiał ks. Konrad zu Löwenstein FSSP, duszpasterz miejscowych wiernych pielęgnujących tradycje liturgiczne Kościoła. Komentatorzy zwracają uwagę, że będzie to pierwszy urzędujący arcybiskup Kościoła włoskiego, który od czasu reformy liturgicznej, będzie uczestniczył w w tej formie Mszy św.

czwartek, 28 stycznia 2010

Kalendarze tradycyjne na 2010 rok

W 2010 r. wierni w Polsce mają możliwość wyboru pomiędzy czterema kalendarzami odpowiadającymi układowi świąt właściwemu dla liturgii tradycyjnej. Kalendarze przygotowano w czterech ośrodkach, w których wierni mają możliwość regularnego uczestniczenia w Mszy św. wg Mszału św. Piusa V.

Z Poznania pochodzi kalendarz poświęcony osobie kardynała Johna Henry’ego Newmana. Każda z dwunastu kart opatrzona jest cytatem z jego pism i kazań. Cena 20 zł plus koszty przesyłki.


W Krakowie kalendarz wydany został przez duszpasterstwo, którym opiekuje się ks. Wojciech Grygiel z Bractwa św. Piotra, we współpracy z Fundacją Constitues Eos. Motyw kalendarza nawiązuje do 600. rocznicy zwycięstwa pod Grunwaldem. Na kolejnych 12 stronach przedstawione zostało kalendarium wydarzeń z 1410 roku związanych z Bitwą Grunwaldzką. Kalendarze kolportuje księgarnia Sanctus. Cena to 38,50 zł plus koszty przesyłki.


Działające w Bytomiu Śląskie Środowisko Wiernych Tradycji Łacińskiej wydało kalendarz z tradycyjnym układem świąt ilustrowany zdjęciami kościółka Św. Ducha. Jego cena wynosi 20 zł plus koszty przesyłki.


Natomiast Duszpasterstwo Tradycji Łacińskiej w Diecezji Rzeszowskiej przygotowało prosty, dwustronny kalendarz, zawierający w skrócie wszystkie daty ważne dla tradycyjnej liturgii w rozpoczętym niedawno roku kalendarzowym. Cena 10 zł plus koszty przesyłki.

W poszczególnych miastach kalendarze dostępne są do nabycia po Mszy św. w zakrystii lub wyłożone na stoliku w kościele.

środa, 27 stycznia 2010

Francja: Wierni modlą się o możliwość uczestnictwa w Mszy św.

L'Express.fr, Valentin Legris: W Paryżu grupa tradycyjnych katolików próbuje uzyskać zgodę na celebrację Mszy św. w rycie trydenckim.

Krótka historia okupacji kościoła

Metro, stacja Picpus, sobota, 23 stycznia, XII dzielnica Paryża. To tutaj spotykają się sympatycy stowarzyszenia DALE (Droit A La Liturgie Extraordinaire, Prawo do Liturgii Nadzwyczajnej): mała grupa młodych tradycjonalistów, którzy postanowili walczyć o prawo do celebracji Mszy św. w rycie trydenckim. Wybór daty nie jest przypadkowy, gdyż przypada ona w trakcie, trwającego od 18 do 25 stycznia, Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan. W ten sposób sympatycy stowarzyszenia chcą zwrócić uwagę na swoiste wykluczenie, którego ofiarą stali się, według nich, wierni przywiązani do tradycyjnej liturgii.

Co jest ich celem? Aby zrozumieć, cofnijmy się nieco w czasie. Lipiec 2007. Ojciec Święty Benedykt ogłasza motu proprio, w którym uwalnia Mszę wg Mszału św. Piusa V, a więc Mszę św. celebrowaną w języku łacińskim przez kapłana zwróconego w stronę ołtarza. Na mocy motu proprio wierni mają prawo domagać się takiej celebracji u swojego proboszcza, bez konieczności odwoływania się do władz biskupich. Ta decyzja to niejako powrót do zaleceń Soboru Watykańskiego II (1962-1965).

Wierni chcą Mszy w języku łacińskim

Parafianie kościoła pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia N.M.P. (XII dzielnica) po raz pierwszy zwrócili się z prośbą o celebrację Mszy św. w rycie trydenckim w kwietniu 2008. Rozmowy z proboszczem parafii, wikariuszem generalnym diecezji, a w końcu z samym kardynałem, mimo obietnic hierarchów, nie przyniosły zamierzonego skutku. Oczywiście, Msza w rycie trydenckim jest już celebrowana w kilku innych parafiach Paryża. Jednak ta grupa natrafiła na wyjątkowy opór władz Kościoła w stosowaniu się do zaleceń Ojca Świętego.
W odpowiedzi na milczenie hierarchów kościelnych wobec prośby o cotygodniową celebrację w rycie trydenckim, wystosowaną przez grupę zrzeszającą 90 rodzin, członkowie stowarzyszenia DALE pojawili się w ostatnią sobotę w parafii, aby móc, po Mszy św., szczerze porozmawiać z proboszczem.

„To żywa tradycja duchowa”

„To żywa tradycja duchowa” wyznaje jedna z parafianek. Grupa liczy około 20 wiernych w różnym wieku. Ksiądz Herve Geniteau uprzedza o wizycie parafian wikariusza generalnego, ale sam powstrzymuje się od komentarzy. W oczekiwaniu na wikariusza wierni gromadzą się na modlitwie wokół szopki, a nad wejściem do świątyni zostaje wywieszony transparent z napisem „Droit A La Liturgie Extraordinaire”. W chwilę potem pojawia się zakrystianin i informuje wiernych, że kościół ma być zamknięty. Prowadzący modlitwę różańcową Emanuel odpowiada krótko: „Modlimy się”.
O 20:10 pod budynek kościoła podjeżdża policyjny radiowóz. Zaraz potem dwa kolejne. „Ksiądz poprosił policjantów o pomoc w rozgonieniu grupy” – mówi jeden z funkcjonariuszy. Policjanci zdają się być mocno zaskoczeni tą niespodziewaną okupacją świątyni. „Ksiądz nie życzy sobie żadnej dyskusji” – dodaje policjant. Nakaz powiadomienia policji został wydany najprawdopodobniej przez jego przełożonego, ks. Chauvet, wikariusza generalnego diecezji paryskiej.
Mimo wszystko niezrażeni całą sytuacją, sympatycy grupy DALE zgadzają się opuścić kościół. Nie chcą stawiać oporu, pragną tylko być wysłuchani. Kiedy, o godzinie 21:10, opuszczają mury świątyni, z ust funkcjonariusza policji pada informacja: „mamy pozwolenie od arcybiskupa XXIII, aby wyrzucić was na zewnątrz” [chodzi o arcybiskupa Paryża kard. Vingt-Trois].
Prośby tradycjonalistów zdają się wyraźnie przeszkadzać hierarchom kościelnym najwyższego szczebla.

tłum. Katarzyna Szczepańska-Wocial

wtorek, 26 stycznia 2010

Wywiad z ks. dr Gero Weishauptem

Zamieszczamy rozmowę z ks. dr. Gero Weishauptem, znanym niemieckim kanonistą, którą opublikował Martin Bürger na swoim portalu Exsvltet.

MB: Wielebny Księże, co sprawiło, że podjął się Ksiądz skomentowania motu proprio w świetle prawa kościelnego? Czyż dokument nie był wystarczająco jednoznaczny?

Ks. dr Gero Weishaupt: Pomysł napisania komentarza do motu proprio Summorum Pontificum przyszedł mi do głowy w czasie przygotowywania wykładu nt. warunków ramowych Summorum Pontificum w świetle prawa kościelnego w parafiach, który wygłosiłem w marcu ubiegłego roku w Herzogenrath k. Aachen. Motu proprio jest tekstem ustawowym, ustalonym dla całego Kościoła katolickiego obrządku łacińskiego. Jako że tekst normatywny jest sformułowany w sposób ogólny i nie uwzględnia pojedynczych przypadków, wymaga wykładni i komentarza.
Tekst zawiera wiele pojęć i wypowiedzi, które wymagają wyjaśnienia. Przykładowo pojęcie „grupy wiernych”. Co należy rozumieć pod pojęciem grupy wiernych? Których wiernych ono dotyczy? Czy tylko tych, którzy przynależą do danej parafii? Czy w [starej] Mszy św. mogą uczestniczyć również wierni spoza parafii? Jaka ma być wielkość owej grupy? Podobno ordynariusz augsburski żądał początkowo minimum 25-osobowego grona. Znawcy prawa kościelnego odrzucili tę tezę. Minimalna liczba wiernych to 3 osoby. Napotykamy tu więc pytania dotyczące wykładni, na które tekst normatywny z uwagi na ogólność sformułowania nie udziela odpowiedzi. Również na to, jakże ważne, pytanie, jaki wpływ wywiera motu proprio na kształcenie księży, nie ma odpowiedzi, a przynajmniej bezpośredniej. Czy porządek czytań wg Missale Romanum z 1970r. można przenieść na nadzwyczajną formę obrządku łacińskiego?
Te pytania i wiele innych trzeba wyjaśnić. Czy motu proprio winno mieć „miejsce w życiu” [Kościoła]? — mówiąc kościelnym językiem prawnym — czy winno być przyjęte? — Jeżeli tak, to musi być możliwe do zastosowania. Właściwe zastosowanie dokumentu zakłada napisanie komentarza obejmującego znajomość i wykładnię tekstu normatywnego.

MB: W rozdziale II komentarza omawia Ksiądz pytanie, na ile posoborowa dyscyplina sakramentalna w celebracji wg ksiąg z 1962 r. została wprowadzona w życie. Do jakich wniosków Ksiądz przy tym doszedł? Czy obie płaszczyzny należy potraktować osobno czy też istnieją zbieżności — jeżeli nie nawet doskonała zgodność?

Ks. dr Gero Weishaupt: Posoborowa reforma liturgiczna doprowadziła do pewnych zmian, które także częściowo znalazły odzwierciedlenie w kodeksie Kościoła Katolickiego, np. dyscyplina postu eucharystycznego czy możliwość przyjmowania Komunii świętej dwukrotnie tego samego dnia pod pewnymi warunkami. W Novus Ordo istnieje możliwość posługi nadzwyczajnych szafarzy Komunii św., czyli świeckich, którzy w nagłych przypadkach, w braku duchownych, mogą udzielać Komunii św. oraz żeńskiej służby ołtarzowej. Sposób komunikowania to kolejna delikatna materia. W swoim komentarzu doszedłem do wniosku, że posoborowych zmian nie można tak po prostu bez zastrzeżeń przenieść na nadzwyczajną formę obrządku łacińskiego Mszy świętej.
Obowiązuje zasada, że kapłan i wierni mają przestrzegać dyscypliny obowiązującej w chwili wydania Missale Romanum z 1962r. Oznacza to, na przykład, że żeńska służba ołtarzowa i świeccy szafarze Komunii św. w zwyczajnej formie obrządku nie mogą mieć zastosowania. Kwestia zaleceń dotyczących postu eucharystycznego to inna sprawa. Tutaj nie ma wymogu zachowania ścisłej dyscypliny starego prawa kościelnego. Wierny ma zatem wolność wyboru tej lub innej dyscypliny.

MB: Księdza komentarz jest na razie dostępny tylko w sieci. Czy możemy liczyć na jego publikację książkową?

Ks. dr Gero Weishaupt: Tak, żywię nadzieję, że do dn. 7 lipca 2010r., a najpóźniej 14 września 2010 r. mój komentarz będzie dostępny w formie książki. W dniu 7 lipca 2010 r. miną trzy lata od wydania motu proprio, a 14 września 2007 r. – jego wejścia w życie. Do dn. 7 lipca br. ordynariusze mają złożyć w Watykanie raport z doświadczeń w realizacji motu proprio. Po złożeniu raportów przez ordynariuszy oczekuję też wydania instrukcji watykańskiej w sprawie wykładni i wprowadzania w życie dokumentu. Owa instrukcja może uwzględnić doświadczenia ostatnich trzech lat poczynione w kościołach partykularnych (diecezjalnych).
Poza tym w krajach niemieckojęzycznych ukazały się już solidne monografie kanoniczne dotyczące motu proprio. Wolfgang F. Rothe był pierwszym, który poświęcił się wyczerpująco tej tematyce w książce pt. „Pojednanie liturgiczne“. Jego komentarz przeznaczony jest do studium i praktyki i stanowi już obowiązującą lekturę wzorcową. Niedawno ukazał się drugi komentarz autorstwa monachijskiego eksperta ds. prawa kanonicznego Martina Rehaka pt. „Nadzwyczajne użycie starej formy obrządku łacińskiego”. Zabrałem się już za czytanie owego komentarza i chętnie napiszę recenzję na jego temat dla „kathnews“. Oprócz tego istnieje szereg artykułów i mniejszych pism na temat motu proprio, nie tyko w obszarze niemieckojęzycznym. Zainteresowanie Summorum Pontificum w kręgach ekspertów kanonicznych jest więc spore.

MB: Ważne zagadnienie poruszone przez Księdza w komentarzu to „reforma reformy”. Niedawno ceremoniarz papieski Mons. Guido Marini wygłosił wykład na ten temat. Pokazuje, jak istotna jest owa sprawa dla Ojca Świętego. Jakie pierwsze kroki można już zauważyć u papieża Benedykta XVI?

Ks. dr Gero Weishaupt: Najsamprzód spójrzmy na sposób sprawowania liturgii przez papieża Benedykta XVI. Jako celebrans, papież w ogóle nie znajduje się na pierwszym planie, lecz dalszym, ukryty za Tym, kogo przedstawia i w czyjej osobie działa. W wiernym sprawowaniu obrzędów uczy nas, czym jest ars celebrandi, sztuka celebracji. Kolejną cechą charakterystyczną Mszy papieskich jest wygląd papieskiego ołtarza, ustawienie świec i krucyfiksu. Widzimy, że papież dotrzymuje danego słowa i realizuje to, o czym zawsze mówił i co formułował w swoich pismach o liturgii. Wszystko to sprzyja sakralności Mszy papieskich. Widzi i czuje się różnicę względem poprzednich papieskich ceremonii. W Kaplicach Sykstyńskiej i Paulińskiej Pałacu Apostolskiego, a także w kaplicy prywatnej papież odprawia Mszę wciąż „ku Bogu”, nie zaś „ku ludowi”. Jak wiadomo, jest to sposób odprawiania liturgii, który też jest przewidziany w Novus Ordo. Tutaj Jego Świątobliwość czyni tylko to, co przewiduje obowiązujące prawo. To samo ma zastosowanie do częstego użycia łaciny i Komunii św. do ust.
Papież daje nam wzór sprawowania obowiązującej formy Novus Ordo. Pozostaje mi jedynie mieć nadzieję i życzyć, by w naszych parafiach księża powrócili do takiego sposobu odprawiania Mszy św. Dalej, przybliżamy się krok do kwestii przyjęcia posoborowej Konstytucji o Liturgii Świętej „Sacrosanctum Concilium“. Dotychczas przy obecnej praktyce liturgicznej bardzo się od niej oddaliliśmy.

MB: Jakie kroki na rzecz „reformy reformy” należałoby podjąć w sprawie tego co dzieje się do tej pory?

Ks. dr Gero Weishaupt: Należy bezwzględnie przemyśleć obrzędy wstępne Mszy św., zwłaszcza akt pokutny. Nie może on pozostać w obecnym stanie, więc jest niezadowalający. Nade wszystko akt pokutny winien kierować się „ku Bogu”. I nie chodzi tu dialog między kapłanem a ludem, lecz wspólne zwrócenie się w pokorze i skrusze ku Bogu. Znak pokoju nie powinien mieć miejsca przed Komunią lecz po modlitwie powszechnej, zatem na styku liturgii słowa i liturgii eucharystycznej. Stare modlitwy ofiarne winny zastąpić obecne. Nie powinno się już mówić o przygotowywaniu darów lecz ofiarowaniu, ponieważ to co dzieje się owym momencie to wstępne poświęcenie darów ofiarnych chleba i wina oraz ich przygotowanie do przeistoczenia. Modlitwy eucharystyczne winny być ograniczone do czterech oficjalnych, przy czym regułą powinien być Kanon Rzymski, jak też przecież przewiduje już ogólne wprowadzenie do Mszału Pawła VI. Ważne jest także zachowanie ciszy Kanonu, a przynajmniej wypowiadanie słów konsekracji po cichu.
Niemniej jestem przekonany, że jeżeli rzeczywiście przywrócimy już to, co jest przewidziane prawem: łacinę – język kultu Bożego, chorał gregoriański oraz polifonię klasyczną, celebrację „ku Bogu” oraz Komunię św. do ust — wówczas poczynimy istotny krok naprzód w kierunku „reformy reformy” w znaczeniu realizacji tego, co już jest obowiązującym prawem liturgicznym. Drugim krokiem byłyby pewne bezpośrednie ulepszenia samej Mszy Novus Ordo Pawła VI. „Reforma reformy” oznacza po pierwsze wprowadzenie tego, co już zostało przewidziane prawem, po drugie zaś ulepszenie tego, co w Mszale Pawła VI wymaga poprawienia — w świetle Mszału Piusa V., a więc w świetle Tradycji. Idąc za słowami kard. J. Ratzingera, obecnego papieża Benedykta XVI, punktem odniesienia „reformy reformy” jest Mszał Rzymski z roku 1962. Forma zwyczajna obrządku łacińskiego Mszy św. zostanie odnowiona w świetle tzw. formy nadzwyczajnej.

MB: Wielebny Księże, dziękuję bardzo za wywiad!

tłum. Anna Kaźmierczak

poniedziałek, 25 stycznia 2010

Święcenia w tradycyjnych seminariach

W sobotę 23 stycznia 2010 roku w kościele św. Eligiusza w Bordeaux ordynariusz sąsiedniej diecezji Bayonne udzielił święceń diakonatu i subdiakonatu klerykom z Instytutu Dobrego Pasterza. Bp Marc Aillet był wcześniej wikariuszem generalnym bpa Reya z Tulonu znanego z otwartości dla tradycyjnych zgromadzeń. Biskup Aillet jest także autorem książki na temat motu proprio Summorum pontificum.

Ze względu na wypadek i chore kolano planowanych w tym terminie święceń diakonatu nie przyjął polski subdiakon Sergiusz Orzeszko.

W sobotę 13 lutego 2010 roku odbędzie się uroczystość święceń w seminarium Bractwa Kapłańskiego św. Piotra w Wigratzbad w Bawarii. Niższych święceń a także święceń subdiakonatu udzieli ordynariusz szwajcarskiej diecezji Chur bp Vitus Huonder. Biskup Huonder będzie także głosił tygodniowe rekolekcje semestralne dla seminarzystów podczas tygodnia poprzedzającego święcenia. Na akolitę i egzorcystę zostanie w tym dniu wyświęcony polski kleryk Michał Gajewski. Święcenia subdiakonatu przyjmie natomiast Marek Grabowski. Obaj pochodzą z diecezji zielonogórsko – gorzowskiej.

Od lewej: kl. Marek Grabowski FSSP, kl. Michał Gajewski FSSP

niedziela, 24 stycznia 2010

Artykuł o Summorum Pontificum w Studiach Sandomierskich

W najnowszym numerze wydanym w serii Studia Sandomierskie. Teologia-Filozofia-Historia, tom XVI (2009), z. 3-4, str. 147-173, ukazał się artykuł ks. dr. Krzysztofa Tyburowskiego pt. "Kontekst historyczno-kościelny dokumentu Benedykta XVI Summorum Pontificum z 7 lipca 2007 r."



Fragment artykułu:

Nowy ruch liturgiczny

Kard. Ratzinger wielokrotnie dawał wyraz swojej nadziei na zrodzenie się we współczesnym Kościele nowego ruchu liturgicznego. Widział w nim oddolny ruch kapłanów i świeckich, który będzie zarzewiem liturgicznego odrodzenia w Kościele. Stanowić miałby on swego rodzaju kontynuację ruchu liturgicznego z przełomu XIX i XX wieku. Opierając się na jego dorobku oraz doświadczeniu, powinien dokonać naprawy niezgodnych z prawem liturgicznym zniekształceń soborowej reformy liturgicznej, które zadomowiły się w katolickiej liturgii, w fałszywym przekonaniu, że są one właśnie zamierzonym osiągnięciem tego ruchu. Celem nowego ruchu liturgicznego powinno być więc ożywienie prawdziwego dziedzictwa Soboru Watykańskiego II, zgodnie z jego literą, a nie rzekomym duchem, który stał się wymówką do wprowadzania licznych nadużyć, szczególnie na Zachodzie. Potrzeba nam dzisiaj nowego ruchu liturgicznego – kard. Ratzinger zwierzał się w jednym ze swoich pism, że taki właśnie apel usłyszał od pewnego młodego kapłana:
W wypowiedzi tej widać troskę, którą w dzisiejszych czasach jedynie płytkie umysły mogą odrzucić. Owemu kapłanowi nie chodziło o zdobywanie co raz to nowych i odważnych wolności, bo do jakich to wolności nie przypisywano sobie do tej pory prawa? Chodziło mu raczej o potrzebę nowego początku, który wypływałby z samej istoty liturgii, tak jak tego chciał Ruch Liturgiczny w szczytowym momencie jego prawdziwej natury, to jest nie tyle o wymyślanie nowych tekstów, wynajdowanie nowych ceremonii i form, ale raczej o odkrywanie żyjącego centrum, o dochodzenie do, należałoby powiedzieć, tkanki liturgii, tak, aby jej celebrowanie rodziło się z samej jej istoty.
Kard. Ratzinger nie był jedynie biernym obserwatorem, który zgłaszał teoretyczne postulaty, bez oparcia ich na realnych podstawach. On sam dawał żywotne impulsy do powstania nowego ruchu liturgicznego w swoich wystąpieniach i publikacjach. Będąc Papieżem, nadal konsekwentnie trzyma się pierwotnego założenia, które uzależnił od powodzenia ruchu. Zgodnie z nim
nie można „wyprodukować” ruchu liturgicznego, tak jak nie można „wyprodukować” czegoś, co żyje. Można natomiast przyczyniać się do jego rozwoju poprzez przyswajanie na nowo ducha liturgii, jak również poprzez publiczną obronę tego, czego się w ten sposób doświadczyło.
Słuchając słów Benedykta XVI, w których mówi o duchu liturgii, należy mieć przed oczami jego dzieło pod tym samym tytułem, który przewinął się w cytowanej wyżej wypowiedzi kard. Cañizaresa. Przejawia się w nim ów praktyczny wkład obecnego Papieża w dzieło odnowy liturgicznej Kościoła, poprzez który on sam staje się głównym inspiratorem i prekursorem nowego ruchu liturgicznego. We wstępnie do Ducha liturgii możemy znaleźć słowa, które tak właśnie każą nam patrzeć na niego:
Jeśli niniejsza książka mogłaby się przyczynić do odrodzenia swego rodzaju „ruchu liturgicznego”, ruchu prowadzącego do liturgii oraz w głąb jej prawidłowego zewnętrznego i wewnętrznego urzeczywistnienia, to zamiar, który skłonił mnie do napisania tej pracy, zostałby całkowicie spełniony.
W książce tej nie brak jest odniesień do łacińskiej liturgii Kościoła, która towarzyszyła mu przez zdecydowaną większość dziejów. Co więcej, liturgia ta jest wyraźnym punktem odniesienia, latarnią morską – jak wyraził się o. Charbel Pazat de Lys , dla tych wszystkich którzy dążą do wydobycia z liturgii Kościoła wszystkiego co dla niej właściwe. Kard. Ratzinger zwracał na to wielokrotnie uwagę. Podczas wykładu wygłoszonego w Rzymie w dniu 24 października 1998 do uczestników pielgrzymki z okazji dziesięciolecia motu proprio Ecclesia Dei, mówił:
W chwili, gdy ta [tradycyjna] liturgia naprawdę dotknie wiernych swoim pięknem i głębią, wtedy zostanie umiłowana, równocześnie nie będąc w opozycji nie do pogodzenia względem nowej liturgii – byleby tylko wspomniane kryteria były stosowane tak jak chciał tego Sobór. Oczywiście różne akcenty duchowe i teologiczne będą nadal istniały, ale nie będą już dwoma przeciwstawnymi sposobami bycia chrześcijaninem, lecz raczej bogactwem należącym do tej samej i jedynej wiary katolickiej. Gdy kilka lat temu ktoś zaproponował „nowy ruch liturgiczny”, aby uniknąć sytuacji, w której dwie formy liturgii oddalałyby się zbytnio od siebie, oraz by podkreślić ich głęboką zbieżność – niektórzy miłośnicy dawnej liturgii wyrażali obawę, czy nie jest to podstęp lub zasadzka w celu ostatecznego i całkowitego wyeliminowania dawnej liturgii. Tego rodzaju niepokoje i lęki powinny nareszcie ustąpić! Skoro jedność wiary i jedność misterium ukazują się jasno w obu formach celebracji, może to być dla wszystkich wyłącznie powodem radości i dziękczynienia Dobremu Bogu. W miarę jak wszyscy wierzymy, żyjemy i działamy z takimi motywami, będziemy również w stanie przekonać biskupów, że obecność dawnej liturgii nie przeszkadza i nie niszczy jedności ich diecezji, ale jest raczej darem przeznaczonym do budowania Ciała Chrystusowego, którego sługami wszyscy jesteśmy. Chciałbym was zatem zachęcić, drodzy przyjaciele, abyście nie tracili cierpliwości, zachowali ufność i czerpali z liturgii siłę, konieczną do tego, żebyśmy dawali świadectwo Panu w naszych czasach.
Chcąc pozostać wiernym nauczaniu Papieża, które wypływa konsekwentnie z jego wcześniejszych wypowiedzi, należy wnikliwie przemyśleć tę niezwykle spójną i klarowną wizję, która towarzyszy mu nieustannie podczas sterowania Łodzią Piotrową. Ktokolwiek naprawdę chce żyć tym, do czego wzywa Namiestnik Chrystusa, musi głęboko pochylić się nad słowami i postępowaniem Benedykta XVI. Pomocną wskazówką do tego są słowa Nicoli Buxa:
Chcielibyśmy przyczynić się do tego, aby zrozumiano i celebrowano liturgię w sposób godny, jako możliwość spotkania z rzeczywistością Boga i przyczynę moralności człowieka, aby odczytano, że jej degradacja jest symptomem duchowej pustki. Chcemy to zrobić poprzez wskazanie drogi odnowienia jej ducha w znaku jedności wiary apostolskiej i katolickiej, poprzez promowanie poważnej debaty i drogi mającej na celu wychowanie do liturgii, a wszystko to poprzez podążanie za wskazaniami Papieża, który zezwala na podjęcie na nowo ruchu liturgicznego. Należy spoglądać na ducha liturgii, jako na adorację Boga Ojca przez Jezusa Chrystusa w Duchu Świętym, i jako na pedagogię wchodzenia w misterium oraz trzeba pozwolić się przez nią przemieniać w moralności i świętości .
Sprecyzowanie sytuacji prawno-kanonicznej tradycyjnej liturgii katolickiej w motu proprio Summorum Pontificum jest kolejnym krokiem Papieża, zmierzającym do wyzwolenia w Kościele nowego ruchu odnowy liturgicznego. Krok ten wypływa konsekwentnie z treści dzieła Duch liturgii. Stanowi on przede wszystkim zachętę skierowaną do całego Kościoła, aby jego synowie wyzbyli się przeróżnych uprzedzeń, podjęli zaś zgodne współdziałanie na rzecz przywrócenia liturgii jej właściwego znaczenia.

sobota, 23 stycznia 2010

Poświęcenie nowej kaplicy FSSP w Denton

W ostatnich dniach wyjaśniły się okoliczności planowanej na 3 marca br. uroczystości poświęcenia nowej kaplicy Bractwa Kapłańskiego Św. Piotra w Denton (Nebraska, USA). Jak podaje NLM, aktu tego dokona miejscowy ordynariusz bp Fabian Bruskewitz (Diecezja Lincoln). Wśród specjalnie zaproszonych gości będzie kard. William Levada, prefekt Kongregacji Nauki Wiary, przewodniczący Papieskiej Komisja Ecclesia Dei. Konsekrację i Mszę pontyfikalną będzie transmitować telewizja EWTN (Eternal World Television Network). Planowany czas trwania obrzędów wynosi 5 godzin. Początek transmisji o godz. 11 czasu miejscowego, a więc o godz. 17 w Polsce.

piątek, 22 stycznia 2010

Rzym się zmienia

Ks. Sean Finegan prowadzący blog Valle Adurni, goszcząc w Rzymie początkiem stycznia przy okazji konferencji dla kapłanów, poczynił kilka ciekawych spostrzeżeń dotyczących zmian zachodzących w Wiecznym Mieście.

Ojciec Święty Benedykt XVI zasiada na tronie piotrowym od kilku lat i od tego czasu w wiecznym mieście zaszły niebanalne zmiany. Zapewne największe efekty widać w sferze liturgii.

1) Widziałem tylko dwa ołtarze (co do tej pory było normalnym zjawiskiem wszędzie) z dwiema świecami po jednej stronie i bukietem kwiatów z drugiej.
2) Więcej ołtarzy przyjęło „porządek benedyktyński” — krucyfiks stoi na środku ołtarza, zaś świece po jego obu stronach. Czasami były to dwie świece, czasami cztery (jak u św. Jana na Lateranie), nieco rzadziej sześć.
3) Prawie wszystkie kościoły były otwarte i można było wejść na chwilę modlitwy, a w środku znajdowali się modlący się ludzie. A to jest zupełne novum: byłem raczej przyzwyczajony do całowania klamek wielu rzymskich świątyń. Mogłem więc zobaczyć kościoły, których wnętrza nigdy wcześniej nie było mi dane oglądać.
4) W „alei koronek”(via dei Cestari), ulicy sklepików z paramentami w pobliżu Panteonu można obecnie znaleźć całe mnóstwo wszelkiego rodzaju tradycyjnych szat i paramentów. Wcześniej można było je nabyć jedynie od osobliwie usłużnych subiektów u Gammarelliego ('Splenditatis Vendor') czy zrzędliwych ekspedientów (nie, to nie jest właściwe słowo, oni nie wychodzą do klienta tylko rzucają klientowi marsowe spojrzenie) w Serpone. Dotąd Arte Sacra było jedynym miejscem, w którym można było nabyć relikwiarze, obecnie można je kupić wszędzie. Właściciel powiedział koledze, że lata 60-te i 70-te niemalże doprowadziły go do bankructwa, lecz obecnie handel kwitnie. Inny współbrat w kapłaństwie zauważył, że jeżeli ludzie są gotowi wydać na coś pieniądze, świadczy to niezbicie o tym, że określone rzeczy są im bardzo potrzebne.
Nawet w Slabbinck, pozostałości ducha lat 70-tych, można było dostrzec dwie rzeczy warte uwagi.
5) Sutanny widuje się na ulicy nadal dość rzadko, ale widziałem o wiele więcej (męskich) habitów niż do tej pory.
6) Dowiedziałem się też, że wcześnie rano w sobotę można zobaczyć księży odprawiających tradycyjną Mszę przy wielu ołtarzach u św. Piotra.

Z drugiej strony, Włosi zdają się nadal potrzebować niekończącej się gadaniny na Mszy św. I wcale nie mam tu na myśli wiernych, lecz księży. Nie ma nawet pięciu sekund ciszy i spokoju. Pewnego ranka poszedłem na Mszę św. (coś w tym rodzaju, odmówiłem swoje brewiarzowe oficjum w bocznej kaplicy) w czasie której ksiądz mówił lub śpiewał bez przerwy. Poza przepisanymi tekstami i przemową, było najpierw jedno długie wprowadzające kazanie, kolejne przed czytaniami oraz jeszcze jedno po czytaniach. Następnie II modlitwa eucharystyczna, oczywiście w tempie ekspresowym, po czym, na domiar złego, nadzwyczajny szafarz rozdawał Komunię św., tak by celebrans mógł prowadzić śpiew z ludem, krzycząc do mikrofonu. Co dziwne, ową melodią była „Oft in the stilly night”.
Ksiądz napotkany na ulicy powiedział, że Włosi nie lubią Mszy uroczystej, za to są uzależnieni od Mszy będącej jednym potokiem słów. Obecny ryt Mszy św. doskonale wpisuje się w to zadanie.

tłum. Anna Kaźmierczak

Nagranie z Mszy pontyfikalnej bp. Kozona

Jak informowaliśmy, 10 stycznia 2010 r. w Katedrze kopenhaskiej św. Ansgara Jego Ekscelencja Ks. Czesław Kozon, biskup Kopenhagi, odprawił uroczystą Mszę św. pontyfikalną w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego. W sieci pojawiło się krótkie nagranie filmowe z tego wydarzenia.



czwartek, 21 stycznia 2010

Bp André–Mutien Léonard: Biskup w służbie liturgii

18 stycznia 2010 r. Konferencja Episkopatu Belgii ogłosiła, że biskup Namur, Andre-Mutien Léonard, został nowym prymasem Belgii, obejmując archidiecezję Bruksela-Mechelen. Jak podała w swoim komunikacie KAI - "nowy prymas Belgii nie ukrywa, że bardzo lubi sprawować Mszę św. tradycyjnie, po łacinie".

W 2007 r. bp Léonard wyświęcił w bawarskim Wigratzbad księży z Bractwa Kapłańskiego św. Piotra. Natomiast w 2001 r. wziął udział w "Dniach liturgicznych" w benedyktyńskim klasztorze w Fontgombault. Specjalnym gościem sympozjum był wówczas kard. Joseph Ratzinger, natomiast obecny Prymas Belgii, wygłosił następujący referat:


Poproszono mnie, abym wypowiedział się zaraz po Jego Eminencji Kardynale Josephie Ratzingerze, aby na podstawie jego wykładu dokonać krótkiego wprowadzenia do dyskusji, która ma nastąpić. W jaki wiec sposób podjąć wszystkie zagadnienia przywołane przez naszego wykładowcę? W jaki sposób ująć rozziew miedzy tym, czym powinna być liturgia, i tym, czym ona jest konkretnie? Jak znaleźć właściwą równowagę miedzy cennymi nabytkami soborowej Konstytucji Sacrosanctum Concilium i nadużyciami pewnych ich interpretacji?
Zakładam, że jeżeli poproszono biskupa, aby wypowiedział się zaraz po Prefekcie Kongregacji Nauki Wiary, uczyniono to, aby biskup dał wyraz bardziej pastoralnemu punktowi widzenia. Zadanie jest trudne, gdyż nie wiedziałem z góry, co powie kard. Ratzinger; przeczytałem natomiast w trakcie wakacji prace Księdza Kardynała, opublikowaną w ubiegłym roku pod tytułem Der Geist der Liturgie (która ma się niedługo ukazać po francusku, prawdopodobnie pod tytułem L’esprit de la liturgie [w Polsce książka nosi tytuł Duch liturgii]), mówiąc sobie, że autor nie powie tutaj nic sprzecznego z tym, co tam napisał… Ta fundamentalna praca rozpatruje wiele zasadniczych aspektów liturgii: jej wymiar zarazem kosmiczny i historyczny, ofiarną naturę Mszy, wagę jej „orientacji”, autentyczne znaczenie „akcji liturgicznej”, zagrożenia celebracji eucharystycznej przez klerykalizacje itp.
Na pierwszych stronach autor używa pewnego wyobrażenia, o którym sam mówi, że nie jest ono w pełni adekwatne. Porównuje liturgię do wspaniałego fresku, który w ciągu wieków był retuszowany, pokrywany nowymi warstwami farb, a nawet podmalowywany. Po wiekach przybywa kompetentna ekipa artystów. Dokonuje odnowy fresku, uwalniając go od dodatków zgromadzonych z biegiem czasu, aby odzyskać jego pierwotną czystość i piękno. Jednak teraz fresk zostaje wystawiony na warunki odmienne od tych, które towarzyszyły jego początkom. Oczywiście warstwy pokrywające fresk zasłaniały go, ale także chroniły przed niszczącym oddziaływaniem powietrza zanieczyszczonego składnikami nieznanymi w czasach jego wytworzenia. Zaatakowany przez tysiące negatywnych czynników fresk może wiec szybko ulec zniszczeniu zaraz po swej restauracji. Podobnie jest z liturgią. W ciągu swych dziejów została ona przeciążona dodatkami i powtórzeniami. Przychodzi Sobór Watykański II i Konstytucja Sacrosanctum Concilium. Uwolniona od dodatkowych elementów, odrestaurowana w swej pierwotnej prostocie, lecz wprowadzona do nowego, nieraz chorobliwego środowiska kulturowego — liturgia staje przed niebezpieczeństwem szybkiego zepsucia, tak że jej odnowa mogłaby się zbiec w czasie z jej upadkiem.
W tym kontekście i z duszpasterskiego punktu widzenia — który mam tutaj przyjąć — pojawiają się dwie kwestie, które chciałbym wam przedstawić jako echo wystąpienia kard. Ratzingera, tytułem wprowadzenia do naszej debaty.


1) Co biskup może zrobić od razu na rzecz liturgii
Przez sposób, w jaki sam celebruje, biskup może pociągać za sobą swój lud, przyzwyczajać kapłanów i wiernych do celebracji zrównoważonej, zarazem wyrażającej misterium i przemawiającej do serc ludzi obecnych czasów. Może to robić zarówno przy wszystkich wielkich okazjach (Msza krzyżma, świecenia kapłańskie, pielgrzymki, wielkie zgromadzenia, bierzmowania z udziałem wielu wiernych), jak również w czasie swych częstych celebracji w parafiach diecezji.
Korzystając z niektórych takich okazji (jak np. wizytacja duszpasterska), biskup może podawać naukę na temat pewnych aspektów liturgii. Np. może przypominać od czasu do czasu znaczenie postaw cielesnych w liturgii: na stojąco, na siedząco, na kolanach. W niektórych krajach północnoeuropejskich ustalił się zwyczaj, że w czasie liturgii prawie cały czas się siedzi, jakby Paweł napisał: „Padam na siedzenie przed Ojcem naszego Pana Jezusa Chrystusa”! Trzeba na to reagować i wyjaśniać. Podobnie w związku ze sposobem przyjmowania Komunii. Komunia na rękę — szeroko rozpowszechniona we wspomnianych krajach — może być praktykowana z godnością i szacunkiem. Ale daleko do tego. Czasami, jeśli nie często, użyty gest jest pospieszny, nieuważny, na granicy przyzwoitości, trywialny. Przy okazji każdego sprawowania bierzmowania można np. przypominać o dwóch sposobach przyjmowania Komunii i je objaśnić. Po dziesięciu latach takich starań stwierdzam, że nastąpił pewien postęp. Inne nauki dawane przez biskupa, jego wystąpienia w mediach oraz oparcie w diecezjalnej komisji liturgicznej — mogą być wartościowym środkiem oświecania wiernych i powodowania pozytywnej ewolucji w praktyce.
Pozostaje jednak faktem, że sam biskup ma tylko ograniczoną możność działania, gdyż zmysł liturgii jest bardzo uwarunkowany ogólną atmosferą, rozmaitymi tendencjami, związanymi ściśle z aktualną kulturą. Potrzeba zatem możliwości działania na innej płaszczyźnie, szerszej i głębszej.

2) Pilna konieczność szerszej akcji
Tym, czego najbardziej potrzebujemy na dłuższą metę z punktu widzenia teologii i duszpasterstwa, jest nowy międzynarodowy ruch liturgiczny, zabiegający o wdrożenie lepszej równowagi przez sięgniecie w głąb do źródła. Stanowiąc przez swój tytuł aluzję do klasycznej książki Guardiniego Vom Geist der Liturgie, wspomniana wyżej praca kard. Ratzingera mogłaby dostarczyć — wraz z innymi — idei przewodniej. Działanie podobnego ruchu liturgicznego może potrzebować czasu (dziesięć, dwadzieścia lub trzydzieści lat). W pewnym sensie Kościół ma czas na to, aby koncepcja liturgii upowszechniana przez ruch tego rodzaju była nośnikiem autentycznej przyszłości. (Można postawić temu punktowi widzenia zarzut, że o ile Kościół ma w pewnym sensie czas, rodziny go nie mają, musząc bezzwłocznie szukać lepszego środowiska liturgicznego dla swoich dzieci. Jest to w pełni prawdą. Kościół potrzebuje czasu, aby wytworzyć wartościowy ruch liturgiczny. Rodziny mają zaś prawo niezwłocznie szukać miejsc najbardziej sprzyjających właściwemu pojmowaniu liturgii przez ich dzieci. Jeśli na nieszczęście nie mogą go znaleźć w swej własnej parafii, mają prawo, a nawet obowiązek szukać gdzie indziej celebracji na odpowiednim poziomie doktrynalnym i liturgicznym. Nie chodzi o to, aby biegać za celebracjami wyszukanymi pod względem estetycznym, lecz aby znaleźć prawdę o liturgii. Istnieje ona zarówno w miasteczkach o ograniczonych możliwościach, jak w wielkich i zasobnych ośrodkach miejskich.)
Innym pozytywnym wkładem byłoby sporządzenie rejestru największych aktualnych sukcesów zarówno w zrównoważonym wdrażaniu posoborowej reformy liturgicznej, jak w uprawnionej kontynuacji starego rytu — a potem upowszechnienie ich i propagowanie.
Jeszcze ważniejsze byłoby to, aby każda konferencja episkopatu czuwała z bliska nad jakością wykładowców liturgii w seminariach (a zatem — w szerszym ujęciu — nad poziomem instytutów liturgicznych, gdzie są kształceni przyszli wykładowcy seminaryjni) i dawała pierwszeństwo tym o wysokich walorach.
Wreszcie, klasztory, opactwa i nowe wspólnoty mają na dłuższą metę swoją ważną rolę do odegrania. Wierni, którzy do nich uczęszczają, nie są bowiem do tego przymuszeni przez konieczności geograficzne, lecz są tam z wyboru. Daje to owym ośrodkom kościelnym większą swobodę działania. Przypuśćmy np., że jakiś proboszcz chce w swej parafii wprowadzić chorał gregoriański lub odprawiać według „orientacji”, ku wschodzącemu Słońcu — napotkałby on opory i krytyki. Natomiast we wspólnocie nie–parafialnej można ewentualnie sprawować liturgię właściwą, ale idącą trochę pod prąd dominującej opinii — bez obawy szokowania, gdyż chodzi o wspólnotę z wyboru. Uczestnicząc regularnie lub okazjonalnie w takich liturgiach, wierni mogą zostać wprowadzeni stopniowo i bez potknięć w nową, bardziej zrównoważoną praktykę liturgii. Może to być cennym wkładem dla jej upowszechnienia.

źródło: Christianitas, nr 35/2008

Zdjęcia ze święceń kapłańskich w Bractwie Kapłańskim Św. Piotra w Wigratzbad, udzielonych przez bp. Léonarda w dniu 30 czerwca 2007 r.; za fssp.org

Polecamy tekst o bp. Léonardzie na portalu fronda.pl

Przygotujmy razem album dla Papieża. Inicjatywa Fundacji Pokolenie Benedykta XVI

Instytut Summorum Pontificum przygotowuje wydanie albumu pod roboczym tytułem „Gdzie Msza po dawnemu się odprawia”. Mają się w nim znaleźć fotografie i opisy ze wszystkich miejsc, w których odprawiana jest w Polsce Msza w klasycznym rycie rzymskim. Pomysłodawcy proszą osoby odpowiedzialne za organizację liturgii i zaangażowane w poszczególnych miejscach o nadsyłanie na adres Instytutu Summorum Pontificum materiałów, które zostaną wykorzystane w albumie. Materiały powinny zawierać zdjęcia zamieszczone na nośniku elektronicznym oraz tekst. Zdjęcia należy przesyłać w rozdzielczości 300 dpi, format A4.

Na zdjęciach powinny się znaleźć:
• kościół (kaplica) w którym jest sprawowana liturgia ukazany z zewnątrz; • zdjęcie ołtarza przygotowanego do celebracji; • zdjęcia różnych momentów liturgii • zdjęcia innych niż Msza św. wydarzeń – ślub, chrzest, bierzmowanie; • zdjęcia wiernych w czasie liturgii; • zdjęcie kapłana– celebransa (lub kapłanów – celebransów) • mile widziane będzie zdjęcie zbiorowe wiernych uczestniczących w liturgii, wykonane po jej zakończeniu albo w innych okolicznościach;

Tekst powinien zawierać następujące dane:
• data, od której sprawowana jest liturgia w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego; • nazwiska celebransów, którzy sprawują lub regularnie sprawowali liturgię; • inne wydarzenia (udzielanie Sakramentów, sakramentaliów, rekolekcje, konferencje, etc); • informacje o scholi, grupie ministrantów; • inne wydarzenia, fakty, związanie ze sprawowaniem liturgii.

Materiały należy nadsyłać do dnia 27 marca 2010 roku na adres:
Instytut Summorum Ponificum
Ul.Powstańcow 26/20
05-091 Ząbki

Na kopercie trzeba umieścić dopisek „Album”.

Przedstawiciele Fundacji pragną złożyć Album w darze Ojcu św. w trzecią rocznicę wejścia w życie motu proprio Summorum Pontificum jako wotum wdzięczności wiernych z Polski za ten dar dla Kościoła.

Szczegółowe informacje na stronie Fundacji.

środa, 20 stycznia 2010

O tym, jak stara Msza ukształtowała nowy Zachód

Zamieszczamy artykuł, którego autorem jest dr Michael P. Foley, adiunkt na wydziale patrystyki Uniwersytetu Baylor (USA). W oryginale nosi on tytuł „How the Old Mass Shaped the New West” i ukazał się w piśmie Latin Mass: The Journal of Catholic Culture and Tradition, tom 18, Nr 4 (jesień 2009), str. 38-41. Dr Foley jest także autorem książki "Dlaczego jemy ryby w piątek?", która została wydana w tym roku przez "Świat Książki".

Kilka tygodni temu miała miejsce 40-ta rocznica Novus Ordo Missae. Zgodnie z życzeniem papieża Pawła VI nowa forma obrządku miała wejść w życie w pierwszą niedzielę adwentu roku 1969.1 I choć papieski mszał ujrzał światło dzienne dopiero w następnym roku (a jego tłumaczenia znacznie później), dzień ten jest równie dobry jak każdy inny do poczynienia refleksji nad fundamentalną zmianą kultu w Kościele rzymskim. Ponieważ liczba 40 to biblijny wyznacznik pokolenia, pragnę poświęcić ten artykuł refleksji nad tym, co prawdopodobnie utraciliśmy, nie w sensie teologicznym czy duchownym, lecz kulturowym. Wyjdę od szorstkiej wypowiedzi dr Johna Seniora: — „z kulturowego punktu widzenia, nowa katolicka Msza zaprowadzona w Stanach Zjednoczonych okazała się katastrofą.”2 Co dr Senior mógł mieć na myśli wydając tak ostry osąd i czy jest on uzasadniony?

Ofiara i cywilizacja

Aby zrozumieć stanowisko dr Seniora, musimy wpierw zrozumieć jego spojrzenie na kulturę Zachodu:
Cokolwiek czynimy w porządku politycznym lub społecznym, niezbędnym fundamentem jest modlitwa, której sercem jest Ofiara Mszy św., będąca modlitwą doskonałą samego Pana naszego Jezusa Chrystusa, kapłana i ofiary, powtórzeniem w sposób bezkrwawy tej samej kalwaryjskiej Ofiary. Czymże jest więc kultura chrześcijańska? Jest nią przede wszystkim Msza św. Nie jest to ani moja własna opinia, teoria czy życzenie ani też nikogo innego, lecz koronny fakt dwóch tysięcy lat historii. Chrześcijaństwo, zwane przez sekularystów cywilizacją Zachodu, to Msza św. i parafernalia, które je chronią i wspomagają.3
Dr Senior opisuje dalej Mszę św. jako emanującą na zewnątrz i wpływającą na wszystkie dziedziny życia. To, co dzieje się na kamiennym ołtarzu, jest inspiracją konstrukcji pięknej świątyni. Kościół inspiruje ogród i duchownych do opiekowania się nim a ludzi do zbiorowego doń uczęszczania. Obok kościoła i ogrodu znajduje się cmentarz, dla tych którzy odeszli jako wierni słudzy tego, co ma miejsce na owym ołtarzu. Wokół terenu kościoła, zaś, wierni wybudowali swoje domostwa i obsiali pola, i tak ukształtowała się społeczność. Owa społeczność potrzebuje przepisów prawa. Same przepisy nie pomogą, lecz muszą znajdować się pod wpływem poczucia sprawiedliwości, promieniującego z centrum życia obywateli. Nim się obejrzymy, mamy już chrześcijański świat zbudowany wokół Mszy św.

To, co John Senior nazywa „koronnym faktem dwóch tysięcy lat historii” można rzeczywiście udowodnić na podstawie historii wielu miast i miasteczek Europy. Najsłynniejszym z nich jest Monachium, honorujące opactwo benedyktyńskie, miasto które doprowadziło do utworzenia klasztoru samą swoją nazwą „München” lub „Münich” — co po niemiecku znaczy tyle co „mnich”. Nie jest to bynajmniej zjawisko wyjątkowe w średniowieczu. Jest wcielane w życie przez wielu byłych studentów dr Johna Seniora, którzy nawrócili się na katolicyzm i przyjęli benedyktyński habit, by dołączyć do tradycyjnego łacińskiego obrządku. Na zaproszenie biskupa miejsca dziesięć lat temu powołali do życia klasztor Clear Creek Monastery w dalekim zakątku stanu Oklahoma. Sąsiadujące grunty są nabywane i zagospodarowywane przez świeckich katolików, bowiem mnisi budują romański kościół, który ma trwać przez następne tysiąclecie. Aby przekonać się o tym jak nowy Zachód (nie Zachód starożytnej Grecji czy Rzymu lecz chrześcijańskiej Europy) stał się najbardziej zdumiewającą cywilizacją w historii świata, trzeba wyruszyć na wiejskie połacie Oklahomy.

By dowiedzieć się po co, należy bliżej przyjrzeć się naturze chrześcijaństwa. Jak wskazuje ks. Frederick Faber, chrześcijaństwo jest „nade wszystko religią ofiary” i stąd: „Tam gdzie nie ma Mszy św. tam też nie ma chrześcijaństwa”. Ks. Faber postrzega całość chrześcijańskiego życia jako ekstensję ofiary, którą jest Msza św. Wszystkie dzieła charytatywne Kościoła, śluby zakonne, nauczanie, są „niczym jak tylko chwalebnym i nieomylnym głoszeniem ofiary” — ofiary wypływającej z „życiodajnej mocy i wszechpotężnej energii Mszy św. Tak dalekosiężna Ofiara jest [obecna] wszędzie i czyni wszystko dla wszystkich”.4

Sztuka

Ofiara Mszy św. uczyniła z pewnością wiele dla architektury. Architektura romańska i gotycka, hiszpański styl kolonialny południowo-zachodniego obszaru Ameryki, XVII-wieczny barok europejski — wszystko to miało swe źródło we Mszy św. Piękno, ład i proporcja tradycyjnej Mszy łacińskiej przejawia się w pięknie, ładzie i proporcji kościołów, w których była sprawowana, a pierwiastki te stały się z kolei inspiracją dla architektury pozakościelnej. Nawet podstawowe pojęcia architektoniczne mają dług wobec Mszy św. Kościoły romańskie i gotyckie cechowało kilka poziomów alegorycznych obrazów, reliefów i rzeźb na fasadach, a każde dzieło miało do opowiedzenia swoją własną historię. A ponieważ wiele poziomów owych dzieł miało wiele historii do opowiedzenia, zwyczajem stało się podawanie wysokości budynku za pomocą liczby „pięter” jego historii.5

Wpływ Mszy św. na tradycję prawną Zachodu jest widoczny nie tylko w ważnych sprawach z zakresu prawoznawstwa i rządów prawa lecz także w najmniejszych szczegółach. Czyż podobieństwo między tradycyjnym wnętrzem kościoła a salą sądową nie jest uderzające? I tak na przykład, miejsca dla uczestników rozprawy w sali sądowej przypominają wyglądem ławki w nawie kościoła. Strefa przeznaczona dla prawników i sędziów przypomina prezbiterium, do którego tradycyjnie dostęp mieli jedynie duchowni (zauważmy, że w wielu salach sądowych owa strefa jest oddzielona „barierą” przypominającą wyglądem i przeznaczeniem kościelne balaski). Ława sędziowska usytuowana na podwyższeniu i wydzielona przyjmuje tę samą ważność co ołtarz wielki, do którego dostęp mają jedynie niektórzy duchowni i to w określonych momentach. Ławy przysięgłych przypominają miejsca w chórze znane z wielu średniowiecznych kościołów, a personel wchodzący za „barierę” i wychodzący zza niej (np. urzędnicy sądowi) przypomina akolitów posługujących kapłanowi.

Dalej dochodzimy do muzyki. Bez czcigodnej Ofiary Mszy św. nie tylko utracilibyśmy kilka największych i najwspanialszych gatunków muzyki klasycznej — Mszę i Requiem, znakomitych gatunków stworzonych przez kompozytorów formatu Bacha, Haydna, Mozarta, Verdiego, Berlioza, Fauré’go czy Dworzaka. Nie można, więc, utrzymywać, iż utracilibyśmy jedynie pasje czy lamentacje.

Utracilibyśmy nieporównywalnie więcej. Bez Mszy św. nie byłoby bodaj znanego nam zachodniego systemu tonalnego, bo przecież właśnie chorał gregoriański otaczający czcią Mszę św. zachował osiem modusów starożytnej muzyki greckiej, a na dwóch modusach opierają się nasze główne tonacje molowe i durowe. Bez Mszy św. nie byłoby zapewne notacji muzycznej, która powstała w średniowieczu, bowiem chorał gregoriański na rok liturgiczny rozrósł się tak bardzo, że nikt nie był w stanie zapamiętać wszystkich dzieł w całości. I znowu — bez Mszy św. nie byłoby polifonii, oratoriów, Händlowskiego Mesjasza (gatunku autorstwa założyciela oratorian, św. Filipa Nereusza) ani też znanej nam opery, która powstała m.in. dzięki młodemu wówczas zakonowi Jezuitów. Bez Mszy św. nie byłoby solmizacji, czyli uproszczonego sposobu czytania nut z użyciem systemu do-re-mi-fa-sol-la-si-do, bowiem tę metodę wymyślił pewien włoski mnich [Guido z Arezzo], wykorzystując w tym celu hymn na święto św. Jana Chrzciciela.

Wreszcie, bez Mszy św. nie byłoby nawet pewnych gatunków muzyki popularnej, jak np. carnivale, będącego swoistym adieu dla rozrywek tuż przed okresem Wielkiego Postu, a także jazzu, który narodził się dlatego, że nowoorleańskim niewolnikom zezwolono na służenie do Mszy św. i ekspresję swojej kultury w niedziele i święta, co z kolei doprowadziło do wyłonienia się nowej syntezy brzmień: afrykańskiego i europejskiego na początku XX w. Bez Mszy św. nie byłoby również słynnego śpiewu na aukcjach tytoniowych, który powstał w XIX w., po tym jak jego twórca usłyszał chorał gregoriański na sumie.

Odpowiedź na zarzut

W tym momencie zastanówmy się, czy to co powiedziałem do tej pory można zastosować do każdej formy Mszy św. i czy przypadkiem to nie nadzwyczajna forma obrządku łacińskiego za tym stoi? I choć nie zaprzeczam takiej możliwości, niemniej pragnę przedstawić trzy przyczyny, dla których tradycyjna Msza łacińska — i nie żadna inna forma liturgii eucharystycznej — okazała się być tak potężnym zaczynem.

1. Stabilność

Po pierwsze, nadzwyczajna forma obrządku jest dziełem powolnych i stopniowych zmian zapewniających stabilność i ciągłość, dalekim od skamieniałego owada w bursztynie. Owa stabilność z kolei zapewnia niezawodną platformę do dynamicznych zmian kulturowych. Jak zauważył filozof Michael Oakeshott, aby zabrać się za nowe wielkoformatowe przedsięwzięcia, nawet najbardziej postępowi marzyciele muszą konserwatywnie obchodzić się ze swoimi narzędziami, ponieważ to właśnie dzięki gruntownej znajomości narzędzi można skutecznie wprowadzić radykalne zmiany.6 Pomyślmy przez chwilę, jak niewiele osiągnąłby Microsoft czy Apple, gdyby co tydzień wprowadzał zmiany w ustawieniach liter na klawiaturach swoich pracowników — w porządku raz ustanowionym przez pierwszą maszynę do pisania w roku 1874.

Analogicznie, liturgia nie jest przedsięwzięciem lecz narzędziem: nie powinna być więc przedmiotem zmian, lecz ich zaczynem, i jako taka nie powinna podlegać zbyt wielu modyfikacjom. Czytelnikowi może się zdawać, że zmieniająca się liturgia byłaby dobra dla zmieniającej się kultury, ale tak nie jest. Bowiem to nie liturgia winna się radykalnie zmieniać za przyczyną ludu, lecz odwrotnie, to lud winien ulegać radykalnej przemianie za przyczyną liturgii. To właśnie lud winien być kształtowany i przemieniany mocą świętych tajemnic uobecnianych w boskim kulcie, przemieniany w sposobie postrzegania rzeczywistości, podejmowania decyzji i przeżywania swojego życia — innymi słowy, tworzenia kultury i cywilizacji. Z drugiej strony, jeżeli liturgia przez cały czas ulega zmianom, to ludzie się nie zmieniają, zaś kultura na tym cierpi w stopniu odpowiadającym owym zmianom.

2. Męskość

Po wtóre, tradycyjna Msza łacińska emanuje zdrowym rozumieniem chrześcijańskiej męskości. Jest to istotne z kulturowego punktu widzenia nie dlatego że mężczyźni są jedynymi twórcami ludzkiej kultury (albowiem nie są), lecz dlatego że wielkie kultury kwitną wtedy, gdy mężczyźni postrzegają siebie jako istoty powołane do ochrony dorobku i osób tworzących wielką kulturę. Może od razu dodam, że owo założenie nie jest w żadnym calu wymierzone przeciwko płci pięknej. Wprost przeciwnie — świat, w którym biologiczni ojcowie funkcjonują jako dobrzy ojcowi duchowni i w którym nawet nieżonaci mężczyźni nie zachowują się jak drapieżnicy czy Casanova, lecz potencjalni ojcowie, to świat, w którym jest miejsce na rozkwit obu płci, chroniony przez złem barbarzyńskiej męskości.7

Tymczasem zachęta do prawdziwego męstwa jest trudna, gdyż mężczyźni nie otrzymują tych samych jasnych sygnałów od natury co kobiety w zakresie swojej niezbędności do rozkwitu ludzkiego rodu, dlatego też jest im trudniej dostrzec wyższe, szlachetne powołanie lub, mówiąc nowoczesnym językiem, mogą szybciej popaść w kryzys tożsamości. Chciałbym szerzej omówić to zagadnienie w późniejszym artykule, a tymczasem pozwolę sobie na proste stwierdzenie, że tradycyjna, apostolska liturgia bardzo pomaga w promowaniu chrześcijańskiego pojęcia rycerskości, które pomaga rozwiązać ów kryzys. W rycie bizantyńskim jest to oczywiste: podczas gdy na Zachodzie liczba mężczyzn w kościele kurczy się, Kościoły Prawosławny i Wschodni wciąż zachowują w miarę równą proporcję mężczyzn i kobiet, w dużej mierze dlatego że wschodnia liturgia jest wymagająca, hierarchiczna, wolna od kaprysów i zdyscyplinowana, czyli pełna tego, co przemawia do ducha męskości.8 I choć płeć piękna nie stroni od aktywnego działania w życiu Kościołów Wschodnich, prezbiteria są generalnie zarezerwowane dla kapłanów, ministrantów i lektorów płci męskiej.

Cechę tę widać wyraźnie w rycie trydenckim, który nie tylko charakteryzuje się jasną strukturą hierarchiczną i poczuciem dyscypliny pociągającej chłopców i mężczyzn, lecz jest chroniony przez chłopców i mężczyzn w osobie kapłana i jego służby. Tymczasem nowa Msza nie przekazuje tego samego jasnego sygnału. Choćby sama koncentracja na uczcie zamiast ofierze pozbawia mężczyzn istotnego pojęcia męskości, albowiem w Starym Testamencie jedynie mężczyźni składali barany, byki i koźlęta w ofierze Panu Bogu, a Syn Człowieczy, który złożył z Siebie najwyższą Ofiarę na krzyżu, dopełnił Ofiary w której zawiera się największy w historii świata męski czyn. Po wtóre, Msza św. sprawowana twarzą do ludu sprawia wrażenie, jakoby dotyczyła bardziej ludzi niż Boga i przez to mamy do czynienia ze stratą wertykalnej hierarchiczności. Po trzecie, zaś, stosunkowo mała liczba rubryk nowej Mszy pozbawia ją struktury i dyscypliny, zwłaszcza w sferze czci dla Eucharystii.

Wszystkie wymienione elementy są wewnętrznymi cechami Mszału, uwypuklonymi poprzez zewnętrzne modyfikacje, mianowicie, włączenie żeńskich lektorów, szafarzy Komunii św. i żeńskiej służby ołtarza. Ks. James McLucas napisał wiele w niniejszym czasopiśmie o skutku, który ów “outsourcing” przywilejów celebransa wywarł na kapłaństwo: „Twierdzenie, jakoby Kościół mógł powierzyć funkcję kapłana innym osobom bez uszczerbku zarówno dla jego męskości jak i osobowości to wielka pomyłka.”9 Inni z kolei uważają, iż żeńska służba ołtarzowa nie sprzyja powołaniom kapłańskim, ponieważ chłopców w sposób naturalny przyciąga przykład innych chłopców w służbie ołtarza oraz kapłanów chroniących świętych skarbów Boga, zatem, gdy dodamy jedną dziewczynkę do służby ołtarzowej, cały etos rycerskiego zastępu upadnie. Poszedłbym krok dalej: żeńska służba ołtarzowa w prezbiterium nie sprzyja nie tylko dobru kapłanów i potencjalnych kapłanów, lecz mężczyzn i chłopców, którzy nie mają w ogóle powołania do tego stanu. A co jest niedobre dla mężczyzn i chłopców, nie służy też kulturze.

3. Bóg w centrum

Trzecią i ostatnią przyczyną jest prosty fakt, że nadzwyczajna forma obrządku mówi jasno, że — pozwolę sobie użyć słów mego duszpasterza ks. Davida Leibhama — „chodzi tu o Boga—koniec. kropka”. Prawda ta pozostaje niezmienna nawet wtedy, gdy kapłan odprawia Mszę św., jak mówi ks. Jonathan Robinson, „niedbale, bezmyślnie lub może czasem, niegodziwie”.10 Ks. Robinson, który nie pisze tu jako rzecznik formy nadzwyczajnej obrządku, przyznaje niemniej, że „nieprzemijający urok starego obrządku polega na tym, że przekazuje on wymiar transcendentalny nawet w przypadku różnego rodzaju nadużyć”.11 Jako przykład autor przytacza Mszę św. z udziałem króla Francji w pałacu wersalskim, w czasie której król siedział na trybunie znamienitszej niż sam ołtarz. Świta królewska tworzyła czasami krąg wokół króla na stopniach ołtarza, tyłem do prezbiterium, ze wzrokiem utkwionym w monarchę. Nie trzeba chyba dodawać, że to „niezły bałagan”, lecz ks. Robinson zauważa, że nawet w tym przypadku „Msza zrobiła swoje” mimo tak pokrętnego układu. Świta miała tam czcić ziemskiego króla zamiast Pana Boga, a co ciekawe, król, do którego się modliła, modlił się do prawdziwego Boga. Stąd nawet jeżeli ludzie ci mieli tam wypełnić swe ziemskie cele, orientacja króla „była żywym świadectwem na obecność innej mocy, którą nawet monarcha absolutny musiał uznać.”12

Jeżeli natomiast chodzi o Novus Ordo Missae, ks. Robinson zauważa, że nawet w przypadku nabożnego jej odprawiania, kierującego nas ku transcendencji „w przepisach regulujących sposób sprawowania Novus Ordo Missae nie ma ani jednego elementu, który zapewniałoby o centralności celebracji misterium paschalnego.”13 Mamy więc zawodowych liturgistów, którzy wolą nową formę obrządku dlatego, że pozwala im ona na wszczepienie w liturgię wszelkiego rodzaju pierwiastków nieliturgicznych. Pewien ksiądz na przykład postrzega Mszę św. jako ogromną szansę na umocnienie swego etnicznego poczucia własnej wartości, poruszenie zagadnień ekologicznych oraz zachętę do działań na rzecz umocnienia gospodarczego.14 Warto zauważyć, że woli on formę zwyczajną obrządku z uwagi na jej większą „elastyczność” jako nośnika rozwoju kulturowego. Tymczasem, jak na ironię, wielka kultura nie wyrosła przecież z formy zwyczajnej obrządku.

Wnioski

Będzie nam teraz łatwiej zrozumieć ostry osąd dr Seniora dotyczący nowej Mszy. Nie zaprzeczając znaczącemu dobru kulturowemu, które może jeszcze wypłynąć z Mszału Pawła VI, możemy przynajmniej zidentyfikować tajemnicę mocy kryjącej się za starym Mszałem. Tajemnicę tę można znaleźć u św. Łukasza — 12:31 — „Szukajcie wpierw Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, a wszystko inne będzie wam przydane”. Korzystając ze zbliżającej się czterdziestej rocznicy swego rodzaju błądzenia po bezdrożach, odnówmy na początku nowego roku liturgicznego swoje upodobanie w nadzwyczajnej formie obrządku łacińskiego i towarzyszącym paradoksie: Gdy wpierw szukamy Boga i znajdujemy Go we Mszy św., która żywo nam Go objawia, owoce są wprost niewiarygodne.

Przypisy
1. 30 listopada 1969r. zob. Konstytucję Apostolską Pawła VI, Missale Romanum.
2. The Restoration of Christian Culture (Ignatius Press, 1983; reprint, Roman Catholic Books), 38.
3. Tamże., 16-17.
4. Ks. Frederick Faber, The Blessed Sacrament , tom 2.
5. Więcej informacji nt. faktów historycznych zwartych w artykule, zob. książkę mego autorstwa Why Do Catholics Eat Fish on Friday?: The Catholic Origin to Just About Everything (Palgrave Macmillan, 2005).
6. Michael Oakeshott „On Being Conservative” w Rationalism in Politics , wyd. Timothy Fuller (Liberty Fund, 1991), 179f.
7. Zob. Harvey Mansfield, Manliness (Yale University Press, 2006), 242.
8. Znakomita dyskusja nt. mężczyzn w prawosławiu, zob. prolog Frederica Mathewes-Greena Facing East: A Pilgrim's Journey into the Mysteries of Orthodoxy, dostępna pod adresem http://www.frederica.com/facing-east-excerpt-1/, oraz “Men and Church,” dostępna pod adresem http://www.frederica.com/writings/men-and-church.html.
9. 22.
10. Jonathan Robinson, The Mass And Modernity (Ignatius Press, 2005), 308.
11. Tamże, 307.
12. Tamże, 308.
13. Tamże, 311.
14. Ks. David William Antonio, An Inculturation Model of the Catholic Marriage Ritual (The Liturgical Press, 2002), 98-100.


Tłum. Anna Kaźmierczak

poniedziałek, 18 stycznia 2010

Relecja z Mszy św. bp. A. Dziuby

W niedzielę 17 stycznia o godz. 17, w kościele przy klasztorze ss. Bernardynek w Łowiczu Mszę św. wg Mszału bł. Jana XXIII z 1962 r. odprawił JE. Biskup Andrzej Dziuba Ordynariusz Łowicki. Po Mszy św. odbyło się spotkanie opłatkowe.










Foto: Artur Moskwa

niedziela, 17 stycznia 2010

Bp A. Dziuba odprawi Mszę św. wg Mszału św. Piusa V


Na stronie internetowej Konferencji Episkopatu Polski zamieszczona została informacja, że w dzisiejszą niedzielę, 17 stycznia o godz. 17, Mszę św. w rycie trydenckim w kościele przy klasztorze ss. Bernardynek w Łowiczu odprawi JE. Biskup Andrzej Dziuba Ordynariusz Łowicki.

piątek, 15 stycznia 2010

Kard. Levada poświęci nową kaplicę Bractwa Św. Piotra

Jak donosi francuski blog Summorum Pontificum Observatus, nowa kaplica pw. Matki Bożej z Guadalupe, wybudowana przez Bractwo Kapłańskie Św. Piotra w Denton (USA), zostanie poświęcona w dniu 3 marca 2010 r. Aktu tego dokona Jego Eminencja Kardynał William Joseph Levada, prefekt Kongregacji Nauki Wiary, a od ubiegłego roku, na podstawie motu proprio Ecclesiae unitatem, przewodniczący Papieskiej Komisji Ecclesia Dei. Będzie to, o ile wiadomo, pierwsza publiczna czynność liturgiczna kard. Levady wg usus antiquior.

czwartek, 14 stycznia 2010

Liberalizm wyniszcza Kościół katolicki we Francji: tradycjonaliści ratunkiem

Kościół katolicki we Francji, gdzie modny „liberalizm” lat 60-tych i 70-tych ubiegłego wieku znalazł najlepszy grunt, wymiera, czego dowodem jest najniższa w historii liczba powołań, kleryków i wiernych uczestniczących we Mszy św. Tymczasem ruchy „tradycyjne” pielęgnujące tradycyjną doktrynę i liturgię i stojące na straży życia i rodziny, nie przestają rosnąć w siłę — podaje Hilary White na LifeSiteNews.com.

Francuski instytut badania opinii publicznej IFOP właśnie podał wyniki badań sytuacji Kościoła we Francji oznajmiając, że stacza się on prosto w dół. W latach 1965—2009 liczba Francuzów deklarujących się jako katolicy spadła z 81% do 64%. W tym samym okresie liczba wiernych uczestniczących we Mszy św. niedzielnej lub dodatkowo w tygodniu spadła z 27% do 4.5%.
Statystyki opublikowane w tygodniku katolickim „La Croix” pokazują skutki zinstytucjonalizowanego „liberalizmu” w katolickim nauczaniu. 63% osób mieniących się katolikami wierzy, że wszystkie religie są takie same; 75% pytanych o „aggiornamento” w Kościele jest za rewizją katolickiego nauczania zakazującego sztucznej antykoncepcji, podczas gdy 68% - nauczania zakazującego aborcji.
Zgodnie z oficjalnymi statystykami Kościoła Katolickiego łączna liczba katolickich małżeństw (-28.4%), chrztów (-19.1%), bierzmowań (-35.3%), a także księży (-26.1%) i sióstr zakonnych (-23.4%) w latach 1996 — 2006 wykazywała ciągłą tendencję spadkową.
Statystyki grupy tradycyjnych katolików "Paix Liturgique" pokazują, że spadek ów jest największy w diecezjach najbardziej „liberalnych” pod względem doktrynalnym, liczby księży i przyszłych święceń. Z uwagi na tragiczny brak powołań do kapłaństwa szacuje się, że ok. jedna trzecia diecezji Kościoła Katolickiego we Francji – z których niektóre są aż tak stare że sięgają początkami II w. — będą musiały do 2025r. ulec zamknięciu lub połączeniu z innymi.
W listopadzie ubiegłego roku "Paix Liturgique" podał, że zaledwie 9 tys. księży posługuje wiernym we Francji. W roku 1990 łączna liczba wyświęconych kapłanów w kraju wynosiła 90. W samym Paryżu było ich dziesięciu, z czego dwóch było przeznaczonych do posługi w miejscowym samodzielnym klasztorze. Siedmiu ma być wyświęconych w tym roku, a czterech w roku 2011.
Liczba kleryków obecnie przygotowujących się do sakramentu kapłaństwa wynosi niecałe 750, z czego ok. stu z nich będzie posługiwać w zakonach, nie zaś diecezjach. Diecezje: Pamiers, Belfort, Agen i Perpignan nie mają ani jednego kleryka. Spadek powołań do kapłaństwa w ocenie grupy sprawi, że w ciągu kolejnych 15 lat co najmniej jedna trzecia diecezji francuskich albo przestanie istnieć albo będzie zmuszona połączyć się z innymi.
Tymczasem w małych oazach tradycji, w których praktykuje się tradycyjną liturgię oraz wykłada tradycyjną doktrynę moralną, francuski katolicyzm kwitnie. Dwa lata temu papież Benedykt wydał dokument „Summorum Pontificum” zezwalając na sprawowanie przedsoborowej Mszy św. po łacinie. Mimo, iż dla frakcji liberalnego skrzydła francuskiego episkopatu zdawała się ona pozostać „zakazanym owocem”, stary obrzęd, zwany obecnie formą nadzwyczajną [obrządku łacińskiego] działa jak katalizator wzrostu w tych kilku miejscach, w których został przyjęty przez ordynariuszy.
Według "Paix Liturgique" w roku ubiegłym ponad 14% święceń we Francji przypadało na formę nadzwyczajną obrządku, gdzie 15 francuskich księży zostało wyświęconych do takiej posługi. Blisko 20% kleryków (160) to przyszli księża tradycyjni. Grupa zauważa, że jeżeli obecne tendencje się utrzymają, to za parę lat ponad jedna czwarta wszystkich francuskich kleryków będzie studiować, by posługiwać w nadzwyczajnej formie obrządku — obrządku, który rzecz jasna przeciwstawia się „liberalizmowi” doktrynalnemu i moralnemu.
Według badania CSA z września 2008r. jedna trzecia praktykujących katolików we Francji wyraziła chęć uczestnictwa w tradycyjnej Mszy św., jeżeli będzie ona dostępna.
We wrześniu abp Dominique Rey z położonej na południu diecezji Fréjus-Toulon wyświęcił dwóch kapłanów do posługi w swojej diecezji w obrządku zwanym obecnie „formą nadzwyczajną”.
Krok ten, choć okupiony ostrą krytyką wielu liberałów kościoła we Francji, a także wyświęcenie w czerwcu 14 księży i 11 diakonów w nowszej formie obrządku zwanej „Novus Ordo” jest dowodem na to, że obie formy mogą swobodnie współistnieć.
"Paix Liturgique" podaje, że diecezja Fréjus-Toulon ma ok. 80 kleryków w jedynym seminarium na świecie, które szkoli księży w obu formach obrządku — przedsoborowej i nowszej.
W lipcu "Paix Liturgique" odnotował istotny wzrost uczestnictwa we Mszy św. na terenach, na których zezwolono na sprawowanie starszej formy obrządku. Oprócz istniejących 132 „autoryzowanych” miejsc kultu oraz 184, w których posługują księża z Bractwa Kapłańskiego Świętego Piusa X o nieuregulowanym statusie kanonicznym, pojawiło się dodatkowo 72 nowych kaplic i kościołów, w których zezwolono na jej sprawowanie. Oznacza to wzrost z 55% na przestrzeni dwóch lat wobec 2-5%-go wzrostu w latach 1988—2007.
Jeszcze większą niespodzianką okazała się gwałtownie rosnąca liczba wniosków z prośbą o możliwość sprawowania liturgii w nadzwyczajnej formie obrządku składana przez świeckich wiernych w diecezjach. "Paix Liturgique" odnotował, że ponad 350 francuskich rodzin katolickich wniosło o sprawowanie starej liturgii w diecezjach na terenie całego kraju, a do tego powstało ponad 600 grup propagujących starszą formę obrządku i zwróciło się o nią nieformalnie, prosząc swoich proboszczów.

Tłum. Anna Kaźmierczak

środa, 13 stycznia 2010

Ks. Guido Marini: Wprowadzenie do Ducha Liturgii

Za portalem NLM, mamy przyjemność przedstawić Państwu przemówienie ceremoniarza papieskiego, Mons. Guido Mariniego wygłoszone w środę 6 stycznia 2010r. w Rzymie, na konferencji dla kapłanów nt. Roku Kapłańskiego, zorganizowanej przez Konfraternię Duchowieństwa Katolickiego oraz Australijską Konfraternię Duchowieństwa Katolickiego.

Proponuję skupić się na kilku tematach związanych z duchem liturgii i zastanowić się nad nimi wraz z wami; zamierzam poruszyć temat, który wymaga dość obszernego omówienia z mojej strony. Nie tylko dlatego, że mówienie o duchu liturgii jest wymagającym i złożonym zadaniem, lecz również dlatego, że wielu prominentnych znawców teologii i liturgii napisało już wiele ważnych dzieł w tym przedmiocie. Mam na myśli dwie osoby: Romano Guardiniego oraz Józefa kard. Ratzingera.

Z drugiej strony, temat ducha liturgii staje się sprawą coraz bardziej palącą, zwłaszcza dla nas, piastujących urząd świętego kapłaństwa. Nadto, istnieje nagląca potrzeba potwierdzenia „prawdziwego” ducha liturgii, takiego jaki jest obecny w nieprzerwanej tradycji Kościoła, oraz potwierdzonego, w ciągłości z przeszłością, w najnowszym nauczaniu magisterialnym — począwszy od Soboru Watykańskiego II aż po obecny pontyfikat. Celowo użyłem tu słowa „ciągłość”, słowa ogromnie drogiego obecnemu Ojcu Świętemu. To on uczynił je jedynym autorytatywnym kryterium, wedle którego można właściwie interpretować życie Kościoła, a bliżej — dokumenty soborowe, w tym wszystkie proponowane reformy w nich zawarte. Jakże mogłoby być inaczej? Czy można rzeczywiście mówić o Kościele przeszłości oraz Kościele przyszłości, tak jak gdyby nastąpiło pewne historyczne zerwanie w organizmie Kościoła? Czy ktoś może powiedzieć, że Oblubienica Chrystusa żyła bez asystencji Ducha Świętego w danym okresie w przeszłości, po to by wymazać jej pamięć i celowo o niej zapomnieć?

Niemniej czasami odnosi się wrażenie, że pewne jednostki są prawdziwie stronnicze w swoim sposobie myślenia, słusznie określanym jako ideologia, lub raczej jako przyjęte z góry pojęcie zastosowane do historii Kościoła, niemające nic wspólnego z prawdziwą wiarą.

Przykładem wytworu owej błędnej teologii jest ciągłe dzielenie Kościoła na przedsoborowy i posoborowy. Owszem, tego typu przemawianie można uznać za zasadne, lecz jedynie pod warunkiem, że nie mówimy o dwóch Kościołach: jednym – przedsoborowym, który nie ma już nic więcej do powiedzenia ani do zaoferowania z racji „powstania nowego”, drugim zaś — posoborowym, nowej rzeczywistości będącej wytworem Soboru [Watykańskiego II], oraz, wedle jego domniemanego ducha, w zerwaniu z przeszłością. Tego typu stwierdzenie, a co więcej, rozumowanie, nie może być naszym własnym tokiem myślenia. Nie dość, że jest ono błędne, to do tego przedawnione, być może możliwe do zrozumienia z historycznego punktu widzenia, niemniej związane z już zamkniętym okresem w życiu Kościoła.

Czy omówione dotąd zagadnienia dotyczące „ciągłości” mają coś wspólnego z przedmiotem, którym mieliśmy się zająć na tym wykładzie? W zupełności. Prawdziwy duch liturgii nie znosi gwałtowności, pomijając wszelkie polemiki dotyczące bliskiej czy odległej przeszłości. Liturgia nie może być polem konfliktu pomiędzy tymi, którzy znajdują dobro wyłącznie w przeszłości, a tymi, którzy, przeciwnie, prawie zawsze znajdują w niej zło. Jedynym podejściem, pozwalającym na zdobycie prawdziwego ducha liturgii, z radością i prawdziwą duchową lubością, jest uznanie zarówno teraźniejszej jak i przeszłej liturgii Kościoła za jedno patrymonium w ciągłym rozwoju. Zatem duch, którego musimy otrzymać od Kościoła, nie jest naszym dziełem. Duch, dodam, który prowadzi do sedna liturgii bądź, bardziej precyzyjnie, modlitwy zainspirowanej i prowadzonej przez Ducha Świętego, w którym Chrystus pozostaje obecny dla nas dziś, by rozbłysnąć w naszym życiu. Duch liturgii jest prawdziwie liturgią Ducha Świętego.

Nie będę próbował dotrzeć do samego dna proponowanego tematu, ani też poruszać wszystkich różnorakich aspektów niezbędnych do dogłębnego rozumienia zagadnienia. Ograniczę się więc do omówienia jedynie kilku elementów niezbędnych w liturgii, a konkretnie sprawowania Eucharystii, tak jak zaleca Kościół, oraz w sposób w który nauczyłem się zgłębiać swoją wiedzę o nich przez ostatnie dwa lata w służbie Ojca Świętego, Benedykta XVI. Papież jest prawdziwym mistrzem ducha liturgii, czy to w nauczaniu czy przykładzie dawanym w czasie sprawowania świętych obrzędów.

Jeżeli w czasie refleksji nad sednem liturgii podejmę temat niektórych zachowań, które, moim zdaniem, nie znajdują się zupełnej harmonii z prawdziwym duchem liturgii, to tylko po to, by przez ten skromny wkład duch ów jeszcze bardziej jaśniał w całej pełni piękna i prawdy.


1. Święta Liturgia, wielki dar Stwórcy dla Kościoła.

Wszyscy wiemy w jaki sposób Sobór Watykański II poświęcił całość swego pierwszego dokumentu liturgii: konstytucję Sacrosanctum Concilium. Określono ją mianem Konstytucji o Liturgii Świętej.

Pragnę podkreślić słowo „święta” w zastosowaniu w liturgii, z uwagi na jego wagę. Przecież właśnie w ten sposób Ojcowie Soborowi zamierzali umocnić sakralny wymiar liturgii.

Co, zatem, rozumiemy pod pojęciem liturgii świętej? Kościół Wschodni w tym przypadku mówi o jej boskim wymiarze, czy też, dokładniej, o wymiarze który nie został pozostawiony ludzkiej dowolności, gdyż jest darem niebios. Innymi słowy odnosi się do tajemnicy zbawienia w Chrystusie, powierzonej Kościołowi, by ów udzielał go zawsze i wszędzie za pośrednictwem obiektywnej natury obrzędów liturgicznych i sakramentalnych. Owa rzeczywistość nas przewyższa, ma być przyjmowana jako dar i ma nas przemieniać. Sobór Watykański II potwierdza: “... Dlatego każdy obchód liturgiczny, jako dzieło Chrystusa - Kapłana i Jego Ciała, czyli Kościoła, jest czynnością w najwyższym stopniu świętą...” (SC n.7)

Z tej perspektywy nietrudno jest zrozumieć, jak dalece pewne zachowania odbiegają od prawdziwego ducha liturgii. Rzeczywistość pokazuje, że niektóre jednostki, pod pretekstem błędnie pojmowanej pomysłowości, wprowadziły zamęt w liturgii Kościoła na różne sposoby, w imię dostosowania do miejscowej sytuacji oraz potrzeb wiernych, w ten sposób przywłaszczając sobie prawo do usuwania, dodawania oraz modyfikowania [elementów] obrzędu liturgicznego w pogoni za subiektywizmem i emocjami. Za tę sytuację my kapłani jesteśmy w dużym stopniu odpowiedzialni.

Z tejże przyczyny, już w 2001 roku, ówczesny kardynał Ratzinger zauważył: “W każdym razie, potrzebujemy nowej świadomości liturgicznej - aby zniknął ten konstrukcyjny duch. Sprawy zaszły tak daleko, że kręgi liturgiczne majstrują dla siebie liturgię niedzielną. Rzecz, którą się nam tu oferuje, z pewnością jest produktem paru bystrych, sprawnych ludzi, którzy sobie coś wykoncypowali. Ale nie znajduję w nim już sacrum, które mnie sobą obdarza, lecz sprawność kilku ludzi. I widzę, że nie tego szukałem. Że to za mało - i nie z tej półki. Dzisiaj najważniejsze jest, abyśmy znów poczuli szacunek dla liturgii, którą nikt nie ma prawa manipulować. Abyśmy znów nauczyli sieją widzieć jako żywo rosnący twór i jako dar, poprzez który uczestniczymy w liturgii niebiańskiej. Abyśmy w liturgii nie szukali naszej samorealizacji, lecz należącego do nas daru. Po pierwsze, musi zniknąć to osobliwe czy samowolne konstruowanie, musi się przebudzić wewnętrzny zmysł sacrum.” (za: „Bóg i świat”; Wydawnictwo Znak, 2005)

Zatem, aby poświadczyć, że liturgia jest święta, należy przyjąć, że liturgia nie jest uzależniona od sporadycznych modyfikacji oraz pomysłów jednostki bądź grupy. Liturgia nie jest zamkniętym kręgiem, w którym chcemy się nawzajem spotkać, wesprzeć, poczuć propagatorami jakiejś uroczystości. Liturgia jest wezwaniem Stwórcy do ludu, by ten znalazł się w Jego obecności; jest zapowiedzią przyjścia Boga do nas; jest spotkaniem Boga na tym świecie.

Przewiduje się możliwość pewnej adaptacji do szczególnej miejscowej sytuacji — i słusznie. Sam Mszał wskazuje sekcje, które można dostosować, ale tylko te, a nie inne. Przyczyna jest ważna i należy ją ponownie przywołać: liturgia jest darem, który nas przewyższa, a drogocenny skarb przekazywany przez starą jak świat modlitwę Kościoła, miejscem, w którym wiara odnalazła swą formę w czasie i wyraz w modlitwie. Nie jest na dana po to, by ją podporządkowywać osobistej interpretacji, lecz jest nam dana po to, by być w pełni do dyspozycji wszystkich, wczoraj, dziś i też jutro. „Również w naszych czasach” — napisał śp. papież Jan Paweł II w swojej encyklice Ecclesia de Eucharistia, — „posłuszeństwo normom liturgicznym powinno być na nowo odkryte i docenione jako odbicie i świadectwo Kościoła jednego i powszechnego, uobecnionego w każdej celebracji Eucharystii.” (n. 52)

W znakomitej encyklice Mediator Dei, na którą nader często powołuje się Konstytucja o Liturgii Świętej, papież Pius XII określa liturgię jako “... kult całego Mistycznego Ciała: Głowy i członków.” (n. 20) Jak gdyby miał rzec, że między innymi, w liturgii Kościół „oficjalnie” identyfikuje się w tajemnicy swojej jedności z Chrystusem jako oblubieńcem, i w którym się „oficjalnie” objawia. Jakimż szaleństwem jest przywłaszczanie sobie prawa do subiektywnych zmian świętych znaków, wypracowanych przez czas, przez które Kościół mówi o sobie, swojej tożsamości i wierze!

Ludowi Bożemu przysługuje prawo, którego nigdy nie wolno ignorować, z mocy którego, wszyscy mają mieć dostęp do rzeczy, niebędących jedynie wytworem ludzkim, lecz boskim, ponieważ jest ono dzieło Boga i zbawiennym źródłem nowego życia.

Pragnę zatrzymać się przez moment nad tym zagadnieniem, które, zaręczam, jest bardzo drogie Ojcu Świętemu. Podzielę się z wami fragmentem adhortacji apostolskiej Jego Świątobliwości Benedykta XVI Sacramentum Caritatis, napisanej po synodzie o Świętej Eucharystii. „Podkreślając znaczenie ars celebrandi,” — pisze Ojciec Święty — „zwraca się uwagę na ważność norm liturgicznych... Celebracja liturgiczna przynosi pożytek tam, gdzie kapłani oraz odpowiedzialni za duszpasterstwo liturgiczne starają się, by obowiązujące księgi liturgiczne i stosowne normy były znane... Zakłada się, że we wspólnotach kościelnych są one znane i szanowane, choć bywa, że tak nie jest. W rzeczywistości są to teksty, w których są zawarte bogactwa chroniące i wyrażające wiarę oraz drogę Ludu Bożego w ciągu dwóch tysięcy lat jego historii.” (n. 40)

2. Orientacja modlitw liturgicznych.

Oprócz zmian, które przez lata cechowały architekturę kościołów i miejsc sprawowania liturgii, jedno zawsze było jasne w chrześcijańskiej wspólnocie, niemalże po dziś dzień. Mówię tu o modlitwie zwróconej ku wschodowi, tradycji sięgającej wczesnych wieków chrześcijaństwa.

Co więc oznacza „modlitwa zwrócona ku wschodowi”? Odnosi się do orientacji modlącego się serca ku Chrystusowi, od którego przychodzi zbawienie i ku któremu jest ona kierowana od zarania dziejów po koniec czasów. Słońce, będące symbolem Chrystusa, światła wschodzącego na wschodzie, tam właśnie się pojawia. Na myśl przychodzi mesjanistyczny wyjątek z kantyka Benedictus: “Dzięki serdecznej litości naszego Boga; * Nawiedziło nas z wysoka Wschodzące Słońce”

Wysoce wiarygodne niedawno przeprowadzone badania skutecznie udowodniły, że w każdej epoce przeszłości wspólnota chrześcijańska znajdywała sposób na wyrażanie, nawet poprzez zewnętrzne i widzialne znaki liturgiczne, tej fundamentalnej orientacji dla życia wiary. Stąd mamy kościoły z absydą skierowaną ku wschodowi. W braku możliwości takiej konstrukcji Kościół stawiał Krucyfiks na ołtarzu, na którym każdy mógł skupić wzrok. W tym duchu dekorowano więc za pomocą przepięknych wizerunków Chrystusa Pana wiele absyd. Wszyscy mogli swobodnie kontemplować owe wizerunki w czasie sprawowania liturgii eucharystycznej.

Bez uciekania się do szczegółowej analizy historycznej rozwoju sztuki chrześcijańskiej, pragniemy potwierdzić, że modlitwa ku wschodowi, a konkretnie, ku Bogu, jest charakterystycznym wyrazem prawdziwego ducha liturgii. To właśnie z tej przyczyny mamy skierować nasze serca ku Bogu w czasie liturgii eucharystycznej, jak przypomina nam wstępny dialog do prefacji. Sursum corda — „W górę serca,” — woła kapłan, my zaś odpowiadamy — Habemus ad Dominum — „Wznosimy je do Pana.” Zatem jeżeli na wspólnej modlitwie taką orientację należy zawsze przyjąć wewnętrznie, jej uzewnętrznienie za pomocą znaków winno być też możliwe. A prawdziwy znak zewnętrzny winien być uzewnętrzniany poprzez odpowiednie nastawienie duchowe.

Stąd wypływa źródło inicjatywy wysuniętej przez ówczesnego kardynała Ratzingera i obecnie realizowanej w czasie jego pontyfikatu, by postawić Krucyfiks na środku ołtarza, tak aby wszyscy obecni na sprawowanej liturgii mogli patrzeć na Boga, a tym samym skierować ku Niemu modlitwy i serca. Posłuchajmy słów Jego Świątobliwości Benedykta XVI, który w przedmowie do swojej pierwszej książki ze zbioru Dzieł Wszystkich poświęconych liturgii, pisze tak: “Pomysł, że kapłan i lud w modlitwie powinni wzajemnie na siebie patrzeć, zrodził się dopiero w chrześcijaństwie nowoczesnym i jest kompletnie obcy chrześcijaństwu antycznemu. Jest oczywiste, że kapłan i lud nie modlą się zwróceni ku sobie nawzajem, ale w kierunku jedynego Pana. Tak więc patrzą podczas modlitwy w tym samym kierunku: albo w kierunku Wschodu jako kosmicznego symbolu Pana, który przychodzi, albo, gdzie to jest niemożliwe, w kierunku obrazu przedstawiającego Chrystusa w absydzie, bądź w kierunku krzyża lub po prostu w kierunku nieba, tak jak to Pan uczynił w arcykapłańskiej modlitwie w ów wieczór przed swoją męką (J 17, 1). Tymczasem na szczęście coraz bardziej uskutecznia się propozycja, którą podsunąłem na końcu rozdziału odnośnie tej kwestii zawartej w moim dziele: mianowicie nie iść w stronę nowych transformacji, ale po prostu umiejscowić krzyż na środku ołtarza, na który mogą patrzeć razem kapłan i wierni, aby w ten sposób pozwolić się prowadzić w kierunku Pana, do którego wszyscy się modlimy.” (tłum. NRL).

Nie twierdźmy, więc, że wizerunek Ukrzyżowanego zasłania wiernym widok kapłana, bo przecież w tym momencie sprawowania liturgii nie mają oni patrzeć na celebransa! Mają skierować oczy ku Bogu! Podobnie, celebrans powinien kierować się ku Bogu. Krucyfiks nie zasłania nam widoku — wprost przeciwnie poszerza nam horyzonty, byśmy mogli ujrzeć świat Boga; krucyfiks przywodzi nas ku medytacji misterium; wprowadza nas do niebios, skąd przychodzi jedyne światło zdolne do nadania sensu życiu na ziemi. Prawdziwie ośleplibyśmy i nasze oczy pozostałyby zasłonięte, gdyby miały być utkwione w rzeczach przedstawiających jedynie człowieka i jego dzieła.

W ten sposób można zrozumieć, dlaczego wciąż możliwe jest sprawowanie Mszy św. na starych ołtarzach, gdy szczególne elementy architektoniczne i artystyczne wystroju naszych kościołów przemawiałyby za tym. Również tutaj Ojciec Święty daje nam przykład, odprawiając Eucharystię na starym ołtarzu Kaplicy Sykstyńskiej w święto Chrztu Pańskiego.

W naszych czasach wyrażenie „odprawianie [Mszy] przodem do ludzi” weszło do codziennego słownika na dobre. Jeżeli intencją jednostki jest użycie go do opisania pozycji kapłana, który z uwagi na usytuowanie ołtarza stoi przodem do wiernych, to użycie tego wyrażenia jest możliwe do przyjęcia. Jeżeli, natomiast, ma się na myśli wyrażenie teologicznego twierdzenia, wyrażenie to byłoby kategorycznie nie do przyjęcia. W sensie teologicznym Msza św. z zasady jest zawsze kierowana ku Bogu przez Chrystusa Pana naszego, i rażącym błędem jawi się wyobrażenie, że główną orientacją ofiarnego actio są wierni. Orientacja ta polegająca na skierowaniu się ku Bogu musi ożywiać wewnętrzne uczestnictwo człowieka w czasie sprawowania liturgii. Podobnie, równie ważne jest, aby owa orientacja była widoczna w znakach liturgicznych.


3. Adoracja i jedność z Bogiem.

Adoracja jest pełnym podziwu, moglibyśmy nawet rzec — ekstazy — (ponieważ sprawia, że wychodzimy z siebie i naszego małego świata) uznaniem nieskończonej mocy Boga, Jego niepojętego majestatu i miłości bez granic, danej nam darmo mocą Jego wszechmocnej i bacznej władzy. W efekcie adoracja prowadzi ku ponownemu zjednoczeniu człowieka i stworzenia z Bogiem, do porzucenia stanu oddzielenia, pozornej autonomii, i zatracenia siebie, co jest dodatkowo jedynym sposobem odzyskania siebie.

Przed niewysłowionym pięknem Bożej miłości, przyjmującym kształt w misterium Wcielonego Słowa, które dla nas umarło i zmartwychwstało i które przejawia się sakramentalnie w liturgii, nie pozostaje nam nic innego poza pozostaniem w stanie adoracji. “Wydarzenie paschalne i Eucharystia, która je uobecnia przez wieki, mają niezmierzoną « pojemność,” — potwierdza papież Jan Paweł II w encyklice Ecclesia de Eucharistia — “Obejmują niejako całą historię, ku której skierowana jest łaska Odkupienia. To zdumienie winno zawsze odżywać w Kościele zgromadzonym na sprawowaniu Eucharystii.” (n.5)

Dominus meus et Deus meus — Pan mój i Bóg mój” – uczono nas szeptać od dzieciństwa w chwili konsekracji. W ten sposób, mówiąc słowami św. Tomasza apostoła, jesteśmy prowadzeni ku adoracji Boga uobecnionego pod żywymi postaciami Eucharystii, jednocząc się z Nim i uznając Go za nasze wszystko. Odtąd, odnajdując właściwy porządek rzeczy, będący podstawowym kryterium tego jak należy żyć i umierać, można na nowo podjąć codzienny trud.

Tu więc tkwi przyczyna, dlaczego wszystkie elementy aktu liturgicznego: szlachetność, piękno i harmonia znaku zewnętrznego muszą usposabiać nas do adoracji i jedności z Bogiem: obejmują one muzykę, śpiew, momenty ciszy, sposób głoszenia Słowa Bożego oraz sposób modlitwy, gesty, szaty liturgiczne, naczynia i sprzęty liturgiczne, a także sakralną budowlę jako całość. To właśnie z tej perspektywy należy postrzegać decyzję Jego Świątobliwości Benedykta XVI, który, począwszy od uroczystości Bożego Ciała w ubiegłym roku zaczął udzielać Komunii św. klęczącym wiernym prosto na język. Dając taki przykład, Ojciec Święty zaprasza nas do uzewnętrznienia właściwej postawy adoracji przed wielkością tajemnicy obecności Pana naszego Jezusa Chrystusa w Eucharystii. Postawa adoracji wobec przyjmowania Eucharystii, którą tym bardziej należy rozbudzać, w pozostałych dozwolonych obecnie formach.

Pragnę jeszcze raz przytoczyć inny wyjątek z posynodalnej adhortacji Sacramentum Caritatis: „W początkach reformy liturgicznej wewnętrzny związek pomiędzy Mszą św. a adoracją nie był niekiedy postrzegany wystarczająco jasno. Powszechne wówczas zarzuty miały swe źródło w założeniu, że Chleb eucharystyczny miał być nam dany nie dla kontemplacji, ale do pożywania. W rzeczywistości, w świetle doświadczenia modlitwy Kościoła, okazuje się, że takie przeciwstawienie jest pozbawione jakiegokolwiek fundamentu. Już św. Augustyn powiedział: „nemo autem illam carnem manducat, nisi prius adoraverit;(…) peccemus non adorando – Niech nikt nie spożywa tego Ciała, jeśli Go najpierw nie adorował; (…) grzeszylibyśmy, gdybyśmy Go nie adorowali.’ W Eucharystii naprawdę Syn Boży wychodzi nam naprzeciw i pragnie się z nami zjednoczyć; adoracja eucharystyczna nie jest niczym innym jak tylko oczywistym rozwinięciem celebracji eucharystycznej, która sama w sobie jest największym aktem adoracji Kościoła. Przyjęcie Eucharystii oznacza postawę adoracji wobec Tego, którego przyjmujemy. Właśnie dlatego i tylko dlatego stajemy się jedno z Nim i w pewien sposób kosztujemy zadatku piękna liturgii niebieskiej.” (n.66)

Sądzę, że, między innymi, poniższy fragment z tekstu, który właśnie przeczytałem, nie powinien ujść uwadze: „[Celebracja eucharystyczna] sama w sobie jest największym aktem adoracji Kościoła.” Dzięki Eucharystii Jego Świątobliwość Benedykt XVI mówi ponownie: „Obraz zaślubin Boga z Izraelem staje się rzeczywistością w sposób wcześniej niepojęty: to, co było przebywaniem przed Bogiem, teraz, poprzez udział w ofierze Jezusa, uczestnictwo w Jego Ciele i Jego Krwi, staje się zjednoczeniem.” (Deus Caritas est, n.13). Z tej przyczyny, wszystko w liturgii, a konkretniej w liturgii eucharystycznej, musi prowadzić ku adoracji, wszystko w rozgrywającym się obrzędzie musi pomagać człowiekowi w wejściu w adorację Boga przez Kościół.

Uznanie liturgii za przestrzeń adoracji dla jedności z Bogiem nie oznacza bynajmniej utraty wymiaru wspólnotowego celebracji ani też zapomnienia o konieczności miłości bliźniego. Wprost przeciwnie, jedynie przez przywrócenie adoracji Boga w Chrystusie, które przyjmuje kształt w akcie liturgicznym, powstanie prawdziwa braterska komunia i nowa miłość, zależna od zdolności do heroicznego podziwu i działania, którą naszym biednym sercom może dać jedynie Bóg. Uczą nas tego i przypominają nam o tym drogi życia świętych. „Zjednoczenie z Chrystusem jest jednocześnie zjednoczeniem z wszystkimi, którym On się daje. Nie mogę mieć Chrystusa tylko dla siebie samego; mogę do Niego należeć tylko w jedności z wszystkimi, którzy już stali się lub staną się Jego. Komunia wyprowadza mnie z koncentracji na sobie samym i kieruje ku Niemu, a przez to jednocześnie, ku jedności z wszystkimi chrześcijanami.” (Deus caritas est, n. 14)

4. Czynne uczestnictwo.

Ci, którzy sprawowali akt liturgiczny i żyli nim poprzez czynne uczestnictwo to właśnie święci. Świętość pokazana przykładem ich życia jest najpiękniejszym świadectwem prawdziwie czynnego uczestnictwa w liturgii Kościoła.

Słusznie zatem i dzięki Opatrzności Bożej Sobór Watykański II kładł tak wielki nacisk na konieczność propagowania prawdziwego uczestnictwa wiernych w sprawowaniu świętych tajemnic, jednocześnie przypominając Kościołowi o powszechnym powołaniu do świętości. Ta autorytatywna instrukcja soborowa została potwierdzona i ponownie zaproponowana przez kolejne sterty dokumentów magisterium aż do dziś.

Niemniej nie zawsze właściwie pojmowano koncepcję „czynnego uczestnictwa” w Eucharystii zgodnie z nauczaniem Kościoła i nawoływaniem wiernych do życia nią. Gwoli pewności, czynne uczestnictwo ma miejsce wówczas, gdy w czasie sprawowania liturgii każdy pełni swoją właściwą służbę; czynne uczestnictwo ma również miejsce wtedy, gdy lepiej pojmuje się słowo Boże w czasie jego słuchania lub odmawiania modlitw; czynne uczestnictwo ma też miejsce wtedy, gdy dana dusza jednoczy swój własny głos z głosem innych w śpiewaniu pieśni....Wszystko to jednak nie oznaczałoby prawdziwie czynnego uczestnictwa, gdyby nie prowadziło do adoracji tajemnicy zbawienia w Chrystusie Jezusie Panu naszym, który dla nas umarł i zmartwychwstał. Dzieje się tak dlatego, że tylko wtedy gdy dusza adorująca misterium, przyjmująca je do swojego życia, pokazuje, że rozumie sprawowane tajemnice i prawdziwie uczestniczy w łasce aktu liturgicznego.

Na potwierdzenie i poparcie powyższych stwierdzeń, wysłuchajmy ponownie słów fragmentu koronnego studium ówczesnego kard. Ratzingera pt. „Duch liturgii”:, „Do czego więc sprowadza się czynne uczestnictwo? Co mamy czynić? Niestety pojęcie to zostało prędko błędnie zrozumiane jako coś zewnętrznego, pociągającego za sobą potrzebę ogólnego działania, jak gdyby możliwie najwięcej ludzi i możliwie najczęściej powinno w sposób widoczny angażować się w akcję. Niemniej „uczestnictwo” odnosi się do głównej akcji, w której każdy ma swoją „działkę”… Pod pojęciem actio liturgicznego źródła podają modlitwę eucharystyczną. Prawdziwą akcją liturgiczną, aktem liturgicznym, jest oratio....Owo oratio — modlitwa eucharystyczna, Kanon Ordo Missae — jest czymś więcej niż mowa; to actio w najwyższym znaczeniu tego słowa.” (str. 171-2) Chrystus uobecnia się w całym Swoim zbawczym dziele i z tej przyczyny ludzkie actio schodzi na dalszy plan, dając miejsce boskiemu actio, dziełu Boga.

W tenże sposób akcja mająca miejsce w liturgii jest akcją Samego Boga, Jego zbawczego dzieła w Chrystusie, w którym uczestniczymy. Na tym między innymi polega prawdziwa nowość chrześcijańskiej liturgii w odniesieniu do każdego innego aktu kultu: oto działa Sam Bóg i dokonuje tego co najważniejsze, a człowiek wezwany do otwarcia się na działanie Boga, ma ulec przemianie. W konsekwencji najważniejszym aspektem czynnego uczestnictwa jest przezwyciężenie różnicy pomiędzy aktem Boga a naszym, abyśmy mogli stać się jednym z Chrystusem. Stąd, mogę podkreślić, nie jesteśmy w stanie uczestniczyć w tym co powiedziałem do tej pory, bez adoracji. Wsłuchajmy się w inny fragment z Konstytucji Sacrosanctum Concilium: „Kościół zatem bardzo się troszczy o to, aby chrześcijanie w tym misterium wiary nie uczestniczyli jak obcy lub milczący widzowie, lecz aby przez obrzędy i modlitwy misterium to dobrze rozumieli, w świętej czynności brali udział świadomie, pobożnie i czynnie, byli kształtowani przez słowo Boże, posilali się przy stole Ciała Pańskiego i składali Bogu dziękczynienie; aby ofiarując niepokalaną Hostię nie tylko przez ręce kapłana, lecz także razem z nim, uczyli się ofiarowywać samych siebie i za pośrednictwem Chrystusa z każdym dniem doskonalili się w zjednoczeniu z Bogiem i wzajemnie ze sobą, aby ostatecznie Bóg był wszystkim we wszystkich.” (n. 48)

W porównaniu do powyższego, wszystko inne schodzi na drugi plan. Mówię tu w szczególności o zewnętrznych działaniach, choć ważnych i koniecznych i przewidzianych głównie w czasie liturgii słowa. Mówię o zewnętrznych działaniach dlatego, że jeżeli staną się one głównym aspektem a liturgia zostanie umniejszona do aktu generycznego, wówczas prawdziwy duch liturgii będzie błędnie pojmowany. Zatem prawdziwa edukacja w przedmiocie liturgii nie może polegać po prostu na uczeniu się i praktykowaniu działań zewnętrznych, lecz na wprowadzaniu do fundamentalnego działania, będącego własnym działaniem Boga, paschalnego misterium Chrystusa, któremu musimy pozwolić na spotkanie, zaangażowanie i przemienienie nas. Nie mylmy wykonywania zewnętrznych gestów z prawdziwym zaangażowaniem ciał w akcie liturgicznym. Bez uszczerbku dla znaczenia i ważności działania zewnętrznego, towarzyszącego działaniu wewnętrznemu, liturgia wymaga od ludzkiego ciała o wiele więcej. Wymaga zupełnego i nowego wysiłku w codziennym ziemskim życiu. To jest właśnie to, co Ojciec Święty, Benedykt XVI zowie „Spójnością eucharystyczną”. Należycie rzecz ujmując, właściwa i wierna realizacja takiej spójności jest najprawdziwszym wyrazem uczestnictwa, nawet cielesnego, w akcie liturgicznym, zbawczym działaniu Chrystusa.

Pragnę głębiej omówić tę sprawę. Czy jesteśmy zupełnie pewni, że propagowanie czynnego uczestnictwa polega na umożliwienia zrozumienia wszystkiego od razu? Czyż nie jest tak, że wejście w tajemnicę Boga można ułatwić, i, czasem nawet połączyć z tym, co dotyka przede wszystkim zmysłów serca? Czyż nie jest często tak, że niewspółmiernie większe pole daje się pustej i banalnej mowie, zapominając że zarówno dialog jak i cisza, wspólny śpiew i muzyka chorałowa, obrazy, symbole, gesty mają swe miejsce w liturgii? Czyż łacina, chorał gregoriański i polifonia sakralna nie są częścią wielorakiego języka, prowadzącego nas do sedna misterium?


5. Muzyka sakralna lub liturgiczna.

Bez wątpienia w przedmiocie prawdziwego wejścia w ducha liturgii nie możemy przemilczeć muzyki sakralnej lub liturgicznej.

Ograniczę się tu do krótkiej refleksji bez odbiegania od tematu. Można by się zastanawiać, dlaczego Kościół poprzez swoje dokumenty, nieco starsze lub nowsze, nalega na wskazanie pewnego rodzaju muzyki i śpiewu jako wyjątkowo harmonizujących z celebracją liturgiczną. Już w czasie Soboru Trydenckiego Kościół interweniował w kulturalny konflikt owych czasów, przywracając normy wedle których muzyka zgodna z sakralnym tekstem miała pierwszorzędne znaczenie, ograniczając użycie instrumentów i jasno rozgraniczając muzykę sakralną i świecką. Nadto, muzyki sakralnej nigdy nie należy pojmować jako czysto subiektywnego wyrazu. Jest ona zakorzeniona w biblijnych lub tradycyjnych tekstach, które mają być śpiewane w czasie celebracji. Nieco bliżej naszych czasów, św. Pius X dokonał analogicznej interwencji w celu usunięcia śpiewu operowego z liturgii i wskazania na chorał gregoriański i polifonię z okresu reformacji katolickiej jako normy muzyki wyróżnionej spośród ogólnie pojmowanej muzyki religijnej. Sobór Watykański II potwierdził tę samą normę, i tak też stanowią nowsze dokumenty magisterium.

Dlaczego Kościół nalega na proponowanie pewnych form jako typowych dla muzyki sakralnej i liturgicznej, które wyróżniają je spośród wszystkich pozostałych form? Dlaczego chorał gregoriański i klasyczna polifonia sakralna okazują się formami do naśladowania, w świetle których muzyka liturgiczna a nawet popularna winna być tworzona dziś?

Odpowiedź leży dokładnie w tym, co próbujemy potwierdzić w duchu liturgii. Chodzi o te formy muzyki, w ich świętości, dobru, i uniwersalności, które przekładają się na nuty, linie melodyczne i śpiew prawdziwego ducha liturgii: poprzez prowadzenie ku adoracji sprawowanego misterium, rozbudzanie prawdziwego i pełnego uczestnictwa, pomoc słuchaczowi w pojmowaniu sacrum, a co za tym idzie fundamentalnego prymatu Boga działającego w Chrystusie, i wreszcie zezwolenie na rozwój muzyczny zakorzeniony w życiu Kościoła i kontemplacji jego misterium.

Pozwolę sobie po raz ostatni zacytować ówczesnego kard. Ratzingera: “Gandhi wskazuje na trzy różne obszary bytowania istot żywych. W morzu żyją ryby, które milczą. Zwierzęta na ziemi krzyczą, ptaki zaś, których przestrzenią życia jest powietrze i niebo – śpiewają. Morzu właściwe jest milczenie, ziemi krzyk, niebu śpiew. Człowiek natomiast ma udział we wszystkich trzech obszarach. Nosi w sobie głębię morza, ciężar ziemi i wysokość nieba, i dlatego właściwe są człowiekowi wszystkie trzy sposoby bytowania: milczenie, krzyk i śpiew. Dzisiaj – chcę dodać – widać, że pozbawionemu transcendencji człowiekowi pozostaje tylko krzyk, bo chce być wyłącznie ziemią [...]. Prawdziwa liturgia, liturgia społeczności świętych, przywraca mu Całość. Uczy go na powrót milczenia i śpiewu przez to, że otwiera mu głębie morza, uczy go latać w przestworzach bytowania anielskiego [...]. Owszem, moglibyśmy powiedzieć śmiało i na odwrót: prawdziwą liturgię rozpoznaje się po tym, że uwalnia nas od powszedniej aktywności i przywraca na powrót głębię i wyżyny, ciszę i śpiew. Prawdziwą liturgię poznaje się po tym, że jest kosmiczna, a nie na miarę jakiejś grupy. Ona śpiewa z aniołami. Milczy razem z oczekującą głębią wszechświata. I w ten sposób zbawia ziemię.” (tłum. za: 07/2005 Więź).

Na tym pragnę zakończyć niniejsze omówienie. Od kilku lat w Kościele słyszy się wiele głosów, mówiących o konieczności nowej odnowy liturgicznej — o ruchu w pewien sposób analogicznym do tego, który był podstawą reformy propagowanej przez Sobór Watykański II, zdolnym do prowadzenia reformy reformy, a raczej, poczynienia kroku naprzód w rozumieniu prawdziwego ducha liturgii i jej sprawowania; celem będzie tu kontynuacja owej pomyślnej reformy liturgii, rozpoczętej przez Ojców Soboru, lecz w praktyce nie zawsze będącej właściwym i najszczęśliwszym sposobem realizacji.

Nie ma wątpliwości, że w ramach nowej odnowy liturgicznej my kapłani musimy odzyskać przewodnią rolę. Niech z pomocą Pana naszego Jezusa Chrystusa i Najświętszej Maryi Panny, matki wszystkich kapłanów, dalszy bieg reformy będzie także owocem naszej szczerej miłości do liturgii, w wierności Kościołowi i Ojcu Świętemu.

Tłumaczenie: Anna Kaźmierczak