poniedziałek, 11 kwietnia 2011

eKAI: Spustoszona winnica znów się zazieleni?

W żadnym wypadku nie można dzisiaj mówić o wiośnie, gdyż kryzys, jaki przeżywa od dawna Kościół w Polsce i na świecie, wymaga podjęcia radykalnych środków.

Do takich wniosków doszli uczestnicy konferencji pt. „Czy spustoszona winnica znów się zazieleni? Kryzys Kościoła i drogi wyjścia”. Była to kolejna konferencja z cyklu „Zwróćmy się ku Panu”, zorganizowana przez Instytut Summorum Pontificum (ISP). W spotkaniu, które odbyło się 8 kwietnia w Warszawie II wzięło udział ponad 70 osób z całej Polski i goście-prelegenci z zagranicy.

Spotkanie rozpoczęło się Mszą św. sprawowaną w tradycyjnym obrządku łacińskim, tzw. trydenckim, w kościele Wszystkich Świętych przez ks. Paula Aulagniera z Instytutu Dobrego Pasterza (IBP) we Francji. Jest to stowarzyszenie życia apostolskiego na prawie papieskim, zatwierdzone oficjalnie przez Stolicę Apostolską 8 września 2006.

Otwierając obrady ks. Konstantyn Najmowicz IBP zauważył, że wbrew częstym, obiegowym poglądom, jakoby Kościół w Polsce nie przeżywał takiego kryzysu, jak to się dzieje w Europie Zachodniej, występuje tu wiele niekorzystnych zjawisk. Są to nie tylko spadek praktyk religijnych, powołań kapłańskich i zakonnych i ogólne obniżanie się poziomu sacrum w życiu codziennym, ale także, a może nawet przede wszystkim słabnięcie ducha wiary i postępy laicyzacji w szeregach duchowieństwa i hierarchii.

Mówca zwrócił uwagę na coraz częstsze przypadki wkradania się „ducha światowego” do zakonów i w szeregi duchowieństwa oraz występowania kapłanów ze stanu duchownego. A przecież jesteśmy częścią Kościoła powszechnego ze wszystkimi jego problemami i trudnościami, tym bardziej więc musimy szukać środków zaradczych – podkreślił kapłan.

Również Arkadiusz Robaczewski, prezes ISP, w referacie „Kryzys Kościoła czy wiosna Kościoła – próba diagnozy” wyraził przekonanie, że w żadnym wypadku nie można dzisiaj mówić o wiośnie, gdyż kryzys, jaki przeżywa od dawna Kościół w Polsce i na świecie, wymaga podjęcia radykalnych środków.

Nawiązując do tematu konferencji, zaznaczył, że o „spustoszonej winnicy Pańskiej” jako pierwszy mówił w czasie Soboru Watykańskiego II (1962-65) Dietrich von Hildebrand (1889-1977) – niemiecki filozof i teolog katolicki, nazwany przez Piusa XII „ XX-wiecznym Doktorem Kościoła”. Według von Hildebranda, dokumenty Vaticanum II zawierają wiele przykładów zeświecczenia i błędy, a przyszłość miała potwierdzić słuszność i aktualność poglądów teologa – podkreślił Robaczewski.

Zwrócił następnie uwagę, że o ile wszyscy papieże drugiej połowy XIX wieku i pierwszej połowy XX, z Piusem XII włącznie, mówili o zagrożeniach Kościoła, płynących też od wewnątrz, to od czasów Soboru to poczucie zagrożenia od środka zanikło. „Można to sobie tłumaczyć na trzy sposoby: albo papieże mieli jakieś obsesje na tym punkcie lub byli nie w pełni sprawni umysłowo, co trzeba wykluczyć, albo ci wrogowie wewnętrzni nagle znikli po Vaticanum II, co też jest raczej mało realne, albo stali się większością w Kościele i to jest najbardziej prawdopodobne” – stwierdził mówca.

Zaznaczył, że dziś jesteśmy świadkami swoistego pochodu tryumfalizmu nowych modernistów w Kościele, który wspomniany von Hildebrand nazwał wcześniej „letargiem strażników”, mających czuwać nad czystością wiary. Chodzi przede wszystkim o biskupów i księży, a odbija się to na formacji kleryków, którzy często wychodzą z seminariów niedostatecznie przygotowani duchowo i teologicznie do posługi kapłańskiej – wyjaśnił prezes ISP.

Inne przejawy kryzysu to, jego zdaniem, ciągle spadająca liczba „dominicantes” (czyli osób regularnie uczestniczących w niedzielnych Mszach św.) oraz świadectwa egzorcystów, którzy coraz częściej mają do czynienia z przypadkami opętań przez złe duchy. To zaś spowodowane jest, według mówcy, upadkiem albo zanikiem wielu tradycyjnych form pobożności, np. postu, codziennej modlitwy, także w rodzinach itp. Sposobem wyjścia z tej sytuacji powinien być powrót do dawnych, wypróbowanych form, np. właśnie do codziennej modlitwy wspólnotowej oraz sięganie do Pisma Świętego i Tradycji.

O francuskim arcybiskupie Marcelu Lefebvre (1905-91), głównym przeciwniku reform Vaticanum II i twórcy Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X, mówił ks. P. Aulagnier, który sam do 2003 był członkiem tej wspólnoty. Podkreślił przede wszystkim wierność arcybiskupa doktrynie katolickiej, a nawiązując do jego negatywnej oceny Soboru, zaznaczył, że założyciel Bractwa był nie tyle krytykiem tego wydarzenia, ile przede wszystkim budowniczym Kościoła. Był bardzo gorliwy w miłości do Chrystusa, a swe krytyczne nastawienie do ekumenizmu i kontaktów międzyreligijnych uzasadniał tym, że zjawiska te są upokorzeniem Jezusa, który w takim ujęciu nie jest już jedynym Panem świata i osoby papieża, który też jest tylko jednym z wielu przywódców religijnych.

Szczególnym przedmiotem zainteresowania i troski francuskiego hierarchy było kapłaństwo i wierność tradycyjnej liturgii – „Mszy św. Wszechczasów”. Był przeciwny mieszaniu wiary i polityki, a kapłaństwo traktował jako służbę ludziom i Kościołowi. Swój sprzeciw wobec uchwał soborowych tłumaczył tym, że nie chciał przykładać ręki do dzieła zniszczenia Kościoła i chciał przekazać następnym pokoleniom nieskażony skarb wiary – tłumaczył gość z Francji.

Nad tym, czy nowe ruchy religijne są znamieniem żywotności czy kryzysu Kościoła, zastanawiała się Maria Kominek, członkini świeckiego zakonu dominikańskiego. Opierając się na wypowiedziach Josepha Ratzingera – kardynała i papieża Benedykta XVI, omówiła kilka wybranych ruchów, przede wszystkich pochodzenia chrześcijańskiego (choć wspomniała też o ruchach wywodzących się z innych religii i tradycji, np. z hinduizmu), wskazując na ich często rozmycie ideowe, a nawet na próby wprowadzania nowych treści teologicznych. Zwróciła uwagę, że np. Droga Neokatechumenalna ma własne teksty mszalne, a zielonoświątkowcy tworzą – świadomie lub nie – coś na kształt własnej sukcesji apostolskiej, gdy w czasie swych spotkań nakładają ręce na innych, którzy ponoć niemal od razu zaczynają mówić, jak apostołowie, różnymi językami. „Ale apostołowie działali z mandatu Pana Jezusa, a kto upoważnił charyzmatyków do takich działań?” – zastanawiała się prelegentka. Wyraziła przekonanie, że nowe ruchy religijne w Kościele są oznaką raczej kryzysu, i to głębokiego, niż jego rozwoju i siły.

Ostatnim mówcą był Anglik Leo Darroch, przewodniczący Międzynarodowej Federacji Una Voce (FIUV) – organizacji skupiającej stowarzyszenia i związki katolików przywiązanych do tradycyjnego rytu rzymskiego (trydenckiego). Przypomniał, że powstała ona na początku 1967 właśnie w obronie tradycyjnej Mszy św. po łacinie i według ksiąg liturgicznych sprzed Soboru Watykańskiego II. Obecnie zrzesza ona stowarzyszenia krajowe z ponad 40 państw na wszystkich kontynentach, łącznie z krajami niekatolickimi, jak Japonia czy Indonezja.

Szczególnie burzliwy rozwój i wzrost FIUV przeżywa od czasu ukazania się motu proprio Benedykta XVI „Summorum pontificum” z 7 lipca 2007, które poszerzało i ułatwiało korzystanie przez katolików z liturgii przedsoborowej. Mówca zwrócił uwagę, że zarówno do siedziby organizacji – w Durham (Wielka Brytania), jak i do krajowych oddziałów „Una Voce” ciągle napływają listy od ludzi, często młodych, którzy odkrywają piękno liturgii łacińskiej i chcą uczestniczyć w takich właśnie Mszach.

Instytut Summorum pontificum z siedzibą w Ząbkach pod Warszawą, nawiązujący nazwą do wspomnianego motu proprio sprzed prawie 4 lat, powstał jako fundacja, mająca wspierać różne inicjatywy służące popularyzowaniu i szerzeniu tradycyjnej liturgii rzymskiej i integrować środowiska podejmujące te zagadnienia. Instytut wydaje książki i organizuje różne imprezy, m.in. sympozja i konferencje. Dokładnie rok temu, 10 kwietnia 2010 – w cieniu katastrofy pod Smoleńskiem – odbyła się I konferencja z cyklu „Zwróćmy się ku Panu”, a poświęcona losowi Tradycji Kościoła w XX wieku.

Źródło.