wtorek, 31 lipca 2012

Czy ruch tradycyjny jest remedium na kryzys w Kościele? - Przemówienie Leo Darrocha

17 grudnia 2011 informowaliśmy o wznowieniu w roku bieżącym działań stowarzyszenia Una Voce Polonia, stowarzyszenia katolików świeckich przywiązanych do tradycji liturgicznych Kościoła katolickiego.

Niniejszym publikujemy treść przemówienia Prezydenta Międzynarodowej Federacji Una Voce, Leo Darrocha które wygłosił on w Polsce 9 kwietnia 2011 roku. Międzynarodowa Federacja Una Voce jest stowarzyszeniem katolików świeckich przywiązanych do tradycji liturgicznej Kościoła katolickiego. W swym przemówieniu opisuje on historię działania Federacji a także daje on argumenty za tym, że ruch tradycyjny nie tylko może być, ale już w pewnym stopniu jest remedium na obecny kryzys w Kościele.

Czy ruch tradycyjny jest remedium na kryzys w Kościele?

LAUDETUR JESUS CHRISTUS

Czcigodni księża, panie i panowie,

Najpierw chciałbym podziękować Arkadiuszowi Robaczewskiemu za zaproszenie mnie na tę konferencję i zorganizowanie mojej pierwszej wizyty w Polsce.

Od swego założenia w roku 1967 Międzynarodowa Federacja Una Voce jest wiodącym ruchem świeckich wewnątrz Kościoła dążącym do równouprawnienia tradycyjnego rytu rzymskiego, pracującym na rzecz zachowania i pielęgnowania ksiąg liturgicznych z 1962 roku. Przedmiotem naszej największej troski była zawsze liturgia, dlatego też moje przemówienie będzie dotyczyć zmian w liturgii świętej, odpowiedzi ruchu Una Voce na te zmiany i naszych nadziei na przyszłość.

Powody kryzysu

Zanim dojdziemy do sposobów na przezwyciężenie kryzysu, musimy zidentyfikować główne jego przyczyny. Moim zdaniem, główny problem rozpoczął się od mianowania Consilium z sekretarzem o. Annibale Bugninim w celu interpretacji zamysłu ojców Soboru Watykańskiego II. Ten jeden akt odebrał Kongegacji ds. Obrzędów, prawnemu ciału zajmującemu się regulacją liturgii świętej, odpowiedzialność za wprowadzenie w życie dekretów ojców soborowych. Mimo że Consilium miało być zwyczajnym ciałem doradczym, jest dziś już jasne, że wiodący jego członkowie mieli swój własny plan działania i przyznano im wolność narzucania swoich własnych koncepcji wiary niespodziewającemu się tego Kościółowi. Nie ma tu potrzeby wymieniania wszystkich zmian wprowadzonych od połowy do końca lat 60., gdyż są one dziś dobrze znane. Wydaje się być jednak godnym zauważenia, że biskupi z całego świata kolektywnie głosowali podczas Soboru za umiarkowaną rewizją ksiąg liturgicznych, lecz później powrócili do domów i narzucili tak spektakularne zmiany, że kult publiczny w formie nowej Mszy trudno było skojarzyć z tym, co zastąpił. Już w roku 1964 roku niektórzy świeccy byli coraz bardziej zatroskani słysząc o propozycjach dokumentów soborowych i rozpoczęli tworzenie towarzystw pracujących początkowo na rzecz zachowania łaciny. Taki jest początek nazwy The Latin Mass Society w Anglii i Walii, które rozpoczęło działanie pod koniec roku 1964.

Mam nadzieję, że nie powtarzam tego, co powiedzieli przedmówcy ale mogę podać kilka przykładów dla identyfikacji kryzysu w liturgii, które mogą być nieznane dla młodszych katolików. Dnia 3 kwietnia 1969 papież Paweł VI promulgował Konstytucję Apostolską Missale Romanum, dotyczącą wprowadzenia nowej formy Mszy. Grupa teologów, liturgistów i duszpasterzy rozpoczęła krytyczne studium nowej Mszy i zostało ono zaprezentowane papieżowi przez kardynałów Alfredo Ottavianiego i Antonio Bacciego 3 września 1969 – w święto papieża św. Piusa X. Kard. Ottaviani był prefektem Kongregacji Doktryny Wiary a kard. Bacci był wiodącym ekspertem od łaciny. Ostrzegli oni papieża Pawła:
„Porzucenie tradycji liturgicznej, która przez cztery wieki była znakiem i sztandarem jedności kultu i zastąpienie jej inną, która może jedynie spowodować podziały, widząc nieskończoną ilość swobody, jaką ona dopuszcza, i która wydaje się być pełna ukrytych ataków i oczywistych błędów przeciwko integralności wiary katolickiej, może być jedynie opisane w najbardziej powściągliwych słowach jako błąd mogący mieć niewyobrażalne konsekwencje.”
To, co przepowiedzieli, stało się prawdą. Jedność wiary katolickiej została wstrząśnięta aż do jej fundamentów. Jeżeli biskupi całego świata popełniali błąd na swoich stanowiskach, zadaniem świeckich było działanie w obronie tradycji liturgicznych i wiary.

Mój drogi przyjaciel - archimandryta, powiedział, że obecna liturgia jest wymownym przykładem stanu umysłowego liberalnego, modernistycznego katolika. Katolik taki wykazuje najbardziej wstrząsające objawy apopleksji na samą wzmiankę o starej liturgii. Wyobraża on sobie, że Sobór Watykański II głosował za reformą liturgiczną, i że ta reforma liturgiczna dokonała przesunięcia akcentów liturgicznych. Jednakże, kard. Ratzinger w październiku 1998 w 10-tą rocznicę założenia Bractwa Kapłańskiego św. Piotra przypomniał nam że:
Sam Sobór nie zreformował ksiąg liturgicznych, a jedynie nakazał ich rewizję i ustanowił w tej materii pewne fundamentalne zasady. Przede wszystkim Sobór ustalił, czym jest liturgia i ta definicja daje nam cenny miernik każdej celebracji liturgicznej. Gdyby ktoś naruszył te podstawowe zasady i odłożył na bok normae generales, które możemy znaleźć w punktach 34-36 Konstytucji De Sacra Liturgia (SL), byłby on wówczas winny nieposłuszeństwa Soborowi.”

Kryzys został spowodowany przez tych członków Consilium - ciała jedynie doradczego, „ekspertów liturgicznych,” którzy odrzucili wolę Ojców Soborowych i narzucili swoją własną ideologię.

Duża część odrzucenia liturgii tradycyjnej jest oparta na fałszywych podstawach; że Sobór wymagał, aby kult publiczny Kościoła był „katechetyczny” w swej naturze. Jest to błędem gdyż Nasz Pan dalej modli się i ofiarowuje w bezkrwawej Ofierze swemu Ojcu podczas świętej liturgii Kościoła. Katecheza jest jedynie elementem podrzędnym i z tego powodu nie może usprawiedliwić radykalnej zmiany świętej liturgii; w przeciwnym wypadku kult publiczny Kościoła stałby się lekcją liturgii z elementami dramatu. Niestety, to właśnie stało się na masową skalę i tam, gdzie funkcjonują parafialne komitety liturgiczne, brak jakiejkolwiek wiedzy liturgicznej wydaje się być podstawowym wymaganiem dla potencjalnych członków takich komitetów. Kard. Ratzinger powiedział również w roku 1998:
„Ponadto, trzeba jasno to jasno stwierdzić: wolność, którą daje nowa forma Mszy dla kreatywności, jest często wykorzystywana aż do przesady.”

W mojej własnej diecezji mamy taką dziwaczną sytuację na Mszach dla młodzieży, gdzie dzieci szły w procesji podczas Offertorium żeby wypisać swoje imiona na misce z wodą, a kiedy indziej znowu zanosząc puszki z upieczoną fasolą i papier toaletowy jako dary. Jest to ten rodzaj przesadnej kreatywności, posuniętej aż do granic absurdu, który udziwnia liturgię Świętej Matki Kościoła do postaci wydarzenia rozrywkowego zaspokajającego uczestników, i jest zdradą tych młodych ludzi, którzy mają prawo i oczekują bycia nauczanymi pełni prawdy o liturgii katolickiej, zwłaszcza o Świętej Ofierze Mszy.

„Duch soboru” zwyciężał wszędzie w latach 60., 70. i 80. Tak mocny był żelazny uchwyt przeprowadzających rewolucję, że nikomu nie było wolno kwestionować kierunku, w jakim szedł Kościół – nawet gdy było jasne dla wszystkich o zdrowych zmysłach, że nadchodzi wielka katastrofa. Ci, którzy kwestionowali zmiany, byli opisywani jako szaleńcy i odsuwani na bok przez potężną międzynarodową klikę modernistyczną, która kontrolowała biskupów i media. Dzisiejsi młodzi ludzie nie uwierzyliby nawet w brutalną agresję liderów rewolucji w ich wysiłkach na rzecz wyszydzenia i zniszczenia reputacji ortodoksyjnych katolików, którzy ośmielali się podważyć nowy porządek, narzucany bezlitośnie na niechcących tego i zmieszanych świeckich i kler parafialny. Dlatego też, wszelka opozycja była skutecznie wyciszana przez ponad 30 lat.

Jednakże, w połowie lat 90. było jasnym dla większości, że coś poszło wyraźnie nie tak, a uczeni i krytycy byli coraz częściej słyszalni. Jedną z najmocniejszych krytyk procesu formowania nowej liturgii była ta zaprezentowana przez o. Nicolę Giampietro OFMcap w jego książce "Kardynał Ferdinando Antonelli i rozwój reformy liturgicznej od 1948 do 1970" opublikowanej po raz pierwszy po włosku w roku 1998. O. Antonelli (późniejszy arcybiskup i kardynał) był wiodącym członkiem Consilium przygotowującego nową formę Mszy i po jego śmierci o. Giampietro analizował jego dzienniki i oficjalne teksty z tego czasu. Patrząc z perspektywy kogoś, kto był aktywny w przygotowaniu nowej liturgii, negatywne komentarze o. Antonelliego są bardzo ciekawe. Przede wszystkim, nie mógł on zrozumieć, dlaczego wprowadzenie w życie Konstytucji o Liturgii zostało powierzone nowej grupie, Consilium - ciału doradczemu, podczas gdy odpowiednim dla liturgii organem Stolicy Apostolskiej była Kongregacja ds. Obrzędów. Powiedział on, że stworzyłoby to zamieszanie – i stworzyło. Nie był on entuzjastyczny co do sposobu, w jakim postępowała praca, gdyż myślał on, że ludzie zaangażowani w ten projekt byli niekompetentni i “zaawansowani” w promowaniu nowinek. Nie podobały mu się idee koncelebracji lub ducha innowacji i był bardzo nieszczęśliwy z powodu krytyki i nietolerancji w stosunku do Stolicy Apostolskiej. Lecz tym, co martwiło go w szczególności, był brak zainteresowania prawdziwą pobożnością. Pod koniec roku 1957 napisał on w swym dzienniku:
„Nikt nie ma już świadomości uświęconego i wiążącego charakteru regulacji liturgicznych. Dzieło desakralizacji, która dziś nazywa się sekularyzacją, toczy się dalej na masową skalę. Jest więc jasnym, że kwestia liturgiczna jest częścią większego zbioru problemów, które są czysto doktrynalne, tak więc wielki kryzys jest kryzysem tradycyjnej doktryny i Magisterium.”

Wraz z końcowym komentarzem o. Antonelliego, opisując mentalność i przygotowane z góry stanowisko tych, którzy byli najbardziej wpływowi podczas reformy, mówi on:
„[oni] nie mają miłości, nie mają czci dla tego, co zostało nam przekazane. Od samego początku odrzucają wszystko, co istnieje na chwilę obecną. Jest to niesprawiedliwa i trująca negatywna mentalność. Niestety, nawet papież Paweł VI ma w sobie coś z tej mentalności. Oni wszyscy mają najlepsze intencje ale z taką mentalnością muszą oni dokonać zniszczenia, a nie odnowy”

W Kościele o prawie dwutysciącletniej historii Msza, która była wspierana i karmiła jagnięta i owce, a także rozszerzała trzodę do każdego zakątku globu, została odsunięta na bok jak jakieś kłopotliwe wspomnienie rodzinne, które wszyscy pamiętają, ale pod karą grzechu nie wolno im o nim mówić. Myślę, że jest szczególnie znaczącym iż w latach przed Soborem Watykańskim II, z uniwersalnym rytem łacińskim, katolicy mówili że idą na Mszę. Było to dość charakterystyczne. W dzisiejszych czasach, z przyjmującym wiele form, wiele języków i wiele głosów nowym rytem, częstszym wyrażeniem jest że idą oni do kościoła – nie są oni pewni tego co czeka ich po przyjściu, więc lepiej nie być aż tak dokładnym w słowach. Gdy abp Jose H. Gomez został niedawno mianowany nowym arcybiskupem Los Angeles, zastępując kard. Rogera Mahoneya, jedna z lokalnych gazet napisała że wiele osób oczekuje od nowego arcybiskupa, że uda mu się zjednoczyć katolików Los Angeles, gdzie celebracje są odprawiane w 42 różnych językach! Czterdzieści dwa języki w jednej diecezji! Jeżeli ktoś szuka argumentu za jednoczącą siłą łaciny, to tu widać go jak na dłoni.

Rola Międzynarodowej Federacji Una Voce

Międzynarodowa Federacja Una Voce jest najstarszą organizacją w Kościele, która została powołana do strzeżenia tradycyjnej liturgii, porzuconej po Soborze Watykańskim II. Nawet podczas Soboru w roku 1964 istniały już obawy o wprowadzenie języka narodowego do Mszy. Początkowo było to jedynym zmartwieniem i w latach 1964-1965 powstało kilka grup narodowych mających na celu obronę języka łacińskiego. Organizacje te to The Latin Mass Society w Anglii i Walii oraz Una Voce we Francji, Norwegii, Szkocji, we Włoszech i w Niemczech. Po kilku spotkaniach utworzono w końcu Federację w Zurychu w roku 1967. Podczas tego spotkania, pod przewodnictwem Dr Erica de Savanthema, pierwszego prezydenta, zdecydowano, że członkowie Federacji będą dążyli do zachowania rytu trydenckiego jako „jednego z uznanych rytów życia liturgicznego Kościoła powszechnego.” Wraz z promulgacją nowej Mszy w roku 1969, czyli dwa lata później, podjęto decyzję o naleganiu na zachowanie Mszy tradycyjnej jako uznawanej formy celebracji wewnątrz samego rytu rzymskiego. Za tę decyzję winni jesteśmy im dozgonną wdzięczność. Była ona początkiem wielkiego kontrataku przeciw tym, używając słów o. Antonelliego, którzy pozbyli się uświęconej i tradycyjnej liturgii Kościoła i którzy poświęcali całą swą energię na bezlitosne usuwanie wcześniejszych ksiąg liturgicznych. W takim właśnie wrogim otoczeniu członkowie Międzynarodowej Federaci Una Voce pracowali przez ponad 40 lat.

Podczas przemówienia w Nowym Jorku w roku 1970, dr de Savanthem powiedział, iż zniesienie Mszy tradycyjnej zostało dokonane jedynie de facto a nie de iure. Byłoby czymś nie do pomyślenia, powiedział on, żeby starsza forma Mszy była zakazana – gdyż wówczas ktoś musiałby jasno stwierdzić, że była ona nieprawidłowa albo zła, czy to doktrynalnie czy to duszpastersko. Uznał on, że w takiej sytuacji czymś całkowicie uprawnionym byłoby poproszenie o uznanie, że nowe Ordo Missae winno być celebrowane jako dodatkowa, alternatywna forma celebracji Mszy. Argument ten był przez niego przywoływany za każdym razem podczas wizyt w Rzymie.

Kwestia tradycyjnej Mszy była podtrzymywana nieustannie przez kierownictwo Międzynarodowej Federacji Una Voce w ciemnych dniach lat 70-tych i 80-tych. Przez wszystkie lata jego kierownictwa, dr de Savanthem i pani de Savanthem podtrzymywali przy życiu kwestię tradycyjnej Mszy jako temat obecny w Stolicy Apostolskiej – przez odpowiadanie na groźby jej zniesienia lub proponowanie środków na rzecz jej uwolnienia. Uzyskali oni audiencje u każdego z prefektów Kongregacji ds. Kultu Bożego i uzyskali szacunek, a nawet życzliwość wielu starszych prałatów rzymskich. „Każdy w Watykanie zna państwa de Savanthem,” powiedział jeden z kardynałów Kurii w roku 1992, „a ci którzy nie lubią starszej Mszy, nienawidzą ich.”

Spora część współpracy Federacji z Rzymem jest prowadzona w sposób dyskretny. Odkryliśmy, że jest dużo efektywniejszym prowadzenie tej sprawy w sposób poufny, o ile tylko nie istnieje potrzeba publicznego zreferowania jakiegoś aspektu. Może to czasem prowadzić do uznania, że Federacja nie jest zbyt skuteczna, ale podam kilka przykładów na to, jak skuteczne były nasze interwencje czasami.

W roku 1981, Kongregacja ds. Kultu Bożego opublikowała wyniki sondażu wśród biskupów świata, które mówiły w skrócie, że nikt nie chce już starej Mszy. Dr de Savanthem zaangażował światowej sławy Demoscopic Institute z Allensbach do przeprowadzenia rzetelnej ankiety wśród niemieckich katolików na temat ich postawy w stosunku do reform posoborowych, włączając w to reformę liturgiczną. Badanie to udowodniło jednoznacznie, że wyniki opublikowane przez Kongregację są całkowicie nieważne a dr de Savanthem poddał je takiej krytyce, że straciły one jakąkolwiek wiarygodność nawet w Watykanie. W ten sposób otwarte zostały drzwi dla pierwszego środka „uwalniającego” Mszę, czyli Indultu z roku 1984 papieża Jana Pawła II. Mimo że Indult ten zawierał skrajnie restrykcyjne warunki, które w dużym stopniu zmniejszyły jego skuteczność, stanowił on jednak znaczący przełom dla Federacji Una Voce i całego Kościoła, mówiąc jasno, że tradycyjna Msza znowu była formą celebracji Eucharystycznej uznawaną w liturgii powszechnej. Ten rozwój nabrał tempa po opublikowaniu indultu Ecclesia Dei adflicta w roku 1988 i ustanowieniu Papieskiej Komisji Ecclesia Dei. Był to punkt zwrotny, kiedy to katolikom przywiązanym do wcześniejszych liturgicznych i dyscyplinarnych form tradycji łacińskiej przyznano publiczne wsparcie ze strony urzędującego papieża, co gwarantowało uznanie dla ich dążeń.

W roku 1985 kard. Mayer – ówczesny prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego – poprosił dr de Savanthema o dostarczenie informacji z całego świata na temat praktycznego wdrożenia indultu z roku 1984 – zadanie, które zajęło kilka miesięcy. Wskutek relacji zawartych w raporcie dr de Savanthema, kard. Mayer otrzymał zgodę papieża na zebranie specjalnej Komisji Kardynałów do oceny działania indultu i zasugerowania potencjalnych poprawek. Kardynał zaprosił następnie dr de Savanthema do przygotowania propozycji minimum i maksimum dla nowych reguł rządzących użyciem Mszału z roku 1962. „Normy”, które wypracowała sama Komisja w roku 1986 i przedstawiła papieżowi, wskazują iż teksty Federacji były wysoce konstruktywne. Kardynał Alfons Stickler potwierdził w roku 1995 że Komisja Kardynalska poinformowała papieża jednogłośnie, iż Msza św. Piusa V nigdy nie została zniesiona, i że ośmiu z dziewięciu kardynałów zaleciło udzielenie ogólnego pozwolenia dla księży na celebrowanie zarówno nowej jak i starej Mszy. Kardynał Ratzinger był członkiem tej komisji. Niestety, konferencje episkopatów usłyszały o tych zaleceniach i ich wysłannicy przyjechali do Rzymu wywierać presję na Jana Pawła II, żeby nie podpisywał tego dokumentu, i w ten sposób szansa została utracona.

W roku 1995 prezydentem Federacji został Michael Davies i podczas swej kadencji czynił regularne wizyty w Rzymie, spotykając się z Komisją Ecclesia Dei, kard. Ratzingerem i innymi członkami Kurii. W lutym 1996 kard. Ratzinger powiedział , że radykalna reforma tradycyjnego porządku Mszy dokonana we Mszale z roku 1970 nie była reformą pożądaną przez ojców soborowych, ale skoro już taki zreformowany Mszał został stworzony, zapewnił on że nie byłoby to żadnym ograniczeniem dla Mszału z roku 1962. Kardynał Ratzinger zawsze niezmiennie wspierał Federację i nalegał, żeby ci, którzy proszą o Mszę według norm z roku 1962, mogli ją otrzymać. Wysłał on nawet list do Federacji z gratulacjami i podziękowaniami za wszystko, co czyni ona na rzecz zachowania tradycyjnej Mszy.

W roku 2000 stało się jasnym, że niektórzy członkowie Komisji Ecclesia Dei pracują nad zmodyfikowaniem Mszału z roku 1962 poprzez wprowadzenie do niego rewizji z roku 1965, kalendarza z roku 1970 i wspieranie takich praktyk jak Komunia na rękę. Na skutek długotrwałej korespondencji pomiędzy Michaelem Daviesem a kard. Castrillonem Hoyosem, przewodniczącym Komisji, zostało jasno stwierdzone, iż Federacja nie dopuszcza nawet myśli o akceptacji takich nowinek. Z powodu interwencji Una Voce propozycje te zostały odrzucone.

Podczas zgromadzenia ogólnego Una Voce w październiku 2003 w Rzymie, nasz honorowy prezydent dr de Savanthem mówił o homilii wygłoszonej przez kard. Hoyosa podczas historycznej Mszy w Bazylice Matki Bożej Większej wcześniej w tym roku. Powiedział on, że pojawiły się nowe możliwości dla Federacji ze strony kardynała, który mówił z wielkim szacunkiem o starym rycie, najbardziej czcigodnym rycie i który cytował dosłownie Art. 4 Konstytucji o Liturgii, który mówił iż równe prawa i szacunek należą się wszystkim uznawanym rytom. W więc, w pewnym sensie, wsparł on stanowisko Federacji Una Voce, które reprezentowała ona od czasu swojego założenia, że stary ryt zachował swoje pełne obywatelstwo w Kościele – że istnieją stary i nowy ryt, ale na dokładnie tych samych zasadach.

W swoim przemówieniu w Nowym Jorku w roku 1970, które wspomniałem wcześniej, dr de Savanthem powiedział:
„Kościół zawsze znał różnorodność uznawanych rytów i języków liturgicznych. Lecz ten
„pluralizm” – żeby użyć modnego obecnie słowa – wyrastał z szacunku dla tradycji: Tak
pożądana unifikacja i ujednolicenie rytów Mszy, które zostało osiągnięte przez Mszał św. Piusa V, została wprowadzona przez tego świętego papieża na prośbę biskupów zgromadzonych na Soborze, którzy poprosili Rzym o ustanowienie jednolitego rytu dla całego Kościoła łacińskiego, gdyż stwierdzili oni, że na poziomie diecezjalnym a nawet synodalnym, było niemożliwym zatrzymanie rozmnażania się nieautoryzowanych tekstów do celebracji Sakramentów. Doświadczamy obecnie po prostu powtórzenia tej sytuacji – zarówno namnożenia nieuznawanych tekstów jak i biskupiej niemożności poradzenia sobie z tym. Być może doczekamy się również powtórzenia wielkiego aktu mądrości, który ponad 400 lat temu skłonił biskupów do poproszenia papieża o stworzenie i ustanowienie „na wieczność” jednolitego rytu Mszy, który został promulgowany w roku 1570 i który stanowił tak wielkie błogosławieństwo dla Kościoła."

Promulgacja motu proprio Summorum Pontificum w lipcu 2007 i przywracanie jednolitego i jednoczącego rytu jest dokładnie tym aktem mądrości, na który miał nadzieję dr de Savanthem. Był to jednak także akt wielkiej odwagi, gdyż w przeciwieństwie do sytuacji z 1570, obecny papież działa niejako w opozycji do tak wielu biskupów, którzy najwyraźniej popierają tworzenie nieautoryzowanych tekstów i są przeciwni odtworzeniu jednorodności. Dr de Savanthem nie miał wątpliwości, że w pewnym momencie równowaga zostanie przywrócona. W swej przemowie z roku 1970 mówił proroczo:

„Nadejdzie renesans: asceza i adoracja jako główne źródło całkowitego i bezpośredniego zawierzenia się Chrystusowi, powrócą. Zostaną sformowane stowarzyszenia księży, ślubujących celibat i intensywne życie w modlitwie i medytacji. Wierni dokonają przegrupowania się w grupy „ścisłej obserwancji.” Powstanie nowa forma „ruchu liturgicznego,” prowadzona przez młodych księży i przyciągająca głównie młodych ludzi, w proteście przeciwko nijakim, prozaicznym, filisterskim a nawet bełkotliwym liturgiom, która szybko przerośnie i stłumi nawet niedawno zrewidowane obrzędy.

Jest czymś szalenie istotnym, żeby ci nowi księża i wierni, ci młodzi ludzie o gorliwych sercach, znaleźli – chociażby w samym rogu posiadłości Kościoła – skarb prawdziwie świętej liturgii, wciąż błyszczący delikatnie w nocy. Naszym zadaniem jest – jako, że otrzymaliśmy szansę docenienia tego dziedzictwa – zachowanie jej od grabieży, od usunięcia poza zasięg wzroku, utracenia jej na zawsze. Jest naszym obowiązkiem zachowanie jej przy życiu: przez nasze własne przywiązanie, przez nasze wsparcie dla księży odprawiających ją w naszych kościołach, przez nasz apostolat na wszystkich możliwych poziomach wpływu.”

Wszystko, co zapowiedział wówczas dr de Savanthem, spełniło się. Poprawiony ryt z roku 1970 został istotnie zdominowany przez nijakie i bezwyrazowe obrzędy. Zapytania otrzymywane przez Federację Una Voce pochodzą głównie od młodych ludzi, do których w ogóle nie przemawiają ani nie inspirują te nowe liturgie i którzy chętnie witają i wspierają czcigodny usus antiquor swoich przodków.

W chwili obecnej oczywiście, od czasu promulgowania motu proprio, działa nieustannie propaganda nakręcana przez niektóre konferencje episkopatów mówiąca, że „stara” Msza została zniesiona i w końcu uznana za fałszywą przez uroczysty dekret Najwyższego Prawodawcy Kościoła. Papież wprawdzie zadekretował, że księża mają prawo celebrować według formy nadzwyczajnej, ale Federacja musi użyć całej swojej wiedzy i możliwości, zebranych przez ponad 40 lat, żeby pomóc każdemu księdzu proszącemu o nasze wsparcie. Wierzę, że jednym z naszych zadań musi być obrona integralności Mszału z roku 1962 i odparcie wszelkich inicjatyw mających na celu wprowadzenie nowinek roku 1965 i późniejszych.

Gdy papież Benedykt promulgował Summorum Pontificum w lipcu 2007, poprosił on biskupów o przysłanie sprawozdań z ich doświadczeń trzech lat po wprowadzeniu motu proprio. Jako że wielu biskupów wyraża wrogą postawę, istniała obawa iż sprawozdania te będą przez taką właśnie postawę ukształtowane i sprawą najwyższej wagi było, żeby to prawdziwy obraz sytuacji trafił do Ojca Świętego i Komisji Ecclesia Dei. Zostałem wybrany na prezydenta Federacji w roku 2007. Żeby przeciwstawić się wrogiej postawie niektórych biskupów, w sierpniu 2008 skonsultowałem się z organizacjami członkowskimi na temat tego, jak było wdrażane motu proprio w ich własnych krajach przez pierwszy rok od Summorum Pontificum i zabrałem ten raport do Rzymu. Został on odebrany entuzjastycznie przez JE kard. Hoyosa, przewodniczącego Papieskiej Komisji Ecclesia Dei. Powtórzyłem ten schemat we wrześniu 2009 i miałem możliwość wręczyć raport z konsultacji samemu papieżowi Benedyktowi XVI, Komisji Ecclesia Dei i wszystkim prefektom i sekretarzom ważniejszych Kongregacji. Mój raport na trzecią rocznicę miał znaczenie szczególnego, był bardzo szczegółowy i zajmował około 260 stron. Taka jest wartość Międzynarodowej Federacji Una Voce, jej liderzy są przyjmowani w Rzymie i mają możliwość wypowiadania się w imieniu wszystkich swoich organizacji członkowskich z całego świata. Jest to wielka siła – dostarcza ona zbiorowego głosu wszystkim tym indywidualnym świeckim i wielu księżom, którzy chcą zachować i pielęgnować tradycje naszego Kościoła, i których osobne głosy nie byłyby słyszane.

Powstanie nowych tradycyjnych stowarzyszeń kapłańskich

Dr Maria Kominek będzie miała okazję przedstawić państwu więcej informacji na temat powstania nowych ruchów religijnych lecz ja mogę powiedzieć iż członkowie Międzynarodowej Federacji Una Voce widzę jeden ze znaków witalności ruchu tradycyjnego, jednego z remediów na kryzys, manifestowanego przez wzrost liczby powołań w świecie zachodnim do tradycyjnych instytutów kapłańskich i sióstr. Przekonanie dr de Savanthema z roku 1970 spełniło się i realizuje się poprzez powstawanie nowych formacji. Chciałbym tutaj krótko wymienić jedynie trzy jako przykłady.

Bractwo Kapłańskie św. Piotra zostało założone 18 lipca 1988 w Szwajcarii przez 12 księży i 20 seminarzystów prowadzonych przez o. Józefa Bisiga. Wszyscy oni wcześniej należeli do Bractwa św. Piusa X. Wzrost tego Bractwa był spektakularny. W ciągu jedynie 22 lat jego funkcjonowania liczba księży zwiększyła się z 12 do 223 i 7 diakonów; oraz z 20 do 146 seminarzystów nie-diakonów. Przeciętny wiek jego członków wynosi jedynie 36 lat i składają się na nie ludzie 34 narodowości. Bractwo przyjmuje około 175 podań o przyjęcie każdego roku, z czego 30-40 jest akceptowanych. Jedynie braki kwaterunkowe powstrzymują dalszy wzrost Bractwa.

Instytut Chrystusa Króla został założony w roku 1990 przez ks. Gillesa Wacha i ks. Filipa Mora w Gabonie w Afryce i obecnie ma swoją siedzibę Gricigliano w pobliżu Florencji. W przeciągu 20 lat instytut powiększył się do 55 księży, 80 seminarzystów i 8 sióstr.

Jestem pewien że ks. Paul Aulagnier, jeden z założycieli Instytutu Dobrego Pasterza w roku 2006 w Bordeaux we Francji, może udzielić wam dużo lepszych informacji na temat swojego Instytutu lecz ja jako prezydent Federacji, mogę powiedzieć że jesteśmy pod wrażeniem wzrostu instytutu. Na dzień dzisiejszy ma on 22 księży i 35 seminarzystów. To wszystko w ciągu jedynie 5 lat.

Są to jedynie trzy przykłady. Istnieje wiele stowarzyszeń mnichów i sióstr, które powracają do tradycji i używają ksiąg liturgicznych z roku 1962. Strona Una Voce podaje listę takowych i z pewnością są jeszcze takie, które na tej liście się nie znajdują.

Tym, co jest szczególnie pozytywne w tych stowarzyszeniach, poza ich młodością, jest fakt ich wysokiego wykształcenia, żywości, nienagannego ubioru, oczywistej dumy z powodu swojego powołania i wielkiej duchowości wyrażanej w radosny sposób.

Wzrost międzynarodowego ruchu Una Voce

Jak powiedziałem wcześniej, Międzynarodowa Federacja Una Voce została założona w połowie lat 60-tych przed narzuceniem nowej Mszy. Wiele wydarzyło się w ciągu ostatnich 45 lat i niektóre ze stowarzyszeń przestały istnieć a inne zastąpiły je w jeszcze większej liczbie. Miał miejsce stały wzrost, i ten wzrost nabrał rozpędu po promulgowaniu Summorum Pontificum w lipcu 2007. Kierownictwo na poziomie międzynarodowym zmieniło się kilka razy; ja jestem szóstym prezydentem i wielu z założycieli ruchu udało się już na wieczny spoczynek. Jednakże, pomimo wszystkich tych zmian w kierownictwie i w szeregach poszczególnych stowarzyszeń, jedna rzecz pozostała niezmienna – całkowite poświęcenie i zaangażowanie wszystkich członków Federacji, na rzecz celów które sobie ona wyznaczyła i którzy są w stanie pracować jako ruch świecki w Kościele na rzecz organicznej restauracji liturgii w zgodności z jego naturą i jego tradycją łacińską.

Federacja oferuje zinstytucjonalizowaną współpracę z licznymi stowarzyszeniami, każde z których na swoim terytorium działalności, dążą do celów będących identycznymi lub podobnymi do ruchu Una Voce. Kierownictwo reprezentuje ich wspólne interesy na poziomie międzynarodowym i w relacjach z centralnymi władzami Kościoła. Szczególą jego rolą jest formowanie stowarzyszeń mających te same cele w każdym kraju, w którym takie coś by jeszcze nie istniało.

Istnieje wiele opinii na temat tego, jak można by przezwyciężyć obecny kryzys w Kościele, lecz Międzynarodowa Federacja Una Voce wierzy głęboko że przywrócenie tradycyjnej liturgii, poprawianej pod przewodnictwem Ducha Świętego przez prawie 2000 lat, jest najlepszym lekarstwem na schorzenia, na które cierpi Kościół, i jest gwarancją ponownego wzrostu wiary w naszych szkołach i parafiach.

We wrześniu 2005 roku wygłaszałem przemówienie do członków szkockiego Una Voce i powiedziałem, że największa liczba zapytań otrzymywanych przez Federację Una Voce pochodzi głównie od studentów i młodych ludzi w wieku dwudziestu kilku lat, którzy poszukiwali informacji w Internecie. Powiedziałem, że Internet, w pewnym sensie, będzie zbawieniem Kościoła. Jest on doskonałym narzędziem pozwalającym młodym ludziom dotrzeć do pączkujących tu i ówdzie stron wychwalających tradycję katolicką. W roku 2005 było jasne, że w szczególności ludzie młodzi, w tym księża i seminarzyści, odkrywali godność, duchowość i historię tradycyjnej liturgii we wszystkich jej formach i chcieli więcej takich treści. W Internecie mamy linki do innych organizacji tradycyjnych i w chwili obecnej istnieją dosłownie setki, jeśli nie tysiące stron promujących tradycję i nie mogących być kontrolowanymi przez katolicką mafię liberalną. Wielu ludzi nie uzyskuje już swych informacji z tzw. prasy katolickiej – przeczesują oni sieć. To, co powiedziałem w roku 2005, dotyczy w nawet większym stopniu dnia dzisiejszego.

Od rok 2007 powstało 7 nowych organizacji członkowskich z Irlandii, Malty, Meksyku, Kolumbii, Peru, Chile i Filipin. Sobór Watykański II zakończył się 46 lat temu, a przeciętny wiek kierownictwa tych organizacji wynosi 45 lat albo mniej. W Meksyku wiek ten wynosi jedynie 33 lata, na Filipnach 24 a na Malcie tylko 38 lat. Przeciętny wiek członków tych grup jest nawet niższy - jedynie 25 lat na Filipinach, 29 lat w Meksyku i 34 lata w Kolumbii. W chwili obecnej zajmuję się zapytaniami ze strony grup powstałych w ciągu ostatnich lat i są one nawet bardziej obiecujące. Na Kubie przeciętny wiek kierownictwa to jedyni 27 lat, w Panamie 26, w Portugalii 29, w Indonezji 36, w Brazylii 35 a w Japonii 50 lat.

Co jest tym co przyciąga tak wielu młodych ludzi do tradycyjnej liturgii Kościoła? Nie może to nostalgia, gdyż nigdy nie doświadczyli oni Mszy ani Sakramentów tak, jak było to przed rokiem 1962. Dlaczego nie są zadowoleni z nowej liturgii, która rzekomo miała być atrakcyjna szczególnie dla ludzi młodych - aktywne uczestnictwo, kreatywne liturgie, nowoczesna muzyka, taniec - czyż nie jest to wszystko czego chcą młodzi ludzie. Wynika stąd jasno, że nie. Nowoczesna Msza, tak jak jest im przedstawiana w ostatnich dekadach, wyobcowała ich z Kościoła. Przygotowując to przemówienie skonsultowałem się z wszystkim członkami Federacji a także nowymi grupami, które się z nami skontaktowały. Komentarzem które otrzymałem, zwłaszcza od młodych liderów nowouformowanych grup z całego świata, pokazują pragnienie prawdy, godności i powagi w kulcie, czegoś transcendentalnego. Myślę że warto żebym podał kilka przykładów dlaczego tradycyjna Msza tak ich przyciąga:
Z Filipin: "W sposób bardziej pełny i doskonały przedstawia całość doktryny katolickiej, w przeciwieństwie do względnego minimalizmu Novus Ordo."

Z Południowej Afryki: “Bardziej doskonałe wyrażenie teologii Kościoła. Gdy idziemy do Kościoła, nie chcemy tam spotkać świata.

Z Kuby: “Tradycyjna Msza jest najwyższym wyrazem wiary i doktryny katolickiej. Jest w niej doskonała harmonia pomiędzy lex orandi oraz lex credendi.”

Z Indonezji: “Tradycyjna liturgia daje czyste świadectwo wiary katolickiej."

Z Japonii: “Modlimy się cicho w tradycyjnej liturgii raczej niż w nowej. Jako że kapłan przyklękuje wielokrotnie, wzmaga to nasze pobożne uczucia i możemy się także modlić. "

Z Panamy: “Gdyż doskonale wyraża to, czym Msza JEST, ofiarą; z powodu jej piekna, czci, bogactwa szczegółów, uniwersalności i ponieważ jest ona częścią naszej tożsamości jako rzymskich katolików."

Z Portugalii: “Z powodu jej czci, starożytności, ciągłości, "dokładnych" modlitw i przekazu katechetycznego."

Tym, co warto zauważyć, jest fakt że te komentarze zostały napisane przez ludzi w wieku poniżej 40 lat wychowanych całkowicie w Novus Ordo. Jak zatem odkryli oni tradycyjną Mszę? Oto co powiedzieli:
"To przez Internet tradycyjna Msza łacińska "ożyła" dla mnie."

"Przez internet i przypadkowo, gdy trafiłem na nią w kościele."

"Naturalne światło rozumu mówiło nam, że coś jest nie tak, i wtedy znaleźliśmy w Internecie Federację Una Voce."

"Poprzez czytanie książek kard. Ratzingera, przedsoborowych książek i przez Internet."

Żaden z tych młodych ludzi nie powiedział, że odnalazł tradycyjną liturgię Kościoła w swojej szkole czy kościele parafialnym. Jeżeli tak pozytywna i liczna reakcja może zostać uzyskana dzięki przypadkowemu spotkaniu w Internecie, przez oglądanie filmów lub przez czytanie książek, można sobie jedynie wyobrazić skalę odpowiedzi gdyby wszyscy młodzi ludzie byli uczeni o tradycjach Kościoła w swoich szkołach i parafiach. Byłoby to kolejne remedium na obecny kryzys.

Tu w Polsce także mamy do czynienia z ożywieniem tradycji w ciągu ostatnich lat. Na ile jestem zorientowny, były już próby stworzenia krajowego stowarzyszenia w Polsce ale projekt ten nigdy nie został ukończony. Być może dominuje odczucie że praca na rzecz odnowienia tradycyjnej liturgii jest wykonywana lepiej przez małe grupy lokalne niż narodowe stowarzyszenie. Jest w tym jakaś prawda, lecz bycie częścią narodowej organizacji, z racji samego jej istnienia, daje sporą dodatkową siłę, udowadnia zapotrzebowanie na tradycyjną liturgię Kościoła, że nie jest ono rozrzucone w kilku grupkach na terenie całego kraju, lecz że jest silnym narodowym ruchem, który jest częscią jeszcze większego, międzynarodowego ruchu. Jak zostało wspomniane, cechą Kościoła w Polsce jest to, że ludzie świeccy mają bardzo mały wpływ na jego życie dopóki nie zaangażują się w projekty zatwierdzone przez biskupów. Trudno mi wypowiadać się na ten temat, gdyż nie znam waszej kultury i temperamentu, lecz mogę wam powiedzieć, że wiele organizacji członkowskich Federacji Una Voce uznało za bardzo pomocną rzecz bycie częscią rosnącego, światowego ruchu w Kościele. Jeżeli nie widzieliście jeszcze naszej strony internetowej, to mogę wam powiedzieć że nasze organizacje członkowskie działają w Argentynie, Austalii, Kanadzie, Chile, Kolumbii, Anglii i Walii, Francji, Niemczech, Irlandii, Włoszech, japonii, Malcie, Meksyku, Nowej Zelandii, Holandii, Nigderii, Norwegii, Peru, Filipinach, Portugalii, Rosji, Szkocji, Południowej Afryce, Hiszpanii i Stanach Zjednoczonych. Istniało też Una Voce Polska, lecz sądzę że przestało kilka lat temu.

W wywiadzie opublikowanym na anglojęzycznym Nowym Ruchu Liturgicznym w grudniu 2010 ks. Gwidon Pozzo stwierdził, że największe zainteresowanie i najwięcej próśb o tradycyjną Mszę można znaleźć w Europie, Stanach Zjednoczonych, a także w Australii. Dużo mniej natomiast w Ameryce Łacińskiej i w Azji. Może to być prawda, jako że Internet nie jest aż tak powszechny w Ameryce Łacińskiej i w Azji. Nawet w Portugalii ankieta opracowana przez Paix Liturgique ujawniła, że 75% katolików nie ma pojęcia o istnieniu Summorum Pontificum. Moje doświadczenie mówi, że Ameryka Łacińska szybko nadrabia te straty i otrzymywałem prośby o informacje i radę z Kuby, Panamy, Hondurasy, Portoryko, Brazylii a także z innych części świata jak Chorwacja, Kenia czy Indonezja. Tradycyjny ruch Una Voce jest prawdziwie światowy i właśnie zaakceptowaliśmy Una Voce Japonia i Una Voce Portugalia jako nowych członków.

Prałat Pozzo stwierdził także, że zainteresowanie nową Mszą rośnie, zwłaszcza wśród młodszych pokoleń i że jest on tym zaskoczony. Nie rozumiem do końca co go tak zaskakuje, gdyż posiadam dowody na to, że Msza Wszechczasów przyciąga ludzi w każdym wieku. Młodzi ludzie zostali celowo pozbawieni informacji o swoim dziedzictwie liturgicznym i większość nie zna niczego poza tym, co prezentuje się w ich parafiach w niedziele, czyli liturgii którą odrzucili en masse. Jak powiedział to miesiąc temu ks. Nicola Bux, doradca Papieskiego Biura Celebracji Liturgicznych:
“Jest jasnym, że pasterze Kościoła, w pierwszej kolejności biskupi a następnie księdza parafialni, pomimo mówienia że musimy mieć zdolność rozumienia znaków czasu, wyrażenia tak często używanego w dokumentach Vaticanum II, często mają problemy ze zrozumieniem że to nie oni określają co jest znakiem czasu, lecz najczęściej jest to dokonywane przez ludzi młodych. Myślę, że jest to najbardziej interesujący objaw, gdyż jeśli tylko dorośli i starsi chodziliby na tradycyjną Mszę, można by to przypisac jakiejś nostalgii. Natomiast fakt, że to właśnie ludzie młodzi głównie poszukują i uczestniczą w Mszy łacińskiej, jest całkowicie nieoczekiwany i zasługuje na bycie odczytanym, zrozumianym i wspartym przez biskupów."

Z mojej strony, nie rozumiem dlaczego ktokolwiek miałby być zaskoczony że to właśnie młodzi ludzie poszukują i uczestniczą w Mszy łacińskiej. Msza tradycyjnego rytu rzymskiego, według Mszału promulgowanego w roku 1962 przez papieża Jana XXIII, jest dziełem zawierającym całą jasność i precyzję wiary katolickiej w każdej modlitwie i w każdym zwrocie. W rzeczy samej, w swym pięknie, prawdzie i boskim natchnieniu, jest ona całkowicie nie do porównania z żadnym dokumentem lub międzynarodowym traktatem zawartym przez rządy lub narody, a także wychodzi daleko poza obszar dzieł literackich napisanych przez największych pisarzy świeckich. Była ona udoskonalana przez wieki przez największych pisarzy, doktorów i świętych Świętej Matki Kościoła pod przewodnictwem Ducha Świętego. Zawiera ona nie tylko jasność i precyzję naszej wiary lecz jest także celebrowana po łacinie, niebiańskim języku opisanym przez papieża Jana XXIII w Veterum Sapientiae (1962) jako "będący tak godnym podziwu świadkiem rozszerzania chrześcijaństwa na Zachodzie." Odświeża ona duszę i tworzy wspólnotę nie tylko ze współczesnymi nam braćmi w wierze w różnych krajach, lecz także z każdym członkiem Świętej Matki Kościoła z wielu wieków wsteczy, od naszych rodzin aż do samego Chrystusa. W Wielkanoc przypomina nam się w Męce Naszego Pana Jezusa Chrystusa, że na krzyżu wypisano słowa po hebrajsku, łacinie i po grecku. Tradycyjny ryt rzymski również zawiera w sobie hebrajski, łacinę i grekę i w ten sposób przenosi nas wstecz aż do Krzyża Ofiarnego, na którym nasz Zbawiciel oddał życie za nas.

Dla Międzynarodowej Federacji Una Voce, Mszał papieża Jana XXIII z roku 1962, jest naszym bezpiecznym fundamentem, naszą doktrynalną pewnością, naszym źródłem światła i wiary podczas ciemnej nocy Świętej Matki Kościoła. Członkie Federacji z całego świata chcą uczestniczyć we Mszy według tego czcigodnego i pradawanego rytu; nietkniętego i bez modyfikacji ani adaptacji, które nie byłyby potwierdzone przez papieża. Nasza troska dotyczy wiary katolickiej, prymatu Piotra i zapewnienia, że wiara naszych przodków zostanie przekazana w swej pełni naszym dzieciom i wnukom. Chcemy przykazać naszym następcą klejnot o wielkiej wartości w sposób, w jaki został on przekazany nam. To właśnie ten Mszał będzie z pewnością remedium na kryzys w Kościele.

Ci z nas, którzy przyłączyli się do walki w ciągu ostatnich 45 lat, nigdy nie mogą przestać dziękować Bogu za tak wielkich liderów naszego ruchu; Dr i pani de Savanthem, Michael Davies i wszyscy ci wspaniali ludzie, których poznaliśmy w Una Voce i którzy nieśli jego sztandar zwłaszcza podczas ciemnych lat 70-tych i 80-tych. Nigdy nie będziemy zdolni spłacić długu jaki im się od nas należy, że z odwagą, mądrością i roztropnością musimy budować na fundamentach, które oni stworzyli. Winnica Boga znów się zazieleni, mimo że może zająć trochę czasu rozkwitnięcie kwiatu Summorum Pontificum. Ci, którzy próbowali zniszczyć czcigodny ryt rzymski, przegrali. Gdy wybrano papieża Benedykta XVI, powiedział on: "Módlcie się za mnie, żebym nie uciekł ze strachu przed wilkami." Biskupie wilki otoczyły go, gdy tylko dowiedziały się, że chcce on uwolnić celebrację tradycyjnej Mszy, lecz on nie uciekł, stał twardo na ziemi a my podziwialiśmy jego odwagę. Bardziej niż cokolwiek innego, promulgowanie Summorum Pontificum jest wielkim punktem zwrotnym, który odświerzy opustoszałą winnicę i zazieleni ją raz jeszcze.

Leo Darroch