czwartek, 13 listopada 2008

Ad orientem


Poniższy tekst pochodzi z blogu ks. Dwight'a Longenecker'a, który prowadzi pod nazwą Standing on My Head. Ksiądz ten został wyświęcony w roku 2006. Poprzednio był duchownym we wspólnocie episkopalnej. Co istotne - jego refleksja na temat kierunku celebracji odnosi się do Mszy św. odprawianej wg Mszału Pawła VI.

Dlaczego wolę odprawiać Mszę św. „ad orientem“? Oto szereg powodów widzianych z perspektywy kapłana:

1. Nie muszę się troszczyć o to, aby przygotowywać „metodę prezentacji”. Gdy stoję twarzą twarz naprzeciwko ludzi, wówczas zwracam uwagę na nich, bardzo się przed tym bronię, gdyż silniej koncentruję się wówczas na publiczności niż na tym, co czynię na ołtarzu. Skupiam się wtedy na tym, jak wyglądam. Czy moja twarz ma wyraz taki, jaki powinna? Czy wyglądam „wystarczająco pobożnie”? Czy daję odkryć wszystkim właściwe znaczenie tych czynności? Zastanawiam się dlaczego właśnie ktoś z publiczności zasypia? Co muszę zrobić, aby na nowo przykuć uwagę wiernych? Nie chcę podczas odprawiania Mszy o tym wszystkim myśleć – lecz zbyt często tak właśnie się dzieje.

2. Mogę się modlić bez myślenia o tym, jak wyglądam albo co inni o mnie myślą. Gdy koncentruję się i przy tym marszczę brwi, nie muszę zaprzątać sobie tym myśli. Jeśli cisną mi się do oczu łzy, nie martwię się tym, że wpłynie to na odbiór mojej postawy przy ołtarzu. Jeśli chcę zrobić przerwę i pozostać w milczeniu lub mówić językiem aniołów – jest to możliwe. Nikt nie może tego zobaczyć.

3. W kościele NMP wielkie witraże od wschodniej strony przedstawiają podniosłą scenę ukrzyżowania – tak więc mogę skierować swoje spojrzenie na misterium paschalne w tej wielkiej tajemnicy. Kieruje się ku tej tajemnicy wyrażonej w kolorowym szkle, zamiast wlepiać wzrok w wiernych.

4. Nie znaczy to, że lekceważę ludzi. Lecz jeśli modlę się w tym samym kierunku co oni, czuję się bliżej nich niż kiedykolwiek. Teraz modlę się z nimi i za nich oraz składam Najśw. Ofiarę z nimi i za nich. Jesteśmy wówczas bardziej „jednym” niż to kiedykolwiek wcześniej odczuwałem. To jest to w zasadzie najsilniejsze uczucie, które odczuwam podczas celebracji „ad orientem”.

5. Czuję się silniej częścią wielkiej Tradycji. Tak była odprawiana Msza św. przez przeszło dwa tysiąclecia. Czuję się silniej częścią wielkiej rzeszy wiernych, która następuje po sobie od czasów apostołów po dziś dzień.

6. Dla wiernych wydaje się to też istotne. Reakcje były pozytywne, i tylko bardzo mało osób było niezadowolonych.

Nie jestem przeciwny Mszy św. odprawianej "versus populum", i myślę, że można przytoczyć także kilka argumentów na rzecz tej formy. Nie podchodzę do tego w sposób dogmatyczny albo nietolerancyjny.

Jednak, takie są moje preferencje.