piątek, 8 października 2010

Gdy odeszliśmy padały za nami kamienie

Zamieszczamy artykuł, który ukazał się 1 października br. na portalu CatholicHerald.co.uk. Jest on relacją angielskiego dziennikarza Marka Gravesa z odwiedzin wspólnoty Redemptorystów Zaalpejskich kultywujących tradycyjną pobożność i dyscyplinę na szkockich wyspach Orkney.


Motu Proprio Summorum Pontificum Benedykta XVI z 2007 roku to próba zakończenia trwających od dziesięcioleci podziałów w kwestii liturgii – próba powtórnego przyłączenia do Kościoła Bractwa Kapłańskiego Świętego Piusa X (FSSPX) i wszystkich zrzeszonych z nim grup. Jak wyraził się Ojciec Święty — starsza Msza łacińska nigdy nie została zakazana; jest prawdziwie tym „samym rytem” co nowsza Msza Novus Ordo. Kościół musi dołożyć „wszelkich starań”, by osiągnąć jedność – mówi papież – dodając: „Otwórzmy hojnie nasze serca i zróbmy miejsce na wszystko, na co pozwala nam wiara.”
Rozmowy z Bractwem faktycznie się zaczęły, choć jak dotąd żadna grupa tradycjonalistyczna nie odpowiedziała na papieskie wezwanie – z wyjątkiem jednej małej wspólnoty osiadłej na maleńkiej, wietrznej wyspie szkockiego archipelagu Orkney.
Wspólnota zakonna znana pod nazwą Redemptorystów Zaalpejskichy (Transalpine Redemptorists) zapłaciła sowicie za swoje decyzje. Czterech braci i dwóch księży odeszło, a około tysiąca zwolenników w Wielkiej Brytanii zerwało z nią więzi – tylko jedna czy dwie rodziny nadal pozostają w kontakcie.
Zakonnicy nie zostali też przyjęci z wielkim entuzjazmem. Minęły ponad dwa lata od pierwszego zbliżenia z Rzymem, a mnisi nadal czekają aż biskup miejsca z Aberdeen, Peter Moran, nada im status kanoniczny.
O. Michael Mary, założyciel wspólnoty (1988r.) to człowiek miły ale nie bez charakteru. Gdy w czasie wizyty daje mi w prezencie różaniec, mówi „nie maż się.” Jest Nowozelandczykiem – odszedł w 1987, by dołączyć do abp Marcela Lefebvre’a w szwajcarskim seminarium w Econe.
Gdy przybyłem na wyspę, toń była spokojna. Foka igrała przy brzegu. Wraz z moim gospodarzem usiadłem w klasztornym pokoju gościnnym. O. Michael opowiada, że pomieszczenie było ongiś szopą na śledzie, w której kobiety patroszyły świeże ryby. Obok znajduje się kaplica, w której przez kilka godzin dziennie mnisi odśpiewują oficjum po łacinie.
„Gdy wyszedł dokument Summorum Pontificum” – dodaje – „byłem znowu w Nowej Zelandii. Przeczytałem go najpierw na portalu Rorate Caeli – zwanym BBC Tradycji. Później wydrukowałem tekst dla innego kapłana, Anthony’ego Mary.
Nie myśleliśmy wtedy o pojednaniu z Rzymem. Dopiero kilka miesięcy później na konferencji Bractwa pojawiły się wątpliwości odnośnie do statusu kanonicznego.”
Zaczęło się od wypowiedzi bp Bernarda Fellaya, przełożonego generalnego FSSPX o możliwości zwrócenia się przezeń do Rzymu o jurysdykcję dla FSSPX dotyczącą sakramentu małżeństwa. Obecnie Kościół może automatycznie anulować sakrament małżeństwa [zawarty w FSSPX – przyp. red.], gdyby dana para chciałaby się rozwieść; a to, najwyraźniej było problemem. Wtedy O. Michael Mary zaczął się zastanawiać: jeżeli FSSPX zawsze twierdziło, że posiada „jurysdykcję zastępczą” to dlaczego potrzebuje zwracać się do Rzymu? (bp Fellay twierdził później, że niczego takiego nie mówił.)
Kilka tygodni później w Sylwestra 2007r. O. Michael Mary poszedł wcześnie spać. Gdy kładł się do łóżka doznał bardzo dziwnego uczucia. To był „zupełny zwrot.” Wstał z łóżka i napisał na kopercie: „Ja, O. Michael Mary, wierzę dziś wieczorem, że papież Benedykt XVI jest prawdziwym papieżem Kościoła Katolickiego i że muszę teraz zrobić wszystko co w mojej mocy, by żyć z nim w jedności.”
Relacjonując, O. Michael Mary głośno szeleści paciorkami różańca. Czasem, gdy próbuje sobie coś przypomnieć, zdejmuje okulary i trzyma je w powietrzu patrząc w sufit. Mówi, że pragnął wówczas rozwiązać kwestię jurysdykcji. Rzecz sprowadza się to do tego, czy założyciel Bractwa abp Marcel Lefebvre miał prawo mówić o „stanie wyższej konieczności”, co oznaczało, że mógł wyświęcić biskupów bez papieskiego zezwolenia.
Najpierw O. Michael skontaktował się z francuskim Dominikanami. To oni byli biegłymi w sprawie: mieli pokaźne biblioteki i wydawali grube periodyki. Tymczasem, gdy zapytał ich o sprawę jurysdykcji, oczekując od nich posiadania przedmiotowego traktatu, usłyszał, że niczego takiego nie mają. Ich reakcja wyglądała to mniej więcej tak: bardzo znaczące, przewlekłe „Ach, rozumiem…” – i usłyszał, że postawienia takiego pytania wywołałoby „rewolucję” w klasztorze.
Po skontaktowaniu się z ks. Josefem Bisigiem, założyciela Bractwa Kapłańskiego Świętego Piotra (FSSP), który odszedł z FSSPX w 1988r, ks. Bisig powiedział, że prześle studium FSSP i napisał: „Proszę wybaczyć moje osobiste zdanie w tej materii, jednak sądzę że prawdopodobnie jesteście schizmatykami.”
O. Michael Mary mówi, że lektura dokumentu FSSP była przygnębiająca. „Myślałem sobie „to złe wieści.” Jesteśmy naprawdę w trudnym położeniu.”
Ojciec Michael wydrukował studium dla każdego członka wspólnoty i zasugerował jego trzykrotne przeczytanie, by zrozumieć o co chodzi. Zakonnicy doszli do wniosku, że powinni starać się o komunię z Rzymem „za wszelką cenę.” W marcu 2008r. przeprowadzono tajne głosowanie. Każdy włożył koralik do urny: biały za „tak” i czarny za „nie.” Wszystkie okazały się białe.
Bez Summorum Pontificum „nie śniłoby się nam nawet” o pojednaniu z Rzymem – mówi O. Michael. Byliśmy ogromnie zaskoczeni papieską łaskawością i odwagą oraz przyznaniem, że stara Msza nigdy nie została zakazana. Ponieważ prawie wszyscy powiedzieliby, że została.” — dodaje O. Michael.
Początkowo głosowano tajnie. W końcu nie wiedziano do kogo się zwrócić. Kontakt z głównym nurtem Kościoła przez ostatnie 20 lat był „zerowy lub na minusie.”
Idąc za radą ks. Bisiga zakonnicy zorganizowali spotkanie z O. José Monteiro Guimarãesem, oficjałem Redemptorystów w Kongregacji do Spraw Duchowieństwa (obecnie bp Garanhunsu w Brazylii). Pojechali do Rzymu, zatrzymując się w hotelu. Było to bardzo deprymujące. „Mieliśmy odczucie, że powinniśmy wrócić i że popełniliśmy wielki błąd. Byliśmy zupełnie poza naszym światem.”
W czasie kolejnych miesięcy Redemptoryści spotkali się z przedstawicielami komisji Ecclesia Dei powołanej do kontaktów z FSSPX. Spotkali się z prefektem Dario kard. Castrillonem Hoyosem. Zdjęto z nich suspensę. Później sporządzili konstytucję, znosząc [pewne] części starych konstytucji zakonnych z 1921 i 1936 roku. Tekst zatwierdzono. Teraz potrzebny był tylko „dekret erygujący” ordynariusza miejsca ustalający należyty porządek kanoniczny dla zgromadzenia. (W ubiegły piątek bp Moran wydał oświadczenie, mówiące o tym, że czeka na wskazania z Kongregacji ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego, której przekazano sprawę.)
Nie było łatwo. Niektórzy zakonnicy mają rodziny w FSSPX. Czterech braci zakonnych odeszło, w tym dwóch bez słowa. Jeden z ojców z sąsiedniej wyspy Stronsay odszedł natychmiast zabierając ze sobą większość parafii. Inny z kolei całkiem niedawno odszedł do tradycjonalistycznej parafii w Melbourne. „Nikt nie spodziewał się, że wszystko będzie szło tak wolno” — mówi O. Michael Mary.
Prenumerata redemptorystowskiego miesięcznika spadła o połowę, z 4 tys. egzemplarzy do mniej niż 2 tysięcy. Zakonnicy otrzymywali obraźliwe listy od ludzi, których uważali za przyjaciół. Z seminarium FSSPX w Australii musieli zabrać kleryków po tym jak rektor powiedział, że jeżeli się nie przeciwstawią O. Michaelowi to nigdy nie zostaną wyświęceni i zaczęli swoją własną frakcję. O. Michael Mary jest tym wszystkim zraniony. „Gdy opuszczasz getto to kamienie padają za tobą a nie przed tobą. Mieliśmy uczucie, jakby dosięgały nas pokaźne głazy.”
Mimo wszelkich przeciwności we wspólnocie panuje pogoda ducha. W czasie rekreacji słychać gromki śmiech. Jeden z braci, który nosi trapery do habitu, chodzi w fartuchu z napisem „Uwaga: mężczyźni gotują.”
Wspólnota jest młoda, średnia wieku to 20, 30 lat. Dwóch zakonników przyjmie wkrótce święcenia kapłańskie; mamy też czterech kleryków, w sumie 15 dusz zakonnych.
Życie na wyspie nie jest łatwe – zimą słońce świeci tylko przez 6 godzin i szaleją wiatry — czasem sięgają blisko 200 km na godzinę „osoby słabsze i drobnej budowy ciała – donosi jeden z braci – „zostają w klasztorze.”
32-letni brat Jean-Marie i 35-letni brat Yousef-Marie pochodzą z ciepłych krajów. „Gdy przybyliśmy tu po raz pierwszy – mówi brat Jean-Marie z Indii – „czuliśmy jakbyśmy mieli na twarzy maskę lodową.”
Gdy brat Jean-Marie odkrył swoje powołanie zakonne był jeszcze studentem, lecz znane mu zakony nie zrobiły nań wrażenia. Wtedy natrafił na małą ulotkę o Redemptorystach Zaalpejskich. Zakonnicy nosili habity i się ich nie wstydzili — „Pomyślałem, że to jest właśnie to, czego w życiu szukałem.”
Zgromadzenie przyciągnęło go po części dlatego, że oferowało mu coś, co można nazwać męskim typem chrześcijaństwa. „To nie tylko życie duchowne. Mieszasz cement, zabijasz krowy, obsługujesz łodzie i liny. W życiu monastycznym mnisi zawsze pracowali, budowali klasztor sami. Nie mieli ludzi, którzy by im go postawili.”
Bracia Jean-Marie i Yousef-Marie z Sydney głęboko przeżywają całą tę sytuację. Dopiero co ukończyli studia i zostaną wyświęceni gdy tylko wspólnota zostanie erygowana kanonicznie. Teraz są zawieszeni w próżni. „To niemiłe uczucie,” – mówi brat Jean-Marie. „Ale ostatecznie to Bóg wszystkim zawiaduje.”

Tłumaczenie: Anna Kaźmierczak