wtorek, 5 maja 2009

"Gorzkie żale" liturgistów

Publikujemy tekst nadesłany do naszej redakcji przez czytelnika o pseudonimie Reprobus.


W najnowszej „rzeczywistości posoborowej” możemy zauważyć podział, jaki dokonał się za sprawą motu proprio Summorum Pontificum papieża Benedykta XVI. Podział ten dotyczy myślenia związanego z dzisiejszą zreformowaną liturgią. Okres do ukazania się dokumentu można nazwać bezrefleksyjnym entuzjazmem w przyjmowaniu tego, co nowe, podane przez liturgiczny autorytet, a więc nie podlegające dyskusji – Roma locuta… Po publikacji motu proprio zaczęły pojawiać się głosy, które świadczą o tym, że sprawa liturgii nie jest zamknięta, a jej rozumienie nie jest zarezerwowane ekspertom. Pojawiły się więc pytania „dlaczego tak, a nie tak, jak było?” na co eksperci obrazili się i zaczęli kontrofensywę. Zaczęły się ukazywać artykuły o liturgii posoborowej, jako owocu „odnowy” (celowo unika się słowa „reforma”). Gloryfikuje się w nich wyniki prac całych zespołów liturgistów, którzy „przywrócili pierwotny blask” zniekształconej przez devotio moderna celebracji. Ukazuje się ubóstwo Mszału Piusa V w stosunku do obecnie używanego. A wszystko, by ratować to, co się do reformy wniosło…
Przykładem takiej postawy jest książka zawierająca materiały po sympozjum liturgicznym „Mszał Piusa V czy Mszał Pawła VI?” na KUL. Przytaczam tytuł sympozjum, bo w publikacji został on zmieniony przez redaktora na „Od Mszału Piusa V do Mszału Pawła VI”. Różnica merytoryczna rzuca się w oczy każdemu, kto skończył lub kontynuuje studia. „Pierwszy” temat jest nacechowany emocjonalnie i sugeruje kategorycznie dokonanie wyboru. Drugi jest suchą notką… Dlaczego taka zmiana? Temat w pierwotnej postaci wywołał polemikę ze strony kilku obecnych na sali profesorów. Jeden z portali skrupulatnie śledzących liturgiczne nowości w kraju i na świecie zamieścił nawet felieton dotyczący problematycznego słówka „czy”. Chcąc zatrzeć ślady niewygodnej dyskusji redaktor zmienił temat całego sympozjum… Ocenę tego faktu pozostawiam czytelnikom. Co zawiera publikacja? Referaty wygłoszone pamiętnego 17 kwietnia 2008 roku, traktujące o „odnowionej” liturgii po Vaticanum II. Jeden z referatów dotyczy liturgii Mszy świętej w Mszale Piusa V. O czym mówił prelegent? O tym, co zawierał Mszał? Jak wyglądała Msza przedsoborowa? Czym kierowali się reformatorzy potrydenccy? Nie. Możemy się z jego wykładu dowiedzieć, czego nie zawierał Mszał, o co był uboższy, że reformatorzy dążyli do unifikacji rytu, a co za tym szło, niszczyli tradycje lokalne… Inne referaty utrzymane są w podobnym duchu.
Innym przykładem kontrofensywy „liturgistycznej” jest artykuł zawarty w drugim numerze Liturgia Sacra z 2008 roku. Czasopismo, noszące w tytule słowo „liturgia”, dopiero półtora roku po opublikowaniu Summorum Pontificum zamieściło na swoich stronach treść tego dokumentu! Następnie umieściło List papieża do biskupów, w związku ukazaniem się motu proprio, Komunikat KEP ustosunkowujący się do papieskiej decyzji, „kontestowane” przez tradycjonalistów „wytyczne” do realizacji SP. Interesujący jest, zamykający ten katalog, artykuł Ks. Helmuta Sobeczki, który „rozprawia się” z rozentuzjazmowanymi zwolennikami Tradycji, znajdując argumenty przeciw nim w samym papieskim dokumencie. Okazuje się, że nie tylko w Piśmie świętym można znaleźć „za” i „przeciw” sprzecznym ze sobą racjom. Dziwne jest to, że liturgista zdaje się tym artykułem reagować nie tylko na zarzuty tradycjonalistów, ale na postępowanie samego papieża. Jak wiemy Benedykt powoli, acz konsekwentnie, „przemeblowywuje” liturgię. Stawia krzyż na środku ołtarza, ubiera się w „stęchłe” szaty liturgiczne, każe klękać i przyjmować Komunię świętą nie na rękę, ale do ust. Niektóre z tych gestów mogłyby przejść i do naszej liturgii w Polsce, ale do tego potrzeba roztropności, pobożności i pokory odpowiedzialnych za liturgię w naszym kraju. Niezrozumiałe jest, dlaczego polski liturgista rozpisuje się nad Komunią świętą na rękę, argumentując taką praktykę wypowiedziami św. Cyryla Jerozolimskiego, św. Jana Damasceńskiego, skoro w Polsce nie ma takiej praktyki? Jedynym uzasadnieniem może być próba zmasowanego ataku na „starcze pomysły” obecnego papieża, któremu zarzuca się „zawracanie wstecz łodzi Kościoła”. Tylko czy ktoś z ekspertów pofatygował się, by zgłębić choć jedną z refleksji Josepha Ratzingera, dotyczącą liturgii? I nie z nastawieniem „anty”, w poszukiwaniu argumentów przeciw, ale w pokorze serca. Nie będę tu przytaczał jego (Ratzingera) myśli, bo są one znane, a używanie ich w tym miejscu może być odczytane jako zasłanianie się jego autorytetem. Na pewno jest nim, ale to, co on pisze skłania do indywidualnej refleksji nad tym, czym jest liturgia, z Kim się w niej spotykamy, Komu oddajemy cześć…
I jeszcze jeden mały wtręt. Ukazała się też ostatnio książka abpa Piero Martiniego „Liturgia i piękno. Nobilis pulchritudo”, w której były ceremoniarz papieski podsumowuje swoją ponad dwudziestoletnią działalność u boku Jana Pawła II. Dzieli się również z czytelnikami refleksjami teologiczno – pastoralnymi o liturgii. Osobiście zdziwił mnie jeden szczegół. Robiąc krótkie wprowadzenie historyczne do rozważań przytoczył katalog papieży, „którzy z racji swego osobistego zaangażowania zostali uznani za „papieży liturgistów”. Byli to m.in. św. Damazy I (366-384), św. Syrycjusz (384-399), św. Leon I Wielki (440-461), św. Gelazjusz I (492-496), św. Grzegorz Wielki (590-604), św. Grzegorz VII (1073-1085) i Benedykt XIV (1740-1758).” Zdziwienie budzi fakt pominięcia w tym katalogu św. Piusa V… A w kolekcie z liturgicznego wspomnienia tego świętego papieża czytamy, że „bronił wiary i czuwał nad odnową liturgii”. Czyżby przeoczenie? A może zamierzone działanie, bo to ten papież przyczynił się do powstania Missale Romanum, które po Vaticanum II starano się obrzydzić i ukazać jako zdezaktualizowany „zabytek”?
Myślę, że ukazanie się Summorum Pontificum pokazało, że przysłowiowa żaba nie dała się ugotować. Mimo wielu lat podgrzewania „posoborowej” wody, do której ją wrzucono, ciągle była świadoma podgrzewania. Zorganizowany proces oczyszczania liturgii z tego, co sakralne, co specyficzne dla katolicyzmu miejmy nadzieję, że został powstrzymany. Ale czy biurokratyczna maszyna liturgizmu da za wygraną?